Darmowe ebooki » Poemat » Don Juan - George Gordon Byron (warszawska biblioteka cyfrowa TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Don Juan - George Gordon Byron (warszawska biblioteka cyfrowa TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 George Gordon Byron



1 ... 42 43 44 45 46 47 48 49 50 ... 103
Idź do strony:
milknie zawierucha. 
Kobiece serce mam — wszystko pamięta, 
Ale jednego tylko dźwięku słucha; 
Jako się igła do bieguna kręci, 
Tak mi drży serce do twojej pamięci. 
  CXCVII
Rzec już nic nie mam, a jeszcze mnie siła 
Jakaś wstrzymuje; nie wiem, czy położę 
Pieczęć... lecz trzeba, bym kielich spełniła, 
Dola ma gorszą chyba być nie może!... 
Gdyby zabijał żal, już bym nie żyła; 
Że biednych mija śmierć — tego się trwożę, 
Więc muszę jeszcze żyć po tym pogrzebie 
Szczęścia — kochać cię, modlić się za ciebie”. 
  CXCVIII
Na złotobrzeżnym ten list był pisany 
Welinie113 kruczym piórem; kiedy kładła 
Pieczęć i w kroplach spadał lak rozgrzany, 
Z jej oczu ani jedna łza nie padła, 
Choć ręka trzęsła się; lak był różany, 
Motto: Elle vous suit partout114 (w nim odgadła 
Los swój) — wyryte w pieczątce z karniolu115 
Nad słonecznikiem rzniętym w białym polu. 
  CXCIX
— Taki był debiut Juana. Którędy, 
Raczej „czy” powieść poprowadzę dalej, 
To już publiki jest rzecz; ona błędy 
Oraz zalety rozważa na szali, 
Piórem na czapce wieszcza są jej względy 
(Choć i nagana nie zaraz opali 
Skrzydła poecie), więc jeśli łaskawie 
Osądzą, za rok znów się z pieśnią zjawię. 
  CC
Moje poema, które się w epiczne 
Przedzierzga — na ksiąg dwanaście rozłamię, 
Opiszę wojny, miłości rozliczne, 
Lądy i morza — a w niczym nie skłamię. 
W tece mam już trzy epizody śliczne, 
Pokażę także piekło w panoramie, 
Stylem w dziedzictwie wziętym po Homerze, 
Bo — do epicznych poetów należę. 
  CCI
Wszystko w odstępach stosownych rozmieszczę, 
Z Arystotelem pragnąc żyć w przyjaźni, 
Którego prawom poddają się wieszcze 
I wstają wielcy ludzie albo — błaźni!... 
Biały wiersz lubią — ja się rymem pieszczę, 
Kto mistrz, narzędziem włada bez bojaźni. 
Mitologiczną nową maszynerię 
Mam — i bohaterstw prześliczną scenerię — 
  CCII
Nieznany zwłaszcza szczegół wytknąć muszę, 
Co mnie wyróżnia od epicznej braci. 
I tu przewaga — jest przy mnie, jak tuszę116. 
Blask mych cnót przy tej na sile nie straci, 
A kwestię ważną nadzwyczaj poruszę. 
Oto: zbyt kraszą117 wszystko — myśl się schwaci118, 
Nim przez labirynt bajek przejdzie żywa — 
Moja zaś powieść cała jest prawdziwa. 
  CCIII
Kto o tym wątpi, niechaj spojrzeć raczy 
Na dzieje w jednym z tradycją ujęciu, 
Dzienniki, w których prawdy się nie paczy, 
Opery w aktach trzech, komedie w pięciu, 
A bohatera przyszły los obaczy 
(Ja też nie stanę w wielkim przedsięwzięciu), 
Zwłaszcza że pomni, kto żyje w Sewilli, 
Jak się na scenie oń szatani bili. 
  CCIV
Jeżeli kiedy zniżę się do prozy, 
To poetyckie napiszę reguły, 
Przewyższające wszystkich reguł grozy. 
