Darmowe ebooki » Poemat dygresyjny » Eugeniusz Oniegin - Aleksander Puszkin (gdzie w internecie można czytać książki za darmo .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Eugeniusz Oniegin - Aleksander Puszkin (gdzie w internecie można czytać książki za darmo .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Aleksander Puszkin



1 ... 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32
Idź do strony:
. . . 
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 
  III
Jeszcze nie wierząc w żadną klęskę, 
Uznając jedno prawo — szał, 
Jam szedł na uczty koleżeńskie 
I rześką Muzę z sobą brał, 
Gdzie huczą spory, dzwonią żarty, 
Ku wielkiej zgrozie nocnej warty. 
I Muza w ten szalony gwar 
Rytmicznych dźwięków niosła dar, 
I jak bachantka315, pijąc chętnie, 
Pieśń przy kielichu mogła snuć... 
A w onych dniach przyjazna młódź 
Za nią włóczyła się namiętnie. 
A ja... wyznaję: rósł mi duch, 
Że mą wietrznicę chwali druh. 
  IV
Wreszcie rozstałem się z druhami, 
Uciekłem... za mną Muza w dal. 
Teraz umiała pieszczotami 
Koić wygnańca niemy żal, 
Bajką czarować słuch z wieczora; 
Na koniu ze mną, jak Lenora316, 
Pędziła śród kaukaskich skał, 
A miesiąc srebrne blaski lał! 
Wodziła mnie na brzeg Taurydy317, 
Gdzie się rusałek schodzi tłum, 
Abym usłyszał morza szum, 
Szept niemilknący nereidy318, 
Huczących fal wieczystą treść: 
Chwalebny hymn na Twórcy cześć! 
  V
I o stołecznym świecie butnym 
Zapominała w nocnych mgłach... 
I gdzieś w mołdawskim stepie smutnym 
Kryła się pod płócienny dach, 
Błędne plemiona nawiedzała, 
Żyła w szałasach i zdziczała! 
Biednych języków dziwny świat 
I piosnki, które nosi wiatr, 
Dały zapomnieć bogów mowy!... 
Wtem nowa zmiana z biegiem lat: 
Zjawiła się w mój wiejski sad 
W postaci panny powiatowej, 
Co się oddaje smutnym snom 
I w rękach ma francuski tom. 
  VI
I oto Muzę mam wprowadzić 
W świat wielki, na wspaniały raut319; 
Nie wiem, czy zdoła sobie radzić, 
Swej prostej duszy zadać gwałt. 
Przez zwarty rząd arystokratów, 
Wojskowych dandych, dyplomatów, 
Cichutko sunie, siadła tam, 
Z daleka od wytwornych dam; 
Wokoło siebie patrzy rada; 
Bawi ją szelest szat i słów, 
Przed panią domu ukłon głów, 
Powolna gości defilada, 
Wśród fraków jasne stroje dam — 
Obraz, co z ciemnych patrzy ram... 
  VII
Podoba jej się duma chłodna, 
Co nie narazi się na szwank, 
Oligarchiczność tonu, godna 
Tej mieszaniny lat i rang. 
Lecz kto tam w tłumie tym wybranym 
Zda się przypadkiem zamieszanym? 
Zda się jest wszystkim obcy tu... 
Jakby natrętne widma snu, 
Migają przed nim ludzkie roje. 
W twarzy czy spleen? Czy zdradza gest 
Cierpiącą pychę? Któż to jest? 
Skąd wziął się? Nieba, rzec się boję... 
Czyż to Eugeniusz? Przebóg! On! 
«Dawnoż z dalekich przybył stron? 
  VIII
Czy zmienił się, czy maskę rzucił? 
Czyli poskromił dawny szał? 
Powiedzcie, jakim dziś powrócił? 
Czy znów dziwaka będzie grał? 
Jak się przedstawi? Cień Melmotha? 
Kosmopolita? patryjota? 
Harold? świętoszek? kwakier? Ba! 
Może świetniejsze maski ma? 
Albo poczciwcem sobie będzie, 
Jak ty, jak ja, jak cały świat? 
Niech zrobi tak. Niech słucha rad... 
Rzucają starą modę wszędzie, 
Pochlebców głupich dzisiaj brak»... 
«Lecz, czy go znacie?» — «Nie i tak!» — 
  IX
«I „nie”?... Więc czemu nieprzychylnie 
Mówicie o nim?... Czy nie stąd, 
Że się staramy tak usilnie 
O wszystkim wydać śpieszny sąd, 
Co z powszedniości wyjdzie granic, 
Co nasz egoizm trzyma za nic, 
Co w naszym sercu nie ma ech, 
Obraża nas lub budzi śmiech? 
Że bierze umysł nierozważny 
Miarę dla czynów tylko z słów; 
Że złość — przywilej głupich głów, 
Że kocha brednie człek poważny, 
I że przeciętność jedną świat 
I znosić, i uznawać rad». 
  X
Szczęsny, kto młodym był za młodu, 
Szczęsny, kto dojrzał w miarę lat, 
Kto z życiowego nie zmarzł chłodu 
I nazwyczaił się do zdrad, 
Kogo nie zraził tłum światowy, 
Kto nie biegł w marzeń kraj niezdrowy, 
W dwudziestu latach chwata grał, 
W trzydziestu posag z żoną brał, 
Kogo dług więcej nie uciskał, 
Gdy liczył pięćdziesiąty rok, 
Kto regularny robiąc krok, 
Majątek, sławę, rangę zyskał, 
O kim głoszono wyrok ten; 
Porządny człowiek jest N. N. 
  XI
Lecz boli myśl, że nadaremnie 
Młodością cię obdarzył Bóg, 
Że ona zwiodła cię nikczemnie, 
Żeś sam jej lepiej użyć mógł; 
Że twych najlepszych pragnień roje, 
Marzenia najpiękniejsze twoje 
Straciły świeżość swoich kras, 
Jak liść — w jesieni zgniłej czas. 
Nieznośnie — taczkę niedorzeczną 
Po szarej drodze czasu pchać, 
Obrządkiem nudnym życie zwać 
I za czeredą iść stateczną, 
Nie czując w sercu wspólnych drgań, 
Nie dzieląc z nią ni żądz, ni zdań!... 
  XII
Nieznośnie rozmów być przedmiotem, 
Do głupich sądów powód dać, 
Gdy świat rozsądny gada o tem, 
Że chcesz dziwaka chlubnie grać, 
Gdy słyniesz jako bzik lub szatan, 
Lub duch, z Demonem320 moim zbratan, 
Czart, albo potwór — Boże broń.... 
Oniegin (znów powracam doń), 
Zabiwszy druha w pojedynku, 
W bolesny, chmurny nastrój wpadł... 
Dożył dwudziestu sześciu lat 
W życiu bez celu; w odpoczynku 
Cierpiał, znudzony bytem widz... 
Nie mógł jednakże robić nic. 
  XIII
Kazał mu pociąg mimowolny 
Błądzić po świecie wszerz i wzdłuż 
(To krzyż niektórych dobrowolny, 
Częściej — zbolałych cecha dusz: 
Potrzeba straszna miejsca zmiany), 
Porzucił ciche wioski łany 
I smutny dom, gdzie każdy dzień 
Zjawiał się przed nim krwawy cień, 
I podróżować jął bez celu, 
Lecz się nie wyrwał z nudy pęt 
I do podróży poczuł wstręt, 
I po miesiącach wrócił wielu, 
A jako Czacki321, tłumiąc żal, 
Z okrętu przyszedł wprost na bal... 
  XIV
Wtem szmer powstaje; coś uderza 
Ciekawy rzadko wyższy świat; 
Ku pani domu dama zmierza, 
Za nią generał znaczny w ślad. 
Nie było cienia w niej pośpiechu, 
Ni zbytku chłodu, ni uśmiechu 
Dla wszystkich zgoła; pychy lic, 
Przesady w słówkach — nic a nic... 
Nie tchnął pewnością wzrok nadmierną, 
Że los jej sztukę zwycięstw dał... 
Prostoty cichy czar z niej wiał... 
I była ona kopią wierną 
Du comme il faut322. Jak przekład dać? 
O, Szyszkow323, nie grom, lepiej radź! 
  XV
Damy sunęły ku niej bliżej, 
Staruszki uśmiech słały jej, 
Mężczyźni się kłaniali niżej, 
Jak korny lud bogini swej. 
Dziewice mknęły przed nią ciszej... 
I szept pochlebny wkoło słyszy 
Generał, krocząc za nią w ślad, 
I wyżej nos zadziera rad. 
A nie klasyczna to uroda 
Wywoływała zachwyt ów, 
Lecz to, że w niej od stóp do głów 
Nie było nic, co wyższa moda 
Zwie w Anglii vulgar324... Nie wiem, jak 
Przełożyć to, gdyż słów mi brak! 
  XVI
Ja lubię to angielskie słowo 
I u nas je wprowadzam rad... 
Niech sobie Szyszkow kręci głową, 
Odrzuca je piszący świat — 
Jest dobre, zwłaszcza w epigramie... 
Ale powracam ku mej damie: 
Już przeszła salę, siadła już, 
A przy niej Nina Wrońska tuż — 
Ta Kleopatra325 Newy nowa! 
I patrząc na nie, cały świat 
Chyba to przyzna za mną w ślad, 
Że Niny piękność marmurowa 
Nie mogła swej sąsiadki śćmić, 
A Nina... bóstwem może być! 
  XVII
«Czy to być może? Czy to ona? 
Czy oczy mam zasnute mgłą? 
Ze stepów głuchych? Tak zmieniona!» 
Natrętne swych binokli szkło 
Eugeniusz zwraca w jedną stronę 
I widzi, jak przez mgły osłonę, 
Wraz inną, zapomnianą twarz... 
«A, książę! Powiedz, czy ty znasz 
Tę damę?.... z piórem na berecie... 
Z hiszpańskim posłem mówi... tam...» 
Zaśmiał się książę: — «Czy ją znam? 
Ho! Znać, żeś dawno nie był w świecie. 
Chcesz, to przedstawię ciebie... Wszak...» — 
«Lecz kto to?» — «Żona moja!» — «Tak? 
  XVIII
Żonatyś?... Nic mi nie pisano! 
Dawno?» — «Już drugi rok. A toć...» — 
«Z kim?» — «Z panną Łariną». — «Z Tatianą?» — 
«Znasz ją?» — «Sąsiadka». — «O, to chodź». 
Książę podchodzi z nim do żony: 
«Mój krewniak, druh odnaleziony...» 
W tym duchu rzecze kilka zdań. 
I oto księżna spojrzy nań... 
A choć się wszystko w niej wzburzyło, 
Gdy nagle przed nią stanął on, 
Lecz zachowała dawny ton, 
Nic jej wzruszenia nie zdradziło; 
Ukłon powagę zwykłą miał 
I wyraz lic spokojem wiał... 
  XIX
I nie pobladła, nie spłonęła, 
Zdziwienia cień nie przebiegł lic, 
Warg nie rozwarła, nie ścisnęła, 
Nie drgnęła brew jej... Nic a nic! 
Próżno wzrok jego szukał wprawny: 
Nie znalazł śladu Tani dawnej... 
Chciał mówić — dziwny zdjął go lęk: 
Nie wyszedł z gardła żaden dźwięk. 
A ona pyta, kiedy wrócił? 
Czy dawno? Skąd? Czy ze wsi już? 
Potem na męża, co stał tuż, 
Znużony nieco wzrok się zwrócił... 
I wyszła z szmerem lekkich szat... 
On nieruchomy patrzył w ślad. 
  XX
Czy to w istocie jest Tatiana, 
Ta sama, co przez cichy sad 
Szła raz ku niemu pomieszana 
I łez na rzęsach miała ślad, 
Której moralne lekcje prawił, 
Którą tam w głuszy pozostawił, 
Od której chowa liścik ów, 
Co całe serce w ogniu słów, 
Co całą duszę jej obnażył? 
To dziewczę?... Nie, to chyba sen! 
To dziewczę, które znawca ten 
Za parafiaństwo zlekceważył — 
To ona i... Skąd ta pewność, chłód, 
W rozmowie z nim nieznane wprzód? 
  XXI
I raut porzuca, pełny gwaru, 
Do domu zadumany mknie; 
Marzenia smutne, pełne czaru, 
Latają nad nim w późnym śnie. 
Zbudził się: lokaj list przynosi; 
W nim książę N. uprzejmie prosi 
Na wieczór. «Do niej! Boże mój! 
Z pewnością będę!» — Liścik swój 
W tym sensie śle... I niecierpliwy, 
Co go udręcza, nie wie sam... 
Co się ruszyło w głębi tam, 
W duszy oziębłej i leniwej? 
Próżności hydra? — gniewu gad? 
Czy miłość — troska młodych lat? 
  XXII
Liczy godziny na zegarze, 
Bez końca dłuży mu się dzień. 
Dziesiąta wreszcie!... Zaprząc każe... 
Wyjechał — pędzi — wchodzi w sień — 
Do księżnej idzie na pokoje. 
Tatiana — sama... I we dwoje 
Chwil kilka siedzą... Ale znów 
Oniegin nie znajduje słów... 
Siedzi pochmurny, na wpół zgięty; 
Niezręczność każdy zdradza ruch... 
Ledwie odpowie... Jego duch 
Upartą myślą jest zajęty; 
Uparcie patrzy... lecz, jak wprzód, 
Widzi w niej jeno spokój, chłód... 
  XXIII
Mąż wchodzi. Wita Oniegina, 
Przerywa krótkie tête-à-tête, 
Eugeniuszowi przypomina 
Figielki stare. Obaj wnet 
Śmieją się. Wchodzi szereg gości. 
Attycka sól światowej złości 
Sypie się gęsto... Ten i ów 
Nić lekkich bredni, zgrabnych słów, 
Wplata bez śmiesznej kokieterii 
W ogólnych rozmów lśniący haft; 
I tka go myśl — bez wiecznych prawd, 
Bez szumnych zdań, bez pedanterii; 
Tu się nie wzdryga niczyj słuch 
Na lekkich rozmów żywy duch. 
  XXIV
A jednak był tu kwiat stolicy, 
Arystokracji świetny ród, 
Niezbędni głupcy, urzędnicy, 
Trafiani wszędzie, wzory mód. 
Tu były damy żółtolice, 
W czepkach i różach czarownice; 
Z pięć dziewic brzydkich jako grzech, 
Które nie znały, co to śmiech. 
Tu poseł był, co, gdy rozprawiał 
O państwie, zwykł podnosić głos; 
I zdobny w siwy, wonny włos 
Starzec, co grono pań zabawiał 
Subtelnym żartem dawnych dni, 
Z czego dziś nieco świat już drwi... 
  XXV
Tu był na wszystko zły jegomość, 
Co epigramy tworzył w mig: 
Na gazet fałsz i nieświadomość, 
Na płaskość dam, na męski szyk, 
Na przesłodzoną zbyt herbatę, 
Na wojnę i na czasu stratę 
W dysputach o romansie mdłym, 
Na śnieg, na wiatr, na fajek dym, 
Na swoją własną żonę wreszcie... 
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 
  XXVI
Tu był Saburow326, co od tłumów 
Za podłość wziął
1 ... 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32
Idź do strony:

Darmowe książki «Eugeniusz Oniegin - Aleksander Puszkin (gdzie w internecie można czytać książki za darmo .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz