Darmowe ebooki » Poemat dygresyjny » Eugeniusz Oniegin - Aleksander Puszkin (gdzie w internecie można czytać książki za darmo .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Eugeniusz Oniegin - Aleksander Puszkin (gdzie w internecie można czytać książki za darmo .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Aleksander Puszkin



1 ... 19 20 21 22 23 24 25 26 27 ... 32
Idź do strony:
pieszczotą drgnął 
I w serce Tani życie tchnął. 
  XXXV
Zagrzmiały krzesła odsunięte 
I do bawialni wali tłum... 
Tak na wiosennych łąk ponętę 
Rój pszczół wylata — sprawia szum... 
I po paradnym syt obiedzie 
Już sąsiad sapie: «Hm, sąsiedzie!»... 
Przy piecu zasiadł matron rząd; 
Panny poszeptać poszły w kąt; 
Zielone stoły rozstawiono; 
Spieszy kłótliwy młody gracz 
Do gry w bostona259, a tam, patrz! — 
Wistem się bawi starców grono. 
Z ich jednostajnych czytasz min, 
Że każdy — chciwej nudy syn. 
  XXXVI
Już osiem robrów odegrali 
Bogowie wista; ósmy raz 
Już miejsca swoje pozmieniali... 
Herbatę dano... Lubię czas 
Mierzyć obiadem i kolacją; 
Na wsi, zaprawdę, z wielką racją 
Określasz jadłem pory w dniu; 
Żołądek jest zegarkiem tu. 
Lecz zauważę rad, w nawiasach, 
Że równie często lubię wpleść 
W strofy swej pieśni miłą treść — 
O ucztach, winach i frykasach, 
Jak ty, Homerze, bożku nasz, 
Co wiek trzydziesty w chwale trwasz. 
  XXXVII
Herbata... Panny wzięły sztywnie 
Spodeczki w palce... Ale wnet 
Za drzwiami w długiej sali dziwnie 
Kusząco zabrzmią trąba, flet... 
Parys260 miasteczek okolicznych 
Rzuca herbatę z rumem; z licznych 
Pań wybrał Olgę, objął stan: 
Już mój Pietuszkow pomknął w tan. 
Leński z Tatianą; z Charlikową 
Puszcza się w tan Tambowski wieszcz; 
Walc w nich rozkoszy budzi dreszcz; 
Uniósł Bujanow Pustiakową, 
Tłum sypie się z sąsiednich sal 
I w całej krasie błyszczy bal. 
  XXXVIII, XXXIX
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .  
  XL
Jam na początku poematu 
(Patrz pierwszy zeszyt) zamiar miał, 
Jak Alban261, hołdy składać światu, 
Stołeczny bal opisać chciał... 
Ale porwało mnie marzenie; 
Znajomych nóżek przypomnienie 
Uniosło w snów młodzieńczych świat; 
O nóżki, wasz wąziutki ślad 
Bez uwag muszę dziś zostawić; 
Trzeźwiejszym, mędrszym trzeba być, 
Przestać w dojrzalszych latach śnić, 
W czynach i w stylu się poprawić — 
I piątej pieśni snując treść, 
Dygresji brzydki zwyczaj znieść. 
  XLI
Migają pary; walca tony 
Miarowo-słodko brzmią i w rytm 
Kłębi się walca wiatr szalony, 
Jak wicher śród piaszczystych wydm... 
Godziny zemsty słysząc bicie, 
Oniegin się uśmiecha skrycie, 
Podszedł do Olgi... Spełnia plan... 
Na długo ją porywa w tan, 
Potem na krześle usadowił, 
Przemówił do niej kilka słów, 
A po minutach paru znów 
Z swoją tancerką walca wznowił; 
Wszyscy zdziwieni krokiem tym... 
Leński nie wierzy oczom swym. 
  XLII
Wtem mazur zagrzmi... Dawnym czasem 
Bywało, kiedy mazur grzmi, 
Posadzka trzeszczy pod obcasem, 
W ogromnej sali wszystko drży 
I z dźwiękiem szyb się trzęsą ramy. 
Inaczej dziś. — I my, jak damy, 
Przyjmujem cichy, śliski chód... 
Lecz wieś i powiatowy gród 
Mazura w pełnym wdzięku chowa; 
Hołubce, podskok, ostróg brzęk, 
Ogromny wąs, obcasów dźwięk — 
Tam żyją jeszcze; moda nowa, 
Choroba dnia, ten tyran nasz, 
Nieprędko tam ukaże twarz. 
  XLIII, XLIV
Bujanow (brat mój) z Olgą Tanię 
Prowadzi śród tanecznych zmian 
Do Oniegina; ten powstanie, 
Wybrał — i... z Olgą idzie w tan! 
Niedbale sunie — jeszcze chwila: 
Z czułością ku niej się pochyla — 
I komplementem pieści słuch 
I rączkę ściska... — Oli duch 
Miłości własnej pełen: żywy 
Rumieniec bije z pięknych lic... 
Drgnął Leński — mimowolny widz, 
Końca mazura niecierpliwy 
Czeka... (Zazdrością oczy lśnią!) 
Do kotyliona prosi ją... 
  XLV
Ona «nie może»... Co? Nie może? 
«Dała już słowo»... Komu? Jak? 
«Onieginowi!»... Boże! Boże! 
Czy wierzyć uszom?... A więc tak?! 
Więc to możliwe!... Takie dziecko — 
Kokietką! Igra już zdradziecko! 
Już wieje chytrość z serca dna! 
Wietrznica262, sztukę zdrady zna!... 
Leńskiego tłoczy straszna mara; 
Klnie serca kobiet, pełne zdrad. — 
Wyszedł... na konia spiesznie siadł... 
I pędzi. Pistoletów para — 
Dwie kule — jednej kuli cios — 
Rozstrzygną wkrótce jego los!... 
 
Przekaż 1% podatku na Wolne Lektury.
KRS: 0000070056
Nazwa organizacji: Fundacja Nowoczesna Polska
Każda wpłacona kwota zostanie przeznaczona na rozwój Wolnych Lektur.
Rozdział VI
La, sotto i giorni nubilosi e brevi, 
Nasce una gente a cui l’morir non dole.263 
 
Petrarka I
Oniegin po zniknięciu druha, 
Syt zemsty, tuż przy Oldze siadł. 
Nie mówi sam i jej nie słucha, 
Znudzony, w zadumanie wpadł. 
Ziewa z nim Olga i oczyma 
Szuka Leńskiego... Zła, że nie ma 
Końca kotylion. Taniec ten 
Nuży ją tak, jak ciężki sen... 
Nareszcie kres. Kolacją dano. 
Ścielą się łóżka... Miejsca dość... 
Od sieni do czeladnej gość 
Znajdzie tu nocleg. Pozostaną 
Wszyscy... Oniegin jeden (snadź 
Sen w domu woli), wraca spać... 
  II
I zeszedł spokój: już w bawialni 
Chrapie Pustiaków; tenże błąd 
Zdradza małżonka... A w jadalni 
Na krzesłach równo legli w rząd 
Pietuszkow, Gwoździn i Bujanow, 
I niezupełnie zdrowy Flianow; 
Tricke legł na podłodze tuż, 
Szlafmycę, trykot włożył już... 
W pokojach Olgi i Tatiany 
Wszystkie panienki słodko śpią... 
I tylko jedne oczy lśnią... 
Tania w promieniach bladych Diany, 
Siedzi przy oknie... W sercu żal... 
A oczy w ciemną patrzą dal. 
  III
Jego wizyta niespodziana, 
Nagła serdeczność jego ócz, 
Potem przy Oli nowa zmiana — 
Wszystko ją dziwi... Gdzie jest klucz 
Do jego dziwactw? Nie rozumie... 
Gubi się w różnych myśli tłumie... 
Dręczy ją zazdrość, więcej żal... 
Jakby dłoń zimna, niby stal, 
Szarpała serce, jakby pod nią 
Czerniała przepaść, ciągnąc w dół. 
«Niech zginę — szepcze — on by czuł... 
A nie — szemranie jest już zbrodnią! 
Ginąć przez niego — szczęścia plon! 
Innego — dać nie może on!» 
  IV
Pędź, mój romansie, naprzód! nuże! 
Wnet nową postać wplączę weń. 
Od wsi Leńskiego Krasnogórze 
O pięć wiorst264 mieszkał — po dziś dzień 
Słynny śród szlachty okolicznej — 
W pustyni swej filozoficznej 
Zarecki — niegdyś burda, żbik, 
Krzykacz i wódz szulerskich klik, 
Hultajów bóg, garkuchni mówca; 
Dziś cichy rolnik, dobry pan, 
Wyborny druh, z prostoty znan, 
Kawaler — ojciec dzieci hufca, 
Ba, nawet i uczciwy człek: 
Tak to poprawia się nasz wiek. 
  V
Niegdyś z pochwałą doń usłużną 
Zbliżał się słodko nawet wróg... 
W asa o sążni265 pięć nie próżno 
On z pistoletu trafiać mógł! 
W bitwie z odwagi raz zasłynął, 
Gdyby się nie spił, byłby zginął; 
Lecz z kałmuckiego konia spadł 
Odważnie w błoto... Ani zbladł, 
Kiedy go Francuz brał w niewolę... 
Toż zakład był!... Honoru bóg, 
Regulus266 nowy, gdyby mógł, 
Przyjąłby znowu więźnia dolę, 
Aby na kredyt u «Verie»267 
Co dzień butelki spijać trzy! 
  VI
Niegdyś szyderstwem w ludzi godził, 
Z głupców zabawnie umiał drwić, 
I nawet mędrców za nos wodził, 
Powagą żart potrafił kryć; 
Wprawdzie za tę lub ową sztuczkę 
Dostał niekiedy sam nauczkę; 
Wprawdzie niekiedy miewał kram, 
Gdy w własne sieci wpadał sam... 
Lecz się wesoło spierać umiał 
Odciąć się, czasem żarcik znieść; 
Wcale rozważny, sam rozumiał, 
Kiedy ma milczeć, kiedy pleść; 
Skłócić przyjaciół — talent miał 
I w pojedynek później pchał. 
  VII
Lub godził szybko spór zażarty, 
Aby śniadanie w trójkę zjeść, 
Po czym snuć skrycie kłamstwa, żarty, 
Zgodzonym wieniec hańby spleść. 
Sed alia tempora!268 Swawoli, 
Jak i miłości, przejdzie kolej 
Wraz z tchem wiosennym młodych burz... 
Zarecki dziś, jak rzekłem już, 
Pod cień kasztanów i akacyj 
Od burz się ukrył, ciszy chce, 
Dzieciom wskazuje A, B, C, 
Kapustę sadzi jak Horacy, 
O rozpłód gęsi bardzo dba... 
Mędrzec — spokoju wartość zna. 
  VIII
Rozsądny był... Oniegin tedy, 
Chociaż szacunku nie miał dlań, 
Lubił pogadać z nim niekiedy 
I cenił trzeźwość jego zdań; 
Chętnie widywał go czasami. 
Więc, gdy stukając obcasami, 
Zarecki rankiem wstąpił doń, 
Nie zdziwił się, wyciągnął dłoń... 
Ten ledwo wita — mina sucha — 
Szybko rozmowy przerwał tok — 
I topiąc w nim złośliwy wzrok, 
Podaje kartkę mu od druha. 
Oniegin kartkę szybko wziął, 
Podszedł do okna, czytać jął... 
  IX
Szlachetny, miły list, a krótki: 
Wyzwanie; w liście Leński mój 
Grzecznie, lecz chłodno, bez ogródki, 
Zapraszał przyjaciela w bój. 
Oniegin ledwie okiem rzucił, 
Wnet ku posłowi się odwrócił 
I, jakby słów się zbytnich strzegł, 
Tylko: «Jam zawsze gotów» — rzekł. 
Zarecki powstał... W progi rusza... 
«Nie może zostać: zdarzył traf, 
Że ma dziś w domu wiele spraw»... 
Znikł bez wyjaśnień... Eugeniusza, 
Kiedy pozostał z sobą sam, 
Dręczył tej głupiej sceny kłam. 
  X
I słusznie dręczył: po rozbiorze, 
Na wczorajszego zajścia tle, 
Odnalazł własną winę może; 
Czuł, że już w tym postąpił źle, 
Iż z czułych serc w minionej dobie 
Tak lekkomyślnie zadrwił sobie; 
Po wtóre zaś: niech czuje wieszcz 
Z powodu głupstwa gniewu dreszcz 
I głupstwa robi... Bo to wolno 
Ośmnastu latom... Ale on, 
Gdy w sercu czuł przyjaźni ton, 
Przesądów piłką być bezwolną 
Nie wolen... Winien poryw zgnieść, 
Jak mąż z honorem zgodę nieść. 
  XI
Mógł myślą krew swą uspokoić, 
Miast się najeżyć jako zwierz; 
I młode serce mógł rozbroić 
Uczuciem własnym... «Licho bierz! 
Za późno teraz... Zresztą drwinkarz 
(Myśli Eugeniusz), pojedynkarz 
Wsadził w tę sprawę swoje kły; 
Gaduła stary, plotkarz zły... 
Prawda, jest godna dlań zapłata — 
Pogarda... Ale głupców cech — 
Ich szept — spojrzenia drwiące — śmiech»... 
I oto wam opinia świata! 
Honor — nasz bożek i nasz kat! 
To, na czym dziś się kręci świat! 
  XII
A Leński w domu, po swym liście, 
Czeka, gorączki czując dreszcz... 
Nareszcie sąsiad uroczyście 
Przywiózł odpowiedź. Rad mój wieszcz... 
Świąteczny dzień dla zazdrośnika! 
On bał się figlów swawolnika, 
Co mógł obrócić wszystko w żart, 
I znaleźć pretekst (mimo hart 
Swej duszy), by nie stanąć w walce... 
Lecz wszystko dobrze! Pewny — czyn: 
Jutro przed świtem, gdzie jest młyn, 
Zjadą się obaj, zimno palce 
Na cynglach złożą... ścisną broń 
I mierzyć będą w druha skroń! 
  XIII
Kokietkę pragnąc znienawidzieć269, 
Wzburzony Leński nie chciał już 
Przed pojedynkiem Olgi widzieć; 
Patrzył na blask wieczornych zórz, 
Na zegar — ale... ot, wypadek! — 
Znalazł się wkrótce u sąsiadek. 
Myślał, że jego przyjazd w dom 
Uderzy w Olę jako grom. 
Gdzie tam! Jak dawniej z sieni skoczy 
Witać go Olga... Tenże gest; 
Tak samo jasna, świeża jest; 
Tak samo przez wesołe oczy 
Patrzy nadziei wietrznej wschód: 
Słowem, jest taka, jak i wprzód! 
  XIV
«Czemu pan wczoraj znikł tak wcześnie?» 
Pierwszym pytaniem brzmi jej głos, 
Leńskiemu zda się, że jest we śnie, 
Milcząc, na kwintę spuścił nos. 
I gniew, i zazdrość znikły oto 
Przed pieszczotliwą tą prostotą, 
Przed jasnym blaskiem onych ócz. 
I Leński myśli: «Tu się ucz, 
Jak z oczu tych o sercu wnosić! 
Kocha mnie jeszcze!»... Żal i wstyd, 
I skruchę czuje... Gniewu syt, 
Sam przebaczenia gotów prosić... 
I drży... Nie może znaleźć słów... 
Szczęśliwy jest i niemal zdrów. 
  XV, XVI
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .  
  XVII
I patrzy, patrzy w obraz miły... 
Lecz znów na czoło pada cień; 
Posmutniał... Biedak nie ma siły 
Przypomnieć jej wczorajszy dzień; 
I myśli: «Będę zbawcą Oli, 
Nie ścierpię, aby ze złej woli 
Rozpustnik jad w nią pochlebstw wlał 
I młode serce skusić miał; 
By na łodydze lilii hożej, 
Tocząc ją, usiadł podły czerw, 
By kwiat dwóch ranków uwiądł wpierw, 
Zanim listeczki swe roztworzy». 
A skryty sens tych dumań był: 
Stanowczo będę z nim się bił! 
  XVIII
O, gdyby wiedział, jaka strzała 
W płonącym sercu Tani tkwi! 
Gdyby Tatiana to wiedziała, 
Że jutro przed grobowe drzwi 
Eugeniusz z Leńskim pójdą razem 
By o nie toczyć spór żelazem: 
Może jej miłość — kilka słów 
Złączyłyby przyjaciół znów! 
Lecz nikt nie umiał należycie 
Wyczytać żaru z bladych lic; 
Oniegin o tym nie rzekł nic, 
Tatiana usychała skrycie; 
Niania — ta wiedzieć mogła, lecz 
Zgadywać — ba, to nie jej rzecz. 
  XIX
Przez cały wieczór roztargniony 
Leński to wesół był, to milkł; 
Lecz kto przez Muzę jest pieszczony, 
Ten zawsze taki; to jak wilk 
Spojrzał — i siadł przy klawikordzie 
I akord bierze po akordzie; 
To w Olę oczy wlepi znów 
I szepcze: «Jam szczęśliwy, mów!». 
Lecz późno; jechać pora. Serce 
Ból ścisnął. — Kiedy żegna ją, 
Wszystkie mu struny w duszy drżą 
I sam ze sobą jest w rozterce; 
Więc cień na licach Oli legł... 
«Co tobie?» — «Nic!» — I z schodów zbiegł. 
  XX
Przyjechał do dom; pistolety 
Zbadał, w szkatułce zamknął znów; 
Legł i drogiego tom poety 
Otwiera; czar Schillera słów 
Nie działa jednak... Myśl ucieka, 
Nie drzemie serce, krwią ocieka; 
Nad jego łożem dzierży straż 
Urocza wizja: Oli twarz... 
Więc książkę zamknął, pióro chwyta; 
Przy świecy pisze... Cisza w krąg... 
Pełne miłosnych bredni, mąk, 
Leją się dźwięki... W głos je czyta 
Pełen
1 ... 19 20 21 22 23 24 25 26 27 ... 32
Idź do strony:

Darmowe książki «Eugeniusz Oniegin - Aleksander Puszkin (gdzie w internecie można czytać książki za darmo .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz