Darmowe ebooki » Reportaż » Droga wiodła przez Narwik - Ksawery Pruszyński (czytanie po polsku TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Droga wiodła przez Narwik - Ksawery Pruszyński (czytanie po polsku TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Ksawery Pruszyński



1 ... 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29
Idź do strony:
człowieka do człowieka, wodza do żołnierza, żołnierza do wodza. Co dzień musi być bardziej inaczej. Co dzień musi być bliżej. Albowiem, to wam powiadam, największe ofiary można ponieść, największe znieść można męki, jeśli istnieje cel naprawdę porywający, wielki, realny, powszechny, jeśli w jego spełnieniu będziemy żyli nawet wtedy, gdy sami pójdziemy zań w grób.

— To właśnie, na okrętach odchodząc po owym boju tutaj ukończonym, ślubować owym musicie. Za wami, którzy jesteście przy życiu, pozostała ich śmierć. Ona stanowić będzie siłę moralną, wciąż rosnącą siłę waszą w walce właśnie o taką, nową, naprawdę nową Polskę, do której droga wiodła przez ten wasz Narwik. Na tę ich ofiarę śmierci będziecie powoływali się w sporze, opierali się w walce. Nie wolno wam dopuścić, aby stała się ona cokołem czyjejś osobistej sławy, pokryciem dla błędów przeszłości, zręcznym wybiegiem, kapitałem karierowych zysków. Jeślibyście na to, przez waszą nieszczęsną polską miękkość, pozwolić mieli, to jeszcze tym kiedyś pokarani będziecie, że ujrzycie syzyfową daremność waszej walki, ujrzycie, jak wszystko ku staremu z powrotem wróci! A jeśli któryś z was tutaj sam ślubowaniu swemu się sprzeniewierzy, sam z owej legendy postaw sukna sobie czy innemu wykrawać będzie, będzie obkadzał, zamydlał, właszał się, wsługiwał, niech sobie to wtedy przypomni, że jest ów pod Narwikiem cmentarz. Niech nie ma wtedy złudzeń najmniejszych. Niech mu zaciąży całe brzemię niezmierne jego podłości. Bo zaprawdę gorszy jest taki od handlarzy broni, gorszy od paskarzy wojennych, gorszy od najgorszego z ludzkich szakali.

Deszcz drobny, wiosenny, począł padać z nieba, które obniżyło się chmurami, opadając na cmentarz, na żołnierzy, na generała, na trumny, na księdza.

*

„Któż to kiedyś z taką siłą tak karcił kiedyś i przestrzegał?” — męczyły się historyczne wspomnienia Steckiego. Kto tak kazał Rzeczypospolitej? Jakiś obraz jest taki; król sposępniały w czarnym stroju szwedzkim, kobiety rozmodlone od zgrozy, ostrów panów pysznych i butnych, osowiałych wypomnieniami kaznodziei.

*

A ksiądz tymczasem kończył:

— To wam jednakże powiem, że już się w świecie ma ku końcowi ów czas niedawny, kiedy z trupów żołnierskich dziergała się legenda jak płaszcz suty na ramiona władcze. Przesila się w naszych oczach ów czas niedaleki, kiedy szła ona krok w krok, jak zniewolona i poddana, za pawimi piórami pysznych szyszaków288, za akselbantami289 kraśnych mundurów. Tego już nie będzie w świecie, w który idziemy każdym dniem owej wojny. To się już nie odstanie. I dlatego, odchodząc, to jeszcze możemy powiedzieć imieniem szarej wiary żołnierskiej tym, których tu spać położym, że oto przy nich zostanie, a nie z nami odpłynie, legenda. Nowa, inna legenda. Kiedy nas tu nie będzie, ona z tej ziemi wydobędzie najbardziej poszarpane zwłoki i przywróci ich całość. Jak matka rany najgorsze obmyje, jak siostra je scałuje z krwi. Osobliwa legenda! Pominie ona, nazwiska zapomni butnych, nagrodzonych, możnych. Ukocha ona tych właśnie, co byli najmniej szumni, a najbardziej ofiarni, tych, co byli najbardziej szarzy i najwięcej z siebie dali. Ciebie, mały harcerzu, coś o sławie Orląt Lwowskich290 marzył kiedyś, przyjmie ona w ich poczet. Ciebie, coś z kancelarii dyplomatycznych świata po karabin żołnierski bieżał, ponad wszystkie ambasadory wyniesie. Tobie, coś rzucił pędzle malarskie czy dłuto rzeźbiarza, czy pióro pisarskie — da ona właśnie laur sławy najtrwalszej, najbłękitniejszy promień legendy. Ona najzasłużeniej udzieli swych awansów i najsurowiej degradacje wymierzy. Ona nieomylnie zasługi oceni i bezzawodnie przypnie wstęgi swych odznaczeń. A wy wszyscy, by tak się stało, macie z sił swoich, mocy, talentu, słowa służyć owej legendzie i dać w świecie i Polsce świadectwo jej prawdzie, albowiem jeśli jakiej legendzie, to takiej tylko służyć talentom warto. I za tych, których w straż oddajemy ziemi norweskiej i sławie polskiej, zmówmy teraz, bracia moi, wieczne odpoczywanie.

Tłum osunął się na kolana jak na komendę. Stecki miał głowę w dłoniach, jak wówczas, gdy z gór zniesiono na noszach Andrzeja Czeczela. Przez chwilę nie słyszał nic ani myślał. Aż Banaś go trącił. Kilkunastu ludzi wielkimi łopatami, ruchem szybkim, śpiesznym, zwalało szeleszczące masy piasku, płowego, morskiego piasku, w dół, który rozwarł się trumnom. Nie był to gruchot grud ziemi sypiących się żałobnie jak na naszych wiejskich pogrzebach, tylko łoskot jeden po drugim, suchy, jak uderzenia twarde. Raz jeszcze uprzytomnili sobie całą norweską obcość. „On tak nie chciał tu lec” — pomyślał Banaś.

Ale w chwili kiedy łoskot piasku lecącego zwałami na wieka ustał, żołnierze poklękali po raz drugi, znowuż jak chłopi klękają od wieków na wszystkich cmentarzach polskich. I głosem nie żołnierskim, ale chłopskim, wychodzącym z głębi piersi rozrosłych, grubym, odzewnym, powtarzali miarowo, nieśpieszący:

— Ojcze nasz, któryś jest w niebie... święć się imię Twoje... przyjdź królestwo Twoje... bądź wola Twoja... jako w niebie... tak i na ziemi...

Aż do złudzenia powiało naraz krajem, zapachło lipą i macierzanką, i ziemią dymiącą oraninami291, tłustą, nie taką. Aż rozwiało się to wtedy dopiero, gdy wstali i poczęli wychodzić ku drodze haakvickiej, błotnej. Spieszyli się, bo tego właśnie dnia zaczynali ładować się na statki.

Tadeusz i Roman wychodzili jedni z ostatnich. Wychodząc, już z drożyny obejrzeli się raz jeszcze, a obejrzawszy się i przystanąwszy, doznali jakby bladego uczucia ulgi. Przy grobie żołnierskim, na pustym już cmentarzu, stała tylko jedna jedyna postać wysokiej, jasnowłosej dziewczyny pochylonej nad polskim grobem. Ubrana była prawie pospolicie, tak jak tu wszyscy, niemal aż biednie. Ale na tym cmentarzu, pod murami niskimi, wyglądała jak płaczka292 z baśni słowiańskich lub skandynawskich sag293, biorąca w swe posiadanie mogiły poległych wojów, padłych w boju dalekim Wikingów.

Zakończenie

Kontrtorpedowce ruszyły z miejsca pełną parą, wprawiając w drżenie każdy człon swego stalowego kośćca, każdy płat swych stalowych opancerzeń. Przewożone przez nie kompanie polskie, wspaniałej Legii Cudzoziemskiej, czarnych strzelców alpejskich stały na pokładzie patrząc, jak nieledwie w okamgnieniu grube kutry norweskie, które dowiozły ich do okrętów wojennych, stawały się w oddali małymi łupinami, rzucanymi bezsilnie przez wody wielkiego fiordu, które owego wieczora zmętniałe były i złe. Płynęli najsamprzód właśnie owym szerokim fiordem, który leży przed Narwikiem i z którego dwie wąskie odnogi, odbiegając w głąb lądu, opływają miasto. Była to jakby defilada krótka i szybka wzdłuż całego pola dwutygodniowych bitew. Oto był rozrzucony domami Haakvik i Skole, widać było drogę wiodącą w las, dostrzegało się niewielki, w góry wtulony cmentarzyk. Potem był ów zalesiony olbrzymi garb, podnoszący się swą wyłysiałą, wysokogórską częścią aż ku górom szwedzkim. Strzelcy z plutonu Andrzeja pokazywali sobie „taras”, „fasolkę”, kotę 405 i kotę 295, rozpoznawali miejsce, gdzie za drzewami jest niewidoczna stąd kotlinka i wzgórze plecakowego natarcia, jak określano popularnie jeden ze sławniejszych bojów tej dość osobliwej kampanii. Nie znano dokładnie celu podróży. Mówiono zawsze, że po zdobyciu Narwiku będą przerzuceni na południe Norwegii, ale teraz psuła się tam sytuacja, a wiadomości z Francji były coraz gorsze.

Tymczasem kontrtorpedowiec przerzynał fiord białym ściegiem pian, mijał Ankenes, pierwszą odnogę fiordu dzielącą to miasteczko od Narwiku; w głębi Banaś i Stecki rozpoznali niewielkie domy Nyborgu. Teraz był Narwik z portem milczącym posępnie, wydźwignięty wielkimi gmachami, z tej strony ponownie niedostępny i dostojny. Potem widać było drugą odnogę fiordu, tunele kolei do Szwecji, mieścinę rybacką, w której niegdyś stali po marszu nocnym przez góry w śniegach, widać było drogę przez góry — (śnieg był już zeszedł prawie zupełnie) wszystko. Jak w panoramie, jak w filmie przesuwało się przed oczami nurtem wartkim wszystko, gdzie byli i co widzieli. Wspomnienie nanizywało na to sceny, przypomnienia, obrazy. Narwik zwijał się przed nimi właśnie jak taśma filmu, który raz na zawsze schodzi z ekranu.

Raz jeden jeszcze droga wiodła przez Narwik.

*

„Sobieski”294, cały przemalowany ochronnie, stał na wprost gór, u wylotu fiordów. Stecki przepuścił przed sobą pluton, który wspinał się po schodkach opuszczonych wzdłuż burty statku. Rozmieścił pluton, wyszedł na pokład. Przyszli popatrzyć raz jeszcze. Ale pomiędzy krajem ukrytym w głębi fiordów, z lasami i osiedlami, z Narwikiem i domkami małymi, jakie ni stąd, ni zowąd wyrastają kolorowo po brzegach, a nimi na morzu wyrósł tymczasem mur górskich szczytów, granitowy i posrebrzony śniegiem osiadłym we wnękach rozpadlin. Zza jego więziennej szarości nie było nic widać. Tamto wszystko już było znikło.

— Panie podchorąży... — odezwał się ktoś nieśmiało.

Stecki odwrócił się.

— Panie podchorąży, to ja, pan podchorąży mnie nie zna, kapral Humeny. Kucharz... Panie podchorąży, jak nas wieźli w tę stronę, to po prowiant do magazynu zawsze z nami chodził pan podchorąży Czeczel. Bo tak samym to nie dają. Oszwabiali, dogadać się nie było sposobu... To teraz, ja tak myślałem, może pan podchorąży z nami by chodził jak nieboszczyk Czeczel?...

Za Humenym, bardzo sfrasowanym, stało trzech innych, nieznanych mu jeszcze z twarzy, strzelców i czekało, co powie Stecki.

— Naturalnie, trzeba mi było zaraz powiedzieć.

— Ja też tak myślał — ucieszył się Humeny — no, to chłopaki, co stoita, ganiać na dół po menażki.

Strzelcy znikli w zejściu pod pokład. Na górze pozostał tylko, oczekując ich powrotu, kucharz i podchorąży.

— Panie kapralu — zagadnął naraz, jakby sobie coś przypomniawszy, Stecki.

— A co takiego? — zaniepokoił się Humeny.

— Pamiętajcie, wy i inni; póki będę w plutonie, póty chciałbym, żeby wszystko było tak jak za podchorążego Czeczela.

— O, tak — przytwierdził Humeny — o, tak...

