Pamiętnik - Stanisław Brzozowski (na czym czytać książki elektroniczne .txt) 📖
Pamiętnik Stanisława Brzozowskiego jest zapisem ostatnich dni życia znanego pisarza i krytyka, zmarłego w 1911 roku. Pośmiertne wydanie zostało przygotowane przez żonę, Antoninę Brzozowską, a redakcją zajął się Ostap Ortwin, przyjaciel autora. Tekst zawiera notatki i refleksje dotyczące lektur i fascynacji intelektualnych Brzozowskiego; zdaje także relację ze stosunków towarzyskich panujących w środowisku literackim, w którym się on obracał.
Pamiętnik został po raz pierwszy opublikowany w 1913 roku w Krakowie.
- Autor: Stanisław Brzozowski
- Epoka: Modernizm
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Pamiętnik - Stanisław Brzozowski (na czym czytać książki elektroniczne .txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Stanisław Brzozowski
*
20 XII
Naturalnie, kiedy teraz myślę o Anglii XVIII wieku, wiem, że jest to środowisko Blake’a i dlatego widzę je w jego świetle, a jest rzeczą niezmiernie trudną zdać sobie sprawę, gdzie kończy się wpływ tak określony. Ataki na Taine’a73: jak gdyby twierdził on, że można z danego środowiska, danego momentu, danej fazy, wydedukować poetę: — co za nonsens! Taine tylko uczył, jak analizować danego poetę na momenty, w celu wyzyskania literatury dla charakterystyki życia przeszłości dziejowej.
Askenazy74 contra75 Taine!
Spodziewam się. Pojęcie człowieka, wizja życia w jego powadze i demonizmie nie na rękę sprytnym u dostawcy optymizmu narodowego.
Naturalnie — do Askenazych76 należy najbliższa przyszłość. Ponad realnym, krwawym życiem, rozdartym na przeciwieństwa, płynie wartki prąd uczuć, różnych motywów jednakowych u wszystkich. PPS77, ND78, PD79, wszystkie te grupy wytwarzają skłonność optymistycznego szacowania przeszłości i współczesności. Naturalnie ten optymizm musi być niezróżniczkowany; wtedy czyni zadość wszystkim.
I w jaki sposób Sz. Askenazy może cenić Taine’a wobec tego? Tylko ciekawe, dlaczego w ogóle go tyka.
*
21 XII
Czytając Sainte-Beuve’a trzeba zwracać uwagę na powiedzenia ogólnikowe, myśli napotkane po drodze. Jest to charakterystyczne dla typu pisarskiego, do którego on należy. Ludzie ci żyją w pewnej rzeczywistości i, nie myśląc o niej, wypowiadają ją. Sainte-Beuve jest w takim stosunku do kultury francuskiej: nie tyle ważne są — o ile są one w ogóle — ogólne umyślne definicje tej kultury przez niego, ile raczej jej życie w nim samym; jest ona wewnętrznym prawem jego umysłu, zasobem nie tylko miar, ale i ustalonych faktów. Tak, pisząc o Carrelu80, mówi on z powodu częstego użycia przez niego wyrazów oderwanych, doktrynerskich, że to nie jest styl Ludwika XIV81, równie dobrze, jak nie jest stylem barwność, nieskrępowany patos etc. Na czym polega więc ten styl? Na tym, że była to żywa harmonia, fakt zrównoważony, ale fakt — nie systemat82. Fakt, a więc abstrakcyjna suchość doktryny politycznej nie była w zgodzie z jego rzeczywistością; zrównoważony, a więc życie, aby tu istnieć, musiało stać się zdolnym do istnienia, pozyskać prawa. Stąd wypływają wszystkie właściwości zasadnicze. Styl wyklucza wszystko, co każe nam wierzyć w nagłą i ostateczną przemianę w naturze ludzkiej — jednocześnie wyklucza, nieuspołecznioną, nie „châtiée”83 naturę. W tym świetle trzeba rozważać tę literaturę.
Gdybym miał wolę, zająłbym się tego rodzaju pracą: niezależnie od wszystkiego, co muszę pisać, by żyć — zacząłbym powoli i spokojnie opracowywać Goethego, nie spiesząc się, ale nie odkładając, posuwając z wolna, ale stale z dnia na dzień znajomość jego pism, zrozumienie jego wewnętrznego życia bez przesady w drobiazgowości, ale z precyzją psychologiczną niezostawiającą nic w stanie frazeologicznie plastycznym. W ten sposób mógłbym stworzyć książkę, która organicznie wchłonęłaby i zaasymilowała całe moje życie duchowe, wszystkie właściwości mojego ja.
Niewątpliwie mam dużo do powiedzenia na usprawiedliwienie mojej nieczynności, apatii i przygnębienia, i to właśnie jest fatalne, że mam tyle obiektywnie słusznych racji. Co po tej słuszności?
Twoją psią służbą jest pracować, czy masz ochotę czy też nie, czy widzisz cel pracy czy bez celu.
Skakanie przez kij. Skacz. Nie rezonuj!
Goethe — wiem, ile jest nudy, martwoty do przezwyciężenia, ale on ją też przezwyciężał. A niewątpliwie wyrasta on coraz bardziej.
Mój Boże! Jak mały, jak żakowsko84 naiwny jest w 5/6 swych poruszeń osobistych Byron. Osobista poezja. Tak i nie!
Bo gdyby nie to, że Byronowski egotyzm w poezji jest inny niż ego Byrona w życiu, nie moglibyśmy znieść jego rzeczy — chociaż jeszcze nie wiem, co zostanie, co zostałoby, gdybyśmy śmieli, gdybym śmiał i gdybym umiał patrzeć jasno, widzieć szczerze i mówić bez przesady. Gorzkie to złudzenie krytyka.
Ten Brzozowski mówi tylko o spirytyzmie, powiada Zofia Nałkowska85. Ona wie na pewno, wie jasno, czym jest człowiek!
Requiescat86. Kłaść nacisk na podświadome, byle nie używać słów, które kaleczą wolnomyślne uszy.
Jakie nieustraszone są te badawcze dusze.
Co mi po tym wszystkim? Po co to piszę? Już przeszła, skończyła się młodość. Wiek dojrzały zastał bez sił, obciążonego przeszkodami, źle przygotowanego. Już nie ma atmosfery marzeń. Śmierć może czekać lata, ale potencjalnie, in idea87, stoi za ramieniem.
Co chcesz, co umiesz, co możesz robić? A nade wszystko to lub tamto — tyle lub mniej robić musisz.
Wszystkie myśli są tak jasne, tak zdumiewająco, aż do niepotrzebności własnej, jasne, gdy je wyłuskać — to jest oczywiste!
Naturalnie.
Ale tej oczywistości nie widzi nikt. Śmieszna tragedia filozofa w Polsce.
Filozof! Kiedyś wyparłem się tego tytułu.
Drażnili mnie ci młodzieńcy lwowscy. Nie jestem istotą ucywilizowaną, muszę żyć poza kontrolą — a społecznie.
A zresztą istotnie ten E... nie jest filozofem, jeżeli nim mam być ja. Vice versa88.
Ale co ma robić filozof w Polsce? Skąd, dokąd, po co? Ciekawa historia. Całe życie niemal człowiek ma myśli, którymi można by się przejąć, gdyby była po temu sytuacja. Trzeba więc szukać dla nich sytuacji, wmawiać w siebie, że się ją ma.
Ale jedni drugim psują zabawę.
Jest to już stadium wyższe.
Stadium pierwsze, normalne prof. Twardowskiego89 — bezsytuacyjna myśl normalnie, porządnie wyłożona. Eccolo90! Filozofia jako wstęp do umiejętnego pisania referatów.
Warszawskie formacje jeszcze rozpaczliwsze.
Cóż np. Mahrburg91? Myśl równie bezsytuacyjna, ale sprzyjająca czemu?
Twardowski ma referaty, to jest grunt, ale co ma Mahrburg?
I° myśl bezsytuacyjna, ale stwierdzająca, że Mahrburg ma słuszność, a więc bijąca Struvego92, Masoniusa93 etc.
II° bezsytuacyjna, ale mogąca się podobać postępowemu kościółkowi — to jest wszystko.
U Masoniusa nikt nie dojdzie.
U Abramowskiego94 niewątpliwie jest już faza II.
Faza III. Myśl musi wyrastać z sytuacji — ale jaka jest ta sytuacja, czy może mieć myśl? To się rozwiązuje łatwo, gdy się jest obywatelem Stanów Zjednoczonych, ale w Polsce?
A przecież moje życie jest przegrane, jeżeli się z tym nie uporam.
Gdybym to wiedział mając lat 20, nawet 25.
Mógłbym to wiedzieć. I naprawdę nie moja to wina, że nie wiedziałem. Moja także, ale nie tylko moja, może nawet przeważnie nie moja.
Ale winien tego?
Tu istotnie winien czy nie winien: kulka w łeb.
Tow. Daszyński95: Ten ma sytuacyjne myśli, ale myli się w określaniu swojej sytuacji. Postępuje logicznie i jak ona mu każe, tylko, że ona jest inna, niż on sądzi.
Aha! Tu jest węzeł.
Przede wszystkim trzeba mieć ową sytuację. I znowu nieprawdą jest, że jej nie mam. Mam, ale nie mogę sobie dać rady z nią.
1. Dlatego, że polega ona na duchowym spleceniu autohipnoz i krzyżujących się działań hipnotycznych między pisarzem i publicznością. To ważne. Pisarz pisząc określa dla siebie swą publiczność, będzie ona dla niego już zbiorem ludzi, którzy czytali, przyjęli i uznali to, co on napisał. To może być złudzenie obiektywnie, subiektywnie ten fakt powstaje i działa. Dlatego własna przeszłość pisarska jest tak bardzo wnikliwym, wszędobylskim przeznaczeniem.
2. Wiem i mogę, i umiem mniej, niż wierzyłem, pisząc dotąd.
Trzeba by szczerze rozczarować publiczność i siebie co do tych 2 punktów i wychować siebie do publiczności, która by znała moje prawdziwe myśli, prawdziwą wiedzę, wtedy mógłbym sytuacyjnie pisać.
Ale sytuacyjnie myśleć! Boże, Boże! Trudna to naprawdę rzecz być dzisiaj Polakiem, chcieć myśleć, chcieć pracować.
Gostomski96 i lud wiejski.
Powiem teraz (esprit d’escalier97), na czym polega różnica pomiędzy ludem wiejskim a klasą robotniczą. Że ten pierwszy zaspokaja się obierzynami naszej myśli, że przestajemy myśleć odpowiedzialnie, gdy myślimy dla niego, tj. nie myślimy, nie piszemy dla siebie. I dlatego Gostomscy lubią lud wiejski.
Od dawna czułem, że tu, właśnie tu, w „wiejskim ludzie” jest mój specyficzny wróg.
Mój! Bo w gruncie rzeczy nie dbam o nic, tylko o to, co jest myślą i jej wypowiedzeniem.
Gdzie to się kończy, kończy się moje czucie.
Więc w każdym razie nie „wiejski lud”. Albo tak, lecz dla tych, co umieją myśleć sytuacyjnie z niego, nie „dla niego”.
Obierzynki sentymentalne.
Ile kłamstw sprzysięgło się dziś na myśl polską. Żeromski98?99 Niewątpliwie: nie tylko myli się, ale i kłamie — nie jest szczery, ale pomimo to on jest dziś najgłębszy, najsilniejszy, najodważniej czujący.
Tu Ortwin100 nie ma racji.
Tym bardziej Zrębowicz101. Zrębowicz, który chce mieć Cyprjana Norwida102 bez katolicyzmu — ale dość.
*
23 XII
Dawid103 zwracał mi uwagę, że religia jest zawsze współodpowiednikiem siły życiowej. Jest to zupełnie zgodne z moimi pojęciami w tej sprawie. Sądziłbym, że należałoby jeszcze uwzględnić i wyjaśnić stosunki zachodzące pomiędzy tymi momentami a erotyzmem i twórczością artystyczną. Spostrzeżenia nad tym, co może być nazwane — jeżeli w ogóle można posługiwać się tego rodzaju uogólnieniami — „narodowym charakterem polskim”, doprowadzają nas do potwierdzenia tych poglądów. W samej rzeczy obojętność religijna, brak energii politycznej, ekonomicznej i niezdolność do tego, co może być nazwane vie passionelle104, idą tu w parze. Byłoby dobrze istotnie przestudiować chociażby Ogród fraszek105 z piórem w ręku, mając na uwadze te punkty widzenia.
*
24 XII
Przekonanie, że nasza epoka ma charakter wybitnie rewolucyjny, niestały, krytyczny jest połączone z niebezpieczeństwami dla naszej kultury osobistej i równowagi umysłowej. Łatwo bowiem wyrasta stąd pokusa niestałości i chwiejności w poglądach, a szczególniej braku jasności w pojęciach. Jestem pewien, że znaczna część osób z kół postępowych nie posiada jasnych i określonych wyobrażeń o najznaczniejszej części przedmiotów i zagadnień.
Niedobrze jest, że gardzę zazwyczaj przykładami z powszedniego życia: np. jest rzeczą nielogiczną, nieracjonalną przypisywać szczególne znaczenie miejscu, gdzie się przeżyło coś szczęśliwego lub znaczącego dla nas; niewątpliwie jest prawdą, że wszystkie miejsca są jednakowe, póki jedno nie zostało wyszczególnione przez przeżycie nasze; tu jednak zostało ono już wyszczególnione. Chwytamy w tej drobnostce na gorącym uczynku samą naturę racjonalizmu: uważać przeżycie i nie-przeżycie za równoznaczne; życie za zasadniczo zbędne; faktycznie jest ono, lecz mogłoby i nie być — nic by się przez to nie zmieniło.
Ecce homo106 Nietzschego107, Réflexions sur la violence, Enquête sur la monarchie108 — wszystkie te książki są nacechowane głęboko przynależnością do jednej i tej samej epoki, do jednego i tego samego wieku w życiu kultury europejskiej. Jest bowiem niewątpliwe, że, toutes précautions gardées109, analogia ta wyraża rzeczywistość. Analiza tego faktu tu zajęłaby mi zbyt dużo czasu. Zresztą konkretny wypadek wystarczy do zaznaczenia i ogólnej linii. Najogólniejszym rysem kultury zachodniej Europy w ciągu XIX stulecia jest niewątpliwie to, że nie ma ona organicznego systematu, że jednostki nie wrastają w świat rzeczy, lecz dążą do tworzenia rzeczy, określania ich lub też określają je, ale zawsze z siebie. Ego jest tu już zawsze momentem znamiennym. Too much ego in their cosmos110. Zapomniałem, gdzie to czytałem, bodaj że u G. K. Chestertona111 lub Wellsa112. Ale nie o to idzie. Nastał moment, gdy naiwność romantyczna została utracona. Epoki à la Louis XIV, grand siècle113, ew. może jedyny przykład wielki od XVI wieku czegoś podobnego, nie zdawały sobie sprawy, że służą życiu, które poprzez ich procesy umysłowe ustalało swoją równowagę — nie zdawały sobie sprawy niewątpliwie tylko do pewnego stopnia. Z biegiem czasu jednak niezależność od jakiegokolwiek życia, które jest zawsze alogiczne — zawsze zacieśnia, określa — stała się podstawą, ale teraz krytyka przeanalizowała i wywróciła na nice to złudzenie. Fakty myślowe są płodne poprzez życie; by być płodnymi, fakty myślowe muszą należeć, i to w pewien specyficzny sposób należeć, do życia, przynajmniej już zdolnego istnieć. Stąd problemy higieny osobistej u Nietzschego, higieny dziejowej u Maurrasa114, ale tacy ludzie jak Sorel nie poprzestają na trwaniu (właściwie i Nietzsche nie) — ale tu mi nie idzie o ścisłość w tym kierunku. Musi on dążyć do tworzenia faktów myślowych, które sprzyjają tworzeniu się zespołów życiowych, zdolnych żyć i zwyciężać, a zgodnych z jego zasadniczym postulatem. Ten postulat może być w bezpośredniej sprzeczności lub tylko inkogruencji115 z faktami myślowymi, które na razie tworzymy. Konsystencja i konsekwencja logiczna zostają tu zabezpieczone w innej drodze. Jest to, co St. Mendelson116 nazywa słusznie
Uwagi (0)