Pamiętniki włościanina - Jan Słomka (bibliotek cyfrowa TXT) 📖
Pamiętniki galicyjskiego chłopa, wieloletniego wójta wsi Dzików, obejmujące okres „od pańszczyzny do dni dzisiejszych”.
Pierwsze wydanie Pamiętników włościanina, opublikowane w roku 1912, prócz wspomnień osobistych oraz wątków historyczno-politycznych zawierało przede wszystkim uporządkowany, szczegółowy opis życia nadwiślańskiej wsi. Domy mieszkalne, ich wyposażenie, chłopskie ubrania, fryzury, codzienne zajęcia domowe, narzędzia rolnicze, uprawa roli i hodowla zwierząt, różne rodzaje rzemiosł i handlu, relacje chłopsko-żydowskie, zabawy, wesela, święta, wychowywanie dzieci, choroby, zabobony, praktyki religijne, ceny ziemi, towarów i usług — słowem, kopalnia wiedzy o wsi polskiej w zachodniej Galicji w drugiej połowie XIX wieku.
W roku 1929 Jan Słomka opublikował drugie wydanie książki, poszerzone o trzy rozdziały opowiadające o latach pierwszej wojny światowej, upadku rządów austriackich, tworzeniu polskiej władzy i pierwszym dziesięcioleciu niepodległej Polski. Swoje życie, życie swojej wsi oraz zmiany, jakie dokonały się w ciągu prawie 70 lat, przedstawia nam autor, który chodził do szkoły „wszystkiego dwie zimy”, ale radził sobie na swoje potrzeby wystarczająco. „Umiem czytać, pisać i porachować, jak mam co”.
- Autor: Jan Słomka
- Epoka: Modernizm
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Pamiętniki włościanina - Jan Słomka (bibliotek cyfrowa TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Jan Słomka
Więc drugie wybory sejmowe, które się odbyły w roku 1922, dały zgoła inne wyniki. Według nowej ordynacji wyborczej tutejszy okręg wyborczy obejmował powiaty: Tarnobrzeg, Mielec, Kolbuszowa, Ropczyce, Strzyżów, Jasło. List wyborczych było zgłoszonych dwadzieścia sześć, zawierających około stu siedemdziesięciu kandydatów. Okoń, Dąbal, Krempa, którzy w poprzednich wyborach występowali razem i uzyskali niesłychanie wielką liczbę głosów, przy drugich wyborach szli oddzielnie: Okoń jako przywódca Chłopskiego Stronnictwa Radykalnego, Dąbal (z więzienia) jako komunista, Krempa jako tzw. stapińszczyk298. W powiecie tarnobrzeskim lista ks. Okonia otrzymała 4829 głosów, komunistyczna (Dąbala) 6379 głosów, a ponieważ w innych powiatach za pierwszą z tych list nie padł ani jeden głos, a na drugą wszystkiego około 200 głosów, więc obaj wymienieni kandydaci przepadli, a przeszedł jedynie Krempa. W wyborach tych wyszło natomiast czterech posłów z Polskiego Stronnictwa Ludowego „Piast”299 i jeden ze Stronnictwa Katolicko-Ludowego. W ten sposób skończyły się w powiecie wpływy Okonia i Dąbala, którzy przeszli przez powiat jak burza, nie przeprowadziwszy nic z tego, co obiecywali, a ściągnęli na powiat jedynie uszczypliwą nazwę „republiki tarnobrzeskiej”.
Ostatnio występował ks. Okoń w Tarnobrzegu 8 września 1925 roku. W dniu tym, gdy w tutejszym klasztorze oo. Dominikanów przypada odpust na Matkę Boską Siewną, miał się tu odbyć wielki zjazd Chłopskiego Stronnictwa Radykalnego, które narodziło się właśnie w Tarnobrzegu pod pomnikiem Bartosza Głowackiego. Przybył wówczas do Tarnobrzega ks. Okoń z posłami swego stronnictwa, przybyła gromada jego zwolenników, głównie z Lubelszczyzny, ze sztandarami zielono-czerwonymi i wieńcami. Jednakże ludność okoliczna, zgromadzona tłumnie na odpuście, zajęła nieprzyjazne stanowisko wobec zapowiedzianego zjazdu. Ks. Okoń z trudnością przedostał się ze swym otoczeniem pod pomnik, następnie zaś nie był w stanie stamtąd przemawiać z powodu skierowanych do niego ostrych wykrzykników i wielkiej wrzawy. Nie mógł więc dojść do głosu tam, gdzie niedawno jeszcze bezwzględnie panował, gdzie nikt nie śmiał mu się przeciwstawić. Zgromadzenie przeniosło się na pastwisko za miastem. Ale i tam nie mogło się spokojnie odbywać z powodu wrogiego zachowania się miejscowej ludności.
Cały więc zjazd, przygotowany z wielkim nakładem zabiegów i kosztów, nie tylko nie przywrócił wpływów ks. Okonia w Tarnobrzeskiem, ale, przeciwnie, stał się klęską dla niego. Okazało się bowiem naocznie, że Stronnictwo jego u kolebki zanikło, ostudziło to więc zapał tych, którzy z innych stron na zjazd przybyli. Niedługo całe Chłopskie Stronnictwo Radykalne rozbiło się, przy czym przywódcy jego, posłowie, obrzucali się różnymi oskarżeniami. W ostatnich zaś wyborach w roku 1928 nie przeprowadziło do sejmu żadnego kandydata, przepadł też założyciel Stronnictwa, ks. Okoń.
W niepodległym państwie polskim podniosło się znaczenie warstw ludowych, w szczególności włościaństwa, a zmalało znaczenie i wpływy dawnej arystokracji rodowej. Widocznym to było w życiu codziennym, społecznym i politycznym, wszędzie usuwali się w cień przedstawiciele arystokracji, a wysuwali się naprzód ludzie nowi z warstw ludowych. Nie spełniło się więc to, czego obawiali się dawniej ciemni chłopi, że z powstaniem Polski powróci panowanie szlachty i pańszczyzna. Przeciwnie Rzeczpospolita Polska uznała w konstytucji równość wszystkich obywateli wobec prawa, nie uznaje przywilejów rodowych ani stanowych, jak również żadnych herbów, tytułów rodowych i innych, z wyjątkiem naukowych, urzędowych i zawodowych.
W początku ustał też rozrost Żydów i widoczne było cofanie się ich z zajętych przez nich placówek. Pod wpływem rozruchów wiejskich, które w znacznej części przeciwko nim się kierowały, porzucali wsie, wyprzedawali tam lub wydzierżawiali swoje grunta, opuszczali karczmy i wyjeżdżali do miast. W ten sposób prawie wszystkie wsie w powiecie w krótkim czasie odżydziły się i za wolnej Polski kilkadziesiąt karczem żydowskich w powiecie, jaskiń wszelkiego zepsucia, upadło. Także w miastach mniejszych Żydzi utracili wtedy niektóre handle, szczególnie monopolowe — jak składnice tytoniu — na rzecz inwalidów wojennych, sprzedawali też swoje realności i wynosili się do większych miast lub za granicę. Tak wiec wówczas w Tarnobrzegu pięć domów w rynku przeszło w ręce chrześcijan. W ogóle Żydzi stali się wtedy ustępliwsi i szukali zbliżenia się i oparcia u ludności chrześcijańskiej.
Głośnym było np. że w roku 1920 przeszła na wiarę katolicką Żydówka, wdowa Brandla Perlmutter z Mokrzyszowa, razem ze swoimi dwoma małymi synami. Uroczystość chrztu odbyła się w kościele parafialnym w Miechocinie, a z wychrzcianką ożenił się niedługo parobczak z Mokrzyszowa. W następnym roku siostra Brandli, Necha, przeszła również na wiarę katolicką, chrzest odbył się w kaplicy zakładu wychowawczego w Mokrzyszowie, a w tydzień potem odbył się ślub przechrzcianki z synem jednego z gospodarzy w Mokrzyszowie. Pierwszy i drugi chrzest odbył się bez przeciwdziałania i przeszkód ze strony Żydów.
*
Po wskrzeszeniu państwa polskiego nastąpił wielki rozrost szkół w Tarnobrzegu. W roku 1920 podzielona została pięcioklasowa szkoła tarnobrzeska mieszana na męską i żeńską, a równocześnie zostały one zamienione na sześcioklasowe. W roku 1924 obie te szkoły przekształcone zostały na siedmioklasowe. W tymże czasie państwowa szkoła realna przemienioną została na gimnazjum, a zarazem wzmógł się napływ młodzieży do tej szkoły. W roku 1920 powstało w Tarnobrzegu prywatne seminarium nauczycielskie żeńskie, które z każdym rokiem rozwijało się, tak że po pięciu latach miało pełną liczbę kursów i uzyskało prawa państwowe.
Na uwagę zasługuje szkoła uzupełniająca przemysłowa, założona w roku 1899, a za czasów polskich przekształcona na „Dokształcającą szkołę zawodową”. Uczęszcza do niej w godzinach wieczornych przeszło stu uczniów rzemieślniczych i kupieckich, w tym trzy czwarte Polaków, jedna czwarta Żydów, w wieku od szesnastu do osiemnastu lat. Szkoła ta przyczynia się do podniesienia stanu rękodzielniczego i kupieckiego.
Rozwój szkolnictwa jest tu szczególnie widoczny, podobnie jak w całej Polsce, gdy się zestawi stan szkół teraźniejszy i sprzed lat kilkudziesięciu. W Tarnobrzegu np. przed rokiem 1865, tj. przed sześćdziesięciu paru laty, była zaledwie mała szkółka, mieszcząca się w wynajętym budynku, o jednej sali szkolnej, o jednym nauczycielu z liczbą dzieci nie przekraczającą stu, dziś zaś — nie licząc szkół żydowskich — są tu dwie szkoły powszechne, gimnazjum, seminarium, dokształcająca szkoła zawodowa, niektóre z tych szkół mieszczą się we własnych budynkach, wszystkie one obejmują razem prawie czterdzieści sal szkolnych, liczą razem prawie półtora tysiąca młodzieży, uczy w nich pięćdziesiąt sił nauczycielskich, zaopatrzone są w różne pomoce naukowe i pracują nad wychowaniem młodego pokolenia w wolnej niepodległej Polsce.
*
Po powstaniu państwa polskiego okolica tutejsza doczekała się wreszcie dogodniejszego podziału parafialnego. Przed wojną światową Dzików i Tarnobrzeg należał do parafii miechocińskiej, która należy do najstarszych w Polsce i była jedną z najrozleglejszych, obejmując trzynaście wsi. Niektóre z tych wsi miały dwie mile i więcej do kościoła parafialnego, więc ludność nie mogła należycie korzystać z nabożeństwa i pociech duchowych kościoła, a proboszcz nie mógł znać całej swej ludności. Koniecznym się stawał podział tej parafii na mniejsze. Jednakże wszelkie starania czynione w tym kierunku pozostawały bezskuteczne i dopiero po wielkiej wojnie światowej i powstaniu państwa polskiego doczekały się pomyślnego załatwienia. Wielka parafia miechocińska została podzielona — jak już pisałem — na cztery mniejsze, a mianowicie: w Tarnobrzegu, obejmującą Tarnobrzeg, Dzików, Mokrzyszów, Stale, razem 7000 dusz; w Chmielowie, obejmująca Chmielów, Jadachy, Cygany; w Tarnowskiej Woli, obejmującą Tarnowską Wolę, Alfredówkę łącznie z Dębą i Rozalinem, które wydzielono z parafii Majdan Kolbuszowski; w Miechocinie, obejmującą Miechocin, Kajmów, Ocice, Machów, Nagnajów, Siedliszczany.
Parafię w Tarnobrzegu otwarto 1 sierpnia 1922 roku i powierzono ją klasztorowi oo. Dominikanów.
W Chmielowie i Tarnowskiej Woli buduje się nowe, piękne kościoły parafialne, na które materiał budowlany ofiarował w dużej części hr. Zdzisław Tarnowski, miejscowa zaś ludność przyczynia się do budowy bezpłatną robocizną i ze składek pokrywa koszta budowy. Kościół zaś w Miechocinie, który w ostatnich dziesiątkach lat nie miał troskliwych gospodarzy i uległ wielkiemu zniszczeniu zwłaszcza w czasie wojny, został odrestaurowany dzięki gorliwości nowego proboszcza ks. Henryka Hausnera.
Nadto w powiecie tarnobrzeskim już po wojnie światowej powstały nowe parafie i kościoły w Rzeczycy Długiej i w Woli Gołego koło Baranowa.
W ostatnich latach odbył się w kościołach w Tarnobrzegu i Miechocinie szereg większych uroczystości kościelnych, jak poświęcenie nowych dzwonów w miejsce zrabowanych w czasie wojny, misje parafialne, wizytacja biskupia. Ostatnie wielkie misje odbyły się w Miechocinie w roku 1923, przeprowadzone przez redemptorystów, w Tarnobrzegu w roku 1928, przeprowadzone przez jezuitów. W misjach tych, trwających po osiem dni, lud brał bardzo żywy udział i wpłynęły one silnie na poprawę obyczajów, popsutych szczególnie w czasie wojny i w latach powojennych. Ostatnia wizytacja kanoniczna odbyła się w roku 1928, dokonana z wielką gorliwością przez ks. biskupa Anatola Nowaka.
*
Na wszystkich w ogóle polach stwierdzić można dążenie do zagojenia ran zadanych wojną, do odbudowy materialnej i duchowej, a zarazem pewien rozwój. W pracy społecznej wybijało się w powiecie w ostatnim dziesiątku lat szereg osób, a mianowicie — prócz wspomnianych już w ostatnich rozdziałach — młodzi właściciele obszarów dworskich: hr. Artur Tarnowski, Zbigniew Horodyński (syn), Roman Grieswald, a spośród inteligencji tarnobrzeskiej: Michał Radomski, dyrektor gimnazjum, dr Leonard Madej, kandydat adwokacki, ks. kan. Tomasz Gunia, prof. gimnazjum, Michał Marczak, prof. gimnazjum i bibliotekarz, Klemens Drzewicki, dyrektor Spółki Rolniczo-Handlowej „Gleba”. Jako starostowie zasłużyli się w tym czasie szczególnie dr Tadeusz Spiss i Stanisław Hawrot, którzy zaprowadzili w powiecie uspokojenie i porządek.
*
W roku 1927 dotknęły Dzików dwa wielkie nieszczęścia: świętokradztwo w kościele oo. Dominikanów i pożar zamku hr. Tarnowskich.
Dnia 21 czerwca (gdy noc najkrótsza) jakiś złoczyńca, dostawszy się do kościoła przez ostatnie okno od cmentarza kościelnego, prawdopodobnie przed północą, ściągnął świętokradzką ręką koronę z obrazu Matki Boskiej Dzikowskiej, pozostającej w tutejszym klasztorze od roku 1678 i koronowanej dnia 8 września 1904 roku. Nadto wyważył od tabernakulum300 drzwiczki, obite srebrną blachą z pięknym wykuciem na blasze kielicha z hostią, które wykonane były w roku 1712. Lecz czy spłoszony przez kogoś, czy z innej przyczyny drzwiczki te zostawił zawieszone na jednym gwoździku. Dochodzenia ze strony policji tarnobrzeskiej znalazły ślady stóp, prowadzące po lewej stronie kościoła do ogrodu klasztornego, a pies policyjny, sprowadzony z Rzeszowa, doprowadził policję do przewozu prywatnego naprzeciw przysiółka Podłęże. I tam wszelkie dalsze ślady znikły.
W pół roku potem, dnia 21 grudnia (gdy noc najdłuższa), spłonął zamek dzikowski, który był budowlą z XV wieku, a w roku 1522 nabyty przez Tarnowskich od tego czasu nieprzerwanie pozostawał w ich rękach. Ogień zapuszczono przy rozgrzewaniu zamarzniętych rur centralnego ogrzewania, później też jeden ze służby zamkowej pociągnięty został do odpowiedzialności sądowej za nieostrożne obchodzenie się z ogniem. Pożar wywiązał się na strychu w środkowej części zamku, na zewnątrz zaś ukazał się koło wieży od razu żywiołowo około godziny 2.30 po północy. Bardzo szybko objął drugie piętro zbudowane z drzewa i wżerał się w dalsze części zamku. Na ratunek rzuciła się tłumnie służba zamkowa, ludność z Dzikowa i Tarnobrzega, okoliczne straże ogniowe, a przede wszystkim młodzież miejscowego gimnazjum i seminarium Dzięki bohaterstwu ratujących ocalono przeważną część sławnej biblioteki dzikowskiej, obrazy i różne pamiątki narodowe. Ratunek jednak utrudniało to, że pożar wybuchł wśród bardzo mroźnej nocy, że wody w zamku nie było, bo zbiorniki mieściły się na strychu spalonym, a hydranty koło zamku były zamarznięte, że wiejskie straże ogniowe nie miały odpowiednich przyrządów do ratowania takiego gmachu jak zamek, że wreszcie sufity w zamku nie były sklepione, ale zbudowane z drzewa i waliły się, trawione ogniem. Koło godziny piątej nad ranem, gdy wrzała największa praca nad ratowaniem zabytków zamkowych, runął sufit w największej sali piętrowej, w której pomieszczona była biblioteka. Zginęło wówczas dziewięciu bohaterskich obrońców skarbu duchowego, a mianowicie: Janina Kocznerówna, uczennica seminarium, Alfred Freyer, sławny lekkoatleta, Józef i Grzegorz Gilowie, stolarze (ojciec i syn), Jan Mastelarczyk, uczeń gimnazjum, Aleksander Pomykalski. murarz, Wojciech Skiba, strażak, Bronisław Wiącek, praktykant stolarski, Władysław Wiącek, czeladnik. Ciężko ranni byli: Adam Gronek, uczeń gimnazjalny, i Franciszek Wiącek, malarz pokojowy. Najtragiczniej zginął Grzegorz Gil, któremu belka przywaliła nogi i żywcem się palił, a do nadbiegających mu z pomocą wołał, aby siebie ratowali, bo on już zginąć musi. Do wieczora pożar strawił cały gmach aż do parteru, ocalała jedynie kaplica na lewym skrzydle i sąsiadujące z nią archiwum. Zresztą301 z całego zamku pozostały jedynie okopcone szkielety murów. Pogrzeb bohaterskich ofiar pożaru odbył się wśród podniosłych, rzewnych uroczystości, przy udziale nieprzejrzanych zastępów publiczności. Zwęglone szczątki Bronisława Wiącka, najuboższego z tych, co zginęli, nieśli na cmentarz członkowie rodziny Tarnowskich.
Ale życie w miejscu nie stoi, idzie naprzód, rozwija się. Po tych nieszczęśliwych wypadkach rozpoczęły się zaraz zabiegi około wyrównania strat poniesionych. Rozpoczęło się zbieranie składek na nową koronę na cudowny obraz Najświętszej Panny Dzikowskiej, a uroczystość nałożenia nowej korony odbędzie się za parę lat po odnowieniu kościoła oo. Dominikanów, zniszczonego w czasie wojny. Odbudowuje się też pospiesznie zamek w Dzikowie i niedługo stanie w pełnej okazałości.
Tak weszliśmy w rok 1928, dziesiąty od wskrzeszenia państwa polskiego, a osiemdziesiąty od zniesienia pańszczyzny.
*
Wspomnę jeszcze o odznaczeniu jakie mnie spotkało w ostatniej chwili, gdy już Pamiętniki były w druku. Oto dnia 1 marca 1929 roku otrzymałem niespodziewanie z Kancelarii Cywilnej Pana Prezydenta Rzeczypospolitej zawiadomienie, że został mi nadany Złoty Krzyż Zasługi i zarazem otrzymałem zaproszenie na uroczystość wręczenia odznaczeń, mającą się odbyć dnia 10 marca br. na Zamku Królewskim w Warszawie.
Z powodu tego odznaczenia przeżyłem w Warszawie chwile prawdziwie podniosłe. Na uroczystość 10 marca przybyło tam z różnych stron Polski kilkuset włościan, którzy mieli być odznaczeni w obecności Pana Prezydenta Krzyżami Zasługi: brązowymi, srebrnymi i złotymi. Uroczystości z tym związane rozpoczęły się 9, a zakończyły 11 marca, a złożyły się na nie między innymi: uroczysta msza św. w katedrze św. Jana, złożenie wieńca na grobie Nieznanego Żołnierza, przedstawienie w Teatrze Wielkim, wręczenie odznaczeń, raut na Zamku Królewskim. Uroczystości zaszczycił swą obecnością Najwyższy Zwierzchnik Państwa, więc były nacechowane wielką okazałością, odpowiadającą wielkości i godności Rzeczypospolitej. Byliśmy wszędzie podejmowani z niewymowną gościnnością i szczerością, którą starali się nam okazać wszyscy, a szczególnie młode Warszawianki z Drużyny Strzeleckiej.
Zapewne po raz pierwszy w Polsce odznaczano naraz tylu drobnych rolników,
Uwagi (0)