Czekali na tamtych. Naraz ponad głową Humenego, aż się usunął, załopotała na sznurze biało-czerwona, wciągana na maszt, flaga statku. Czy ściągnięto ją, szanując jakiś obyczaj wojskowy, ludziom nie morskim nieznany? Czy sznur się jaki zerwał, czy płachta flagi zaplątała się w linach? Nie znali się na tym. Dość, że widzieli tylko, jak flaga, zrazu łopocząca się ciężko, poczęła wpływać ku górze ślizgiem coraz szybszym i coraz równiejszym, aż wreszcie oparła się o szczyt, znieruchomiała, wykwitła. Wiatr morski zimnego dnia począł nią szarpać, rwać, trzepotać, a ona swoją bielą i czerwienią, żywością barw w tym szarym, północnym świecie zabiła w powietrzu, jakby w jej fałdy rozwijane falisto wczepiły się czyjeś młode życia, czyjaś krew utoczona najhojniej, czyjeś nadzieje nigdy nieginące, czyjaś wiara niezgnębiona niczym i jakby to one właśnie odżywały i trwały wiecznie w owym, na wietrze, sztandarze. Który był nad tym statkiem i nad tym wojskiem na morzu obcym jak krzyk ludzki, jak ptak żywy, jak płomień ognia. Jak znak.

Przypisy:
1. baon (wojsk.) — nazwa skrócona batalionu, jednostki organizacyjnej wojska liczącej ok. 300–700 żołnierzy. [przypis edytorski]
2. Brygada Strzelców Podhalańskich — właściwie Samodzielna Brygada Strzelców Podhalańskich (SBSP), jednostka piechoty Wojska Polskiego we Francji, utworzona w styczniu 1940 roku. Żołnierzami byli przede wszystkim emigranci zarobkowi i weterani wojny domowej w Hiszpanii, którzy walczyli po stronie republikańskiej. [przypis edytorski]
3. kampania norweska — wspólne działania wojsk norweskich, francuskich, brytyjskich i polskich przeciwko inwazji niemieckiej, prowadzone w czasie II wojny światowej na terenie Norwegii (od kwietnia do czerwca 1940 roku). [przypis edytorski]
4. Ankenes — historyczne miasto, nieistniejące od 1974 r., kiedy to zostało włączone do Narwiku; położone jest w regionie Nordland w płn. Norwegii. [przypis edytorski]
5. kota (geogr.) — punkt wysokościowy na mapie. [przypis edytorski]
6. Narwik, norw. Narvik — norweskie miasto i gmina, leżące w płn. regionie Nordland. [przypis edytorski]
7. une chanson, quoi (fr.) — taka piosenka, coś takiego. [przypis edytorski]
8. Z tamtej strony Wisły kąpała się wrona... — fragment ludowej piosenki Cyganeczka. [przypis edytorski]
9. T’as jamais entendu? (fr.) — Nigdy nie słyszałeś? [przypis edytorski]
10. Ben, comment qu’tu veux? (fr.) — Cóż, jak tam sobie chcesz? [przypis edytorski]
11. erkaem a. rkm (wojsk.) — ręczny karabin maszynowy, rodzaj indywidualnej broni strzeleckiej. [przypis edytorski]
12. dubeltówka — rodzaj broni palnej o 2 lufach. [przypis edytorski]
13. szychta — górnicza zmiana w kopalni. [przypis edytorski]
14. śnieg firnowy a. firn — rodzaj śniegu, forma przejściowa między śniegiem i lodem. [przypis edytorski]
15. tyraliera (wojsk.) — rozproszony, liniowy szyk bojowy piechoty. [przypis edytorski]
16. feldgrau (niem.) — „polowa szarość”, kolor mundurów armii niemieckiej. [przypis edytorski]
17. Bejsjoern — miejscowość w regionie Nordland na północy Norwegii. [przypis edytorski]
18. Legia Cudzoziemska, fr. Légion étrangère — elitarna francuska zawodowa jednostka wojskowa, w której formalnie mogą służyć tylko obywatele obcych państw. [przypis edytorski]
19. Hinnoy, norw. Hinnøya — największa wyspa w archipelagu Vesterålen i kontynentalnej Norwegii, położona w okręgach Nordland i Troms. [przypis edytorski]
20. Włodawa — miasto położone w województwie lubelskim, we wschodniej Polsce. W czasie II wojny światowej, pod koniec września 1939 r., gen. Franciszek Kleeberg utworzył tu tzw. Rzeczpospolitą Włodawską, jeden z ostatnich bastionów niepodległej Polski. [przypis edytorski]
21. Arcis — właściwie Arcis-sur-Aube, miejscowość i gmina położona we francuskim departamencie Aube, w regionie Grand Est. [przypis edytorski]
22. Marly-les-Mines — miejscowość i gmina, położona we francuskim departamencie Pas-de-Calais, w regionie Hauts-de-France. [przypis edytorski]
23. Rawa
1 ... 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29
Idź do strony:

Darmowe książki «Droga wiodła przez Narwik - Ksawery Pruszyński (czytanie po polsku TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz