Pieśni - Jan Kochanowski (biblioteka dla seniora .TXT) 📖
Krótki opis książki:
Jan Kochanowski przez ponad dwadzieścia lat tworzył Pieśni. Utwory te zostały wydane w dwóch tomach — Księgi pierwsze i Księgi wtóre.
W Pieśniach Kochanowski przedstawia świat jako coś niepewnego i chaotycznego. W tym chaosie to właśnie człowiek powinien być zrównoważony, jednocześnie ciesząc się życiem. Epikureizm i hasło carpe diem, które pojawiają się w utworach są zaczerpnięte z filozofii antycznego twórcy Horacego. Pieśni mają zróżnicowaną tematykę, można w nich znaleźć utwory o tematyce miłosnej, religijnej, patriotycznej, filozoficznej i biesiadnej.
Przeczytaj książkę
Podziel się książką:
- Autor: Jan Kochanowski
- Epoka: Renesans
- Rodzaj: Liryka
Czytasz książkę online - «Pieśni - Jan Kochanowski (biblioteka dla seniora .TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Jan Kochanowski
id="anchor-381">381 już nie szaleję, ja, furta strapiona;
Jednak382 mię ten bezmierny niepokój dokona383.
Że to żadna Boża noc nigdy nie minęła,
Abych kiedy okrutnych razów nie podjęła384
Od tych sprosnych pijanic; nie mówię o słowa,
Łatwiejsza to, kiedyby385 cała była głowa.
Co tu za mej pamięci powrozów stargano,
Wrzeciądzów386 ukręcono, młotków387 skołatano;
Teraz już głowicami388 łotrostwo mię tłucze,
A ubogi gospodarz kryje pod sie klucze.
To nietajna, że cierpię nie za swoją winą,
Ale wszeteczna pani wszystkiego przyczyną,
Która nie wiem na jaki żywot sie udała389,
Że i wstydu, i dobrej sławy zapomniała.
Ja, to Bóg wie, przestrzegam swojej powinności,
A taję, ile mogę, jej zbytków i złości.
Cóż po tym, kiedy ludzie na zęby ją wzięli390?
Ona wie, jesli fałszu czy prawdy sie jęli.
Ale jesli mię, smutną, ciężkie razy bolą,
Nie mniejszą mam przed owym nędznikiem niewolą,
Co tu noc pole nocy391 płacze mi nad głową
Ani mi spać dopuści swą żałosną mową.
«Furto — powiada — sroższa niżli pani twoja,
Mnie to na złość trzymasz sie tak mocno podwoja392;
Czemu mię w dom, smutnego, nie puścisz? Gdyż393 mojej
Skrytej prośby nie umiesz odnieść paniej swojej!
Tak-że ja, biedny człowiek, w swym ciężkim frasunku
Nie mam uznać394 na wieki żadnego ratunku?
I już mię nocleg potkać uczciwszy nie może,
A ten zimny próg muszę przyjmować za łoże?
Mych niewczasów litują nocy nieprzespane,
Litują pełne gwiazdy, wiatry niewytrwane395;
Ty sama nie chcesz baczyć ludzkich doległości396,
A swym tylko milczeniem wiecznie zbywasz gości.
Gdzieś to namniejsze słówko przez skałę przepadło397,
A na zapamiętałym398 uchu paniej siadło;
By kamień, by żelazo w sercu swym chowała,
Nie wierzę temu, żeby westchnąć raz nie miała.
Teraz na szczęsnej ręce u drugiego leży,
A moja prózna mowa przecz za wiatry bieży;
Ale ty, coś przyczyną tych wszystkich trudności,
Furto, mówię, niewdzięczna moich uczynności399,
Tobiem ja złego słowa nie rzekł jako żywo,
Co drugi rad uczyni, gdy mu miejsce krzywo,
Żebyś mi tę niewdzięczność okazować miała
A mnie całą noc płakać pod niebem niechała400.
Alem cię rychlej nowym rymem udarował
I twoje niskie progi wdzięcznie ucałował,
Com sie razów401 obrócił u twego podwoja,
Obiatami402 szukając u świętych pokoja».
To tego403 i co lepiej oni404 tam umieją,
Całą Bożą noc będzie, aż kury odpieją405.
Takżeć mię, smutną, to złe paniej obyczaje,
To tego płacz frasuje, aż mię ledwie staje406.
Księgi wtóre
Pieśń I407408
Przeciwne409 chmury słońce nam zakryły
I niepogodne deszcze pobudziły,
Wody z gór szumią, a pienista Wilna410
Już brzegom silna411.
Strach patrzać na to częste połyskanie;
A prze to srogie obłoków trzaskanie,
Kładą sie lasy, a piorun, gdzie zmierzy,
Źle nie uderzy.
Zakładaj korab’412, cieśla nauczony413,
A kto wie, jesli nie wrócą sie ony
Nieszczęsne czasy, kiedy powódź była
Świat zatopiła.
Sześć niedziel w ten czas lał deszcz nie przestając,
A ziemia, nowe źrzódła pobudzając,
Rzek przymnażała, tak iż morskie wały414
Wylać musiały.
Z ludźmi pospołu i miasta, i grody
Nieuśmierzone zatopiły wody;
Nie wysiedział sie pasterz z bydłem w cale415
Na żadnej skale.
Ryby po górach wysokich pływały,
Gdzie ledwe przedtym pióra donaszały
Mężnej orlice, gdy do miłych dzieci
Z obłowem416 leci.
Ale na ten czas i matkę, i syny
Pożarła woda, i wszystek źwierz iny;
Sam Noe został, przy nim żona tylko
A dziatek kilko.
Nieżyzne w cnotę to tam były lata,
Gdzie ledwe jeden ze wszytkiego świata
Nalezion, co go Bóg w cale zachował,
Gdy nierząd psował417.
Ten, będąc z łaski Pańskiej ostrzeżony,
Zbudował sobie korab’ niezmierzony418,
Na którym pływał czasu złej przygody
Po wierzchu wody.
A wszyscy inszy nagle zagarnieni
I w głębokościach morskich zatopieni;
Niebo a morze, te dwie rzeczy były
Świat zastąpiły419.
A kiedy sie już prawie420 dosyć zstało
Pańskiemu gniewu, po trosze spadało
Wielkiego morza, aż za czasem421 skały
Z wody wyźrzały.
Potym i zbytnie zawarły sie zdroje,
A bystre rzeki wpadły w brzegi swoje;
Ziemia ku słońcu pełne ciężkiej rosy
Rozwiła włosy.
A trupy wkoło straszliwe leżały,
Ludzie i bydło, wielki źwierz i mały;
Pełne ich morza, pełne brzegi były,
Boga ruszyły422.
I rzekł Noemu: «Już teraz na ziemię
Występuj śmiele i z tobą twe plemię423;
Oto ja znowu przyodzieję lasy
Na wieczne czasy.
I będzie, jako po te lata wszytki,
Ziemia dawała wszelakie użytki;
Mnóżcie sie, niech świat spustoszały wszędzie
Znowu osiędzie424.
A w tym upewniam każdą żywą duszę,
Że nigdy potym takich wód nie wzruszę425,
Które by miały ziemię opanować
I świat zepsować.
Włożę na niebo znakomitą426 pręgę,
Którą gdy ujźrzę, wspomnię na przysięgę,
Że mam hamować niezwyczajną wodę
I nie zawiodę».
Pomni sie427, lutni! Nie twojej to głowy428
Wspominać Boga żywego rozmowy;
Każ ty nam zasieść przy ciepłym kominie,
Aż zły czas minie.
Pieśń II429
Nie dbam, aby zimne skały
Po mym graniu tańcowały;
Niech mię wilcy nie słuchają,
Lasy za mną nie biegają430.
Hanno, tobie k woli431 spiewam,
Skąd jesli twą łaskę miewam,
Przeszedłem już Amfijona
I lutnistę Aryjona432.
Mnie sama twarz nie uwiedzie;
I choć druga na plac jedzie433
Z herby domów starożytnych,
Zacne plemię434 dziadów bitnych,
Ja chcę podobać sie w mowie
Nauczonej435 białejgłowie;
Ty mię pochwal, moja pani,
Nie dbam, choć kto inszy gani.
Cnocie zajźrzą jako żywo436,
Bujne drzewo wiatrom krzywo437;
Ale ty chciej pómóc sama,
Nie ugrozi zazdrość nama438.
A jesli me niskie progi
Będą godne twojej nogi,
Nogi pięknej — nie potrzeba439,
Dosięgę już głową nieba.
Samy440 cię ściany wołają
I z dobrą myślą czekają;
Lipa stojąc wpośrzód dworu,
Wygląda cię co raz441 z boru.
Każ bystre konie zakładać,
A sama sie gotuj wsiadać;
Teraz naweselsze czasy,
Zielenią sie pięknie lasy.
Łąki kwitną rozmaicie,
Zająca już nie znać w życie442,
Przy nadziei oracz ścisły443,
Że będzie miał z czym do Wisły.