Darmowe ebooki » Komedia » Śluby panieńskie czyli Magnetyzm serca - Aleksander Fredro (biblioteka online .txt) 📖

Czytasz książkę online - «Śluby panieńskie czyli Magnetyzm serca - Aleksander Fredro (biblioteka online .txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Aleksander Fredro



1 ... 3 4 5 6 7 8 9 10 11 ... 15
Idź do strony:
class="didaskalia">chodząc, z zapałem
Czemuż zgadnąć nie ma? 
O, zgadnie, zgadnie, bardzo łatwo zgadnie, 
Że wkrótce z trzaskiem, turkotem, łoskotem, 
Jaki konkurent na dziedziniec wpadnie, 
I com dziś nie mógł — on jutro otrzyma; 
Wszakże tak będzie? 
  ANIELA
Wszystko to być może. 
  GUSTAW
przeszedłszy się — siada i łagodnie mówi
Jednak ja małą uwagę przełożę: 
Nie chcesz — nie czyń więc nadziei wbrew zdania,  
Ale porywczość niech mi jej nie wzbrania. 
Ja o to proszę. 
  ANIELA
Tego nie rozumiem. 
  GUSTAW
zniecierpliwiony
Cóż nie rozumiem? Jak to nie rozumiem? — 
Nie chcę rozumieć. — 
  ANIELA
A, i to być może. 
  GUSTAW
zrywa się i chodząc
«I to być może»? Ha, ha, ha! to śmiesznie!  
Wszystko «być może», na honor, uciesznie! 
Ja to się, o! ja podobać nie umiem, 
Lecz jaki sąsiad, jaki Albin wtóry, 
Smętny kochanek, aspirant ponury, 
Tysiącznych westchnień nagrodę odbierze. 
Po krótkiem milczeniu, siadając uspokojony:  
Jestżem tak przykrym i Anieli także? 
  ANIELA
zawsze obojętnie, nie patrząc na niego
Przykrym? Dlaczego? 
  GUSTAW
przysuwając się z krzesłem
Nie? 
  ANIELA
Nie. 
  GUSTAW
Szczerze? 
  ANIELA
Szczerze. 
  GUSTAW
przysuwając się z krzesłem
Ani się spojrzysz? 
  ANIELA
wznosząc oczy na niego i zaraz spuszczając na robotę
I owszem. 
  GUSTAW
Tak? 
  ANIELA
Jakże? 
  GUSTAW
Ach, tak ozięble. 
  ANIELA
I jakże inaczej? 
  GUSTAW
z zapałem
Gniewaj się na mnie, ach, gniewaj się raczej. 
  ANIELA
Gniewać? I za co? 
  GUSTAW
zrywa się i mówi do siebie
To nie do zniesienia, 
chodzi, potem staje przed nią  
Czy to tak bawi, czy to tak przyjemnie, 
Że cierpię tyle? 
  ANIELA
Oho! już cierpienia! 
  GUSTAW
Alboż nie wierzysz miłości ku tobie? 
  ANIELA
Nie wierzę. 
  GUSTAW
siada
Żądaj dowodów ode mnie; 
Powiedz, co czynić? W jakim bądź sposobie —  
Wszystko wypełnię. 
  ANIELA
Nie mówić mi o tem. 
  GUSTAW
chce się zerwać, ale się wstrzymuje i przytłumionym ogniem dalej mówi
Tak? 
  ANIELA
Tak. 
  GUSTAW
Mam milczeć? 
  ANIELA
Proszę. 
  GUSTAW
Długo? 
  ANIELA
Zawsze. 
  GUSTAW
zrywając się, ironicznie
Nie, nie mogą być rozkazy łaskawsze,  
I przyjemniejszym udzielone zwrotem. 
chodząc  
Kochać i milczeć — przednio! wyśmienicie! 
Milczeć i kochać! — I tak całe życie! 
po krótkiem milczeniu, stając przed nią 
Skądże wstręt taki? skąd wstrętu przyczyna? 
Może go zmniejszę, jeśli moja wina, 
Ale ją wyjaw, niechże ją wiem30 przecie. 
  ANIELA
Ja wstrętu nie mam do nikogo w świecie. 
  GUSTAW
Trudna jest miłość zaraz w pierwszej dobie, 
Ale nienawiść niepodobna prawie; 
Ja dziś jej celem smutną próbę robię  
I nowy przykład oczom twoim stawię. 
  ANIELA
Puśćmy w niepamięć ten przedmiot niemiły. 
  GUSTAW
Łatwo ci kazać, mnie spełnić nad siły. 
ze wzrastającym zapałem 
Słuchaj Anielo, słuchaj tego głosu, 
Co ufnie zwierza całą przyszłość losu: 
Aniela wstaje. 
Z otwartą duszą, jak przed bóstwem stoję, 
W twem ręku szczęście i nieszczęście moje; 
Wznieś je na szali, ale wznoś pomału... 
zatrzymując odchodzącą 
Słuchaj, nie żądam mych uczuć podziału, 
Prośba nie zjedna, co jest serca darem, 
Lecz nie gardź moim, mnie chlubnym zamiarem,  
A wszelkich starań, wszelkich sił dołożę, 
Których być zdolną szczera miłość może, 
Abym to zyskał, czego dziś nie mogę; 
Lecz wskaż, Anielo, wskaż zbawienną drogę!.. 
zatrzymując ją 
Jak to? Bez słowa odchodzisz ode mnie? 
zatrzymując i z zapałem 
Tej więc, do której zawsze nadaremnie  
Każdy w nieszczęściu słuszne prawo rości, 
klękając 
Patrz, u nóg twoich błagam twej... litości! 
 
Aniela odchodzi w prawe drzwi w głębi, Gustaw zostaje w tem położeniu, obrócony ku parterowi kiwa głową, jakby mówił: „proszę ja kogo!” — wstaje za pierwszem słowem Klary. SCENA VI
Gustaw, Klara z lewych drzwi. KLARA
A to co znaczy? Czy dziękczynne modły? 
Czy też pokuta za śmiałe nadzieje? 
  GUSTAW
Bystre domysły tym razem zawiodły:  
Sprzykrzyło mi się ciągle chodzić, siedzieć, 
I kląkłem. 
  KLARA
Nie, nie, ja wiem, co się dzieje 
I będę mogła dokładnie powiedzieć. 
Melancholicznych wejrzeń nie widziano.  
Sentymentalnych westchnień nie zważano, 
Słów nie słuchano — cóż więc pozostało? —  
Do nóg — miłość lub śmierć! — Lecz wypadało  
Mieć w ręku szpadę, sztylet, nóż stołowy, 
Albo nareszcie mordercze nożyczki! 
śmieje się  
I cóż? stoimy — bez czucia, bez mowy? 
Jak to, i wszystko od pierwszej potyczki? 
Ach, to zwycięstwo tak łatwe prawdziwie, 
Że się nie cieszę, lecz łatwości dziwię. 
  GUSTAW
Kołczan już próżny, zatem żart na stronę, 
Ach! panno Klaro, widzisz mnie w rozpaczy! 
  KLARA
O, znajdę jeszcze pocisk na obronę. 
Ale bez żartu, cóż ta zmiana znaczy? 
Jestże to może snu rannego skutek, 
Albo dowcipu nagłe przesilenie? 
  GUSTAW
Nadto głęboki czuję w sercu smutek, 
Nadto bezstronnie moje błędy cenię, 
Abym mógł zwracać dowcipne pociski. 
Cel moich życzeń, któregom był bliski, 
Teraz, niestety, prawie z oczu tracę, 
A najboleśniej to rozdrażnia duszę, 
Że własną winę własnem szczęściem płacę, 
I że zbyt słusznie, jeszcze przyznać muszę. 
Zatem czy zganisz lekkomyślność moją, 
Z którąm nadziei zaufał bez miary; 
Czy nazwiesz głupstwem, co przez płochość broję. 
Czy brak grzeczności uznasz godnym kary, 
Jak chcesz mnie skarcisz, w jakim bądź sposobie, 
Zawsze mniej powiesz, niźli ja sam sobie! 
  KLARA
z udaną pokorą
Wyższości mężczyzn nad zdanie kobiety  
Nadto przed chwilą doznałam, niestety! 
Bym teraz śmiała sprzeczać się zuchwale. 
Zwłaszcza gdzie skromnie na rozsądku szalę 
Męska wspaniałość własne błędy składa, 
Tam mnie powtarzać lub milczeć wypada. 
Lecz szczera skrucha i te chlubne żale  
Z jakiejże wielkiej pochodzą przewiny? 
  GUSTAW
Ach, panno Klaro, poznałem Anielę. 
  KLARA
Dotąd rozpaczy nie widzę przyczyny. 
  GUSTAW
Poznawszy, widzę, jak błądziłem wiele. 
  KLARA
domyślając się
Aha! pan Gustaw zapewne ją kocha? 
  GUSTAW
Ubóstwia, powiedz, a powiesz za mało. 
  KLARA
z zastanowieniem
Hm! nie jestże to skłonność płocha? 
  GUSTAW
Miłość najczystsza, jaką niebo dało! 
  KLARA
Ależ ta miłość, będzież ona stała? 
  GUSTAW
Z życiem trwać będzie, z życiem tylko zgaśnie. 
  KLARA
I pewnie wierzyć Anielka nie chciała? 
  GUSTAW
Nie chce i słuchać — stąd to rozpacz właśnie. 
  KLARA
po krótkiem milczeniu
To źle — ale mnie słuchałaby może? 
  GUSTAW
Co miłość nie śmie, to przyjaźń określi. 
  KLARA
Gdy jej poprawę i ten żal przełożę... 
  GUSTAW
Ach, panno Klaro, zgadłaś moje myśli. 
  KLARA
Powiem jej, jakim pan Gustaw był wprzódy. 
  GUSTAW
Mocnych farb użyj, nie szczędź mi nagany. 
  KLARA
Że był wesoły, jak to zwykle młody... 
  GUSTAW
sens kończąc
Trzpiot, lekkomyślny, płochy, roztrzepany... 
  KLARA
sens kończąc i jeszcze prędzej
Próżny, zły, dumny, zakochany w sobie... 
  GUSTAW
reflektuje
To trochę nadto — to będzie za wiele. 
  KLARA
mimo siebie w coraz większy zapał wpadając
Że wiejskie dziecię widział w jej osobie... 
  GUSTAW
jak wprzódy
To trochę dużo... 
  KLARA
Że mniemał w swej dumie, 
Iż grzeczność na wsi godna pośmiewiska... 
  GUSTAW
To bardzo dużo.... 
  KLARA
Że brak na rozumie... 
  GUSTAW
Hola! to nadto; obraz zakazany! 
  KLARA
z zapału nagle w łagodność przechodząc z uśmiechem
Mocnych farb biorę, nie szczędzę nagany. —  
Ale jej powiem zaraz z drugiej strony: 
Że się poprawił, kto się uznał w błędzie, 
Że miłość szczera, którą uniesiony, 
Im wolniej wzrosła, tem wytrwalszą będzie; 
Że jeśli jeszcze nie jest jej wzajemną, 
Winna przynajmniej wynagradzać wiarą. 
  GUSTAW
Ach, tak, tak wszystko, moja panno Klaro! 
Czytasz w mem sercu, myślisz razem ze mną. 
  KLARA
parskając śmiechem
Ha, ha, ha! dłużej wytrzymać nie mogę! 
Ha, ha, ha! moja panno Klaro! Moja! 
Ha, ha, ha! przednio! Znalazłam więc drogę, 
Oręż wypada, pęka twarda zbroja. —  
serio 
I czegoż męska przebiegłość zastrasza? 
Niech straszy raczej własna słabość nasza, 
Bo, kto nie zechce, ten tylko nie przyzna, 
stosując do Gustawa 
Że do zwalczenia nietrudny mężczyzna. 
Ufaj mu szczerze, a w postaci męża  
Ujrzysz zwinnego, zjadliwego węża. 
Uprzyj się woli, chciej mieć własne zdanie —  
Lwem rozdrażnionym, tygrysem się stanie.  
Ale znaleź31 wtór do jego piosneczki, 
Jak zwyciężona wychodź z każdej sprzeczki; 
W jego rozumu kręć się zawsze kole, 
A na jedwabiu wywiedziesz go w pole —  
Jeśli się mylę, to próbka dzisiejsza  
Mego mniemania zupełnie nie zmniejsza. 
Co wyraziwszy szeroko i długo, 
z niskim ukłonem 
Mam honor zostać uniżoną sługą! 
 
Odchodzi we drzwi prawe boczne. SCENA VII
Gustaw sam.
Od czasu, jak Klara się roześmiała, stał jak wryty, teraz po krótkiem milczeniu:
Hm, hm, hm! czy tak, tak? — Że kocham szczerze,  
Idę otwarcie, otwartości wierzę, 
Takżem spadł nisko? — Hola, jaszczureczko! 
Ostry rozumek, ostre twe słóweczko, 
Ale mnie w parę z Albinem nie poda. 
Uczysz mnie zwodzić? Chcesz wybiegów? — zgoda. 
Chodzi zamyślony; po krótkiem milczeniu:  
Aniela dobra, ale uprzedzona —  
Co ufność nie chce, niech dobroć dokona. 
Romans ułożę — jej zrobię zwierzenie —  
Na czas kochankę w przyjaciółkę zmienię, 
Zyszczę32 jej litość i wezmę obrony. 
po krótkiem milczeniu 
Łączy dwa serca sekret podzielony, — 
Tak wzbudzę czucie miłości obrazem, 
Zwrócę ku sobie i ustalę razem. — 
 
Chodzi w głębokiem zamyśleniu — scena niema, w której widać, że roztrząsa plan jakiś — siada, zrywa się, chodzi, staje, — nareszcie stojąc czas jakiś w miejscu zamyślony, z nadzwyczajną szybkością daje bieg jakby dotąd zatrzymanym słowom, ledwie ujrzał Albina — który, zdziwiony, czas jakiś zostaje we drzwiach, dopiero później zbliża się powoli. SCENA VIII
Gustaw, Albin. GUSTAW
Otóż to, to jest przyczyna,  
To powód wszystkiego złego!  
Chodzi, łazi cień Albina, 
Płacze diabli wiedzą czego!  
Pięćdziesiąt lat jęczy, szlocha.  
Teraz każda myśleć będzie, 
Że to tak się miłość przędzie,  
Niby wiekiem życie człeka,  
Aby wzdychać mógł pół wieka!  
Już łzy lejąc w dzień i w nocy,  
Sam się zmienisz we fontannę,  
A tymczasem bez pomocy 
Ja mam znosić twoją pannę? 
Nie kochaj ją tak poddanie, 
A wzajemną ci się stanie; 
Nie daj władać, rządzić sobą, 
A rząd tobie sama przyzna; 
Nie nudź płaczem i żałobą, 
A zwyciężysz jak mężczyzna. 
Inaczej myślą wariaci. — 
Bądź zdrów! 
odchodząc, ciszej 
Niech cię wszyscy kaci... 
wracając 
Gdzie poszła? 
  ALBIN
Ach, kto? 
  GUSTAW
wzruszając ramionami
Tego nawet nie wie! 
 
Odchodzi za Anielą. ALBIN
sam
I jemu teraz szkodzę — w srogim gniewie, 
Gdzież mam wylać łzy moje, gdzie podziać westchnienie? 
Pałam lat dwa, lat dziesięć — jeszcze się nie zmienię. 
Niechaj, tylko na chwilę, na cząsteczkę chwili, 
Klara patrząc się na mnie, choć trochę zakwili. 
  SCENA IX
Albin, Klara. ALBIN
Nigdyż, Klaro, nie przyjdzie chwila wypłakana,  
Kiedy balsam otrzyma sroga serca rana? 
  KLARA
Otrzymać
1 ... 3 4 5 6 7 8 9 10 11 ... 15
Idź do strony:

Darmowe książki «Śluby panieńskie czyli Magnetyzm serca - Aleksander Fredro (biblioteka online .txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz