Pamiętnik - Stanisław Brzozowski (na czym czytać książki elektroniczne .txt) 📖
Pamiętnik Stanisława Brzozowskiego jest zapisem ostatnich dni życia znanego pisarza i krytyka, zmarłego w 1911 roku. Pośmiertne wydanie zostało przygotowane przez żonę, Antoninę Brzozowską, a redakcją zajął się Ostap Ortwin, przyjaciel autora. Tekst zawiera notatki i refleksje dotyczące lektur i fascynacji intelektualnych Brzozowskiego; zdaje także relację ze stosunków towarzyskich panujących w środowisku literackim, w którym się on obracał.
Pamiętnik został po raz pierwszy opublikowany w 1913 roku w Krakowie.
- Autor: Stanisław Brzozowski
- Epoka: Modernizm
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Pamiętnik - Stanisław Brzozowski (na czym czytać książki elektroniczne .txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Stanisław Brzozowski
Bruno: — był on na szczęście głębszy, niż popularny przesąd go przedstawia; w istocie był on przecież platonikiem, idealistą — wierzył w ducha, w żadnym razie nie prekursor Haeckla i wszystkich tych chamów masonerii i niewiary.
Nie wiem, jak jest w malarstwie, muzyce, innych gałęziach twórczości — wiem, jak jest w literaturze — w tych wszystkich formach, które tworzą w słowie. Tu zależność od epoki, związek z nią, są przerażająco subtelne, wnikają w najwątlejsze rozgałęzienia, w sieci całkiem niedostrzegalnych żyłek i tkanek. Irzykowski! Nie chce on widzieć po prostu faktów. Gdy chcemy tworzyć w słowie, ukazuje się ono nam zawsze, jako to, czym jest ono w znanym nam społeczeństwie. — Słowo ma znaczenie wynikające z życia, jakie nas otacza, i gdy chcemy nadać mu znaczenie obce, odmienne, niespotykane w tym życiu, jest to praca prawie nadludzka, może niewykonalna. Twarda to i oporna materia. Znaczenie „słowa” wrasta w nas przez sam proces życia — jest ono tym dla nas, czym je to życie uczyniło. Proszę: spróbujcie napisać teraz komedię à la Ben Jonson, dramat à la Massinger250, à la Racine251, o ile jesteście głębokim i szczerym człowiekiem, nie zdołacie stworzyć nawet zadowalającego pozoru. Łatwą rzeczą byłoby życie, gdybyśmy mogli być tak vogelfrei252. Niestety, zastajemy istotnie świat, zastajemy siebie, ale w innym znaczeniu, niż to Avenarius253 przedstawia. Człowiek kulturalny nie może nauczyć się myśleć biologicznie o swoim życiu, o samym sobie, jako o czymś nie tylko poważnym, ale niezmiernie rzeczywistym, w sensie, jaki uwydatnić chce J. H. N.254, gdy mówi, że ma tylko siebie i nie może siebie odrzucić, bo nie miałby czym zastąpić. On sam już niewątpliwie rozszerzał to i na życie zbiorowe (tekst, w którym mówi on o wyrzekaniu na swoją epokę jako słabości) i trzeba się przeniknąć tą myślą, a jest trudno ją nawet dobrze zrozumieć: — że nie możemy odrzucić swojej epoki, nie możemy odrzucić historii — historii ludzkości jako ostatniego i najgłębszego dzieła, gdyż nie mielibyśmy ich czym zastąpić. To tylko ma człowiek. Słowo nie ma absolutnych pozahistorycznych znaczeń. Jest to zawsze ułomny i ograniczony twór życia: ułomny i ograniczony nawet, gdy rozważamy je jako dzieło całego gatunku, ale jedyny. Rzeczywistość człowieka jest względna, niegotowa, nieskończona, nie ma żadnej gotowej, skończonej, zamkniętej rzeczywistości.
Przy rozważaniu Bradleya i jego „absolutu” nie tracić z oczu tych punktów widzenia. Jest bowiem ciekawe, że często stają się podziemne, zapadają gdzieś najważniejsze w danym momencie punkty widzenia.
Dr Biegeleisen255 kazał mi czytać Bradleya. Być może będzie to z mojej strony niesprawiedliwe i jest ryzykowne, ale robi to takie wrażenie, jak gdyby wyszukał on właśnie nazwisko, którego ja nie wymieniłem. Brak wszelkiej wspaniałomyślności w tym, co ludzie piszą o moich pracach, jest zjawiskiem powszednim. Lange256 i Chlebowski257 są wyjątkami. Trząsłem się całym ciałem i w nocy dostałem ataku spazmatycznego po artykule Chlebowskiego. Niewątpliwie był to czyn. Heine chwali jakiegoś cesarza, który posłał Lutrowi258 puchar wina. Chlebowski zrobił coś podobnego259. Niech Bóg mu da wszystko dobre. I myślę właśnie, że to jest coś więcej niż piękny zwrot.
