Darmowe ebooki » Pamiętnik » Pamiętniki włościanina - Jan Słomka (bibliotek cyfrowa TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Pamiętniki włościanina - Jan Słomka (bibliotek cyfrowa TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Jan Słomka



1 ... 44 45 46 47 48 49 50 51 52 ... 54
Idź do strony:
sandomierskiego, na gruntach wsi Miechocin, dziedzicznej wsi Tarnowskich, na mocy przywileju króla Zygmunta III, wydanego na sejmie warszawskim dnia 28 maja 1593 r., i uposażony prawem niemieckim, czyli magdeburskim, oraz dwoma jarmarkami.

W sto lat później król Jan III Sobieski na żądanie mieszczan zatwierdził pierwszy przywilej fundacyjny aktem z dnia 14 kwietnia 1681 r., wcielił nadto do miasteczka wieś Dzików i obdarzył je trzecim jarmarkiem.

W r. 1676 zostaje wzniesiony i uposażony przez Tarnowskich drzewiany kościół i klasztor dominikanów w Tarnobrzegu. W kościele tym umieszczony został obraz Najświętszej Marii Panny, uznany za cudowny306. W r. 1703 kościół i klasztor uległ pożarowi, po czym odbudowany został z cegły.

Od czasu połączenia Dzikowa z Tarnobrzegiem ten ostatni przestał istnieć w swej nazwie i nazywany był miasteczkiem Dzików. Trwało to przez wiek cały i dopiero w r. 1786 Tarnobrzeg powrócił do pierwotnej nazwy, ale już bez Dzikowa, który rządził się dalej samodzielnie.

W czasie pierwszego rozbioru w r. 1722 Tarnobrzeg dostaje się pod panowanie austriackie, które w czasach absolutyzmu, tj. do r. 1867, było bodaj najcięższe ze wszystkich panowań zaborczych na ziemiach polskich. W r. 1855 staje się siedzibą urzędu powiatowego, a w r. 1867 starostwa powiatowego.

Miasto obejmuje obszar 124 hektarów, jak się zdaje, najmniejszy w b. Galicji.

Według spisu domów w r. 1853 Tarnobrzeg liczył wówczas 116 numerów, z tego 93 katolickich, 23 żydowskich. Według spisu z r. 1910 liczył 3532 mieszkańców, z tego katolików 985, Żydów 2547, czyli katolików 28%, Żydów 72%. Taki sam stosunek procentów zachodził co do nieruchomości. Wszystkich bowiem domów w mieście było 496, z tego 137 katolickich, a 359 żydowskich.

Napływ Żydów rozpoczął się tu z chwilą założenia miasta. Pod koniec XVII, a zwłaszcza w XVIII wieku, wciskają się tu coraz bardziej i rywalizują z mieszczaństwem chrześcijańskim, trudniąc się wszelkim handlem, lichwą, szynkarstwem i dzierżawieniem dochodów dworskich w miasteczku. Zawsze jednak spod tej warstwy napływowej przebijał się wyraźnie materiał polski, katolicki.

Jak spisy ludności wskazują, liczba Żydów wzrosła nadmiernie w drugiej połowie XIX wieku po nagłej zmianie stosunków politycznych i gospodarczych, pod wpływem biurokracji, hołdującej prądom liberalnym. To wszystko zaskoczyło mieszczaństwo nieoświecone, nieuświadomione, nieprzygotowane do nagłych zmian, przy braku jakiejkolwiek pomocy ekonomicznej ze strony czynników do tego powołanych. Nawet duchowej i moralnej pomocy nie było, a raczej mogła być tylko słaba, bo w mieście nie było kościoła parafialnego, a więc i duszpasterza, który by się starał mieszczan skupiać i trzymać w trzeźwości i moralności, aby mogli przebyć przejściowe trudniejsze położenie, Tarnobrzeg bowiem należał do parafii sąsiedniej wsi Miechocina, a w mieście był tylko kościół z klasztorem oo. Dominikanów.

