R. U. R. - Karel Čapek (tygodnik ilustrowany biblioteka cyfrowa txt) 📖
Tajemniczo brzmiący tytuł fantastycznonaukowego dramatu czeskiego pisarza Karela Čapka z 1920 roku stanowi skrót od: Rossumovi Univerzální Roboti (tj. Roboty Uniwersalne Rossuma). Dzięki temu utworowi słowo „robot” weszło do powszechnego obiegu: w ciągu trzech pierwszych lat od publikacji sztuka została przetłumaczona na 30 języków i przyniosła autorowi międzynarodową sławę.
Dziś przy lekturze dzieła Čapka uderzające jest, że sztuka podejmuje nowoczesne i (nawet po stu latach) aktualne tematy: rewolucji społecznej, wyzwolenia od pracy najemnej oraz postępu naukowo-technicznego. Z drugiej strony zwraca uwagę osadzenie tych odważnie postawionych kwestii w bezpiecznym kontekście tradycji zarówno biblijnej, jak i mitologicznej (np. poprzez postać pięknej Heleny). Dodatkowy smaczek stanowią towarzyszące śmiałej wizji futurystycznej — rozczulająco staroświeckie szczegóły: papierowe księgi rachunkowe, gazety i dokumentacja badawcza, bez wsparcia tak oczywistej dziś pamięci cyfrowej.
- Autor: Karel Čapek
- Epoka: Dwudziestolecie międzywojenne
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «R. U. R. - Karel Čapek (tygodnik ilustrowany biblioteka cyfrowa txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Karel Čapek
Gotowe!
ALQUISTPrędko, prędko, na miłość boską!
Którą wybrać?
Którą z was wypróbować?
GŁOS Z PRAWEJZaczynać!
ALQUISTTak, tak, zaczynać albo skończyć. Boże, daj mi siłę!
Trzymajcie go mocno!
GŁOS DAMONATnij!
Widzisz ten nóż? Nadal chcesz, abym ciął? Nie chcesz, co?
GŁOS DAMONAZaczynaj!
Aaaa!
GŁOS ALQUISTATrzymajcie! Trzymajcie!
KRZYK DAMONAAaaa!
GŁOS ALQUISTANie mogę!
KRZYK DAMONATnij! Tnij prędzej!
Prymusie, Prymusie, co tu się dzieje? Kto tak krzyczy?
PRYMUSPan kroi Damona. Chodź popatrzeć, Heleno, prędko!
HELENANie, nie, nie!
Czy to okrrropne?
KRZYK DAMONATnij!
HELENAPrymusie, Prymusie, odejdź stamtąd! Nie mogę tego słuchać! Och, Prymusie, niedobrze mi!
PRYMUSJesteś blada jak ściana!
HELENAZaraz zemdleję! Co tam tak cicho?
KRZYK DAMONAAaa — ooo!
ALQUISTNie mogę! Nie mogę! Boże, to odrażające!
RADIUSTnij, panie; jeszcze żyw!
KRZYK DAMONACiąć! Ciąć!
ALQUISTWynieście go, szybko! Nie chcę tego słuchać!
RADIUSRobotowie są w stanie znieść więcej niż ty.
A kto tu? Precz mi stąd, precz! Chcę być sam! Jak ci na imię?
PRYMUSRobot Prymus.
ALQUISTPrymusie, nie wpuszczaj nikogo! Chcę spać, słyszysz? Idź, idź, dziewczę, posprzątaj prosektorium. A co to?
Prędko wodę! Najczystszą wodę!
O, krew! Jak mogłyście, ręce — ręce, które kochały solidną pracę, jak mogłyście to zrobić? Moje ręce! Moje ręce! — O Boże, kto tu?
PRYMUSRobot Prymus.
ALQUISTWynieś ten kitel, nie chcę go widzieć!
Krwawe szpony, odlećcie ode mnie! A kysz, a kysz! Precz, ręce! Zabiłyście —
Czego tu chcesz? Czego tu chcesz?
DAMONŻy-żyję! Le-le-le-lepiej jest żyć!
Wynieście go! Wynieście! Wynieście, byle prędzej!
DAMONŻycie! Ja — chcę — żyć! Lepiej jest —
— żyć? — Czego chcesz, dziewczę? Aha, to ty. Nalej mi wody, nalej!
Ach, czysta wodo, niosąca ochłodę! Zimny strumieniu, jak dobrze mi robisz! Ach, moje ręce, moje ręce! Czy już do śmierci będę się wami brzydził? Lejże więcej! Więcej wody, jeszcze więcej! Jak ci na imię?
HELENARobotessa Helena.
ALQUISTHelena? Dlaczego Helena? Kto ci kazał tak mówić?
HELENAPani Dominowa.
ALQUISTPokaż no się! Helena! Helena ci na imię? — Nie będę cię tak nazywać. Idź, wynieś tę wodę.
Na darmo, na darmo! Nic, znowu nic nie odkryłem! Już zawsze będziesz tak błądził po omacku, nędzny uczniaku w szkole natury? — Boże, Boże, Boże, jakże się trzęsło to ciało!
Świta. I znów kolejny dzień, a ani na jotę nie zbliżyłeś się do celu. — Dość, ani kroku więcej! Porzuć starania! Wszystko na nic, na nic, na nic! I po co ten świt? O — o — o, czego chce nowy dzień na tym cmentarzysku życia? Stój, światło dnia! Nie wychylaj się więcej! — — Ach, jak tu cicho, jak cicho! Czemuście umilkły, ukochane me głosy? Gdybym tak — chociaż — gdybym choć mógł zasnąć!
Jakże się trzęsło to ciało! O — o — o, nadszedł kres życia!
Heleno, nie wchodź tam! Pan śpi!
HELENANie ma go tu. Poszedł spać gdzie indziej.
PRYMUSNikt nie może tu wchodzić. Wracaj, proszę!
HELENAZa nic w świecie! Fe, ja nie chcę oglądać krwi!
PRYMUSPan zabronił, Heleno. Nikt nie ma wchodzić do jego pracowni.
HELENAA mnie mówił, żebym weszła.
PRYMUSKiedy?
HELENAPrzed chwilą. Nie idź do prosektorium, powiedział. Posprzątasz tutaj, powiedział. Mówię ci. Ojej, Prymusie! Chodź tu szybko!
PRYMUSCzego chcesz?
HELENAPatrz, ile tu rurek! Co on z nimi robi?
PRYMUSEksperymenty. Nie dotykaj!
HELENAZobacz, co tu widać!
PRYMUSTo mikroskop. Pokaż!
HELENANie szturchaj mnie!
Ach, no i się rozlało!
PRYMUSCoś ty narobiła?
HELENAWytrze się.
PRYMUSZepsułaś mu doświadczenia!
HELENAE tam, wszystko jedno. Ale to twoja wina. Nie trzeba było podchodzić.
PRYMUSNie trzeba było mnie wołać.
HELENANie musiałeś przychodzić, jak cię wołałam. Patrz, Prymusie, pan ma tu jakieś zapiski!
PRYMUSTego nie wolno oglądać, Heleno. To sekret.
HELENAJaki sekret?
PRYMUSSekret życia.
HELENATo okrrropnie ciekawe. Same cyfry. Co to takiego?
PRYMUSTo wzory.
HELENANie rozumiem.
Och, Prymusie, popatrz!
PRYMUSCo?
HELENASłońce wschodzi!
PRYMUSCzekaj, zaraz —
Heleno, to jest ta najważniejsza rzecz na świecie.
HELENANo chodź tu!
PRYMUSJuż, już —
HELENAAch, Prymusie, zostaw ten paskudny sekret życia! Co ci po jakimś sekrecie? Chodź tu i popatrz, szybko!
PRYMUSCo tam masz?
HELENASłyszysz? Ptaki śpiewają. Ach, Prymusie, tak bym chciała być ptakiem!
PRYMUSCzym?
HELENANie wiem, Prymusie. Tak mi jakoś dziwnie, sama nie wiem, co to: chodzę jak odurzona, całkiem bez głowy, boli mnie ciało, serce, wszystko mnie boli — Co to się ze mną stało, ach, nie mam pojęcia! Prymusie, ja chyba muszę umrzeć!
PRYMUSNie czujesz czasem — powiedz, Heleno — że lepiej byłoby umrzeć? Wiesz, może my tylko śpimy? Wczoraj śpiąc znów rozmawiałem z tobą.
HELENAŚpiąc?
PRYMUSŚpiąc. Mówiliśmy w jakimś obcym albo nowym języku, bo nie pamiętam ani słowa.
HELENAO czym?
PRYMUSTego nie wie nikt. Sam nie mogłem zrozumieć, a przecież jestem pewien, że nigdy dotąd nie mówiłem nic piękniejszego. Gdzie to się działo i jak, nie wiem. Gdy cię dotknąłem, było mi tak, że mógłbym umrzeć. I miejsce było inne niż wszystko, co ktokolwiek widział na świecie.
HELENAJa to dopiero znalazłam miejsce, Prymusie, ale się zdziwisz. Mieszkali tam ludzie, ale teraz zarosło i jako żywo, nikt się tam nie dostanie. Nikt, tylko ja.
PRYMUSA co tam jest?
HELENANic, domek i ogród. I dwa psy. Żebyś wiedział, jak mnie liżą po rękach, a ich szczenięta, ach, Prymusie, chyba nie ma nic śliczniejszego! Weźmiesz je na kolana, na ręce i zapominasz o wszystkim i o nic się nie troszczysz, aż zapadnie zmrok; gdy potem wstajesz, czujesz się, jakbyś zrobił sto razy więcej niż przez cały dzień ciężkiej pracy. Nie, to prawda, ja jestem do niczego; wszyscy mówią, że nie nadaję się do żadnej pracy. Sama nie wiem, jaka jestem.
PRYMUSJesteś piękna.
HELENAJa? Prymusie, coś ty powiedział?
PRYMUSWierz mi, Heleno, jestem zdolniejszy od innych robotów.
HELENAŻe niby ja jestem piękna? Ach, te okrrropne włosy, gdybym tylko mogła je czymś przystroić! Wiesz, tam, w ogrodzie, zawsze wplatam we włosy kwiaty, ale nie ma tam zwierciadła ani nikogo —
Ty jesteś piękna? Dlaczego piękna? Czy mogą być piękne włosy, które tobie tylko ciążą? Czy mogą być piękne oczy, które ty zamykasz? Czy mogą być piękne usta, które zagryzasz, żeby poczuć ból? Co to znaczy, na co komu być piękną? —
Prymusie, to ty? Podejdź tu, stańmy obok siebie! Patrz, ty masz inną głowę niż ja, inne ramiona, inne usta — Ach, Prymusie, czemu mi umykasz? Czemu muszę uganiać się za tobą całymi dniami? Do tego mówisz mi, że jestem piękna!
PRYMUSTo ty uciekasz przede mną, Heleno.
HELENAJak ty się uczesałeś? Daj!
Ćśśś, Prymusie, w dotyku nic się z tobą nie równa! Czekaj, musisz być ładny!
Nie czujesz czasem — Heleno — że tak ci nagle zabije serce: teraz, teraz coś się musi wydarzyć —
HELENASpójrz tylko na siebie!
ALQUISTCo — co to, śmiech? Ludzie? Ktoś powrócił?
HELENAPrymusie, nam mogłoby się coś przydarzyć!
ALQUISTLudzie? Wy — wy — wy — jesteście ludźmi?
Narzeczeni? Ludzie? Skąd przybyliście?
Ktoś ty?
PRYMUSRobot Prymus.
ALQUISTJak? Dziewczę, pokaż się! Ktoś ty?
HELENARobotessa Helena.
ALQUISTRobotessa? Obróć się! Co, ty się wstydzisz?
Pokaż no mi się, robotko!
PRYMUSCholera, panie, zostaw ją!
ALQUISTCóż to, ty ją chronisz? — Wyjdź stąd, dziewczę!
Panie, nie wiedzieliśmy, że tu śpisz.
ALQUISTKiedy została zrobiona?
PRYMUSDwa lata temu.
ALQUISTPrzez doktora Galla?
PRYMUSTak samo jak ja.
ALQUISTA zatem, mój miły Prymusie, ja — — — ja muszę robić pewne doświadczenia na robotach Galla. Przyszłość od tego zależy, rozumiesz?
PRYMUSTak.
ALQUISTDobrze, zaprowadź to dziewczę do prosektorium. Przeprowadzę sekcję.
PRYMUSHelenę?
ALQUISTTak, właśnie, mówię do ciebie. Idź i wszystko przygotuj. — No jak, na co czekasz? Mam zawołać inne, żeby ją tam zawiodły?
PRYMUSJeden ruch, a rozwalę ci głowę!
ALQUISTNo to rozwal! Rozwal! Co poczną potem roboty?
PRYMUSPanie, weź mnie! Zrobiono mnie tak samo jak ją, ten sam materiał, tego samego dnia! Weź moje życie, panie!
Tutaj tnij, tu!
ALQUISTOdejdź, ja chcę zrobić sekcję Heleny. No już, pośpiesz się.
PRYMUSWeź mnie na jej miejsce; krój tę pierś, nawet nie krzyknę, nawet nie pisnę! Weź po stokroć moje życie —
ALQUISTSpokojnie, chłopcze. Nie szafuj tak sobą. Co, czyżbyś nie chciał już żyć?
PRYMUSBez niej nie. Bez niej nie chcę. Nie wolno ci zabić Heleny! Co za różnica, że to mnie odbierzesz życie?
ALQUISTHm, no nie wiem — Słuchaj no, kawalerze, dobrze się zastanów. Nie jest łatwo umierać. Znacznie lepiej, rozumiesz, lepiej jest żyć.
PRYMUSNie obawiaj się, panie, tylko tnij. Jestem od niej silniejszy.
ALQUISTAch, Prymusie, tyle czasu minęło, odkąd sam byłem młody! Nie bój się, Helenie nic się nie stanie.
PRYMUSIdę, panie.
ALQUISTZaczekaj.
Chodź no tu, dziewczę, pokaż mi się! A więc to ty jesteś Helena?
Nie bój się, nie odsuwaj. Pamiętasz panią Dominową? Ach, Heleno, jakie ona miała włosy! Nie, nie, ty nie chcesz na mnie spojrzeć. I co, dziewczę, prosektorium posprzątane?
HELENATak, panie.
ALQUISTDobrze. Będziesz mi pomagać, wiesz? Przy sekcji Prymusa.
HELENAPrymusa?
ALQUISTA owszem, owszem, tak już musi być, wiesz? Chciałem — właściwie — tak, chciałem kroić ciebie, ale Prymus woli cię zastąpić.
HELENAPrymus?
ALQUISTTak, i co z tego? Ach, dziecko, ty umiesz płakać? Powiedz, co ci zależy na jakimś Prymusie?
PRYMUSPanie, nie dręcz jej!
ALQUISTCicho, Prymusie, cicho! — I po co te łezki? Mój Boże, no nie będzie Prymusa. Zapomnisz o nim po tygodniu. Idź i ciesz się, że żyjesz.
HELENAJa pójdę.
ALQUISTDokąd?
HELENANa stół sekcyjny.
ALQUISTTy? Jesteś piękna, Heleno. Szkoda by cię było.
HELENAPójdę.
ALQUISTDaj spokój, Heleno; czy jest coś potężniejszego od życia?
Puść mnie, Prymusie! Daj mi tam iść!
PRYMUSNie pójdziesz, Heleno! Błagam cię, odejdź, nie powinno cię tu być!
HELENA
Uwagi (0)