Darmowe ebooki » Pamiętnik » Pamiętniki włościanina - Jan Słomka (bibliotek cyfrowa TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Pamiętniki włościanina - Jan Słomka (bibliotek cyfrowa TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Jan Słomka



1 ... 38 39 40 41 42 43 44 45 46 ... 54
Idź do strony:
tj. oddam księgi gminne, akty i rachunki nowemu wójtowi i będzie wam już dobrze”. Zgodzili się na to po targach ze mną i między sobą (niektórzy chcieli urzędowanie zaraz przejąć) i na tym się zgromadzenie zakończyło.

Na drugi dzień rano oddałem uporządkowane akta i rachunki gminne nowemu wójtowi, który przyszedł do kancelarii z kilkoma mężami zaufania. Nie wiedziałem jednak, co powie na to starostwo, że urzędowanie zdałem tak nielegalnie obranemu wójtowi, czy nie spotka mnie z tego powodu nagana. Zaraz więc poszedłem do starostwa i rzecz całą przedstawiłem. Na to komisarz Strzyżowski, zastępujący starostę, oświadczył, że w Dzikowie skończyło się jeszcze nie najgorzej, bo w niektórych gminach — jak miał doniesienia — nie tylko pousuwano wójtów, ale jeszcze pobito. W takich okolicznościach — mówił — nie ma innego wyjścia, jak usunąć się od urzędowania. Wyszedłem więc stamtąd zupełnie uspokojony.

Tak więc po czterdziestu przeszło latach urzędowania przestałem być wójtem w Dzikowie. W czasie wojny, gdy urzędowanie to było ciężkie i wójtostwa trzymali się tylko młodsi ludzie, chroniąc się w ten sposób przed służbą wojskową, ciągle byłem zajęty myślą, żeby się uwolnić od tego ciężaru. Wiedziałem jednak, że nie da się to tak łatwo przeprowadzić, bo muszą być wybory gminne, muszą być zatwierdzone przez starostwo, musi nastąpić formalne zdanie urzędowania nowej zwierzchności itp., a tu niespodziewanie stało się zupełnie inaczej, bo w kilku minutach dokonało się wszystko.

W całym powiecie wówczas z chwilą zrzucenia panowania austriackiego, tj. od 1 listopada 1918 roku, nastąpił podobny przewrót w gminach, tak że nie ostał się prawie żaden stary wójt przy urzędowaniu. Przewrotu tego dokonała przeważnie młodzież, która z wojny powróciła. Poobalano dotychczasowe zwierzchności gminne z radami, a na ich miejsce potworzono komitety gminne. Starostwo, chcąc wprowadzić jakiś porządek, komitety te ulegalizowało, mianowicie przewodniczących komitetów mianowało komisarzami rządowymi (wójtami) i zaprzysięgło ich, nadto przydało im rady przyboczne, które miały w sprawach gminnych głos stanowczy.

Stosunki te jednak nie okazały się trwałe. W Dzikowie na przykład nowy wójt urzędował do 13 września 1919 roku, więc niespełna rok, przy czym miał wiele kłopotu i został z wójtostwa zrzucony. Potem był wójtem Jan Ordyk i urzędował do 30 lipca 1921 roku. W tym dniu odbyły się nowe wybory gminne. W przeciągu więc niecałych trzech lat obierano trzech wójtów.

Ale mieszkańcom gminy już się te ciągłe wybory sprzykrzyły, więc w roku 1921 przed wyborem nowej zwierzchności gminnej część radnych zwróciła się do mnie z oświadczeniem, że postawią mnie jako kandydata na wójta i będą na mnie głosować, a prosili, żebym kandydaturę przyjął. Podziękowałem im szczerze za to zaufanie, powiedziałem jednak, że nie mogę już obciążać się takim obowiązkiem. Zatem wybrano mnie jako najstarszego z rady przewodniczącym i proszono, abym od siebie postawił wniosek co do wyboru zwierzchności gminnej. Uczyniłem to i według moich wniosków wybrano wójta, jego zastępcę i trzech asesorów. Trzecim z kolei wójtem po mnie został obrany Jan Dąbek i urzędował całe sześciolecie. Dnia 5 stycznia 1928 roku odbył się wybór nowej zwierzchności gminnej i wójtem został wybrany syn mój, Wojciech Słomka.

*

Nie skończyło się jednak na rozbrajaniu żandarmerii i obalaniu urzędów gminnych, ale zwrócono się też przeciw dworom i Żydom.

Co do dworów zaczęło się od tego, że chłopi wybiegali do lasów dworskich, upatrywali, jakby ściągnąć drzewo na opał lub na materiał, albo podkradali się do dworskich stogów siana. Ci, którzy z wojny lub niewoli wrócili, zaczęli między sobą porozumiewać się, jakby się bronić, gdyby do wsi przybyło wojsko (jak mówiono, Legiony) celem dochodzenia kradzieży i karania przestępców. Obliczali, ile we wsi jest karabinów i granatów ręcznych, układali się z innymi wsiami, żeby się w razie potrzeby wzajemnie wspomagać, uważali, że mają dość siły, żeby w danym razie wojsko rozbroić i ze wsi wygnać. Zmowy takie szerzyły się szczególnie we wsiach lasowskich: Jeziórku, Żupawie i innych okolicznych.

W styczniu 1919 roku rozpoczęły się groźne napady na dwory. Głośnym stał się rabunek w Mokrzyszowie, gdzie 8 stycznia ludność miejscowa, nawet wójt gminny, rzucili się na spichlerz dworski hr. Tarnowskiego i rozebrali zboże, zmagazynowane tam przez rząd austriacki, a także zboże dworskie. Gdy się wieść o tym rabunku rozeszła po okolicy, nadciągnęła ludność do Mokrzyszowa ze Stalów, Żupawy, Jeziórka, Grębowa i w nocy tegoż dnia rabowała ziemniaki z kopców, uprowadzała bydło i konie ze stajen dworskich. Była to straszna noc, ludzie rozdzierali cudzą własność jak wilki, bydło zarzynali na miejscu i mięsem się dzielili, nawoływali się wśród ciemności, zapomnieli o Bogu i przykazaniach bożych. Dopiero oddział wojska polskiego położył kres temu, zrabowane zboże i bydło poodbierał i winnych aresztował.

Do masowych rabunków doszło też w Budzie Stalowskiej, Motyczu, Grębowie.

W Grębowie był napad na dwór Dolańskiego 10 stycznia wieczór. Dnia tego chłopi z Jeziórka, Żupawy i innych wsi okolicznych rozbroili posterunek żandarmerii w Grębowie, rządcę i strażników folwarcznych, obrabowali pałac w Grębowie, zabrali dwa stogi siana (około pięćdziesiąt fur). Równocześnie ograbiono Żydów w Grębowie.

W większym jeszcze stopniu ponowił się tam napad następnego wieczoru. Rzucili się wtedy na folwark grębowski chłopi z Jamnicy, Zapolednika, Krawców, Wydrzy, rabując zboże, siano, inwentarz żywy, uprząż na konie, wozy itd. Czeladź folwarczna nie tylko nie ratowała mienia dworskiego, ale sama brała udział w rabowaniu. Pono nawet starsi i zamożniejsi gospodarze rabowali.

Zwrócono się też przeciw Żydom, znienawidzonym szczególnie w czasie wojny za uprzywilejowane stanowisko, zarówno w wojsku, gdzie służba ich kończyła się najczęściej na wywczasach288 i dochodach w kancelariach, jako też w domu, gdzie kosztem pozostałych lichwą i zdzierstwem dorabiali się majątków.

Żydzi, widząc, że położenie zaczyna być niepewne, zaczęli starać się o broń, przy czym rozchodziły się wieści, że zbroją się przeciw chłopom, co bardziej jeszcze podniecało do wystąpień przeciwżydowskich.