Obecnie odradza się mieszczaństwo tarnobrzeskie z ludzi nowych, z różnych stron tu przybyłych, niezwiązanych z dawniejszym mieszczaństwem. Są to jednak ludzie trzeźwi, pracowici, światli i wywalczają sobie coraz większe znaczenie.

Bitwa pod Komorowem307

Równocześnie z hr. Juliuszem Tarnowskim poszli do powstania w 1863 r. z Tarnobrzega i okolicy: Jan Hladik, stolarz, Ludwik Czerwiński, stolarz, Stanisław Zderski, kowal, Franciszek Uchański, organista, ciemny na oko, Aleksander Lechowski, szewc, Paulin Salczyński, murarz, czeladnik od bednarza Sierżęgi niewiadomego nazwiska — wszyscy z Tarnobrzega — nadto ks. Bartłomiej Hędrzak, kapelan zamkowy w Dzikowie, ks. Stieber, przeor oo. dominikanów w Tarnobrzegu, Michał Kułak, krewy i służący ks. Hędrzaka, Leonard Swoboda, młynarz z Wrzaw, Ferdynand Sztilger, strażnik graniczny z Radomyśla nad Sanem, Jan Krasiński, syn dzierżawcy folwarku Orzechów, Karol Obst, ekonom z Miechocina, Michał Radek, służący Juliusza Tarnowskiego308.

Wiekiem między nimi wyróżniał się Hladik, pochodzący ze Staszówki, a mieszkający w Tarnobrzegu komornym z trojgiem dzieci. Miał przeszło siedemdziesiąt lat, ale był jeszcze rześki i zdrowy i odznaczał się niepospolitą siłą. Idąc do powstania, mówił żartem, że „pałą sobie z Moskalem poradzi”. Służył w wojsku austriackim w konnicy dwadzieścia cztery lata. Inni byli przeważnie w wieku dwudziestu i dwudziestu paru lat, nieżonaci. Obst był wysłużonym podoficerem z wojska austriackiego.

Wszystkich Tarnobrzeżan pociągnął do organizacji powstańczej ks. Hędrzak za pośrednictwem Uchańskiego i mniej więcej na tydzień przed wyjściem do powstania zaprzysiągł ich w klasztorze oo. Dominikanów. Wymarsz nastąpił 17 i 18 czerwca 1863; wychodzili z domu sekretnie, nie żegnając się z rodzinami.

Pierwszy punkt zborny przypadł im w Gawłuszowicach w powiecie mieleckim, gdzie na plebanii zebrało się razem około trzydziestu zdążających do tego samego oddziału, przeważnie rękodzielników. Tu wypocząwszy, ruszyli wszyscy pod Szczucin nad Wisłą, gdzie miał być główny punkt zborny i skąd mieli przeprawić się do Królestwa Polskiego. Szli nocą, żeby nie budzić czujności władz austriackich309.

Stanąwszy w sobotę 20 czerwca przed wschodem słońca nad Wisłą, zastali tam już wielu zgromadzonych, a inni jeszcze nadciągali. Wszyscy otrzymywali zaraz broń, mianowicie lekkie sztućce310 belgijskie z bagnetami i amunicję. Kto miał dobre ubranie, zostawał w swoim, większa część jednak miała już lub otrzymała nad Wisłą niebieskie bluzki i konfederatki powstańcze. Koło szóstej rano wszyscy byli już ustawieni w szeregi i gotowi do marszu, zaraz też zaczęli przechodzić Wisłę w bród. Szeregowcy rozebrani do koszuli mieli ubrania i obuwie pozawieszane na szyi, ładownice z amunicją na bagnetach. Woda była po piersi, miejscami po pachy311.

Po przejściu Wisły oddział szybko się uporządkował, odmówił pacierz i raźno ruszył z miejsca, a w marszu odbywały się ćwiczenia i pouczenia wojskowe. Nie było już jednak czasu, żeby należycie pouczyć takich, co po raz pierwszy mieli w rękach karabin, jak się z nim obchodzić; a niewyćwiczonych w broni było w oddziale sporo, między tarnobrzeżanami dwóch. Wkrótce miała zacząć się bitwa.

Zaraz w niewielkiej odległości od Wisły zbliżył się do maszerującego oddziału chłop w płótniance z ostrzeżeniem, że w pobliżu znajdują się Moskale przygotowani do bitwy. Ostrzeżenie okazało się prawdziwym312, niedługo bowiem spostrzeżono Moskala, przebiegającego na koniu, a równocześnie padł strzał z szeregów powstańczych, dany przez jednego z chłopów, idących na przodzie. (Chłopi ci ubrani byli w płótniaki, jakie noszą w powiecie mieleckim; mieli po bochenku chleba, zawieszonym przez ramię na sznurku).

Oddział szedł dalej. Nie przebył mili, a już rozpoczęło się starcie z nieprzyjacielem przed wsią Komorowem. Powstańcy, rozwinąwszy się w tyraliery, ostro posuwali się naprzód polami, a odpowiadając strzałami na salwy nieprzyjacielskie, spędzali Moskali z zajmowanych pozycji i wparli ich do Komorowa.

Tu wywiązała się dłuższa bitwa. Nieprzyjaciel, ukryty w zabudowaniach komorowskich, słał gęste karabinowe salwy, siejące śmierć w szeregach powstańczych, które znajdowały się w otwartym polu, mając za zasłonę jedynie bujne zboża i drzewa polne, pojedynczo rosnące. Powstańcy odpowiadali przecież niemilknącymi, chociaż nierównomiernymi strzałami. Z obu stron podnosiły się raz wraz okrzyki: „Hura, hura!”. Ażeby się nie wystawiać na strzały nieprzyjacielskie, powstańcy leżeli na ziemi, odwracając się przy nabijaniu broni (nabijanej jeszcze wówczas od przodu) na plecy. Mimo to kule moskiewskie, puszczane dołem, raziły mocno. Były wypadki, że ci z powstańców, którzy nie byli wyćwiczeni w strzelaniu, zakładali nabój odwrotnie, tj. najpierw kulkę, a następnie proch, więc zagważdżali karabin, i w bitwie nie było z nich żadnego pożytku. Między powstańcami uwijał się ks. Hędrzak w sutannie, podziurawionej kulami, dysponując313 na śmierć konających i opiekując się rannymi, nadto zachęcając do boju słowami: „Dzieci, brońcie wiary i Ojczyzny!”.

Bój przewlekał się bez rezultatu; w końcu nie było innego wyjścia, tylko z bagnetem w ręku uderzyć na nieprzyjaciela i wyprzeć go z zabudowań, zwłaszcza że lada chwila mogły mu nadciągnąć posiłki. Padła tedy komenda: „Na ochotnika, na bagnety!” i stanęło dwudziestu ochotników, którzy tę komendę słyszeli, z Chościakiewiczem i jego adiutantem Juliuszem Tarnowskim na czele. W jednym momencie porwali się z miejsca i biegli pędem, z początku równo, jak wytrawni żołnierze. Gdy jednak do zbliżających się Moskale sypnęli gęstymi kulami, większa część się zachwiała — i zawróciła; tylko siedmiu z bagnetem w ręku poszło dalej. Ci, dopadłszy stodoły, najwięcej obsadzonej przez nieprzyjaciela, wyparli go rozpaczliwym uderzeniem i usiłowali zapalić strzechę, ażeby zniszczyć wrogowi zasłonę. Moskale jednak opamiętali się i spoza węgłów dali ognia. Juliusz Tarnowski, ugodzony kulą w czoło, zginął na miejscu, polegli z nim i inni, i tylko jeden czy dwóch ocalało, jakby na to, żeby zaświadczyć o śmierci bohaterskiej towarzyszów314.

Tak się skończyła pierwsza część bitwy, a chwila ta, gdy siedmiu bohaterskich ochotników uderzało z bagnetem w ręku na pozycję moskiewską, należy w całej tej bitwie do najświetniejszych i byłoby ją niewątpliwie uwieńczyło zwycięstwo, gdyby w ataku wszyscy wytrwali.

Wnet potem sytuacja stała się groźniejszą, na tyłach bowiem ukazali się dragoni rosyjscy i powstańcy znaleźli się w ogniu z dwóch stron. Ruszyli tedy spod Komorowa, zamierzając przedrzeć się w głąb kraju, ale w ślad za nimi wyszła z zabudowań piechota rosyjska, poszli i dragoni. Marsz odbywał się wśród nieustannego odstrzeliwania się Moskalom, nacierającym z tyłu i z boku, dokuczał przy tym niezmierny upał tak, że pot spływał po twarzach strumieniami.

Z początku oddział powstańczy posuwał się naprzód w porządku, po pewnym czasie jednak zaczął rozpraszać się i rozbijać na grupy; niektórzy pojedynczo się odrywali, myśląc jedynie o własnym ocaleniu; siła odporna oddziału słabła. Ustała wszelka komenda, każdy bił się na własną rękę.

Tymczasem natarczywość atakujących rosła, przybywały im bowiem w pomoc nowe roty315 i szwadrony316. Przypuszczali ataki już to dragoni, już to piechota, powstańcy zaś formowali się naprędce w małe kupki, ażeby się nie dać rozbić konnicy, to rozsypywali się, ażeby mniej się wystawiać na cel piechocie. Padali Moskale, ale większe luki powstawały wśród powstańców, którzy byli atakowani ze wszystkich stron i znajdowali się ciągle w otwartym polu.

Jasnym się stało, że w takim położeniu wszyscy do wieczora wyginą, ale nikt się nie poddawał, każdy bronił się do ostatka, odstrzeliwując się na wszystkie strony, to piechocie, to konnicy. Udręczenie długą walką doprowadziło broniących się do desperackiej zaciętości, która odbierała odwagę nacierającym i zmuszała ich do ustępowania i trzymania się w pewnej odległości.

Koło czwartej godziny pozostała z całego oddziału już tylko mała garstka, a resztki te broniły się bądź w drobnych kupkach, obróciwszy się plecami do siebie, i dając odpór na wszystkie strony, bądź pojedynczo. Na jednego broniącego się godziło już kilku i kilkunastu atakujących.

Jednocześnie wśród ogromnego upału dziennego ukazały się szeroko na horyzoncie groźne, czarne chmury i zaczęła się straszna błyskawica i grzmoty. Zdawało się, że nadszedł sąd ostateczny. Wnet pociemniało i spadła ogromna nawałnica deszczowa, która rozerwała i rozpędziła walczących i położyła kres walce.

*

Z tych, co byli w tej bitwie z okolicy tarnobrzeskiej, zginęli wówczas prócz Juliusza Tarnowskiego: Jan Hladik, Franciszek Uchański, Aleksander Lechowski, Karol Obst i czeladnik od Sierżęgi.

Michał Kułak i Krasiński dostali się do niewoli, z której powrócili po trzech latach317.

Ks. Hędrzak powrócił ranny w rękę318. Ludwik Czerwiński otrzymał ciężką ranę w głowę i miał posiekane w walce z dragonami obie ręce. Po bitwie wzięty był z pobojowiska przez jakichś dobrych ludzi i leczył się u nich; dopiero w jesieni, niezupełnie jeszcze wyleczony, wrócił do Tarnobrzega.

Stanisław Zderski, walcząc do ostatniej chwili i w grupie z innymi posuwając się ciągle w głąb kraju, uszedł z życiem dzięki gwałtownej ulewie i następnie wśród nawałnicy deszczowej zdążał sam ku Wiśle tą samą drogą, którą szedł przedtem oddział powstańczy. Napotykał wielu poległych, którzy miejscami wskutek ulewy leżeli zupełnie w wodzie. Zwłoki powstańców były przeważnie całkiem obdarte z ubrania, a nawet z bielizny, tylko Moskale mieli na sobie odzienie.

Koło godziny jedenastej w nocy przyszedł do Wisły. Miał jeszcze karabinek i osiem nabojów i stracił to wszystko dopiero, gdy Wisłę przechodził i, nie natrafiwszy na bród, ratował się przed utonięciem. Wydostawszy się na drugi brzeg, dostał silnej febry i leżał na brzegu do świtu, następnie nadwiślem zdążył tegoż dnia, w niedzielę nad wieczorem, do Tarnobrzega. Chociaż od piątku nic nie jadł i odczuwał głód wielki, nie śmiał nigdzie po drodze prosić o posiłek, wstydząc się przegranej. Doszedłszy do domu, legł wyczerpany pod drzewem i tu spotkała go matka. Ta, całując syna, wśród wielkiego płaczu opowiadała, że, gdy się modliła tegoż dnia przed cudownym obrazem Najświętszej Marii Panny Dzikowskiej, miała przeczucie, iż powstańcy zostali rozbici, i trapił ją straszliwy niepokój o los najbliższych319. W ten sposób wrócili też z tej bitwy Salczyński i Swoboda, każdy z osobna, nie wiedząc jeden o drugi. Radek wrócił na koniu Juliusza Tarnowskiego.

Zwłoki hr. Juliusza Tarnowskiego, wyszukane między poległymi przez brata Jana (późniejszego marszałka krajowego), przewiezione zostały w zimie potajemnie do Dzikowa przez Jerzego Barkę, koniuszego zamkowego, i złożone w grobach rodzinnych hrabiów Tarnowskich w podziemiach kościoła oo. Dominikanów.

Przy wielkim ołtarzu w tymże kościele znajduje się pomnik jego z następującymi napisami:

„I wzmogła się bitwa, aż zapadło słońce, i poległ dnia onego. Mach. Ks. I. r. X. 
JULJUSZ TARNOWSKI *26 Grud. 1840 †20 Czerw. 1863 
...a jeżeli się przybliżył nasz czas, umrzyjmy mężnie, a nie czyńmy zelżywości sławie naszej. Machab. Ks. I. r. IX. 
Młodzieńcom mężny przykład zostawię, jeżeli ochotnym sercem a mężnie za najpoważniejsze i najświętsze prawa poczciwą śmierć podejmę. Mach. Ks. II. r. VI. 
...bo lepiej nam zginąć na wojnie, niżeli patrzeć na niedolę narodu naszego. Mach. ks. II. r. III. 
Lecz ja duszę i ciało moje dawam za prawa ojczyste, wzywając Boga, aby co rychlej narodowi naszemu miłościwym był. Ks. II. r. VII.” 
 

Pisze o nim L. Siemieński w książce Dwaj Juliusze i poświęcili mu utwory poetyczne Aureli Urbański w zbiorze Miatież, Maria Konopnicka w Pieśniach historycznych i Ferdynand Kuraś w pięćdziesiątą rocznicę powstania w r. 1913.

Do rozdziału VIII

Dawniejsze urządzenia gminne i władz miejscowych w b. Galicji. Urządzenia wojskowe w b. Galicji. Oświata pozaszkolna w Dzikowie. Uroczystości narodowe w powiecie tarnobrzeskim. Rok 1809 pod Sandomierzem.

Władza administracyjna i sądownicza po wsiach i miasteczkach w b. zaborze austriackim należała początkowo do dworów. Właściciel dworu posiadał władzę tę w obrębie swego obszaru, stanowiącego odrębne ciało administracyjne pod nazwą dominium, i mógł sprawować ją sam albo też obowiązany był przyjąć

1 ... 44 45 46 47 48 49 50 51 52 ... 54
Idź do strony:

Darmowe książki «Pamiętniki włościanina - Jan Słomka (bibliotek cyfrowa TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz