Woyciech Zdarzyński, życie i przypadki swoje opisuiący - Michał Dymitr Krajewski (gdzie czytać książki online .txt) 📖
Sielska utopia i opowieść o wizycie Ziemian na Księżycu zarazem.Powieść Michała Dymitra Krajewskiego stanowi realizację postulatówoświeceniowych.
W satyrycznym świetle przedstawia przestarzałąedukację podporządkowaną scholastycznym sporom, nieprzygotowującąmłodych ludzi do realnego życia oraz niewyrabiającą w nichprzywiązania do własnego kraju. Czytelnik znajdzie tu również krytykęopartej na okrucieństwie, ekspansywnej, kolonialnej cywilizacji orazprojekt likwidacji miast na rzecz rozwijania cnót płynących zzakorzenienia w rolniczym trybie życia.
- Autor: Michał Dymitr Krajewski
- Epoka: Oświecenie
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Woyciech Zdarzyński, życie i przypadki swoje opisuiący - Michał Dymitr Krajewski (gdzie czytać książki online .txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Michał Dymitr Krajewski
W tym stanie równaiącym się ciężkiey niewoli zostałem przez trzy miesiące; bo chociaż w pierwszych dniach zaraz przemyślać zacząłem o ucieczce moiey, położenie iednak kraiu czyniło wszelkie moie zamysły nadaremne. Nie widząc innego sposobu do ucieczki, zacząłem robić balon, ale z tym większą ostróżnością, im bardziey obawiałem się mieszkańców, aby zamysłu mego nie dociekli. Dopomogło mi niebo, iż przełamawszy tysiączne przeszkody, puściłem się w balonie na los, gdzie mię wiatr poniesie.
W pięć godzin blisko po moiey ucieczce przebywszy morze, na które poglądałem z boiaźnią, postrzegłem kray szeroki, a ucieszony tym widokiem, gdy mi gazu nie wystarczało do dalszey podróży, opuściłem się na dół o półtory185 mili od stołecznego miasta. Nayprzód radość, a potym186, zastanawiaiąc się nad dalszym losem moim, tak ciężki mię żal ogarnął, iż gdyby przeciwności, których doznałem w życiu, mniey czułym mię na wszystko nie uczyniły, umarłbym był naówczas z rozpaczy, widząc się w takich przygodach, a bez sposobu do życia. Uzbroiony na koniec odwagą zwykłą wszystkim awanturnikom, udałem się na los w tę stronę, gdzie mię instynkt prowadził i zaszedłem do miasta.
Furburpal, stolica Kamuty (tak się nazywa kray, w którym zostawałem), ma w sobie mieszkańców, którzy się zdaią tak zawsze być zatrudnieni, iak gdyby świata całego interesa187 mieli na głowie. Wszystkie ulice okryte są bez przestanku karyolkami, wolantami, jedźcami, końmi, a co większa ci nawet, którzy ekwipażow nie maią, nigdy inaczey nie wychodzą z domu, tylko ubrani do podróży, maiąc ostrogi na nogach i pręcik na konia w ręku. Charakter tego narodu iest osobliwszy. Wszyscy prawie obywatele są żywi, prędcy, wiele o sobie rozumieiący188, gardzący zdaniem ludzi podeszłego wieku, niespokoyni, cierpieć niemogący żadney podległości, niestateczni, prowadzący życie bez celu i łatwo puszczaiący się na wszelkie niebezpieczeństwa utraty wstydu, zdrowia i maiątku.
W takim kraiu zostaiąc bez sposobu do życia, czyniłem naypodleysze usługi, abym się wyżywił, wszelkie starania przykładaiąc do tego, ażebym iak nayprędzey mógł zrozumieć ięzyk. Potrzeba, przełamuiąc wszelkie trudności, była i dla mnie nayskutecznieyszym sposobem. W krótkim czasie zrozumiałem mówiących i sam iakokolwiek189 mówić począłem. Język tego kraiu nie iest trudny, bo zamiast słów używaią po części Kamutanie głowy, oczu, rąk, nóg i całego ciała, których różne ruszania tłumaczą myśli pełne taiemnic, tak iż pierwszy raz widząc ich mówiących, rozumiałem, żem się dostał między naszych fircykow, których z francuskiego zowiemy ptymetrami190.
Umieiętność ięzyka posłużyła mi do tego, żem znalazł służbę u iednego pana za lokaia, bo tam lepiey płacą takim, którzy pomagaią do utraty maiątku, niż tym, którzy chodzą około powiększenia intraty191. Płaca moia była znaczna. Prawda, że mię często miiała, ale różne sekretne usługi i facyendy192, które mi pan zlecał, nie były bez korzyści. Nie ma lepszego życia, iak służyć u takiego pana, który się sam rządzić zaczyna. Zegarki, tabakierki, pierścienie przechodziły z rąk kupcow do rąk lichwiarzow, a ia, dogadzaiąc potrzebom pańskim, nie zapominałem także o moich tak dalece, iż obrot móy i przemysł193 wkrotce mię na tych nogach postawił, iż kieszeń moia była dla pana ostatnią ucieczką w iego potrzebach194.
Przez kilka miesięcy służby moiey u pana, rozbiwszy kilka wolantów i karyolek ustawicznym po bruku trzaskiem, zapaliwszy kilkoro koni szalonym na nich dokazywaniem, roztratowawszy kilkoro ludzi, komedye, reduty, karty, słodkie bilety i odpisy, z któremi biegałem, tak nam obom przewiodły głowę, że pan na maiątku, a ia zapadł na zdrowiu. Wzięto mię do szpitala, a pan za długi osiadł spokoynie w areście195.
Gdym odzyskał siły, dostałem inney służby. Pani moia, młoda mężatka, nudząc sobą w domu przy starym mężu, była ustawicznie iak w podróży, kręcąc się po cudzych domach. Byłem pilny w usługach, bo mi się równie dobrze działo iak w pierwszey służbie. Wkrótce przypuszczony do wszystkich sekretów, byłem lokaiem i konfidentem196; ale gdy o powierzonym mi sekrecie całe iuż miasto szemrać poczęło, straciłem łaskę u pani, żem dobrze łgać nie umiał, i wygnany byłem od pana, żem prawdy przed nim nie mówił.
Po różnych innych przypadkach chwyciłem się na koniec handlu, a zasłyszawszy, iż w Modolu zrobić można fortunę z tych wszystkich wymysłów, których do stroiu swego potrzebuią damy, umyśliłem, nabrawszy takich towarów, puścić się w te strony i maiąc sposobność do tego, wykonałem móy zamysł.
Z początku handel szedł mi pomyślnie. Nowość wszędzie popłaca, ale osobliwie w tym kraiu, gdzie stróy tak się odmienia iak pogoda iesienna. Towary sklepu mego dawały ton w naypierwszych domach, a im dziwacznieysze były, tym bardziey się podobały damom. Już przychodziłem do znacznych kapitałów, ale co pospolicie ruynuie kupców, to i mnie zgubiło. Przyszedłem do ubóstwa, daiąc na kredyt takim, którzy wszystko stracili, i w tym stanie zostaiesz mię teraz, kochany przyiacielu”.
Ulitowawszy się nad losem kolegi, ponowiłem mu nadzieię przyszłego naszego szczęścia; a gdym go prosił, aby mi opisał mieszkańców kraiu tego, tak daley mówić zaczął:
„Miasto Modol iest u Wabadanów całym ich kraiem, bo w nim tylko znayduie się obfitość wszystkiego, wyiąwszy pracę, rzetelność i oszczędność, których szukać trzeba na wsi. Wielka część maiętnych Wabadanów dlatego lubi siedzieć w tym mieście, że tu o to się tylko stara, aby mieć różne zabawki. Jedni bawią się tym, co pochlebia ich wyniosłości, drudzy szukaią tego, co się zgadza z ich skłonnościami, inni żenią się i rozwodzą, inni tracą i facyenduią197, a wszyscy prawie mieszkaią, iedzą, mówią, stroią się i ekwipuią iak ten naród, który o kilkaset mil iest od Modolu. Zbytki, które ztamtąd198 wywożą, ruynuią ich dostatki i niszczą kray cały, tak iż praca nędznych wieśniaków nie wystarcza, aby dogodzić wszystkim ich wymysłom.
Płeć niewieścia w tym mieście gra naywiększą rolę. Wiele dam tuteyszych mimo wielowładności, którą maią nad płcią naszą, tak iednak są podległe modzie, swey wielowładney pani, iż tak despotycznie rządzi niemi, chociaż rozkazy iey bywaią częstokroć przeciw wygodzie, wdziękom i skromności. Modolanki miałyby sobie za krzywdę, gdyby używały sukien z materyi kraiowey. Wszystko, cokolwiek stróy ich składa, iest zagranicznym towarem. Nowość iest ich panuiącą skłonnością, dlatego wstydziłyby się wdziać na siebie tę suknią199, w którey ie widziano iuż ze dwa razy; a ta odmiana iest przyczyną, iż nie maią dotąd żadnego opisania stroiu, bo naylepsze pismo byłoby niedostatecznym. Jednego dnia noszą trzewiki płaskie, drugiego wysokie na piędź200 od ziemi. Raz głowa większa, drugi raz mnieysza. Boki czasem mniey wypukłe, czasem szerokość ich równa się prawie wysokości całey osoby. Zdaie się iednak, iż naywięcey maią do czynienia z włosami. Raz ie przystrzygaią, drugi raz nadstawiaią cudzemi, podwiiaią do góry, spuszczaią na dół, smaruią, posypuią, czeszą, kędzierawią201, maluią sadzą i wyrywaią.
Mimo tylu odmian na głowie na żadną iednak ieszcze nie natrafiły, aby im przypadła do gustu. Wstydząc się tych włosów, z któremi tyle korowodów robią, zasłaniaią ie chustkami, kapeluszami wielkiemi i małemi, podgiętemi i spuszczonemi na oczy, wstążkami, kwiatkami, kitkami, siatkami, kornetami, kapturami i kapturkami...
Co do kolorów, te koleią iedne po drugich staią się modnemi. Po białym, czarnym, żółtym i zielonym nastaie ciemny, iasny, blady, żywy i nie ma tak brzydkiey rzeczy, którey by kolor nie wszedł kiedyżkolwiek w modę. Przyczyna tego iest ta, iż każda Modolanka ma się za piękną i w samey rzeczy piękność iest u niektórych naypierwszą zaletą. Jak tylko iakiey panience zanosi się na urodę, nayprzód radość rodziców, powinszowania przyiaciół i podchlebstwa domowych dadzą iey do myślenia, że iest piękną i że uroda nie iest pospolitym przymiotem. Potym202 przystąpią zwierciadła, które iey tę prawdę podchlebniey203 ieszcze wytłumaczą. Na koniec chłopcy tak iak i nasi, powtarzaiąc często z wzdychaniem, ale tak głośno, aby ona słyszała: »Jakże ładna! Jakże świeża!«, przewrócą iey głowę. Rozumi204, że uszczęśliwić męża dosyć iest na tym, aby mieć urodę”.
Gdy mi kolega opowiedział przypadki swoie i opisał zwyczaie mieszkańców Modolu, ciekawy był także wiedzieć, co mi się zdarzyło od tego czasu, iak nas rozłączono w Sielanie. Rozmowa nasza trwała długo, zwyczaynie iak takich osob, które doznały rozmaitego losu. Kolega obmyślił dla mnie wieczerzą205. Posileni i ciesząc się wspólnie w naszych przygodach, gdy mię sen coraz bardziey zniewalać zaczął, udaliśmy się na spoczynek i zasnąłem tak twardo, iak na owey Górze Nadmorskiey Snu, gdyśmy przybili do Sielany.
Przez dwa dni po przybyciu moim do Modolu siedziałem w domu, nigdzie nie wychodząc, częścią dla spoczynku, częścią zaprzątniony różnemi sprawunkami, aby się oporządzić w iak naygustownieysze suknie, które nosić zwyczay był naówczas w Modolu. Zleciłem po większey części to staranie koledze memu, któremu daiąc pieniądze, zdziwiłem się, gdy mi powiedział, iż tam nie było zwyczaiu płacić kupcom za towar, dlatego aby biorąc od nich na regestr206, drożey przychodziło panom, albo też aby im przepadło u panów.
Niż207 mi przyniesiono, co potrzeba było do przyzwoitego ubioru, prosiłem mego kolegi, aby mię wprowadził do iakiego ogrodu, gdzie bym się przypatrzył z daleka mieszkańcom. Wchodząc postrzegłem (iak mi się zdawało) kilka stad ptaków z wielkiemi czubami i długiemi ogonami. „Coż to za ptastwo208?” — spytałem się. „Są to ptaszki — odpowiedział mi — zabawne i miłe, które zrzucaią z siebie piórka kilka razy na dzień. Niektóre z tych ptaszków wtenczas się ze snu budzą, kiedy słońce skłania się ku zachodowi. Dzielą się na różne stada. W iednym są same roztropne, w drugim płoche i lekkomyślne, w trzecim świergocące, w czwartym skubiące piórka swoie od rana do nocy...”. Domyśliłem się i z mowy, i bliżey przystępuiąc, że to były damy tego kraiu, których czuby i ogony czyniły podobne do ptaków. „Jak widzę — rzekłem do kolegi — nie iesteś przyiacielem płci, którą tak opisuiesz”. „To osobliwsza — odpowiedział — iż nigdy z umiarkowaniem mówić o niey nie można. Nikt nadto nie mówi, chwaląc cnotliwe kobiety, i nikt mało, ganiąc te, które nie są takiemi, iak być powinny. Co do ogonów, które noszą u sukień209 — rzekł daley — iest to znak, którym damy dobrego urodzenia różnią się od innych. Moda każe im nosić ogony, a ucinać koniom. Przyprawia, gdzie nie ma ogonów, a ucina potrzebne”.
Przyszedłszy do domu, wysłałem kolegę, aby się starał dla mnie o iak naypięknieyszy ekwipaż, sam zaś udałem się spieszno na owo mieysce, gdziem zostawił zagrzebane skarby. Znalazłszy ie nietknięte, wziąłem tyle złota i drogich kamieni, ilem mogł unieść, resztę zaś zakopawszy iak pierwey, powróciłem do miasta.
Zdziwił się kolega, widząc część tylko tych skarbow, które z sobą przyniosłem. kupcy, krawcy, szewcy, stelmachy, siedlarze210, złotnicy, jubilerowie, kamerdynerowie, laufry, lokaie, hayducy, huzary, masztalerze... cisnąć się poczęli do mnie, iedni prosząc o robotę, drudzy szukaiąc służby. Żaden z nich próżno nie odchodził, a dwór moy coraz się bardziey powiększać począł.
Wkrótce wieść się rozeszła po całym mieście, iż znaczny iakiś pan przybył do Modolu. Kolega móy, widząc, iż Modolanie łatwo przyznaią tytuł, który awanturnicy daią sobie przyieżdżaiąc do nich, radził, mi, abym się przezwał kontemkimem, bo w tym kraiu wiele iest takich, którzy by radzi, aby im ten tytuł dawano. Pod tym imieniem gdy mię ogłoszono w gazetach, po całym Modolu o niczym nie gadano, tylko iż kontemkim Zdarzyński iest kawaler bogaty, grzeczny i rozumny, bo kto ma pierwszy przymiot, wszystkie inne przyznaią mu w Modolu.
Tego mi tylko nie dostawało211, abym się mógł rozmówić; ale iak tylko wieść się rozeszła, iż kontemkim Zdarzyński chce się uczyć wabadskiego języka, zewsząd metrowie212 zbiegać się poczęli. Jeden z nich ośmiu ludzi maiący za sobą, z których każdy nosił na ramieniu tak wielką xięgę, iż stękał pod ciężarem, wszedł do mnie z tą całą biblioteką. Spytałem się, co by to było?213 Powiedziano mi, iż metr ięzyka wabadskiego, maiący łatwe sposoby uczenia, przychodzi dawać mi lekcyą214. Otworzyłem iedną xięgę, którey, iak mi przeczytał i tłumaczył kolega, taki był tytuł: Krótki i łatwy sposob nauczenia się języka wabadskiego. Tom VII części pierwszey. O jmieniu215. Inne xięgi były o innych siedmiu częściach mowy, podzielone na kilkanaście tomów.
Przez trzy niedziele, łożąc co dzień cztery godziny na naukę języka, ieszczem był nie skończył Wstępu do pierwszey części O dobrym wymawianiu. Litery: t, r, x dwoiako się wymawiaią u Wabadonów, czego ia nie mogłem dokazać, nie
Uwagi (0)