Woyciech Zdarzyński, życie i przypadki swoje opisuiący - Michał Dymitr Krajewski (gdzie czytać książki online .txt) 📖
Sielska utopia i opowieść o wizycie Ziemian na Księżycu zarazem.Powieść Michała Dymitra Krajewskiego stanowi realizację postulatówoświeceniowych.
W satyrycznym świetle przedstawia przestarzałąedukację podporządkowaną scholastycznym sporom, nieprzygotowującąmłodych ludzi do realnego życia oraz niewyrabiającą w nichprzywiązania do własnego kraju. Czytelnik znajdzie tu również krytykęopartej na okrucieństwie, ekspansywnej, kolonialnej cywilizacji orazprojekt likwidacji miast na rzecz rozwijania cnót płynących zzakorzenienia w rolniczym trybie życia.
- Autor: Michał Dymitr Krajewski
- Epoka: Oświecenie
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Woyciech Zdarzyński, życie i przypadki swoje opisuiący - Michał Dymitr Krajewski (gdzie czytać książki online .txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Michał Dymitr Krajewski
Namieniłem288 iuż wyżey, iż skarby moie, chociaż znaczne, niknęły coraz bardziey, a ztąd289 poszło, iż i dwór móy zmnieyszać się począł, tak iak tych wszystkich, których odstępuią słudzy zbogaceni marnotrawstwem panów, gdy nie widzą iuż dla siebie dalszey nadziei zysku. Nie chcąc się wystawiać na wzgardę i te wszystkie przykrości, których doznaią maiętni po odmianie szczęścia, ułożyłem puścić się do Sielany i albo zostać tam na zawsze, prowadząc życie tak spokoyne iak pierwey, albo zdobywszy nowych skarbów, powrócić do Modolu i żyć skromniey iak dotąd. Tą myślą wysłałem kolegę do tego kraiu, gdzie wynalazek balonów przyprowadzono do doskonałości tak szkodliwey rodzaiowi ludzkiemu, iak są flotty nasze złożone z liniowych okrętów. Ale oczekuiąc z niecierpliwością powrotu kolegi, odebrałem niepomyślną wiadomość, iż upadek z balonu o śmierć go przyprawił.
Zostawiony sam sobie, gdy coraz gorzey szły interesa moie, postanowiłem myśleć skuteczniey o ułożoney podróży do Sielany. Że zaś kray ten (iak powiedziałem) iest otoczony morzem i nie ma żadnego związku z innemi narodami, nie widziałem lepszego sposobu, iak puścić się w balonie. Zacząłem więc robić około niego tym samym sposobem iak pierwey w Sielanie, a gdy był skończony, opatrzyłem się w żywność i tyle wziąłem z sobą gazu, ile by wystarczało na tę całą podróż. A że szczęście moie zależało nie tylko na tym, abym trafił do Sielany, ale też, abym tak przypadł do serca mieszkańcom kraiu tego, iak pierwey miałem szczęście podobać się Satumowi, wziąłem na siebie iak nayprostsze suknie, abym zbytkiem stroiu nie obrażał skromności oszczędnego narodu. Takim sposobem wszystko rozrządziwszy, puściłem się szczęśliwie w podróż, tegoż samego dnia, iak niegdyś porzuciłem był290 Warszawę.
Czas pogodny i wiatr od zachodu, daiąc balonowi dyrekcyą291 ku Sielanie, cieszył mię nadzieią, iż wkrótce kray ten oglądać będę. W kilku minutach zniknął mi z oczu Modol, a balon móy im bardziey się wznosił w górę, tym większey szybkości zdawał się nabierać. Nie umieiąc trzymać się srzedniey292 drogi, byłem na kształt Faetona, o którym mi często prawiono w Sączu, iż nie mogąc wstrzymać ognistych koni, wypadł z złotego wozu uderzony piorunem. Tak ia porwany siłą iakąś gwałtowną w krótkim czasie straciłem przytomność.
Przyszedłszy do siebie, obaczyłem się wpośrzod293 ludzi dawaiących mi pomoc i wyciągaiących mię z morza na okręt, w którym sami byli. Naypierwsza myśl przyszła mi do głowy, abym się spytał o kray, w którym zostawałem, ale nie rozumieiąc ich ięzyka, powziąć nie mogłem żadney wiadomości.
Wprowadzono mię do izby rządcy okrętu, który coś do mnie mówił nieznaiomym także ięzykiem. Odpowiadałem mu nayprzód temi dwoma, których się nauczyłem w odkrytych kraiach. A gdy nie tylko tych, ale żadnego z ziemskich, które ia umiałem, zdawał się nie rozumieć, zacząłem mu pokazywać znakami, że stan móy godzien iest politowania. W tym usłyszałem kilkokrotne strzelenie z harmaty, na które z okrętu naszego tyleż razy odpowiedziano. Wybiegł rządca z izby, za którym ia także wyszedłszy, obaczyłem brzeg i fortecę, do którey okręt nasz zawiiać począł.
Niechay osądzi czytelnik, iaka była moia radość, gdym się dowiedział, przybiwszy do brzegu, iż ta forteca iest Minda będąca o milę od Gdańska, dokąd holenderski kupiec, płynąc po zboże, przypadkiem dla mnie osobliwszym, obaczył mię lecącego z moim balonem i zanurzonego w morzu ratował na okręt. Prawda, że mię to martwiło, iż ubogi wracałem do oyczyzny, ale zastanawiaiąc się nad temi wszystkiemi nieszczęśliwościami, które mię spotkać mogły w tey podróży, gdybym się był dostał w nieznaiome kraie albo wpadł w ręce handluiących ludźmi, albo na koniec wpośrzod skał iakich rozbity został bez ratunku, dziękowałem Opatrzności, iż mię zdrowego przywróciła do moiey oyczyzny.
Przypłynąłem nazaiutrz do Gdańska, gdzie podziękowawszy kupcowi za ludzkość, sprzedałem mu pierścień móy brylantowy, ostatni zabytek skarbów wywiezionych z Sielany i wsiadłszy na statek powracaiący z Gdańska, stanąłem piętnastego dnia w Warszawie.
Nadwerężone zdrowie fatygą potrzebowało pomocy. Obrałem sobie dworek na przedmieściu, którego gospodarz, niedawno osiadły w Warszawie, nie zapomniał był ieszcze owey ludzkości wieyskiey, którey nie znaią mieszkańcy miast wielkich. Ten, odwiedzaiąc mię w chorobie, gdy się dowiedział o jmieniu moim i o przypadkach, które mu opowiedziałem, miał o mnie staranie oycowskie, ciesząc mię nadzieią polepszenia losu, bylebym tylko szczęśliwie przyszedł do zdrowia. Dowiedziałem się od niego, iż służył lat kilka u nieboszczki matki moiey, która wyzuwszy się ze wszystkiego dla miłości oyczyma, w rozpaczy, z niedostatku, widząc iego niewdzięczność, zwyczaiem wielu podobnych sobie mizernie zakończyła życie; i że Pan Podczaszy, szwagier móy, obiął te dobra, które na mnie spadały.
Wiadomość o śmierci matki tak mię zmartwiła, iż bardziey ieszcze zapadłem na zdrowiu. Staruszek gospodarz móy radził mi doktora, ale pamięć tego, com widział w Modolu, gdzie był napis: Zdrowiu ludzkiemu, wstręt mi niezmierny czyniła. Doświadczyłem iednak, iż dobry doktor iest skarbem dla zdrowia ludzkiego. Winienem mu po Bogu życie, a tym miley iest dla mnie wspomnieć sobie o tym, im bliżey byłem śmierci.
Przyszedłszy do zdrowia, napisałem do szwagra mego z oznaymieniem o sobie. W kilka dni przyszedł do mnie plenipotent iego, który znaiąc mię od dzieciństwa, miał zlecenie, aby się widział ze mną i poznawszy, żem nie był impostorem294, aby mię iako dobrze biegły w prawie wciągnął w tranzakcyą i wyzuł ze wszystkiego. Spytany od niego, gdziem się przez tak długi czas obracał, gdym mu opowiedział moie przypadki: „Bydź295 to wszystko może — rzekł do mnie i żegnaiąc się — Poradziemy temu, aby dobrze było.
Nazaiutrz, gdym myślał wyiść dla odmiany powietrza, dowiedziałem się od staruszka mego, iż plenipotent nasadził na to ludzi, aby mię porwał i zawiózł do bonifratrów296.
Tknięty tym przypadkiem, a miarkuiąc, iż sam nawet staruszek mniemał, żem miał pomieszany rozum, gdym z nim rozmawiał o podróży moiey, postanowiłem odtąd z nikim więcey nie mówić ani o Sielanie, ani o Modolu. Jakoż wypytany o tym od różnych nasadzonych osób zbywałem ie, do czego innego obracaiąc mowę.
Śmierć szwagra mego nową otworzyła scenę. Odebrałem list od siostry, w którym mi doniosła o tym smutnym dla niey przypadku z oświadczeniem, iż pragnie mię uściskać i oddać chętnie spadaiącą na mnie cząstkę fortuny. Wyiechałem zaraz z Warszawy, abym uściskał tak kochaną siostrę i oglądał miłe gniazdo imienia naszego Zdarzyn. O! iak rzadki przykład podobney miłości w rodzeństwie! Obiąłem na siebie wioski bez żadnych koworodow prawnych. Siostra moia, kochaiąca brata i słuszność, nie chciała iść za radą swego plenipotenta, aby wybiegami prawnemi utrzymywać się przy cudzey własności, a ia wolałem, ażeby ona raczey aniżeli prawni z nas korzystali.
Jak mile byłem od niey przyięty, iakie rozrządzenie domu, gospodarstwa, dzieci i samych nawet rozrywek zastałem, opiszę, ieżeli mi czas pozwoli297. Dosyć na tym, że ośm miesięcy, przez które bawiłem się w iey domu, były dla mnie, iak mówią, iednym momentem. Zdawało mi się, żem znowu powrócił do Sielany, używaiąc tych wszystkich słodyczy wieyskich, których zakosztowałem w tym kraiu.
Żyiąc swobodnie w domu siostry i ciesząc się siestrzeńcami i siestrzenicami298 memi, w których edukacyi wiele podobieństwa upatrywałem do wychowania młodzieży sielańskiey, postanowiłem osiwieć kawalerem i nigdy się nie żenić. Ale gdym się z tą myślą oświadczył przed siostrą, zganiła przedsięwzięcie moie, radząc mi, abym nie dał upadać imieniowi naszemu, ktorego byłem ostatnim zabytkiem. Częste iey uwagi i podchlebna nadzieia, iż znaydę dla siebie przyiaciela z takiemi przymiotami umysłu i serca, iakie zdobiły siostrę, nakłoniły mię na koniec, żem zaczął myśleć o postanowieniu moim, przekonany o tym, iż niebo stworzyło płeć niewieścią, aby ta poprawiała w nas przywary serca.
Chęć moia była szukać dla siebie przyiaciela w sąsiedztwie siostry. Pani Skarbnikowa, wdowa, sąsiadka nasza wychowana na wsi i tym się nayczęściey szczycąca w mowie, iż nie zna chwała Bogu Warszawy, żałowała często tych wszystkich, którzy biorą panienki wychowane na wielkim świecie, a rozwodząc się nad pochwałami cnót wieyskich, tak dobrze ie malowała, że chociaż nieznacznie, wszystkie iednak razem stawiała ie w osobie swoiey. Ale częścią iż postrzegałem, do iakiego końca zmierza ta litość Pani Skarbnikowey, częścią iż wyznaczony od Boga przyiaciel nikogo nie minie, stało się, żem wyiechał w interesie moim do Warszawy, a tak proiekt iey nie przyszedł do skutku.
Chodząc około interesu, nie wiem, iakim sposobem dowiedziano się o zamyśle moim i o maiątku. Kilka dam dobroczynnych, a osobliwie Pani Cześnikowa, przez miłość rodzaiu ludzkiego, aby się rozpleniał, kilka iuż młodych małżeństw skoiarzywszy, mnie także swatać zaczęła z kuzyną swoią, równą mi co do wieku, maiątku i imienia oprócz skłonności, o które mniey dbała.
Gdym się oswobodził z tey skoiarzoney miłości, interes przyiaciela mego wprowadził mię w dom iednego bogacza, który żyiąc z lichwy, rozumiał, iż bogactwa są naywiększym uszczęśliwieniem człowieka. Wiedział on, żem był młodzianem i dosyć maiętnym. A że pospolicie każdy iest łatwy w przysłużeniu się komu innemu sługą, którego dobrze nie zna, i żoną, z którą mieszkać nie będzie, przekładał mi partyą bogatą iedney wdowy, która za każdy dziesiątek lat swoich zapisywała mi sto tysięcy, co by uczyniło sześćkroć siedmdziesiąt tysięcy. Przyznam się, iż nie myślałem, iak wielu, którzy młodość poczytuią za wielkie powaby do stanu małżeńskiego. Ale nierówność wieku, a nawet i maiątku dały mi do myślenia, iż za tym idzie różność w skłonnościach, zrzódło299 niezgody i nieuszczęśliwienia.
Odmówiłem wdowie, nie chcąc, aby dla moiey miłości dzieci iey były tak nieszczęśliwe, iak ia i siostra moia dla naszego oyczyma. Może, iż nowe wdzięki, które mię uięły za serce, dopomogły mi do tey rezolucyi. Bywaiąc często w domu Pani Starościny, powziąłem serce ku iey siestrzenicy i tak iuż szaleć zacząłem, iak ci wszyscy, którzy się pierwszy raz kochaią. Miłość z siebie samey dosyć mię czyniła nędznym, dopieroż bardziey, gdy przystąpiła do niey zazdrość. Im bardziey postrzegałem oboiętność ku mnie tey, którą kochałem, a grzeczność ku drugim, tym większe czułem dręczenie serca. W tym stanie widząc mię przyiaciel móy, który często bywał w domu moim, gdym przed nim wynurzył wszystkie skrytości serca, tak do mnie mówić zaczął:
„Są, którzy się żenią bez miłości, na kształt sytych, którzy siadaią do stołu w nadziei, iż im przyidzie apetyt. Są przeciwnie tacy, którzy iak W. Pan, zapaliwszy serce miłością, wzniecaią coraz bardziey ten ogień, aż się na koniec zapala i głowa; a z tego pożaru wyrwane serce tym prędzey stygnie, im bardziey przedtym300 pałało. Jedni żenią się z kochania, drudzy z powodow przyzwoitości, inni nie wiedząc, co robią, inni na koniec nie wiedząc, co maią robić. Ten, który się żeni z ślepey miłości, nie widząc tego w swoiey kochance, co cały świat w niey upatruie, widzi potym301 nierównie więcey, iak inni przedtym w niey upatrywali. Szuka kto posagu? Nie żeni się, ale handel prowadzi. Szuka ładney i młodey żony? Nie żeni się, ale dom swóy otwiera dla przyiaciół. Szuka pięknego imienia? Nie żeni się z przyiacielem, ale z swoią dumą. Starzec bierze młodą? Nie żeni się, ale czyni z siebie igrzysko ludziom i żonie, która nim gardzi. Młody bierze starą? Nie żeni się, ale zdaniem młodych szaleie. Kto się żeni, obiera sobie przyiaciela z skłonności, nie z interesu, a to wtenczas się dzieie, kiedy oboie wspólnie się szukaiąc, znayduie iedno w drugim równość wieku, imienia, maiątku i skłonności.
Co do mnie — rzekł daley — nie chciałem ani tak nagle szukać żony, iak ci, którzy się młodo żenią, dlatego iż ożenienie iest u nich głupstwem, które wiek tylko młody wymawia przed światem, ani tak długo rozważać, iak starzy kawalerowie, którzy chcąc dobrze obrać, siwieią na koniec bez żony”.
Ta mowa przyiaciela, obudziwszy mię właśnie iak z letargu, pomogła do tego, żem oswobodził serce z miłości ku tey, do którey wzdychałem, nie będąc kochanym, a uszczęśliwienie moie maiąc za naypierwszy zamiar w postanowieniu, znalazłem żonę, nierówną (iak przyiaciele sądzili) co do maiątku, ale podobną do mnie co do sposobu myślenia i dosyć na tym, żem z nią zupełnie szczęśliwy.
W początkach pobrania się naszego ubolewali przyiaciele częścią nade mną, częścią nad żoną moią, znayduiąc wiele nieprzyzwoitości w postanowieniu naszym. Jedni dawali mi do zrozumienia, że nie miała dosyć edukacyi, drudzy, że iey nadto miała; ci nie znaydowali w niey żywości i wdzięków, które by wyrównywały iey urodzie, tamci żałowali mię, że iey żywość i uroda przyprawi mi rogi. Młodzi przypisywali roztropność żony surowości moiey i zbyteczney straży, śmiali się ze mnie, iak z człowieka bez doświadczenia, żem nadto ufał żonie. „Kochanko! — rzekłem do niey w kilka dni po ślubie — szczupły nasz maiątek nie wystarcza na takie życie, iakie dotąd prowadziemy”. A gdy zmieszana temi słowy spytała się, iakim by sposobem zaradzić temu
Uwagi (0)