Jak wam się podoba - William Shakespeare (Szekspir) (czytanie dla przedszkolaków txt) 📖
Wygnawszy swojego brata z dworu, książę Fryderyk obejmuje tron we francuskim księstwie. Zezwala jednak pozostać we dworze Rozalindzie — swojej bratanicy, ze względu na to, że łączy ją wielka przyjaźń z jego córką.
Rozalinda zakochuje się w Orlandzie, jednym z braci, będących pod opieką Fryderyka. Wkrótce zostaje wygnana przez władcę, a wraz z nią ucieka przyjaciółka — znajdują schronienie w Lesie Ardeńskim, w którym skrywa się również wypędzony król. Rozalinda przebiera się za chłopca i pod nową postacią utrzymuje kontakt z ukochanym.
Jak wam się podoba to sztuka Williama Szekspira, która budziła wiele kontrowersji. Krytykował ją m.in. Lew Tołstoj — zarzucał, że za bardzo schlebia nieskomplikowanym gustom odbiorców. Ta komedia pasterska powstała w 1599 lub 1600 roku, opublikowano ją w 1623 w Pierwszym Folio. Z sielanki pochodzi jeden z najsłynniejszych cytatów z Szekspira: „Świat jest teatrem, aktorami ludzie, którzy kolejno wchodzą i znikają”.
- Autor: William Shakespeare (Szekspir)
- Epoka: Renesans
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Jak wam się podoba - William Shakespeare (Szekspir) (czytanie dla przedszkolaków txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 William Shakespeare (Szekspir)
Tym łatwiej je poczują wasze usta. I to lichy dowód; szukaj lepszego; dalej!
KORYNRęce nasze smarowane są często dziegciem lekarstw na owcze choroby; chceszli, żebyśmy dziegieć całowali? Ręce dworzan pachną piżmem.
PROBIERCZYKO, pusta głowo! Ty zgniłe mięso przy dobrej pieczeni! Słuchaj mędrszych i ucz się rozumu: piżmo gorszego jest od dziegciu pochodzenia; to nieczysty upływ kota. Raz jeszcze powtarzam, szukaj lepszego dowodu.
KORYNZa dworski dla mnie twój dowcip; poddaję się.
PROBIERCZYKPoddajesz się diabłu w szpony? Boże ci dopomóż, pusta pałko! Boże, zdejm ci bielmo! Boś głupiutki.
KORYNMospanie, jestem uczciwy parobek i co jem, i co noszę, zarobiłem; nie mam do nikogo nienawiści; nie zazdroszczę niczyjemu szczęściu; raduję się z cudzej pomyślności, a cierpliwie znoszę własną biedę; najdumniejszy jestem, gdy widzę, że moje owce szczypią trawę, a moje jagnięta ssą maciory.
PROBIERCZYKNowy tylko grzech twojej głupoty; parzyć owce z trykami i żyć wszeteczeństwem bydląt! Być rajfurem barana, zaprzedawać w najniedobrańsze małżeństwo dwunastomiesięczną owieczkę krzyworogiemu, staremu rogalowi trykowi! Jeśli nie pójdziesz do piekła to chyba, że diabeł nie chce u siebie pastuchów. Nie widzę innego dla ciebie ratunku.
KORYNOtóż nadchodzi Ganimedes, młody brat mojej nowej pani.
ROZALINDAPodejmuję się przez osiem lat tak rymować, z wyjątkiem godzin obiadu, wieczerzy i snu; wiersze idą gęsiego jak na targ przekupki.
ROZALINDAMilcz, błaźnie!
PROBIERCZYKSłuchaj tylko próbki:
Fałszywy to galop poetyczny. Skąd ci myśl przyszła takiego rodzaju wierszami się zarazić?
ROZALINDAUspokój się, tępy błazenku, wiersze te znalazłam na drzewie.
PROBIERCZYKTo wyznać trzeba, że kwaśne jabłka drzewo to wydaje.
ROZALINDAW jego więc płonkę zaszczepię ciebie, a potem niespliki, a wyda najwcześniejszy ze wszystkich drzew owoc, bo zgnije, nim na pół dojrzeje, co stanowi główną zaletę niesplika.
PROBIERCZYKPowiedziałaś; ale czy do sensu lub nie do sensu, niech los rozsądzi.
Cicho! Zbliża się siostra moja zaczytana; odejdźmy na stronę.
CELIAO miłosierny Jowiszu! Jak nudną homilią miłości nudziłaś twoich parafianów, a nie zawołałaś ani razu: „dobrzy ludzie, proszę o chwilę cierpliwości”.
CELIAA to co znowu? Na zasadzce przyjaciele? Oddal się pasterzu, a i ty z nim, błazenku.
PROBIERCZYKDalej, pasterzu, rejterujmy z honorem, a jeśli nie z bronią i bagażami, to przynajmniej z torbą i rupieciami.
Czy słyszałaś te wiersze?
ROZALINDASłyszałam wszystkie, a nawet trochę więcej, bo niektóre miały więcej stóp23, niż znieść mogły wiersze.
CELIAMniejsza o to; jeśli stóp nie mogły znieść wiersze, to może stopy poniosą wiersze.
ROZALINDAKiedy stopy także były koślawe, a że nie mogły same ostać się bez wiersza, stanęły koślawo do wiersza.
CELIAAle czy słyszałaś bez zadziwienia, że imię twoje wisi na gałęziach, stoi ryte na korze?
ROZALINDAZ dziewięciu dni dziwu minęło już siedem przed twoim przybyciem, bo patrz, co znalazłam na palmowym drzewie. Nie orymowano mnie tak od czasów Pitagorasa, kiedy byłam irlandzkim szczurem — co sobie ledwo przypominam.
CELIACzy domyślasz się, kto je pisał?
ROZALINDACzy jaki mężczyzna?
CELIAZ łańcuszkiem na szyi, który kiedyś nosiłaś. Bledniejesz?
ROZALINDAKto? Powiedz, proszę.
CELIAO, Panie! Panie! Kochankom spotkać się niełatwo; lecz i góry spotkać się mogą, jeśli je trzęsienie ziemi poruszy.
ROZALINDALecz przecie, kto je pisał?
CELIACzy podobna?
ROZALINDABłagam cię najpokorniej, najnatrętniej, powiedz, kto je pisał?
CELIAO, cuda! cuda! Najcudowniejsze cuda! I raz jeszcze cuda cudowniejsze nad wszystkie cuda!
ROZALINDAPrzez Boga! Czyż myślisz, iż dlatego, że noszę męski ubiór i cierpliwość moja także nosi kamizelkę i spodnie? Jeszcze odrobina zwłoki, a zginę na oceanie przypuszczeń. Błagam cię, powiedz, kto je pisał, a prędko. Chciałabym, żebyś się jąkała, aby z ust twoich wylało się tajemnicze imię poety, jak wino z butelki o wąskiej szyi: albo za wiele na raz, albo nic. Odkorkuj usta, żebym mogła pić twoje nowiny.
CELIATylko pij ostrożnie, bo możesz połknąć człowieka.
ROZALINDACzy boże z niego stworzenie? Co za gatunek człowieka? Czy głowa jego warta kapelusza, a brody podbródek?
CELIAJak na teraz niewielką ma brodę.
ROZALINDABóg mu da większą, jeśli będzie wdzięczny. Ale gotowa jestem czekać, aż broda mu urośnie, byleś mi dała poznać bez zwłoki jego podbródek.
CELIATo Orlando, który jednym zamachem podbił zapaśnika i twoje serce.
ROZALINDAPrecz z żartami! Mów poważnie, jak uczciwej dziewce przystoi.
CELIANa uczciwość, kuzynko, to on.
ROZALINDAOrlando?
CELIAOrlando.
ROZALINDAAch, Boże, mój Boże! Co ja pocznę z moją kamizelką i spodniami? Co robił, gdyś go spostrzegła? Co powiedział? Jak wyglądał? Jak był ubrany? Co tu robi? Czy pytał się o mnie? Gdzie mieszka? Jak rozstał się z tobą? Kiedy zobaczysz go znowu? Odpowiedz mi jednym słowem.
CELIATo pożycz mi wprzódy ust Gargantuy, bo słowo takie za długie na usta dzisiejszej miary. Na tyle pytań tak lub nie odpowiedzieć to trudniejsza sprawa niż wyrecytować katechizm.
ROZALINDAAle czy wie, że jestem za mężczyznę przebrana? Czy wygląda tak świeżo jak w dniu zapasów?
CELIAŁatwiej atomy policzyć niż odpowiedzieć na pytanie zakochanej. Lecz pokosztuj trochę, jak go znalazłam i smakuj powoli każde słowo. Znalazłam go pod drzewem jak opadłą żołądź.
ROZALINDASprawiedliwie drzewo to można nazwać drzewem Jowisza, kiedy z niego takie spadają owoce.
CELIAAle słuchaj dalej powieści, dobra pani.
ROZALINDAWięc słucham.
CELIALeżał tedy rozciągnięty jak rycerz raniony.
ROZALINDAWidok, jakkolwiek smutny, przystoi dobrze miejscu.
CELIAOkiełznaj, proszę, język, bo bryka nie w porę. Miał na sobie ubiór strzelca.
ROZALINDAO, ubiór złowróżbny! Przychodzi przeszyć mi serce.
CELIAChciałam wyśpiewać moją piosenkę bez przedgrywki, ale mi ciągle mącisz melodię.
ROZALINDACzy zapomniałaś, że jestem kobietą? Co myślę, muszę wypowiedzieć. Ale moja droga, mów dalej.
Mącisz mi szyki. Lecz cicho, czy to nie on?
ROZALINDATo on. Odejdźmy na stronę i słuchajmy.
Dziękuję ci za twoje towarzystwo, choć na uczciwość, równie chętnie byłbym sam został.
ORLANDOI ja to samo; przez grzeczność jednak dziękuję ci za twoje towarzystwo.
JAKUBBóg z tobą! A im rzadziej spotkamy się, tym lepiej.
ORLANDOBądźmy sobie, ile można, obcymi.
JAKUBProszę cię tylko, na przyszłość nie psuj drzew, ryjąc miłosne wiersze na ich korze.
ORLANDOA ja cię proszę, nie psuj na przyszłość wierszy lichym czytaniem.
JAKUBImię twojej kochanki Rozalinda?
ORLANDOZgadłeś.
JAKUBNie podoba mi się jej imię.
ORLANDOPrzy chrzcie jej nikt nie myślał, żeby ci się podobać.
JAKUBJakiego jest wzrostu?
ORLANDOWłaśnie na wysokość mojego serca.
JAKUBNie zbywa ci na pięknych odpowiedziach. Czy nie miałeś przypadkiem zażyłości z żonami jubilerów i czy twojej mądrości na ich pierścionkach nie wyczytałeś?
ORLANDOBynajmniej, znalazłem je na tych samych tapetach, na których ty nauczyłeś się twoich pytań.
JAKUBŻywy masz dowcip, jakby z pięt Atalanty24 ulepiony. Siadaj przy mnie, a wspólnie szydzić będziemy z naszych kochanek, ze świata i z naszej biedy.
ORLANDONie chcę szydzić z żadnego żyjącego stworzenia, siebie wyjąwszy, bo najlepiej znam swe liczne, własne wady.
JAKUBTwoja największa wada jest, że jesteś zakochany.
ORLANDOA tej wady nie wymienię na twoją najlepszą cnotę. Nudzisz mnie.
JAKUBNa uczciwość, szukałem błazna, gdym cię spotkał.
ORLANDOBłazen ten utonął w strumieniu; spojrzyj na dno, a zobaczysz go.
JAKUBZobaczę własną postać.
ORLANDOKtóra dla mnie warta jest błazna albo zera.
JAKUBNie chcę bawić z tobą dłużej. Bądź zdrów, piękny panie Amorku!
ORLANDOCieszę się z twego odejścia. Bądź zdrów, dobry panie Melancholio!
Przemówię do niego jak paź bezczelny, a korzystając z ubioru, spróbuję z nim roli fanfarona. — Hej, gajowy, czy słyszysz?
ORLANDOBardzo dobrze. Czego żądasz?
ROZALINDAPowiedz, proszę, która godzina?
ORLANDOPytaj raczej, jaka dnia pora, bo w lesie nie ma zegarów.
ROZALINDAWięc w lesie nie ma także wiernych kochanków; bo westchnienie co minuta, a jęk co godzina znaczyłyby tak dobrze jak zegar leniwą nogę czasu.
ORLANDOA czemu nie szybką nogę czasu? Czy wyraz nie byłby równie właściwy?
ROZALINDABynajmniej. Czas krok zmienia ze zmianą osób. Powiem ci, z kim czas idzie stępa, z kim czas idzie kłusem, z kim czas idzie galopem, a z kim nie rusza się wcale.
ORLANDOJestem ciekawy. Z kim więc czas kłusuje?
ROZALINDAKłusuje ciężko z młodą dziewczyną między dniem kontraktu a ślubu; choćby przedział nie wynosił i tygodnia, kłus czasu tak jest ciężki, że zdaje się siedmioletnią podróżą.
ORLANDOA z kim idzie stępa?
ROZALINDAZ księdzem bez łaciny i z bogaczem bez podagry. Pierwszego sen łagodny, bo nie może ślęczeć nad foliałami, drugi żyje wesoło, bo nie czuje boleści; pierwszy nie dźwiga ciężaru chudej, nieużytecznej nauki, drugi nie zna ciężaru męczącego i nieznośnego ubóstwa; dla nich czas idzie stępa.
ORLANDOA z kim galopuje?
ROZALINDAZe złodziejem na szubienicę; bo choć ledwo rusza nogami, zawsze mu się zdaje, że za prędko doszedł do celu.
ORLANDOA z kim nie rusza się wcale?
ROZALINDAZ adwokatami podczas ferii; bo śpiąc od kadencji do kadencji, nie widzą, jak czas przechodzi.
ORLANDOGdzie mieszkasz, piękny młodzieńcze?
ROZALINDAZ tą pasterką, moją siostrą, tu na krawędzi lasu jak frędzla u spódnicy.
ORLANDOCzy stąd jesteś rodem?
ROZALINDAJak królik, który żyje, gdzie się ulągł.
ORLANDOTwoja jednak wymowa zbyt jest poprawna, żebyś jej mógł nabyć w tak odludnym mieszkaniu.
ROZALINDAJuż mi to nieraz mówiono. Ale miałem starego stryja, księdza, który mnie wymawiać nauczył. Za młodu był to człowiek światowy; na rzeczach serca znał się zbyt tylko dobrze, bo kiedyś szalenie był zakochany. Słyszałem go nieraz, jak piorunował przeciw miłości; dziękuję Bogu, że nie jestem kobietą i nie mogę dopuścić się kroci szalonych grzechów, o które całą ich płeć obwiniał.
ORLANDOCzy nie przypominasz sobie choć główniejszych wad, o które oskarżał kobiety?
ROZALINDANie było główniejszych; wszystkie były podobne jak trojak do trojaka. Każda zdawała się największą, aż przyszła druga i pokazała się jej równą.
ORLANDOWylicz mi kilka, jeśli łaska.
ROZALINDANie, chowam moje lekarstwo tylko dla chorych. Wałęsa się tu po lesie człowiek, który zabija nasze młode drzewa, pisząc na ich korze imię Rozalindy; rozwiesza ody po głogach, a po cierniach elegie, wszystko na ubóstwienie Rozalindy. Jeśli mi się uda spotkać tego dziwaka, dam mu dobrą radę; zdaje mi się, że ma codzienną febrę miłości.
ORLANDOChory ten stoi przed tobą; daj mu twoje lekarstwo.
ROZALINDANie widzę na tobie żadnego ze znaków mojego stryja; nauczył mnie, jak poznać zakochanego; wiem, że nie jesteś więźniem w klatce z tego sitowia.
ORLANDOJakież to są znaki zakochanego?
ROZALINDATwarz wychudła, której nie masz; zapadłe i podbite oczy, których nie masz; myśl niedopytana, której nie masz; zaniedbana broda, której nie masz; ale uwalniam
Uwagi (0)