Darmowe ebooki » Komedia » Śluby panieńskie czyli Magnetyzm serca - Aleksander Fredro (biblioteka online .txt) 📖

Czytasz książkę online - «Śluby panieńskie czyli Magnetyzm serca - Aleksander Fredro (biblioteka online .txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Aleksander Fredro



1 ... 4 5 6 7 8 9 10 11 12 ... 15
Idź do strony:
może, ale nie ode mnie. 
  ALBIN
Ja kocham. 
  KLARA
Ja wiem. 
  ALBIN
Zaczekam. 
  KLARA
Daremnie. 
  ALBIN
Błagam. 
  KLARA
Dość tego. 
  ALBIN
Okrutna! 
  KLARA
Być może. 
  ALBIN
Obym mógł przestać kochać! 
  KLARA
Kłębek upada; Albin goni i podnosi.
Daj to Boże, 
Żeby raz jeden wypadł kłębek z dłoni, 
A waćpan za nim byłeś w pogoni; 
Żeby raz chustka padła ze stolika, 
A waćpan za nią nie leżał na ziemi; 
Żebym raz chciała nożyczek, nożyka, 
Waćpan nie szukał, nie latał za niemi; 
Żebym raz mogła jeden kichnąć skrycie, 
Nie słysząc wróżby na stoletnie33 życie! 
Nie, to prawdziwie już nie do zniesienia! 
  ALBIN
Jeśli pragnę uprzedzać wszystkie twe życzenia, 
Jeślibym całe życie chciał poświęcić tobie, 
Przypisz to mej miłości i swojej osobie. 
Ale żem nie mógł zmiękczyć serce nazbyt harde,  
Powiedz, Klaro, czym przeto zasłużył na wzgardę? 
  KLARA
Nie, na wzgardę nie, ja tego nie mówię. 
  ALBIN
Ach, jeżeli nie wzgarda, jakże się to zowie? 
  KLARA
Przykre mi często są jego cierpienia.  
Że szczere, wierzę, lecz to nic nie zmienia. 
Na głos mężczyzny Klara ucha nié ma, 
Nienawiść wszystkim przyrzekła, dotrzyma. 
  ALBIN
Ach, a w tej nienawiści moja część niemała. 
  KLARA
Nie największa. 
  ALBIN
Ach, Klaro, gdybyś pojąć chciała, 
Co się na twe wejrzenie w mojej duszy dzieje,  
Pewnie byś serca mego ziściła nadzieje. 
  KLARA
Pewnie bym nie ziściła. 
  ALBIN
Nigdy? 
  KLARA
Dość już, proszę. 
  ALBIN
Okrutna! Tem słowem śmierć... 
  KLARA
śmiejąc się
Ach, śmierć, śmierć przynoszę! 
  ALBIN
Wkrótce tej nowej chluby świat ci pozazdrości. 
  KLARA
Żaden mężczyzna dotąd nie umarł z miłości. 
  ALBIN
Bo żaden nie mógł, ale niejeden chciał szczerze. 
  KLARA
Chęć więc za skutek trzeba wziąć w tej mierze. 
Obchodząc zatem śmierć pana Albina, 
Moja żałoba od dziś się zaczyna. 
  ALBIN
Ach, dobrześ, widzę, radził, szczęśliwy Gustawie! 
  KLARA
ironicznie
Cóż radca stanu poradził łaskawie? 
  ALBIN
Albin powoli, Klara mówi prędko.
Nie kochaj, rzekł, tak czule, a będziesz kochany. 
  KLARA
Nie kochaj! Proszę, już mu na zawadzie, 
Że ktoś jest wierny i w tem szczęście kładzie; 
Już go to korci, już by chciał odmiany. 
  ALBIN
Dwa lata wzdychasz, płaczesz, a sam nie wiesz czego. 
  KLARA
A sam, sam nie wiesz!... słyszał kto co podobnego? 
  ALBIN
Każda już zechce zadać tak długą pokutę. — 
  KLARA
A on chce dobę, godzinę, minutę? 
  ALBIN
Nie daj jej sobą rządzić... 
  KLARA
Nie daj rządzić! brawo! 
Nie daj! no proszę, to mi piękne prawo! 
  ALBIN
A ty nią rządzić będziesz... 
  KLARA
Co, co? Będziesz rządzić? 
A zaraz rządzić, zaraz rządzić chcecie; 
Jakże tu ma być porządek na świecie? 
Jak? — Kiedy jeden stu nauczy błądzić, 
A pierwsze słowo: «Nie daj sobą rządzić»! 
  ALBIN
Jednak słuchać go nie chcę — co każesz, to zrobię. 
  KLARA
do siebie
To radca! To profesor! 
  ALBIN
zbliżając się czule
Cóż zrobić? 
  KLARA
Pójść sobie. 
 
Albin ukłoniwszy się, wzdycha ciężko i odchodzi. KLARA
sama
Gadaj — gada, milcz — milczy, idź — idzie, stój — stoi;  
A niechże się sprzeciwi, niech się Boga boi! 
Bo ta uległość mimo woli, zdania, 
I nienawidzić, i kochać go wzbrania. 
 
AKT III SCENA I
Aniela, Gustaw. GUSTAW
wchodząc za Anielą ze drzwi prawych
Anielo! jedno, już ostatnie słowo. 
  ANIELA
Ach, tym ostatnim dzisiaj końca nie ma. 
Lecz, by ich nadal nie wszczynać na nowo, 
Chcę raz ostatni teraz wyznać szczerze:  
Że kiedykolwiek, i każdy w tej mierze, 
Taką odpowiedź niemylnie otrzyma, 
Jaką pan Gustaw dziś ode mnie bierze.  
Przedsięwzięciu więc, nie swojej osobie  
Przypisać całą nieprzyjemność proszę. 
Lecz gdy działając w otwartym sposobie, 
Niejaką może osłodę przynoszę, 
Chcę się spodziewać, że moje wyznanie  
Ściśle tajemnem dla wszystkich zostanie,  
Ponieważ czynię wbrew rozkazu matki, 
Która rozumie, że choć znaczne siatki, 
Jednak usidlić kiedyś z czasem mogą. 
Słowem, mój zamiar zakazała głosić, 
Muszę cierpliwie oświadczenie znosić, 
Muszę wprzód poznać, nim odprawię kogo. 
  GUSTAW
Równie więc prostą i ja pójdę drogą!  
I ja pomimo Radosta rozkazu, 
Serce ci moje odsłonię do razu: 
Kocham... 
  ANIELA
Ach, jużem tylekroć słyszała!... 
  GUSTAW
Ależ mi pozwól: — nie ciebie, Anielo. 
po krótkiem milczeniu 
Gdy nas chęci przeciwne nie dzielą, 
W tobie nadzieja teraz moja cała. 
Dziwisz się? — wierzę — lecz tak jest w istocie. 
Stryj, który ojca zastąpił sierocie, 
Który mym losem od kolebki prawie  
Ciągle się dotąd zajmował łaskawie, 
Żądał na koniec nagrody ode mnie, 
Lecz jakiej, przebóg! — Prośby, łzy, błagania, 
Co tylko serce do litości skłania, 
Wszystkiegom użył, wszystko nadaremnie; 
I w końcu przyrzec stryjowi musiałem, 
Wszelkiem staraniem zyskać rękę twoję. 
Lecz kiedy dzisiaj z upornym zapałem  
Miłość głosiły drżące usta moje, 
Ach, mamże wyznać, czy ciebie nie wzruszy, 
Bałem się skrycie i truchlałem w duszy. 
  ANIELA
Jak to? Ze strachu? 
  GUSTAW
Ach, tak jest, niestety! 
I wdzięki twoje i twoje zalety, 
Których ukrywam krocie w każdej dobie, 
Których nie widzieć wolno tylko tobie, 
Co jak powabem, tak szczęściem być mogą, 
Mnie, mnie jednego napełniały trwogą. 
Zyskać twój uśmiech, przyjazne wejrzenie, 
Obudzić w sercu najpierwsze westchnienie,  
Nie chlubą, szczęściem — niebem nazwać muszę,  
Jednak trwożyło nie moją już duszę. 
  ANIELA
Miłość to zatem ku innej osobie? 
  GUSTAW
A cóżby mogło bronić przeciw tobie?  
Kochałem wtedy, kiedym ciebie poznał! 
Stąd to dwuznaczne me postępowanie  
Podpadło waszej tajemnej naganie. 
Czułem jej słuszność i boleśniem doznał, 
Że choć bez winy, jestem jednak winny! 
Lecz sama powiedz, byłże środek inny? 
  ANIELA
Ja tylko śmiało to powiedzieć mogę,  
Że w tym zamęcie jedną widzę drogę: 
Wyznać stryjowi... 
  GUSTAW
Ach, ileż to razy 
Do nóg rzucony i ze łzami w oku, 
Wszystko wyznając, błagałem wyroku! 
  ANIELA
Cóż mówi na to? 
  GUSTAW
Powtarza rozkazy: 
Ty masz, niestety, zostać moją żoną. 
Którą mniej zamiar, więcej wstręt oddala, 
A zaś kochankę sercem poślubioną  
Nawet przed sobą wspomnieć nie dozwala. 
  ANIELA
Dlaczego? 
  GUSTAW
Długiej trzeba by rozprawy, 
Lecz krotko mówiąc, dla odwiecznej sprawy  
I pojedynku co ze sobą mieli  
Mój stryj i ojciec Anieli. 
  ANIELA
Anieli? 
  GUSTAW
Imię stosowne jedno macie obie, 
Którego odgłos bijąc w serce moje, 
Budzi swym wdziękiem lube niepokoje. 
Stąd jakiś pociąg zaraz w pierwszej dobie, 
Jakby ku siostrze, uczułem ku tobie. 
  ANIELA
Dziwnie! 
  GUSTAW
O, gdyby ja tylko kochałem34, 
A męki moim tylko były działem! 
Ale czuć zawsze, że każde szarpnięcie  
Echem bolesnem powtarza się skrycie  
W drugiej istocie, droższej nam nad życie,  
To wszelkich cierpień przechodzi pojęcie! 
To przeciw sobie zwraca własną rękę, 
By zgasić czucie i wzajemną mękę! 
  ANIELA
przestraszona prawie aż do płaczu
Panie Gustawie!... co to jest... o Boże! 
Zabić się, zabić!... to bardzo nieładnie, 
To grzech, wielki grzech; kto w niego popadnie,  
Na tamtym świecie wiecznie cierpieć może. 
  GUSTAW
szybka rozmowa
Ratuj mnie. 
  ANIELA
z pośpiechem
Będę, będę, lecz czy mogę? 
  GUSTAW
Możesz. 
  ANIELA
jak wyżej
O śmierci nie będę słyszała? 
  GUSTAW
Nie. 
  ANIELA
Ja się jeszcze dotąd trzęsę cała. 
  GUSTAW
Chcesz więc? 
  ANIELA
Ale jak? 
  GUSTAW
Ja ci wskażę drogę: 
Wstaw się do matki... 
  ANIELA
Dobrze, ja się wstawię. 
  GUSTAW
Niech mi przebaczy. 
  ANIELA
O, przebaczy pewnie. 
  GUSTAW
Proś! 
  ANIELA
Będę prosić, błagać, płakać rzewnie, 
Aż mi przyrzeknie pomagać w tej sprawie. 
Lecz nie rozpaczaj, mój panie Gustawie. 
  GUSTAW
W twojem więc ręku szczęście, życie moje. 
  ANIELA
W mojem? — Dla Boga! 
  GUSTAW
Matka uproszona... 
  ANIELA
Ach będzie, będzie, tego się nie boję.  
Lecz koniec końców, cóż potrafi ona? 
  GUSTAW
Stryja przebłaga. 
  ANIELA
radośnie
Prawda! Wyśmienicie! 
Biegnę bez zwłoki, tu idzie o życie. 
  GUSTAW
Przebóg! Nie teraz — miałaby przyczynę  
Oskarżać stryja o zbyt wielką winę, 
Że twą spokojność, nawet przyszłość całą, 
Chcąc mnie powierzyć, narażał zbyt śmiało. 
To by ich przyjaźń niemylnie zerwało,  
A ja nieszczęsny, cel gniewu stron obu, 
Cóż bym mógł zrobić, jak wstąpić do grobu! 
  ANIELA
Ach, cóż więc czynić? 
  GUSTAW
Chcesz mi pomóc? 
  ANIELA
Chętnie. 
  GUSTAW
Zostańmy zatem tak jak do tej chwili:  
Ja niby zawsze zakochany w tobie, 
Ty na tę miłość patrząc obojętnie! 
A później, gdy nas już będą naglili, 
Głośne, wyraźne oświadczenie zrobię. 
Ty mi odmówisz w podobnym sposobie; 
Tym zwrotem twoją matkę to nie zdziwi, 
A mój stryjaszek choć się nieco skrzywi, 
Brak posłuszeństwa zarzucać nie będzie. 
Wtedy dopiero wzywam twej obrony, 
Przebłagasz matkę, oświecisz w tym względzie. 
  ANIELA
Rozumiem, dobrze. 
  GUSTAW
całuje w rękę
Więc bez nienawiści? 
  ANIELA
Będę się cieszyć, jak się nasz plan ziści. 
  GUSTAW
Pamiętaj zawsze, postępując śmiele, 
Ile ci ufam, jak zwierzyłem wiele; 
Jeśli opuścisz w tej smutnej potrzebie, 
Ja w świecie nie mam nikogo prócz ciebie. 
W tobie jedyna opieka, obrona. 
Bez ciebie szczęścia nadzieja stracona. 
O, niech z twej ręki Anielę otrzymam, 
A dosyć czucia, dosyć życia nié mam, 
Bym mógł odwdzięczyć dobro mi nadane, 
Com go niegodny, lecz godnym się stanę. 
 
Całuje ją w rękę z uczuciem — przy ostatnim wierszu wszedłszy Radost, niewidziany, daje brawo, klaszcząc w ręce. SCENA II
Aniela, Gustaw, Radost. ANIELA
Słyszał.  
  GUSTAW
Co? Słyszał? 
  RADOST
Brawo, dzieci, brawo! 
  GUSTAW
rzucając się na kolana przed Radostem
Przebacz mi, stryju! 
  RADOST
cofając się zadziwiony
A! A to co znaczy? 
  GUSTAW
posuwając się za nim, cicho
Kiedyś już słyszał, łajże mnie, a żwawo. 
  RADOST
Guciu!  
  GUSTAW
cicho
Gniewaj się. 
głośno 
Lituj się rozpaczy! 
w tył się skłaniając, jakby odtrącony  
Niech mnie twa ręka srodze nie odpycha! 
cicho 
A gniewajże się, stryjaszku, do licha! 
  RADOST
Słuchaj no, trzpiocie. 
  GUSTAW
cicho
Lepiej, to za mało. 
  RADOST
Czyś ty oszalał? 
  GUSTAW
cicho
Dobrze. 
głośno 
Już się stało! 
  RADOST
Tego już nadto! 
1 ... 4 5 6 7 8 9 10 11 12 ... 15
Idź do strony:

Darmowe książki «Śluby panieńskie czyli Magnetyzm serca - Aleksander Fredro (biblioteka online .txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz