Żaby - Arystofanes (baza książek online TXT) 📖
Krótki opis książki:
Ze śmiercią Eurypidesa Ateńczycy stracili ostatniego ze swoich wielkich tragików. Kto mógłby ich zastąpić? Nikt z żyjących. „Dobrzy bowiem pomarli, żywi nic nie warci”. Dionizos, bóg winorośli i opiekun sztuki teatralnej, wyrusza ze swym wygadanym sługą Ksantiasem do krainy zmarłych. Zamierza sprowadzić na ziemię mistrza tragedii. Wybór okazuje się niełatwy. Czy zabrać Ajschylosa, autora sztuk monumentalnych i koturnowych, czy też Eurypidesa, przedstawiającego tradycyjnych bohaterów i bogów jak zwykłe postacie dnia codziennego?Okraszona plebejskim humorem sztuka najwybitniejszego ze starożytnych komediopisarzy greckich.
Przeczytaj książkę
Podziel się książką:
- Autor: Arystofanes
- Epoka: Starożytność
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Żaby - Arystofanes (baza książek online TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Arystofanes
KARCZMARKA
Tyś zeżarł wszystek czosnek!
DIONIZOS
Nie bredź, głupia babo!
Sama nie wiesz, co pleciesz!
PIERWSZA KARCZMARKA
Jak to, czy żeś myślał,
Że cię nie poznam, skoro koturny obujesz?
Lecz to nie koniec jeszcze, a wędzonka moja?
PLATANA
A moja bryndza, ser mój świeżuteńki, to nic?
Połknąłeś moje serki razem z plecionkami!
PIERWSZA KARCZMARKA
A potem, gdy zbójowi mówię, by zapłacił,
To, wytrzeszczywszy ślepie, jak nie huknie na mnie!
KSANTIAS
chyłkiem do szynkarek
To właśnie jego zwyczaj. On tak zawsze, znam go.
PIERWSZA KARCZMARKA
A potem dobył majchra137, udając wariata...
PLATANA
Ach tak, moja sieroto!
PIERWSZA KARCZMARKA
My się obie bały
Tak, żeśmy ledwie, ledwie na stryszek wylazły.
PLATANA
A wtedy ukradł kołdrę i wyniósł się wreszcie.
KSANTIAS
chyłkiem
Ho! On to dobrze umie. Lecz trzeba coś działać!
PIERWSZA KARCZMARKA
do swego pachołka
Leć, wołaj mi patrona narodu, Kleona138!
PLATANA
do swojego
A mnie tu Hyperbola139 przyślij, gdzie go spotkasz.
Chłopaki pędem wybiegają.
do pierwszej
Już my go tu sprościmy140.
PIERWSZA KARCZMARKA
do Dionizosa podchodząc
O zbójecka paszczo!
Hej! z radością bym tobie kamieniem wybiła
Wszystkie kielce141, którymi pożarłeś mi towar!
PLATANA
Ja bym cię do Otchłani na łeb strącić rada!
PIERWSZA KARCZMARKA
Ja bym sierpem urznęła gardziel, którą przeszło
Wszystko jadło do brzucha! Idźmyż po Kleona!
On ci to z paszczy wydrze, gdy przed sąd zawezwie!
Przekupki wybiegają za chłopakami.
SCENA XII
Dionizos, Ksantias, Chór.
DIONIZOS
do Ksantiasa słodko
Żeby mnie piorun strzelił, ja kocham Rudaska!
KSANTIAS
Wiem ja, wiem już... co myślisz, daj pokój tym trelom.
Heraklesem nie będę.
DIONIZOS
Ależ, jakże można,
Mój Ksanteczku!
KSANTIAS
naśladując i powtarzając dosłownie wyrazy Dionizosa
Ależ bo „jak mogę być synem
Alkmeny, ja — śmiertelny, ja — niewolnik — sługa”?
DIONIZOS
Wiem ja, wiem, że się gniewasz. Masz zupełną słuszność
I gdybyś mnie bił nawet, nie pisnąłbym słówkiem.
Lecz jeśli ci w przyszłości cokolwiek odbiorę,
Niech sam marnie przepadnę wraz z żoną i dziećmi;
Ze wszystkim... i z kaprawym nawet Archedemem142!
KSANTIAS
Wierzę twojej przysiędze i przyjmuję rolę.
Przebierają się po raz trzeci.
CHÓR
śpiewa zwrócony do Ksantiasa
antystrofa (590–604)
Teraz twoją będzie sprawą,
Gdy się boga strój przywdziało,
Odrzuciwszy brzemię juk,
Rześką szczycić się postawą,
Groźnym okiem patrzeć śmiało,
Jak to czyni prawy143 bóg,
Któremu się równać kwapisz.
Lecz jeżeli się poszkapisz144
W czynie, słowie choć na włos,
Tobół twoje grzeszne ciało
Musi dźwigać! Taki los!
KSANTIAS
Wasza rada — niezła wcale
I ja właśnie w głowie mojej
Nicowałem myśli te;
Wiem to z góry doskonale,
Że się znowu pan przestroi,
Jeśli szczęście spotka mnie.
Ano, niech tam, nie dbam o to.
Zucha będę grał z ochotą,
Wkoło groźny miotał wzrok.
Lecz już słychać zgrzyt podwoi,
Robię tedy śmiały krok!
Brama z trzaskiem otwiera się: wypada odźwierny Ajakos z nahajką145 w ręku, za nim dwaj draby w strojach scytyjskich146; Ajakos wskazuje im Ksantiasa.
SCENA XIII
Dionizos, Ksantias, Ajakos, Chór.
AJAKOS
odźwierny
Dalej! Wiązać mi zaraz tego porwikundla!
Będzie łoza147! No, brać go!
DIONIZOS
naśladując słowa Ksantiasa
Na kim to się skrupi.
KSANTIAS
broniąc się maczugą, do łapaczy
Precz z oczu! Wara tykać.
AJAKOS
Tak? Jeszcze śmiesz brykać!
krzycząc do bramy bardzo donośnie
Hej Garbusie, Pluchaczu, hej i ty, Pukała,
Sam tu148 do mnie! Bić, wiązać mi tego junaka!
Wypadają piekielni łapacze, rozbrajają i dzierżą Ksantiasa.
DIONIZOS
I nie jest to bezczelność, że śmie się bić jeszcze,
Chociaż kradł cudze dobro?
AJAKOS
Ba! To rzecz szczególna.
DIONIZOS
A to rzecz niesłychana!
KSANTIAS
Lecz przebóg! Słuchajcie:
Jeślim tu był już kiedy albo jeślim ukradł
Choć ździebełko w podziemiu, niech mnie piorun spali!
A jednak zrobię chętnie poświęcenie z siebie:
Masz tu mojego ciurę149, więc bierz go na męki!
Jeżeli z jego zeznań docieczesz mej winy,
Możesz mi kark ukręcić.
AJAKOS
pokazując na Dionizosa
Jego brać na męki?
KSANTIAS
Wszelakiego rodzaju: oto na drabinie
Skrępowanego zawieś, wal batem, drzyj pasy,
Łam kołem, lej do nosa wrzącej smoły z octem,
Pal zapieczoną cegłą, no... i tym podobnie,
Tylko go nie bij młodym cybuchem cebuli!150
AJAKOS
Sprawiedliwe twe głowa. Gdybym ci zaś chłopa
Okaleczył na mękach, będziesz miał zapłatę.
KSANTIAS
pospiesznie
Nie potrzeba. Masz, bierz go i prowadź na męki!
AJAKOS
Nie. Tutaj pozostanie, by zeznał do oczu151.
do Dionizosa
Szybko zrzucaj te łachy, lecz ostrzegam, nie mów
Żadnych kłamstw ni wykrętów!
DIONIZOS
ku któremu podchodzą łapacze, woła groźnie
Zasię!!!152 Kto bądź jesteś
Nie radzę ci — mnie — boga — na tortury ciągać,
Bo inaczej następstwa sam sobie przypiszesz!
AJAKOS
Co ty breszysz?
DIONIZOS
Jam jest bóg Dioniz, syn Zeusa,
Ten tam to mój niewolnik, pachoł. Tak ja mówię.
AJAKOS
do Ksantiasa
Słyszysz to?
KSANTIAS
Dyć153 mam uszy. A przeto tym bardziej
Ochłostać go należy, gdyż jestli154 on bogiem,
To nie będzie czuł chłosty!
DIONIZOS
Wszak i ty się bogiem
Podajesz, przeto weźmiesz równą porcję batów.
KSANTIAS
Uwaga wcale słuszna, a który się pierwej