Chłopi ze wsi okolicznych, zwłaszcza młodzież, przychodzili do miasta, chodzili tu kupami, niepokojąc Żydów. Ale te pierwsze rozruchy zostały łatwo rozegnane. Czyniono starania, by zapobiec dalszym zamieszkom, wzmocniono w mieście milicję i postoje wojskowe.

Do pierwszych większych rozruchów przeciwżydowskich w powiecie przyszło 13 listopada 1918 roku w Rozwadowie, gdzie z powodu zbiegowiska i pobicia Żyda milicja z wojskiem użyła broni, przy czym zabito człowieka. Wówczas tłum cały rzucił się ku milicji i wojsku, którzy ratowali się ucieczką. Miasto zostało bez żadnej opieki. Tłum wdarł się do magazynu wojskowego, rozebrał broń i rzucił się do rabunku. Od południa do wieczora zrabowano szereg sklepów i nie było nikogo, kto by temu przeszkodził. Dopiero z sąsiednich miast przybyło wojsko na pomoc i salwą w powietrze rozpędziło plądrujących.

W styczniu 1919 roku, gdy rabowano dwory w Mokrzyszowie i Grębowie, zanosiło się też na atakowanie Tarnobrzega. Chłopi z Jeziórka i Żupawy, uzbrojeni w karabiny, pały, widły ruszyli do Tarnobrzega, przybyli do Stalów, gdzie chcieli przybrać większą siłę, tam jednak pokręciły się im plany, stracili otuchę i zawrócili do domów. W parę dni po tym rozeszła się znowu wieść, że ma być atak na Tarnobrzeg. Wojsko przygotowywało się do odparcia napadu, rozpuściło patrole poza miastem w stronę stacji kolejowej, przygotowywano karabiny maszynowe, zarządzono pozamykanie sklepów. Jednakże nie przyszło wtedy do żadnego napadu.

Wreszcie pospolitymi stały się różne kradzieże, rabunki, nocne napady, morderstwa. Z tego rodzaju zbrodni najohydniejszą popełniono w Skowierzynie, gdzie w nocy z 10 na 11 grudnia 1918 roku w zwierzęcy sposób zamordowano młodego zarządcę dworu Klimkowicza i jego żonę. Z powodu rozstroju władz sprawcy morderstwa nie zostali ukarani, chociaż poszlaki zbrodni były dość wyraźne. Nie było bezpieczeństwa mienia ni życia, zapanowała niepewność, co przyniesie najbliższy dzień.

*

W tym czasie, kiedy rozbrajano żandarmerię, obalano urzędy gminne i brak było spokoju i porządku, powiat nie mógł wziąć silniejszego udziału w walce z Rusinami289, toczącej się wtedy koło Lwowa. Komendę organizującego się wojska polskiego w Tarnobrzegu objął z ramienia Dowództwa Okręgu Generalnego Dąbal, który był komendantem żandarmerii. Nawoływał on ludność do tworzenia pułku sandomierskiego pod sztandarem Matki Boskiej Dzikowskiej na odsiecz Lwowa i wydał w tym celu gorącą odezwę290, sam jednak za tym wezwaniem nie poszedł. Zaczął uchylać się spod rozkazu władz wojskowych i rzucił się jawnie do polityki wywrotowej, występując jako kandydat na posła do sejmu wraz z ks. Okoniem. Na zgromadzeniach występował w mundurze wojskowym oficerskim i w czapie cywilnej, chłopskiej. Został więc wkrótce usunięty z komendy powiatowej wojska polskiego, a jego miejsce zajął podpułkownik Wróblewski z pułku podhalańskiego.

Dowództwo generalne ogłosiło wówczas ogólny, przymusowy pobór do wojska wszystkich byłych żołnierzy austriackich. Pobór ten jednak szedł leniwie, gdyż było powszechne przemęczenie wojną. Przy tym Dąbal jeździł wtedy po wsiach i uprawiał politykę przeciwrządową, namawiając ludzi, aby nie szli do wojska. Za robotę taką został zawezwany przez władzę wojskową do raportu i ze służby wojskowej zwolniony.

Ostatecznie nie poszły stąd posiłki do Galicji Wschodniej. Zamiast iść na odsiecz Lwowa, wojsko musiało się zająć uspokajaniem powiatu. Jedynie z Rozwadowszczyzny odszedł stosunkowo znaczny transport zboża dostarczonego przez tamtejszą ludność dla Lwowa.

*

Wśród takich stosunków w powiecie ogłoszone zostały dekretem Naczelnika Państwa z dn. 28 listopada 1918 roku wybory do Sejmu Ustawodawczego w Warszawie. Powiat tarnobrzeski wraz z niżańskim, kolbuszowskim i mieleckim stanowił jeden okręg wyborczy nr 44 i miał wybrać sześciu posłów. Główna Komisja Wyborcza tego okręgu była w Tarnobrzegu, a przewodniczącym jej był Józef Chalcarz, naczelnik sądu w Tarnobrzegu.

Były to pierwsze wybory sejmowe w niepodległej Polsce: powszechne, równe, tajne, bezpośrednie, stosunkowe, wyborcą był każdy obywatel państwa, zarówno mężczyźni, jak i kobiety, którzy ukończyli dwadzieścia jeden lat.

W okręgu tutejszym zgłoszono osiem list, które razem zawierały 32 kandydatów na posłów. Od początku najsilniejsza agitacja rozpętała się za listą nr 2, wystawioną przez ks. Okonia. Na liście tej znajdowali się na pierwszych miejscach: ks. Eugeniusz Okoń, Franciszek Krempa, b. poseł z czasów austriackich, Tomasz Dąbal. Za listą tą odbywały się liczne zgromadzenia, w samym Tarnobrzegu odbywały się wielokrotnie na rynku pod pomnikiem Bartosza Głowackiego. Zgromadzenia urządzone przez inne stronnictwa były rozbijane, uniemożliwiane było wygłaszanie odmiennych przekonań politycznych. Doszło do tego, że gdy w klasztorze oo. Dominikanów w Tarnobrzegu czytany był list pasterski biskupów Polski, dający wskazówki, jakich katolicy mają się trzymać w czasie wyborów, powstały krzyki: „Precz z księdzem z ambony!”, tak że kaznodzieja zeszedł z ambony i wyniósł z kościoła Najśw. Sakrament, co zrobiło na ludności wielkie wrażenie. Gdy zaś w Czytelni Mieszczańskiej w Tarnobrzegu odbywało się zebranie obywatelskie, podburzona gromada ludzi, uzbrojona w pałki, napadła na Czytelnię i zebranie rozpędziła. Wobec takiej agitacji ze strony ks. Okonia, Dąbala i ich zwolenników wszystkie stronnictwa polskie w okręgu zawarły związek wyborczy i występowały razem jako jedna grupa.

Gdy przyszło do wyborów w dniu 26 stycznia 1919 roku, udział wyborców w głosowaniu był wielki, w niektórych gminach głosowali wszyscy uprawnieni. W całym okręgu wyborczym na 119 000 uprawnionych głosowało 96 000. Z tego na listę nr 2 padło 75 000 głosów, zaś na cztery stronnictwa, które utworzyły związek wyborczy, okrągło 15 000 głosów. Poza tym 5000 głosów otrzymała lista żydowska. Wobec tego z listy nr 2 wybrani zostali ks. Okoń, Krempa, Dąbal, nadto chłopi Jan Sudoł i Wojciech Marchut, nieznani w pracy publicznej. Związek wyborczy zdołał przeprowadzić tylko jednego posła, którym został inż. Kędzior Andrzej, przepadli zaś tacy kandydaci, jak zasłużony poseł do parlamentu wiedeńskiego Zygmunt Lasocki, którego w tych wyborach najgwałtowniej zwalczano, jak ks. Stanisław Wolanin i inni.

*

W końcu stycznia 1919 roku uspokoiło się nieco, ale spokój był pozorny. Można było wyczuć, że wszystko burzyło się wewnątrz i czekało sposobności, ażeby wybuchnąć. Przy tym we wszystkich podżeganiach, rozruchach i rabunkach widać było wyraźny ruch bolszewicki.

Podżegacze, wskazując na dwory, mówili, że wszystko jest chłopskie, do chłopów należy, trzeba to zabrać. Zachęcali, żeby chłopi na wiosnę orali pańskie grunta dla siebie. Buntowali ludzi, żeby się wojska nie bali, do wojska nie szli, opowiadali o czerwonej gwardii. Mówili, że „krakowskie wojsko” i „rząd krakowski”, tj. Polska Komisja Likwidacyjna, już przydeptana, zapowiadali przyjście bolszewików. Wzywali do zabijania przeciwników, bo sądów nie ma. Jednego nauczyciela wymieniano jako komisarza powiatowego w razie zaprowadzenia rządów bolszewickich.

Ludność zaopatrzona była z czasów wojny w broń wszelkiego rodzaju, zwłaszcza w karabiny wojskowe i w rewolwery. Tworzyły się uzbrojone bandy (czerwone gwardie), które zmuszały spokojną część ludności do łączenia się z sobą. Takie bandy powstały w Jeziórku, Żupawie, Stalach, w Kępiu Zaleszańskim.

Za podburzającą robotę przeciw panującemu porządkowi społecznemu i państwowemu aresztowano w Tarnobrzegu dwóch urzędników państwowych, Rusinów. Jednakże wobec wielkiego wzburzenia władze miejscowe były bezsilne, nie mogły najczęściej wystąpić przeciw jawnym podżegaczom i pozostawiały ich w spokoju.

Że w powiecie objawił się taki ruch bolszewicki, złożyło się na to szereg przyczyn. Przede wszystkim przyczyniło się do tego złożenie starosty z urzędu, gdyż osłabiło to władzę starostwa i spowodowało dalsze zmiany na tym urzędzie.

Po Federowiczu kierownikiem starostwa był Strzyżowski, przeniesiony na zarządzenie Polskiej Komisji Likwidacyjnej do Kolbuszowy, przez parę dni kierował tym urzędem inż. Jan Bochniak, wreszcie od końca listopada 1918 roku dr Benedykt Łącki, obaj z ramienia Polskiej Komisji Likwidacyjnej w Krakowie.

Ten ostatni, znany działacz polityczny w Tarnobrzeskiem, sekretarz hr. Lasockiego, chcąc mieć za sobą wolę ludności, po objęciu urzędu przedstawił swoje poglądy polityczne na radzie przybocznej, której przewodniczył ks. Okoń i Dąbal, a następnie na szerszym zjeździe powiatowym. Zaznaczał, że uznaje zmianę stosunków zaistniałych w powiecie z powodu ogłoszenia niepodległości; uznaje, że lud przyszedł do władzy i tylko lud ma postanawiać i rządzić, jego zaś rzeczą jako urzędnika jest słuchać ludu i zlecenia tegoż ludu wykonywać. Zaznaczał, że poczynił pewne zarządzenia, żeby ludności zniszczonej wojną przyjść z pomocą, w szczególności zaś, ażeby nie ściągać z ludności tej podatków, a natomiast ściągać je od obszarników, kupców i ludzi, którzy dorobili się majątku na wojnie. Wówczas ks. Okoń oświadczył, że najlepiej będzie

1 ... 38 39 40 41 42 43 44 45 46 ... 54
Idź do strony:

Darmowe książki «Pamiętniki włościanina - Jan Słomka (bibliotek cyfrowa TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz