Wola mocy - Friedrich Nietzsche (czytaj książki .txt) 📖
Wola mocy należy do najważniejszych pojęć dla filozofii Nietzschego, pojęć ewoluujących z czasem i niejednoznacznych.
Nad dziełem o tym tytule Friedrich Nietzsche pracował z przerwami wiele lat, jednak nigdy nie zostało ono ostatecznie ukończone. W Woli mocy jeden z najbardziej znanych i wpływowych myślicieli końca XIX w. śledzi przejawy nihilizmu, odnajdując je zarówno w chrześcijaństwie i buddyzmie, jak w sztuce i filozofii, oraz nawiązuje do frapujących go idei, takich jak wieczny powrót czy idea dionizyjska mająca zastąpić ideę krzyża. Jest to próba syntezy, zebrania swych przemyśleń w rodzaj systemu - zachowuje jednak charakterystyczną formę aforyzmów i fragmentów.
- Autor: Friedrich Nietzsche
- Epoka: Modernizm
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Wola mocy - Friedrich Nietzsche (czytaj książki .txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Friedrich Nietzsche
Szacowanie wartości: „sądzę, że to a to jest tak”, jako istota „prawdy”. W ocenach wartości wyrażają się warunki zachowania się i wzrostu. Wszystkie nasze organy poznawania i zmysły rozwinęły się tylko ze względu na warunki zachowania się i wzrostu. Zaufanie do rozumu i jego kategorii, do dialektyki, a więc do wartości logiki, dowodzi tylko ich pożyteczności w życiu, stwierdzonej przez doświadczenie: nie zaś ich „prawdy”.
Że pewna ilość wiary istnieć musi; że musimy być w możności sądzenia; że nie wątpi się o żadnej z wartości zasadniczych — oto warunki uprzednie wszystkiego, co żyje i jego życia. Przeto koniecznym jest, żeby było uważane za prawdę — nie zaś, żeby coś było prawdą.
„Świat prawdziwy i świat pozorny” — przeciwieństwo to zostało sprowadzone przeze mnie do stosunków wartości. Swoje warunki zachowania się rzutowaliśmy jako atrybuty bytu w ogóle. Ponieważ w wierze swojej, żeby prosperować, musimy być stali, uczyniliśmy z tego, że świat „prawdziwy” nie zmienia się i nie staje się, lecz jest istotą.
269.Moralność, sposób życia dowiedziony, wypróbowany przez długie doświadczenie i badanie, dochodzi w końcu do świadomości jako prawo, jako coś panującego. I przez to łączy się z nią cała grupa wartości i stanów: staje się ona czcigodną, nietykalną, świętą, prawdziwą; istotną cechą jej rozwoju jest to, że zapomina się o jej pochodzeniu... Jest to oznaką, iż stała się władczynią...
Zupełnie to samo mogło stać się z kategoriami rozumu: w wielu próbach i błądzeniach omackiem mogły dowieść swej względnej pożyteczności... Przyszła chwila, kiedy je zsumowano i uświadomiono sobie jako całość — i kiedy je nakazano, tzn. kiedy zaczęły działać rozkazująco... Odtąd uchodzić zaczęły za a priori, jako będące poza doświadczeniem, jako niedające się odrzucić. A przecież nie wyrażają one, być może, nic innego, jeno pewne zastosowanie się do celów, właściwe rasie i gatunkowi — jedynie pożyteczność ich jest ich „prawdą”.
270.Nie masz ani „ducha”, ani rozumu, ani myślenia, ani świadomości, ani duszy, ani woli, ani prawdy: wszystko to fikcje do niczego nieprzydatne. Nie chodzi o „podmiot i przedmiot”, lecz o pewien określony gatunek zwierzęcy, któremu płuży151 tylko jakaś względna słuszność — przede wszystkim regularność postrzeżeń (iżby mógł kapitalizować swe doświadczenie)...
Poznanie pracuje jako narzędzie mocy. Jasno tedy jak na dłoni, że wzrasta z każdym przyrostem mocy...
Znaczenie „poznania”: tutaj, jak przy „dobru” lub „pięknu”, pojęcie to należy brać w ścisłym i ciasnym antropometrycznym i biologicznym znaczeniu. Żeby określony rodzaj mógł się utrzymać i wzrastać w mocy musi w swej koncepcji realności ujmować tyle rzeczy obliczalnych i stałych, żeby na nich można było skonstruować schemat jego zachowania się. Pożyteczność zachowania się — nie zaś jakaś abstrakcyjno-teoretyczna potrzeba, żeby nie być oszukiwanym — kryje się jako motyw poza rozwojem organów poznania... rozwijają się one tak, iż baczenie na nie wystarcza, żebyśmy się utrzymali. Innymi słowy: miara chęci poznawania zależy od miary wzrostu woli mocy: gatunek ogarnia tyle realności, aby ją opanować, aby ją zaprząc w służbę.
271.Potwierdzanie i zaprzeczanie jednego i tego samego nie jest nam dane: jest to subiektywna zasada doświadczalna, nie wyraża się w tym „konieczność”, lecz tylko niemożliwość.
Jeśli, według Arystotelesa, zasada przeczenia jest najpewniejszą ze wszystkich zasad, jeśli jest ostateczną i najpierwszą, z której wywieść się dają wszystkie dowodzenia, jeśli w niej zawiera się zasada wszystkich innych aksjomatów: tym ściślej należy rozważyć, ile ona uprzednio już istniejących twierdzeń dopuszcza. Albo twierdzimy przez nią coś tyczącego się rzeczywistości, bytu, jak gdybyśmy o tym skądinąd już wiedzieli; mianowicie, że nie mogą być im przypisane atrybuty przeciwne. Albo zasada ma wyrażać, że nie powinny być przypisywane im atrybuty przeciwne. Tedy logika byłaby imperatywem nie do poznania tego, co jest prawdą, lecz do ustanowienia i dopasowania świata, któryśmy powinni uważać za prawdziwy.
Krótko mówiąc, kwestia stoi otworem152: czy aksjomaty logiczne są zgodne z rzeczywistością lub czy też są miernikami i środkami do stworzenia rzeczywistości, pojęcia „rzeczywistość” na nasz użytek?... Żeby móc twierdzić pierwsze, należałoby, jak się rzekło, znać już byt; co zgoła nie ma miejsca. Zasada ta nie zawiera przeto kryterium prawdy, lecz imperatyw w kwestii tego, co powinno uchodzić dla nas za prawdę.
Jeśli się przypuści, że nie istnieje takie A identyczne z samym sobą, jakie przypuszcza każde twierdzenie logiki (i matematyki), że A już jest pozornym, tedy już założeniem logiki byłby tylko świat pozorny. W rzeczywistości wierzymy w ową zasadę pod wpływem nieskończonego empiryzmu, który zdaje się je ustawicznie potwierdzać. „Rzecz” — oto właściwy substrat A; nasza wiara w rzeczy jest założeniem wiary w logikę. A z logiki jest jak atom rekonstrukcją „rzeczy”... Jeśli nie pojmujemy tego i czynimy z logiki kryterium bytu prawdziwego, jesteśmy już na drodze do uważania za realności wszystkich owych hipostaz: substancji, predykatu, przedmiotu, podmiotu, akcji itd.: to jest do koncypowania świata metafizycznego, to znaczy „świata prawdziwego” (ten jednak jest światem pozornym po raz wtóry...).
Najpierwotniejsze akty myślowe, potwierdzanie i przeczenie, uważanie czegoś za prawdziwe i nieuważanie czegoś za prawdziwe, o ile nie są tylko przyzwyczajeniem, lecz przypuszczają prawo wierzenia lub niewierzenia w prawdziwość czegoś, znajdują się już pod panowaniem wiary, że istnieje dla nas poznanie, że sąd w ogóle może tyczyć się prawdy — powiedziawszy krótko, że logika nie wątpi, iż może coś wypowiedzieć o prawdziwości samej w sobie (mianowicie, że nie mogą jej być przyznane atrybuty przeciwne).
Tutaj panuje gruby przesąd sensualistyczny, iż wrażenia uczą nas prawd o rzeczach — że nie mogę w tym samym czasie o tej samej rzeczy powiedzieć, iż jest twarda i miękka. (Dowód instynktowy „nie mogę odczuwać jednocześnie dwóch wrażeń różnych” jest zgoła gruby i błędny).
Zakaz formowania pojęć sprzecznych wypływa z wiary, że możemy tworzyć pojęcia, że pojęcie nie tylko oznacza istotę rzeczy, lecz ją obejmuje... W rzeczywistości logika (jak geometria i arytmetyka) stosuje się tylko do istności wyobrażonych, któreśmy stworzyli. Logika jest usiłowaniem pojęcia świata rzeczywistego według ustanowionego przez nas schematu bytu lub ściślej: uczynienia go podatnym do sformułowania, obliczenia...
272.Nie „poznawać”, lecz schematyzować — narzucić chaosowi tyle regularności i form, ile czyni zadość naszej potrzebie praktycznej.
W kształtowaniu się rozumu, logiki, kategorii miarodajną była potrzeba: nie potrzeba „poznawania”, lecz sumaryzowania, schematyzowania w celu porozumienia się, obliczenia... (Dopasowywanie, wymyślanie podobieństw i równości — ten sam proces, który przerabia każde wrażenie zmysłowe, to jest rozwojem rozumu!). Tutaj nie była czynna „idea” preegzystująca: lecz pożyteczność, że tylko wtedy, kiedy widzimy rzeczy z gruba i jako równe, stają się one dla nas obliczalne i dostępne... Celowość rozumu jest skutkiem, nie zaś przyczyną: przy wszelkiego rodzaju innym rozumie, ku któremu istnieją ustawiczne wszczynania, życie się nie udaje — staje się nieprzejrzystym — zbyt nierównym.
Kategorie są „prawdami” tylko w tym znaczeniu, że są dla nas warunkami życia: taką samą „prawdą” warunkową jest przestrzeń Euklidesa. Ponieważ nikt nie zechce utrzymywać, iż istnieje konieczność, żeby ludzie istnieli, przeto rozum jak przestrzeń Euklidesa są tylko idiosynkrazją153 pewnych określonych gatunków zwierzęcych i to jedną obok wielu innych...
Mus subiektywny, sprawiający, że przeczyć tutaj nie możemy, jest musem biologicznym: instynkt pożyteczności wnioskowania tak, jak wnioskujemy, tkwi nam w ciele, jesteśmy niemalże tym instynktem... Jakaż naiwność jednak wyciągać stąd dowód, że przez to posiadamy „prawdę w sobie”!... To iż się przeczyć nie może, dowodzi niemożliwości, nie zaś „prawdy”.
273.Przyjęcie bytowania jest konieczne, aby móc myśleć i wnioskować: logika operuje tylko formułami, stosującymi się do rzeczy, które pozostają niezmienne. Z tego powodu przypuszczenie to nie miałoby siły dowodu w stosunku do realności: „bytowanie” stanowi część składową naszej optyki. „Ja” jako bytujące (nie podlega stawaniu się i rozwojowi).
Zmyślony świat podmiotu, substancji, „rozumu” itd. jest konieczny — władza porządkująca, upraszczająca, fałszująca, sztucznie rozdzielająca znajduje się w nas. „Prawda” = woli opanowania różnorodności wrażeń — usegregowania zjawisk według określonych kategorii. Przy tym wychodzimy z wiary, iż rzeczy posiadają coś „samo w sobie” (uważamy zjawiska za rzeczywiste).
Charakter świata stającego się nie daje się sformułować, jest „fałszywy”, „sprzeczny ze sobą”. Poznanie i stawanie się wyłączają się. Przeto „poznanie” musi być czymś innym: poprzedzać je musi wola czynienia poznawalnym, pewien rodzaj samego stawania się musi stworzyć złudzenie bytowania.
274.Twierdzenie pierwsze. Lżejszy sposób myślenia odnosi zwycięstwo nad cięższym; jako dogmat: simplex sigillum veri154. Dico155: że jasność dowodzi w czymkolwiek prawdy, jest dzieciństwem zupełnym...
Twierdzenie drugie. Teoria bytu, rzeczy w sobie, w ogóle samych jedności stałych jest sto razy łatwiejsza od teorii stawania się, rozwoju...
Twierdzenie trzecie. Logikę uważano za ułatwienie: za środek wyrażania się — nie zaś za prawdę... Później zaczęła działać jako prawda...
275.Nasza optyka psychologiczna określa się przez to:
1) iż udzielanie jest konieczne; żeby zaś udzielanie było możliwe, trzeba, by coś było stałe, uproszczone, dające się ściśle określić (przede wszystkim w tak zwanym wypadku identyczności). Lecz żeby coś było możliwe do udzielenia, musi być odczuwane jako rzecz dopasowana, jako „dająca się znowu rozpoznać”. Materiał zmysłów, dopasowany przez rozsądek, zostaje sprowadzony do głównych rysów grubych, upodobniony i podsumowany pod cechy pokrewne. Tak więc: niejasność i chaos wrażenia zmysłowego zostaje niejako zlogizowana;
2) świat „zjawisk” jest światem dopasowanym, który odczuwamy jako realny. „Realność” polega na ustawicznym powracaniu tych samych, znanych, pokrewnych rzeczy, na ich charakterze zlogizowanym, na wierze, że możemy tutaj liczyć i obrachowywać;
3) przeciwieństwem tego świata zjawisk nie jest „świat prawdziwy”, lecz bezkształtny i niedający się sformułować świat chaosu wrażeń, — a więc inny rodzaj świata zjawisk, dla nas „niepoznawalny”;
4) pytanie, jakimi mogą być „rzeczy same w sobie”, zupełnie niezależnie od naszej receptywności zmysłowej i działalności umysłu, należy odeprzeć pytaniem: skądże byśmy mogli wiedzieć, że rzeczy istnieją? „Rzeczowość” stworzyliśmy dopiero my. Chodzi o to, czy by nie mogło być jeszcze wiele sposobów stworzenia takiego świata pozornego — i czy to tworzenie, logizowanie, dopasowywanie, fałszowanie nie jest samą realnością najlepiej gwarantowaną: mówiąc krótko, czy to, co „rzeczy ustanawia” nie jest jedyną realnością; i czy „działanie świata zewnętrznego na nas” nie jest tylko rezultatem takich podmiotów, obdarzonych wolą... Inne „istoty” działają na nas; nasz pozorny świat dopasowany jest dopasowaniem i zwycięstwem nad ich działaniami: rodzajem środka obrony. Jedynie podmiot daje się dowieść: hipoteza, że istnieją tylko podmioty — że „przedmiot” jest tylko rodzajem działania podmiotu na podmiot... modusem podmiotu.
276.Parmenides mówił „nie można pomyśleć tego, czego nie ma”; my stoimy na przeciwległym krańcu i mówimy „co można pomyśleć, musi z pewnością być fikcją”.
277.Pojęcie substancji rezultatem pojęcia podmiotu: nie zaś odwrotnie! Jeśli skwitujemy z duszy, z „podmiotu”, tedy zbraknie w ogóle warunków dla „substancji”. Zyskuje się stopnie bytowania, traci się bytowanie.
Krytyka „rzeczywistości”: do czego prowadzi „więcej lub mniej rzeczywistości”, stopniowanie bytu, w które wierzymy?
Stopień życia i mocy, jaki odczuwamy (logika i związek między przeżyciami) daje nam miarę „bytu”, „realności”, nie pozoru.
Podmiot: jest to terminologia naszej wiary w jedność najwyższego poczucia realności pośród całej rozmaitości jego momentów: wiarę tę pojmujemy jako skutek jednej przyczyny — wierzymy w swoją wiarę do tyla, że w ogóle gwoli niej wyobrażamy sobie „prawdę”, „rzeczywistość”, „substancjalność”. „Podmiot” jest fikcją, jak gdyby wiele jednakowych stanów było działaniem na nas jednego substratu: ale myśmy dopiero „jednakowość” tych stanów stworzyli; zrównanie i dopasowanie ich oto stan rzeczy, nie zaś jednakowość (tej należy raczej zaprzeczyć).
278.Wywód psychologiczny naszej wiary w rozum. Pojęcie „realności”, „bytu” zostało zapożyczone od naszego poczucia „podmiotu”.
„Podmiot”: wyinterpretowany z nas samych, w ten sposób, że „ja” uchodzi za substancję, jako przyczyna wszelkiego działania, jako sprawca.
Postulaty logiczno-metafizyczne, wiara w substancję, akcydensy, atrybuty itd. czerpią swą siłę przekonywającą w przyzwyczajeniu zapatrywania się na wszelkie nasze działanie, jako na rezultat woli: tak iż „ja” jako substancja nie ginie w mnogości zmian. Lecz woli nie ma.
Nie posiadamy kategorii, które by nam pozwalały oddzielić „świat w sobie” od świata jako zjawiska. Wszystkie nasze kategorie rozumu są pochodzenia sensualistycznego: wywiedzione ze świata empirycznego. „Dusza”, „ja” — historia tych pojęć wykazuje, że i tutaj najdawniejszy podział („tchnienie”, „życie”)...
Jeśli nie ma nic materialnego, nie ma też nic niematerialnego. Pojęcie to nie zawiera nic więcej...
Żadnych „atomów podmiotowych”. Sfera podmiotu stale rosnąca lub zmniejszająca się, środkowy punkt systemu stale przesuwający się; w wypadku, kiedy system masy przyswojonej nie zdoła zorganizować, rozpada się ona na dwoje. Z drugiej strony może on słabszy podmiot, nie unicestwiając go, przekształcić w swego
Uwagi (0)