Elektra - Sofokles (biblioteki publiczne .TXT) 📖
Krótki opis książki:
Elektra i Orestes to dzieci władcy Myken i Argos, Agamemnona, i jego żony, Klitajmestry.
Podczas nieobecności króla, który pod Troją odbija żonę swego brata, Helenę, Klitajmestra dopuszcza się zdrady, a po powrocie męża zabija go i poślubia jego kuzyna, Ajgistosa. Dzieci Agamemnona chcą pomścić śmierć ojca.
Sofokles popełnił tę tragedię w 416 r. p. n. e., ale królewna mykeńska z mitologii greckiej była też główną postacią w utworach Eurypides i Jeana-Paula Sartre.
Przeczytaj książkę
Podziel się książką:
- Autor: Sofokles
- Epoka: Starożytność
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Elektra - Sofokles (biblioteki publiczne .TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Sofokles
class="verse" style="margin-left: 1em">I pomnieć będzie
To, co go kiedyś zwaliło na ziemię,
Mordu dwusieczne narzędzie.
I wielonoga, sturęka36, w jej tropy
Zstąpi Erynis37, co skryta gdzieś zdradnie
Miedzianymi runie stopy38;
Krwawych bo ślubów żądza nimi władnie,
Miłostek bez czci i wiary.
Ufam więc, ufam, że za takie czyny
Senne się ludziom pojawiają mary,
Gromiąc winy i współwiny.
I chyba snów by już myśl nie odgadła
I z znaków wróżyć nie będzie,
Jeżeli z tego nocnego widziadła
Dobre nie świta orędzie.
Pelopsa ów nieszczęsny sprzęg39,
Co niósł go kiedyś cwałem,
O, jakiż on sprowadził jęk
Z wiekowych klęsk nawałem!
Bo odkąd Myrtil40 w głębi śni,
Poszedłszy w fale na dno,
Z rydwanu, co się złotem lśni,
Strącony ręką zdradną,
Odtąd już nigdy w wnętrzu tego domu
Nie zabrakło zbrodni ni sromu41.
Klitajmestra wychodzi z pałacu, za nią służebna z ofiarami.
KLITAJMESTRA
Znów więc, jak widzę, bezkarnie się włóczysz,
Gdy Egist poszedł, który cię wstrzymywał,
Byś choć pod niebem nie lżyła rodziny;
Że go tu nie ma, za nic ty mnie ważysz,
Co więcej, gadasz przed całym wręcz światem,
Że ja i słowem, i czynem bezprawnym
Zaczepiam krzywdząc i ciebie, i twoich.
A krzywd ja nie chcę, lecz za twe złe mowy
Równymi tobie odpłacam się słowy.
Ojciec — to ciągle wszem wobec wywieszasz —
Poległ z mej ręki. Tak — wiem ja to dobrze
I nie zamyślam zaprzeczyć uczynku.
Bo Diki wyrok był to, nie mój tylko;
Tę byś uznała, gdybyć rozum służył.
Bo ów twój rodzic, nad którym zawodzisz,
Sam wśród Hellenów śmiał twoją siostrzycę
Bogom poświęcić42, choć pono nie cierpiał,
Gdy ją posiewał, jak ja, gdym rodziła.
Dość tego! Rzeknij, komu, którym gwoli43
On ją poświęcił? Mów — czyli Argiwom44?
Ci praw nie mieli mojej córki zgładzić!
Więc gdy w zastępstwie brata Menelaja
Zabił mi dziecko, miałamże przebaczyć?
A czyż Menelaj nie miał dwojga dziatek,
Którym przed moją umierać przystało,
Z matki, dla której tę wszczęto wyprawę?
Czy może Hades więcej się łakomił
Na moje płody niż tamtej potomstwo?
Lub czy wyrodny ojciec dla mych dzieci
Nie miał dość serca, miał dla dzieci brata?
Czyż to nie zamysł i zły, i przewrotny?
Sądzę tak, choćbyś inaczej mniemała,
A głos też zmarłej, gdyby mógł, by wtórzył.
Ja więc wyrzutów po tym, co się stało,
Nie mam, a jeśli przyganiasz mej winie,
Rozważ co słuszne, potem lżyj rodzinie.
ELEKTRA
Nie mów choć teraz, że ja mą zaczepką
Gniewne od ciebie wywołałam słowa.
Lecz gdy zezwolisz, to prawdę za zmarłych
I za mą siostrę wypowiem otwarcie.
KLITAJMESTRA
Wręcz ci pozwalam, a gdyby twe wstępy
Zawsze tak brzmiały, mniej byś mnie raziła.
ELEKTRA
Wręcz ci więc powiem; żeś ojca zabiła,
Nie przeczysz. Jestli45 haniebniejsze słowo —
Równo czy słusznym czyn był lub niesłusznym?
Ja zaś dowiodę, że żadne cię prawo,
Lecz podszept złego podmówił człowieka,
Z którym przestajesz. Pytaj Artemidy46,
Za co w Aulidzie wszelakie powiewy
Wstrzymała, albo ja ci dam odpowiedź,
Bo ona zmilknie. Ojciec więc mój niegdyś,
Jak wieść, wczasując w gaiku bogini,
Spłoszył jelenia, pstrej barwy, rogala,
A nad ubitym zaś rzucił przechwałkę.
Stąd tedy gniewna Letojska dziewica47
Więzi Achajów, aż dałby za zwierzę
Ojciec swą córę jak okup w ofierze.
Tak dla niej przyszło; li48 za tym wykupem
Wojsko pójść mogło ku domom lub Troi.
A więc dla sprawy, z musu, po niewoli,
Ledwie dał córkę, a nie bratu gwoli.
A gdyby — powiem z twej myśli — owemu
Zadość chcąc czynić tak sobie był począł,
To czyż paść musiał z twej ręki? Gdzie prawo?
Patrz, byś ty ludziom ten zakon49 zlecając,
Kaźni i żalu nie ściągła na siebie.
Bo jeśli za krew krwią płacić będziemy,
Pierwsza byś legła z wyroków tych mocy.
Bacz więc, byś próżnej nie wdziała osłony!
A jeśli zechcesz, poucz nas, dlaczego
Tak podle sobie poczynasz, ty, która
Dzielisz swe łoże z siepaczem, co niegdyś
Wraz z tobą ojca naszego mordował,
I dalej płodzisz — dawniejsze i prawe,
Z prawych zrodzone odtrąciwszy dzieci?
Mam ja to chwalić? Czy powiesz mi może,
Że tym się także za córkę mścisz twoją?
Szpetne to, choćbyś tak rzekła; poślubiać
Z powodu córki nie przystało wrogów.
Lecz ciebie ani upomnieć nie można,
Bo zaraz krzyczysz, że własnej my matce
Złorzeczym słowem. Po prawdzie ja w tobie
Nie mniej wciąż pani jak matki zaznaję,
Ja, co tu żyję wśród nędz i wśród męki,
Które mi matka i druh jej zadali —
A on tymczasem, uszedłszy twej ręki,
Nieszczęsny Orest marnieje gdzieś w dali.
Skarżysz się ciągle, że złość moja judzi
W bracie mściciela; wiedz, że bym czyniła
Tak, gdybym mogła. Dlatego wśród ludzi
Niechbyś mnie choćby i złą ogłosiła,
I, jeśli trzeba, oszczerczą, bezczelną!
Bo jeśli prawda, żem w rzeczach tych celną,
Że mi gwałtowność i gniewność wrodzona,
To krwi nie zhańbię ja ni twego łona.
PRZODOWNICA CHÓRU
Że gniewem zieje, to widzę, lecz nie wiem,
Czy w gniewie słuszność ma również na względzie.
KLITAJMESTRA
Jakiż ja dla tej bym jeszcze wzgląd miała,
Która tak matkę swą własną znieważa,
I to w tym wieku; czyż ona w bezwstydzie
Wszelkiego czynu nie wyda się zdolną?
ELEKTRA
Wiedz ty, żem jeszcze nie wyzuta z wstydu,
Choć sąd twój inny; rozumiem, że działam
Nad wiek i płonę nieprzystojnym gniewem,
Lecz twa złość przecież i twoje to czyny
Mnie popychają do gwałtu i winy,
Bo złe postępki są złego posiewem.
KLITAJMESTRA
Bezczelna dziewko! Ja i słowa moje,
I czyny zbytnią tchną w ciebie wymowę.
ELEKTRA
Tyś więc wymowna, nie ja! Bo ty działasz,
A gdy czyn knowa, zawtórzą mu słowa.
KLITAJMESTRA
Na Artemidę! Wnet ciężko odpłacisz
Twoją zuchwałość, gdy Egist się zjawi.
ELEKTRA
Widzisz, w gniew wpadasz, choć dałaś mi wolność
Mówić co zechcę — a słuchać nie umiesz.
KLITAJMESTRA
Czyż choć ofiary bez krzyków złowrogich
Nie ścierpisz, skoro ci usta rozwarłam?
ELEKTRA
Nuże, święć, składaj, nie złorzecz mym ustom,
Bo ja już słowa więcej nie wyrzeknę.
KLITAJMESTRA
Złóż więc, służebno, zaraz te ofiary
Różnoowocne, bym wzniosła do boga
Modły, które by tej zmory ujęły.
Służebna składa ofiary na ołtarzu przed pałacem.
KLITAJMESTRA
przy ołtarzu
Wysłuchaj tedy, o Febie50, obrońco,
Słów moich skrytych; bo nie wśród przyjaznych
Mówić mi przyszło, ni można odsłonić
Wszystkiego światłu, gdy ta jest przytomną51,
By snadź52 zawistnie i z krzykiem skwapliwym53
Marnych posłuchów nie głosiła miastu.
Tak więc posłuchaj, jako mówić będę.
Dziwaczne mary, zjawione mi w nocy
Wśród snu, ty obróć, o Likejski władco,
Jeżeli szczęście mi wróżą, na dobro,
A jeśli klęski, na wrogów je skieruj.
I jeśli z bogactw, co dzierżę, zdradliwie
Chcą mnie ograbić niektórzy, nie dopuść,
Lecz zwól, bym żyła tu nadal bez szkody,
Atrydów54 domem władając i berłem,
Wespół z druhami, z którymi dziś żyję,
W słodkim spokoju, wśród dziatek, od których
Ani mi zawiść ni gorycz nie grozi.
O, Apollinie! Ziść wszystkie błagania,
Które zanosim, skinieniem twym błogim;
A co przemilczę, w tej modlitwie mojej,
Tego się domyśl, zaklinam: tyś bogiem,
A synom Zeusa wszechwiedza przystoi.
Wchodzi Piastun.
PIASTUN
Niewiasty obce, pozwólcie się spytać,
Czy to jest władcy Egista domostwo?
PRZODOWNICA CHÓRU
Tak jest, przybyszu! Sam zgadłeś to trafnie.
PIASTUN
Czy jego żoną tę słusznie być mniemam?
Bo na me oko ma wygląd królowej.
PRZODOWNICA CHÓRU
O tak, najsłuszniej. To ona przed tobą.
PIASTUN
Witaj mi, księżno! Przynoszę ja wieści
Słodkie dla ciebie, Egista zarówno.
KLITAJMESTRA
Przyjęłam wstępy. Zasię wiedzieć pragnę
Przed wszystkim, któż cię tu przysłał z orędziem.