Gdy przenikniemy się Myersowskimi260, Bergsonowskimi pojęciami o naturze ludzkiej, inne znaczenie przybierają te wszystkie rzeczy. Ciekawe, dlaczego faktycznie wolno bez kompromitacji nie myśleć o takich pisarzach jak Myers. Myers już co najmniej jest dziś takim nowatorem jak w swoim czasie Bruno. Ale tacy Nałkowscy nawet zbudowaliby dla niego stos. „Ten Brzozowski”, mówiła Z. R. Nałk. „rozmawia tylko o spirytyzmie”. To mówiła poetka, osoba o kulturalnym naprawdę zakroju natury, po rozmowie, w której starałem się ukazać jej świat poetycki Mereditha i Browninga, niewątpliwie dotąd dla niej obcy.
Nie powinienem być tchórzem i napisać o Myersie261.
Wiek XIX, stulecie nadziei nadludzkich i wiar poronionych. Nie umiemy żyć jeszcze po oswojeniu się z faktami, że tak jest, że nie ma żadnego sposobu, by życie ludzkie stało się czymś innym niż życie. W tym wieku nie umiano myśleć o życzeniach jako niedających się urzeczywistnić. Mieć odwagę to znaczyło wierzyć, że każde życzenie jest do urzeczywistnienia. Znaczyło to stworzyć system racjonalnej nadziei dla każdego życzenia. Być rozczarowanym to znaczyło nie wierzyć w żaden z tych systematów, to znaczyło widzieć tylko spalenisko tych wmówień, usiłujących przekonać, że człowiek może być czymkolwiek bądź zechce, bez ograniczeń. Dzisiaj jest trudno wywlec duszę ze wszystkich tych subtelnych ścieżek i powikłań błędu. To, co jest najbardziej elementarne, staje się dostępne jedynie jako szczyt sztuczności. Schemat tymczasowy: od XVI stulecia jest już pewne, że człowiek, o ile jest on reprezentowany przez europejski Zachód, wyszedł poza granicę, obręb wszelkich dotychczasowych form. Na razie przynajmniej u pewnych natur przemaga uczucie tryumfalnego lub rzecz rzadka: i bardziej drogocennego — zdrowego, tj. obywającego się bez chorób (?), a podniecającego i podnoszącego duszę aż na szczyt radości — oczekiwania. Szekspir in idea. U innych przemagają międzycząstkowe pierwiastki oczekiwania, interesy są ześrodkowane na pewnej dziedzinie, wtedy daje się to pogodzić z przywiązaniem do pewnych określonych form. Wreszcie bywają wypadki, gdy przeważa poczucie zguby istniejącego. Machiavelli262 z pewnych punktów najtragiczniejszy: niemożność brania udziału w tym nowym życiu. Co tak wzniosło Anglię: wiara w dokonane organicznie odrodzenie zbiorowe (reformacja) — (bez przeciwieństwa na razie z innymi faktami, przeciwnie: jako jedno i to samo). Zawsze ulubieńcy dziejów, dalej typy (?), gdy już rozdwojenie i rozdarcie wystąpiły silnie — życie stało się ciekawe, pełne intelektualnych rozkoszy i niebezpieczne (modlitwa czy prośba do przypadku Leonarda263). Niebezpieczeństwo nie tylko zewnętrzne, lecz i moralne; tragiczna dusza Michała Anioła264 — nie bądź tchórzem, napisz, co o nim myślisz, za podstawę biorąc tylko literaturę, poezje, listy. W tym niebezpieczeństwie ci, co nie mają moralnej jego natury, a są uzbrojeni wobec zewnętrznych. Benvenuto Cellini — niezrównany, awanturnicy, którzy już mają w sobie romantyzm — nadzieję, chimerę — Campanella265; Bruno, porównaj z Pikiem266 (nie wiem, jak wypadnie, źle, słabo, z czwartej ręki znam Pica). Wreszcie Galileusz267 — nauka zostaje wywikłana z awanturniczej przedsiębiorczości — to różnica między Galileuszem a Baconem268. Z wolna wyrasta świat stały, coraz bardziej określony. Wiek XVII — porządek państwowy staje się warunkiem, wśród którego myśl musi istnieć. Różne formacje — Kartezjusz269, Hobbes270, Spinoza, w formie organicznej wiek Ludwika XIV, wielki wiek Francji. Trzeba dalej snuć tę analizę, ale dziś już przestaje ona mnie bezpośrednio ożywiać, a tu zapisuję myśli tylko sub specie271 poruszenia duchowego, niejako materiał erudycji.
Bezwzględne samopoznanie jako tożsamość poznającego i poznawanego — do tego dąży wszelka dialektyka, ale linia, która prowadzi do Sorela i Mereditha, jest do dziś dnia zapoznana, jak gdyby nie istniała ona w porządku rzeczy.
*
2 I
W studiach greckich W. Patera przewija się przez całość książki pewna zasadnicza i silna myśl filozoficzna: człowiek zrazu rozpławia własne swe życie w naturze, żyje podziemnym życiem dojrzewającego ziarna, pęczniejących soków roślinnych, strumieni wody: jego wzruszenia i myśli stają się tym pozornie nieludzkim, kosmicznym, szerszym niż człowiek życiem. Ale z wolna ujawnia się coraz bardziej ludzka natura — antropomorfizm ukryty staje się jawny. Świat kosmicznych symboli wrasta w pień doryckiego posągu samotnej ludzkości, która nie znajduje i nie może znaleźć niczego, co by prowadziło ją poza nią istotnie. Tylko nieuświadomione, nieopanowane życie duszy i uczucia posiada naiwną świeżość fal kosmicznych, pulsowania natury; gdy życie to dojrzewa do świadomości, znika ten czar. Jest niewątpliwie, że wiąże się to z osobistą naturą wewnętrznych potrzeb i tęsknot Waltera Patera, z tym, co można by nazwać jego sakramentalną nostalgią. — Child in house272 — to, co mówi Benson. Znaczenie obrzędów w Mariuszu273. O sakramentalnym poglądzie na naturę nie znam silniejszej stronicy niż wr Sir Percivalu Shorthouse’a274.
Jest w moim życiu pisarskim czas, do którego wracam zawsze z miłą pamięcią i modlę się, tj. siły życiowe skupić usiłuję przez rozpamiętywanie praw i faktów życia, by danym mi było wrócić znowu do tego stanu. Był to czas pracy cięższej niż kiedykolwiek, ale jakie zdrowie, jakie mięśniowe niemal dobre sumienie było wtedy w moim prawie wyrobniczym mozole. Może pamięć dlatego tak wraca, że był to pierwszy czas mojego życia z Tobą, Toniu275 moja droga, która nigdy nie zrozumiesz, czym jesteś dla mnie, gdyż nigdy nie chcesz zrozumieć, kim ja jestem. O! Ja teraz nie myślę o talencie. Mój Boże, za to ci przynajmniej (?) jestem wdzięczny, że duma moja jest niezależna od faktu, iż umiem układać zdania, że nie potrzebuję ciągle, nieustannie myśleć o swoim pisarstwie, że nie mam zmysłu dla drobnej polityki podnoszenia swej wartości na giełdzie opinii. Nie. Ale ja jako człowiek. Mnie jest potrzebna praca i poczucie, że jest ona wydajna, i gdy tego nie mam, jestem niczym, ale gdy nachodzą na mnie dni niepłodności, nikt nie znajduje instynktu, który by mu wskazał, co ma mówić, jak się ma zachować wobec mnie. Wtedy jestem sam, czuję się na wieki przeklętym i nie umiem oprzeć się mniemaniu, że nawet Tonia patrzy na mnie z litością, jak na chore zwierzę, które właściwie mogłoby być dorżnięte. Ja nie znoszę tej dobroci. Tej litości. To mnie zabija. Ja nie znoszę tego, że mówi mi się: „nikt nie może od ciebie wymagać więcej”. Ode mnie trzeba wymagać, żądać i wynagradzać uśmiechem i pogodnym brzmieniem głosu, ale za nic nigdy nie rezygnować, gdyż ja się męczę bezczynnością, bo ja to odczuwam jako obiektywny sąd, że już jestem złamany, że ktoś słyszał trzask kolumny pacierzowej i że choć jeszcze nie wiem, już nie wstanę. Humoru pracy codziennej, ożywczej, rzeźkiej. Wyrobić go znów, nie stracić, to modlitwa moja. Kant z walki z chorobą swoją stworzył swą wielkość — miał wroga — naturę w swoim organizmie; heroizm ma wszędzie miejsce — właśnie trzeba go znajdować w tych jego postaciach. Johnson, Michał Anioł, wszyscy oni potężni, wydobywali pracę z otchłani organicznej niechęci, niemocy, dźwigali ją. Nie ma twórczości ani pracy w spokoju — jest to zawsze gorączka z zenitem i nadirem276. To jest określenie człowieka — jego natura. Tak się zachwycasz Bergsona filozofią, a nie chcesz zrozumieć, że to właśnie jej prawda, ten rwący się, rozsypujący się w popiół i ohydę ogień, to ciągłe poczynanie, nigdy dna, nigdy przystani, wieczny bezład i wieczna walka z rumowiskami, to jest człowiek. Jeszcze nie zginąłeś, jeszcze nie straciłeś prężności myśli — teraz skup siły. Zrób Machiavellego, Bruna, Vica277, byś Ty był z tego zadowolony, urośniesz znowu dla siebie jako pracownika — wtedy dasz radę Słowackiemu278, opuści cię tchórzostwo. Ale gdyby było możliwe, gdyby było możliwe, żeby Tonia zrozumiała, co ona jeszcze ze mnie zrobić może; ona jedna. Całą duszę mam poszarpaną, ona jest najstalszym punktem mych
Uwagi (0)