Jeżeli na nie wieszcz nie będzie czuły, 
To jego Muzę wpakuję do kozy — 
Ekstraktem myśli okraszę bibuły; 
Nazwę swe dzieło: Longin o pijaństwie, 
Czyli: Poeta królem w rymów państwie. 
  CCV
Wierzaj119 w Drydena120, Pope’a121 i Miltona122, 
Nie wierz w Wordswortha123, Coleridge’a124, Southeya125; 
Szkapa pierwszego cała rozemdlona, 
Southey wodnisty, Coleridge się upija, 
Crabbego126 Muza jest niedościgniona, 
Za to nie zawsze Campbellowi sprzyja. 
Słów Rogersowi nie kradnij spod pióra 
I nie romansuj z Muzą IMci Moora. 
  CCVI
Więc: nie pożądaj Muzy Sotheby’ego127 
Ani Pegaza, ani żadnej rzeczy, 
Która jego jest; nie mów fałszywego 
Świadectwa jak „ktoś”, co mi nie zaprzeczy, 
Pisać masz wedle przykazania mego — 
To jest krytycyzm. To uczeń na pieczy 
Mając, przed rózgą moją niech zna respekt, 
Bo na Bóg żywy!... wyrządzę mu despekt128. 
  CCVII
Gdyby ośmielił się ktoś rozpowiadać, 
Że propaguję niemoralność grzeszną, 
Niechaj nie krzyczy, nim rózgą okładać 
Zaczną; niech czyta jeszcze raz — nieśpieszno, 
A o powieści mej nie będzie gadać, 
Że niemoralną jest, chociaż ucieszną. 
Zresztą w dwunastej pieśni wam pokażę, 
Dokąd prawdziwi wędrują zbrodniarze. 
  CCVIII
A gdyby, mimo żem tak się z nim porał129, 
Przeczył, że jest w niej dydaktyczne znamię; 
Gdyby już błąd mu tak w mózg się zaorał, 
Iżby rozumiał ciągle, że go mamię, 
Krzycząc jak ślepiec: „Nie widzę, gdzie morał”... 
To — gdyby ksiądz to był, rzekłbym, że kłamie, 
Gdyby zaś to był żołnierz albo krytyk, 
Rzekłbym mu grzecznie: „Jesteś pan... polityk”. 
  CCIX
A teraz nagródź mnie oklasków grzmotem 
I pomnij, com tu rzekł o moralności 
— Kraszę tę brzydką rzecz poezji złotem, 
Tak dzieciom dają bawidełka z kości, 
Gdy się im ząbki kłują — a wiedz o tem, 
Że mam pretensję do poetyczności; 
Lecz aby krytyk nie miał na mnie chrapki, 
Przekabaciłem „Przegląd” mojej babki130. 
  CCX
Posłałem „prośbę” do wydawcy w liście, 
On mi odwrotną pocztą złożył dzięki, 
Zaraz artykuł palnie — oczywiście. 
Lecz gdyby Muzę moją wziął na męki 
I zawiódł, choć przyrzekał uroczyście... 
I przeczył, że coś wziął z ręki do ręki, 
Miodowe słówka na żółciowe mieniąc... 
— Krzyknąłbym zaraz, że wziął gruby pieniądz.  
  CCXI
Sądzę — w tym świętym związku mogę pożyć 
Długo, pod jego skrzydłami na walne 
Czekać natarcie i czekając, trwożyć 
Pisma codzienne, miesięczne, kwartalne. 
Nie myślę wcale klientów im mnożyć... 
Trudneż to, kiedy są „niepoczytalne”. 
A „Edynburski Przegląd” i „Kwartalny” 
Na krnąbrnych wieszczów mają sposób walny131. 
  CCXII
Non ego hoc ferrem callida juventa 
Consule Planco132 — tak Horacy rzecze; 
I ja tak rzekę; niech słuchacz pamięta, 
Że to już szósty czy siódmy rok ciecze, 
Odkąd rzuciłem kraj; dziś mnie ma Brenta, 
Wtedym był gotów iść na gołe miecze,  
Gniew u mnie jawny był, bom go nie chował, 
Gdy Jerzy III w Brytanii panował. 
  CCXIII
Dziś mi w trzydziestym roku włos siwieje 
(A gdy o dziesięć lat jeszcze podrosnę, 
Chyba peruką łysinę odzieję), 
W sercu ustały już bicia miłosne, 
Już mnie nie nęcą walki ni turnieje. 
Strwoniłem lato, ach! jeszcze na wiosnę, 
Przepiłem życia procent i kapitał, 
Sam bym się o hart duszy już nie pytał. 
  CCXIV
Nigdy już — nigdy jako deszcz majowy 
Moc wrażliwości serca nie ochłodzi, 
Choć z woni, świateł i barw ciągle nowy 
Urok i nowe uczucia wywodzi, 
A potem w sercu niby skarb miodowy 
Składa; sądzisz-li, że się nimi słodzi 
Miód serca?... Gdzież tam! Wszak to w duszy twojej 
Jest moc, co słodycz miodnych soków dwoi133. 
  CCXV
Nigdy już — nigdy, o nigdy, me serce, 
Nie będziesz gwiazdą moją, mym wszechświatem... 
Dawniej me wszystko, dziś ze mną w rozterce, 
Nie będziesz wonnym ciała mego kwiatem. 
Ułudy znikły i dziś w poniewierce 
U ciebie czułość... A ja?... Co też na tem 
Straciłem? Owszem, nabyłem rozumu, 
Dziw, że nie uciekł od żądz głośnych szumu. 
  CCXVI
Minęły dni mej miłości... ostatnie! 
Śliczne dziewice, mężatki, ba! wdowy 
Już nie zachwycą mnie, nie wciągną w matnię, 
Słowem — zaczynam sposób życia nowy; 
Przestaję wierzyć w dzielne dusze bratnie, 
Wina się zrzekam na rozkaz surowy 
Doktora; stanę się mrukliwym gderą... 
Lecz mieć namiętność muszę — będę sknerą. 
  CCXVII
Ambicja była mym bogiem — dziś kona 
Przed ołtarzami Uciech i Boleści... 
O! Jeszcze noszę ja po nich znamiona 
I o znikomej ich rozmyślam treści, 
Mówiąc, jak głowa śpiżowa Bakona: 
„Czas jest, czas był i czas minął.” — Trzydzieści 
Mam lat — a życie moje już jałowe... 
Serce spaliłem w żądzy, w rymach głowę. 
  CCXVIII
Jakiż cel sławy?... Na cetnar134 bibuły 
Przelać przez pióro inkaustu pół beczki! 
Dla niej się ludzie pną w górę jak muły, 
A w górze często nie ma dróg ni steczki135 — 
Dla niej się żołnierz krwawy, mówca czuły 
Staje, wieszcz trawi noc przy blasku... świeczki, 
Gdy oryginał przedzierzgnie się w marę, 
Zostanie imię, portret, ciżmy stare...  
  CCXIX
Czym są nadzieje? Król Cheops przed laty 
Posłał pod chmury piramidy dumny 
Szczyt, chcąc swą mumię zbawić od zatraty 
I wwieść swe imię w poczet wieków tłumny. 
Lecz świętokradcza dłoń rozbiła kraty 
Grobu, powieki otworzyła trumny... 
O! Nie stawcie mi głazów na mogile, 
Kiedy Cheopsa grobowiec legł w pyle. 
  CCXX
Bo ja prawdziwą filozofię cenię 
I często taka myśl mi w duszy dzwoni: 
Śmierć przyjdzie w porę po każde stworzenie; 
Skosi i ciebie, jak bodiak136 na błoni; 
Młodość nie przeszła ci niepostrzeżenie, 
Choćbyś odzyskał ją, znowu się strwoni, 
Więc dziękuj gwiazdom, że ci dobrze w świecie, 
Bibliję czytaj i myśl o kalecie137. 
  CCXXI
Na tym więc, luby czytelniku, stajem — 
A teraz ja, wieszcz, co te rymy składam, 
Za rękę ściskam cię starym zwyczajem 
I uniżony sługa — do nóg padam. 
Spotkasz mnie; jeśli polubim się wzajem, 
Z tajniejszych myśli ci się wyspowiadam. 
Inaczej — przestań na tej okruszynie... 
— Niechby tak każdy czynił, jak ja czynię. 
  CCXXII
„Poezjo moja! Lutni mojej szumie! 
Rzucam cię w wodę — płyń, gdzie cię poniesie, 
A jeśli jaki człowiek cię zrozumie, 
To się i moje imię przez to wzniesie”. 
Gdy kto Southeya czyta, a rozumie 
Wordswortha, toć i mnie pobawić chce się... 
— Cztery te pierwsze wiersze to intruzy 
Niepożądane z Southeyowej Muzy. — 
 
Pieśń druga I
Wy, co chowacie młodociane kwiatki 
Hiszpanii, Francji, Anglii, Portugalii, 
Nie szczędźcie rózeg na niesforne dziatki; 
Rózga bolesna, morał w nich utrwali. 
Oto najlepszej wychowanie matki 
W przypadku, któryśmy właśnie poznali, 
Chybiło, odkąd sposobem zbyt dziwnym 
Naiwny chłopiec stał się nienaiwnym. 
  II
Gdyby go dano do elementarnej 
Szkółki, do klasy czwartej albo trzeciej, 
W pracy oskromniałby chłopiec figlarny; 
Szkoła ma w Anglii wielki wpływ na dzieci, 
Nie tak w Hiszpanii, gdzie klimat jest parny, 
Mimo że fakt ten znany od stuleci, 
Nie przewidziała ochmistrzów rachuba 
Rozwodu dzięki sprawkom żółtodzióba. 
  III
Zresztą młokosa nazbyt się nie wini; 
Spójrz przez rozsądku tylko okulary; 
Więc naprzód: Pani matka, rachmistrzyni 
I — sam już nie wiem — ochmistrz, osieł stary; 
Piękna kobieta — brzydka nie uczyni 
Głupstwa i zwykle dochowuje wiary; 
Mąż siwiejący nie w wielkiej jedności 
Z młodą małżonką; czas, okoliczności... 
  IV
Tak — tak — świat musi wirować na osi, 
A z nim wiruje cała ludzka trzoda; 
Człek żyje, kocha, mrze, podatki znosi, 
A kędy wieje wiatr, tędy się poda; 
Król z tronu rządzi, ksiądz moralność głosi, 
Doktor uśmierca — życie mknie jak woda, 
Człek jada, pija, wzdycha, nie zadrzemie 
W pracy, z tego cóż?... proch, cień, czasem imię!... 
  V
Do naznaczonej Juan pędził mety; 
Kadyks przepiękne miasto i ogromne, 
Rynek dla Indii — upada, niestety, 
Odkąd się Peru stało wiarołomne; 
W mieście dziewice... chcę mówić: kobiety 
Takie słodziutkie, ponętne a skromne, 
Że nie opiszę zgoła, choć się męczę. 
Nie każdy takie widział — za to ręczę.  
  VI
Jako arabskie dzianety138, jak łanie, 
Jako żyrafy smukłe lub gazele; 
A te ich stroje niby malowanie! 
Owe mantyle139 i szale... za wiele 
Mówię — pieśni mi na opis nie stanie. 
A nóżki, łydki, a ten w całym ciele 
Wdzięk... szczęściem nie mam przenośni gotowej; 
Skarć, Muzo, wieszcza surowymi słowy, 
  VII
Niech o lubieżnych rzeczach nie majaczy. — 
Patrz, spod mantyli ruch jej ręki mlecznej 
Odsłania oko, a oko zahaczy 
1 ... 42 43 44 45 46 47 48 49 50 ... 103
Idź do strony:

Darmowe książki «Don Juan - George Gordon Byron (warszawska biblioteka cyfrowa TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz