Darmowe ebooki » Epos » Orland szalony - Ludovico Ariosto (internetowa biblioteka naukowa txt) 📖

Czytasz książkę online - «Orland szalony - Ludovico Ariosto (internetowa biblioteka naukowa txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Ludovico Ariosto



1 ... 234 235 236 237 238 239 240 241 242 ... 334
Idź do strony:
ile baczyć mogę, 
»Prawiebyśmy do miasta na czas przyjachali 
»I jeszczebyśmy żywo młodzieńca zastali; 
»Ale jeśli pojedziem przez tę kamienistą 
»Złą, nierówną, daleką i zbytnie górzystą, 
»Boję się, że po czasie w miasto przyjedziemy 
»I onego podobno w ogniu zastaniemy«. 
  47
»Czemuż krótszą nie mamy — rzecze Rugier — jachać?« 
Odpowie białagłowa: »Trudno tam przejachać, 
»Bo grabiów z Pontyeru zamek jest na drodze, 
»Którego się podróżni wszyscy strzegą srodze 
»Dla ustawy, którą tam ode trzech dni kładą 
»Na panny i rycerze błędne, co tam jadą; 
»W zamku mieszka Pinabel, człowiek niecnotliwy, 
»Syn Andzelma starego, grabie z Altarywy1330. 
  48
»I rycerz i biała płeć tędy nie jachała, 
»Żeby tu odnieść jakiej sromoty nie miała: 
»Pieszo stamtąd iść muszą, białegłowy stroje 
»I szaty zostawując, a rycerze zbroje; 
»Bo z dawnych lat nie było we wszytkiej Francyej 
»I dotąd jeszcze niemasz lepszych do kopiej 
»Nad tych czterech rycerzów, co onę zamkowi 
»Ustawę poprzysięgli i Pinabellowi. 
  49
»Powiem wam, jako zwyczaj i ona ustawa 
»Stanęła ode trzech dni i skąd się ta sprawa 
»Poczęła, a wy sądźcie, czy jest sprawiedliwa, 
»Bo na nię kazał przysiądz rycerzom, czy krzywa. 
»Ma ten Pinabel panią tak złą, że na świecie 
»Gorszej niemasz nietylko w tem naszem powiecie, 
»Którą, kiedy z niem w drogę nie wiem, gdzie, jachała, 
»Od rycerza jednego zelżywość potkała. 
  50
»Rycerz, o którem mówię, iż z baby szydziła, 
»Którą za siodłem nosił, i źle ją ważyła, 
»Powabił Pinabella, co w sobie hardości 
»I postawy więcej miał, aniżli śmiałości; 
»Zbiwszy go z konia, kazał jego paniej, aby 
»Za to, że sobie z jego przeszydzała baby, 
»Pieszo szła i swe stroje i szaty zewlokła, 
»W które się jego baba natychmiast oblokła.  
  51
»Będąc tak młoda pani barzo obelżoną, 
»Na pomstę z gniewu, z wstydu wszytka obrócona, 
»Złączona z Pinabellem, który wszytkich złości 
»1 wszytkich jej pomagał zawżdy nieprawości, 
»Myśli we dnie i w nocy i nie sypia zgoła 
»1 powiada, że nigdy nie będzie wesoła, 
»Ażby tam także pieszo rycerze chodzili 
»1 płeć biała i ta strój, ci zbroje stracili.  
  52
»A wtem czterej rycerze do zamku jednego 
»Trafunkiem przyjachali Pinabellowego; 
»Czterej wielcy rycerze, co niedawno byli 
»Z barzo dalekich krajów w tę stronę przybyli, 
»Tak mężni i tak dzielni, jako powiadają, 
»Że takich drugich czterech te wieki nie mają: 
»Akwilant z bratem swojem rodzonem, Gryfonem, 
»I Sansonet, mąż wielki, z młodzikiem Gwidonem.  
  53
»Pinabel, który ludzkość z twarzy pokazował, 
»Ale w sercu źle myślił, w dom ich poprzyjmował; 
»Od którego we śpiączki beli poimani 
»I tak długo u niego w więzieniu trzymani, 
»Aż się wszyscy musieli obowiązać tęgą 
»Wy mieszkać tam rok cały i miesiąc przysięgą, 
»Przez który czas, żeby tych wszytkich odzierali, 
»Rycerzów, coby tamtem gościńcem jachali, 
  54
»I ich paniom i pannom zawsze zsiadać z koni 
»Kazali i szaty jem zabierali. Oni, 
»Choć nieradzi i zbytnie z tego utrapieni, 
»Przysięgli tak, jako chciał, gwałtem przymuszeni. 
»Do tych czasów jeszcze nikt tu z niemi nie gonił, 
»Coby z siodła nie wypadł i piór nie uronił; 
»A było ich przez1331 liczby, lecz szczęścia nie mieli: 
»Wszyscy pieszo iść i zbrój pozbywać musieli. 
  55
»I rozkazał, aby ten, na kogo los padnie, 
»Wprzód sam jeden wyjeżdżał z tych, co byli na dnie; 
»Lecz gdzieby przeciwnemu gońcowi nie sprostał 
»I samby wypadł z siodła, a on w siedle został, 
»Inszy trzej, co zostaną, wszyscy jednem razem 
»Powinni na zwyciężcę wychodzić zarazem. 
»Patrzże: jeśli tak dobry jeden miedzy niemi, 
»Co będzie, kiedy przydzie czynić ze wszytkiemi?  
  56
»Ale ta rzecz, na którą i ja mam iść z wami, 
»Nie chce zwłok, nie chce tego, widzicie to sami, 
»Abyście się tem bojem teraz zabawiali; 
»Bo chociażby tak beło, żebyście wygrali, 
»Co wam z twarzy i mężnej przystoi postawy, 
»Przecię nie są godziny jednej takie sprawy; 
»I boję się, że jeśli dziś tam nie będziecie, 
»Obróconego w popiół młodzieńca najdziecie«. 
  57
Rugier rzecze: »Nam na to patrzać nie potrzeba. 
»My czyńmy, co możemy i co czynić trzeba, 
»Jedźmy rychło, a puśćmy ostatek na Boga 
»Lub na szczęście; ty nas wiedź, gdzie naprostsza droga. 
»Z tej gonitwy świadoma będziesz naszej mocy 
»1 uznasz, jeśli będziem dobrzy do pomocy 
»Temu, który z tak lekkich przyczyn dziś karany. 
»Ma być, jako powiadasz, na ogień skazany«. 
  58
Ona się, nie mówiąc nic, zatem obróciła, 
I w drogę się równiejszą i bliższą puściła. 
Pół mile nie jachali przez gościniec prosty, 
Kiedy ujźrzeli bramę i wysokie mosty, 
Kędy szaty i zbroje często utracają, 
A czasem i żywota nieraz pozbywają; 
A skoro ich z daleka z zamku obaczono, 
Dwa razy, a nie więcej we dzwoń uderzono.  
  59
Wtem z bramy przeciwko niem wyjeżdżał skwapliwy, 
Trzęsąc się na podjezdku, jeden starzec siwy 
I wołał wielkiem głosem: »Czekajcie! czekajcie! 
»I albo się w zad wróćcie, albo myto dajcie. 
»I jeśli miejsca tego zwyczaju nie wiecie, 
»Dostatecznie się o niem ode mnie dowiecie«. 
I począł jem powiadać starzec wszytkę sprawę, 
Jaką tam chować kazał Pinabel ustawę. 
  60
Potem, jako beł zawsze zwykł czynić z inszemi, 
Radził jem, namawiał ich słowy przystojnemi: 
Każcie tej paniej płaszcz dać, a sami zsiadajcie 
»Z koni swoich co prędzej i zbroję składajcie, 
»A w, niebezpieczeństwo się nie wdajcie, z takiemi 
»Chcąc się bić rycerzami czterema mężnemi: 
»Suknie, zbroje i konia, łatwie dostać wszędzie, 
»Ale kto żywot straci, nań się nie zdobędzie«. 
  61
Mówi Rugier starcowi, aby słów zaniechał. 
»Wiem — pry1332 — dobrze o wszytkiem, na tom tu przyjachał; 
»Niechaj się, jeślim w skutku tak dobry, spróbuję 
»Do tej sprawy, jakiem się być na sercu czuję. 
»Konia, zbroję i szaty, tak wiedz, panie stary, 
»Na same gołe słowa nie posyłam w dary; 
»Wiem, że i mój towarzysz na to nie pozwoli 
»I dobijać się drogi zastąpionej woli. 
  62
»Ale idź, a powiedz jem, niechaj wyjeżdżają 
»Ci, co to ludzie ze zbrój i szat odzierają; 
»Bo mamy dalej jachać i jednę rzecz sprawić 
»Pilną barzo: długo się tu nie możem bawić.« 
»Ano masz już jednego — starzec odpowiedział — 
»Który cię wprzód ma potkać«. I dobrze powiedział, 
Bo jachał jeden, który na zbroi bogaty 
Miał nasuwień1333 czerwony, tkany w białe kwiaty. 
  63
Bradamanta Rugiera długo nalegała1334 
I prosiła, aby się wprzód przed niem potkała 
Z onym rycerzem, który nasuwień czerwony 
Miał na sobie, białemi kwiaty przedzielony. 
Ale próżne jej groźby, próżne beły słowa; 
Taka beła koniecznie wola Rugierowa, 
Aby mu Bradamanta cugu1335 ustąpiła, 
A na miejscu na jego potkanie patrzyła.  
  64
Rugier się u starego potem dowiadował, 
Jako się ten, co na przód wyjachał, mianował. 
Starzec powie, że to jest Sansonet w czerwonej 
Dołmonie1336 zwierzchniej, białem kwieciem przedzielonej. 
Nie mówiąc do siebie nic rycerze wspaniali, 
Jeden z tej, drugi z tamtej strony zajeżdżali 
I przeciw sobie drzewa ogromne złożyli 
I na pełny bieg wodze koniom wypuścili. 
  65
Tem czasem z Pinabellem z zamku beli wyszli 
Pieszy w niemałej liczbie i na plac z niem przyszli 
Przestrzegać i pilnować, aby zbroje kładli 
Ci rycerze, którzyby beli z koni spadli. 
Przeciwko sobie mężni rycerze bieżeli 
I w tokach swoich drzewa pochylone mieli, 
Drzewa wielkie, ogromne, miąższe, mocne, nowe, 
Młodociane i dobrze zaschłe, jesionowe, 
  66
Jakich kilka dziesiątków dał beł w przeszłem czesie 
Wyciąć mężny Sansonet w niedalekiem lesie, 
Które beły na słońcu potem wysuszone, 
A na ten czas beły dwie za niem przyniesione; 
Trzeba pewnie, żeby tarcz z dyamentu była 
Albo z stali, żeby w się grotu nie puściła. 
Jedno, gdy na plac wjachał, kazał przeciwnemu 
Gońcowi dać, a drugie wziął sobie samemu. 
  67
Z temi, któreby beły podobno przebiły 
Nakowalnie1337, rycerze niezrównanej siły, 
Zastawując się wzajem wielkiemi tarczami, 
Uderzyli w się mężnie ostremi grotami. 
Rugierowa, co była przez czary zrobiona, 
Została nieprzebita i nieprzebodziona, 
Ona to od Atlanta tarcz czarnoksiężnika, 
Najwiętszego po wszytkiem świecie czarownika.  
  68
Jużeście to nie w jednej pieśni u mnie mieli, 
Jużeście to wielekroć ode mnie słyszeli, 
Że kiedy ją odkryto, wzrok odejmowała 
I pamięć i wszytek zmysł nagle odbierała; 
Ale ją Rugier zawsze pokrowcem nakrywał, 
Odkrytej, krom potrzeby wielkiej, nie używał; 
I tak twierdzą, że pewnie niepożyta była, 
Kiedy w onem potkaniu grotu nie puściła.  
  69
Druga, która gorszego rzemieśnika miała, 
Onego tak ciężkiego raza nie strzymała 
I jako uderzona piorunem, do razu 
Przepadła się i miejsce w tem dała żelazu; 
Miejsce dała żelazu, które weszło w ciało 
I mięso mu i żyły w ramieniu porwało. 
Tak na on czas Sansonet, mocno uderzony, 
Od Rugiera beł z konia na ziemię zwalony.  
  70
Pierwszy to tam ze czterech, którzy tam mieszkali 
Na to, aby niezbożną umowę chowali, 
Przez którego nie tylko łup nie beł zdobyty, 
Ale w onej gonitwie z siodła beł wybity: 
Tak ci, kto się weseli i trzęsie porożem1338, 
Płacze czasem i bywa częstokroć pod wozem. 
A wtem znowu na wieży we dzwon uderzono 
I aby wyjeżdżali drudzy, znak czyniono.  
  71
Skoro się ono pierwsze skończyło igrzysko, 
Przystąpiwszy Pinabel Bradamanty blizko, 
Pyta, kto to beł, co się tak dobrze postawił, 
Że takiej hańby jego rycerza nabawił 
I tak go mężnie wybił i wysadził z siodła. 
Sprawiedliwość go boska właśnie tam przywiodła 
Właśnie na temże koniu, którego na górze 
U jaskiniej uwiódł beł Amonowej córze.  
  72
Właśnie się było dziewięć skończyło miesięcy, 
Spełna dziewięć miesięcy, jako z nią jadęcy1339, 
Jako dobrze pomnicie, zepchnął ją z wysoka 
Na dół, gdzie Merlinowa leżała zewłoka1340, 
Kiedy jej gałąź, co się powoli łamała 
Pod nią, która z nią spadła, śmierci uchowała; 
W ten czas wziął beł jej konia, mniemając, że ona 
Na wieki być w jaskiniej miała pogrzebiona.  
  73
Tak Bradamanta konia swojego poznawa, 
Którego miał pod sobą: koń grabię wydawa. 
Ale gdy głos i mowę jego usłyszała, 
I pilniej mu z blizka w twarz i w oczy wejźrzała, 
»Ten to zdrajca — zawoła — ten to jest niecnota, 
»Co mię okradł, co mię chciał pozbawić żywota! 
»Grzech cię tu twój wprowadził teraz, abyś za tę 
»Niecnotę wziął nagrodę i godną zapłatę«. 
  74
To mówiąc, do miecza się od boku porwała 
I dobywszy go, chyżo za niem się udała; 
Ale mu wprzód od zamku drogę zastąpiła 
I żeby weń nie uciekł, dobrze opatrzyła. 
Wszytkie dopiero stracił Pinabel nadzieje, 
Jako lis, gdy mu jamę zajadą od knieje; 
Ani się chce obejźrzeć, ale wylękniony 
W pole wypada, widząc zamek zastąpiony.  
  75
Blednie, jak trup, a konia to kole, to siecze, 
Widzi, że ma dać garło, jeśli nie uciecze. 
Bradamanta go bije coraz w dojeżdżaniu, 
Grabia wszytkę nadzieję kładzie w uciekaniu. 
Ona tuż wszędzie za niem, z oczu go nie spuszcza: 
Rozlega się po lesie, stgka wielka puszcza. 
W zamku o tem nie wiedzą dotąd, bo się byli 
Na Rugiera na on czas wszyscy zapatrzyli.  
  76
Dopiero trzej rycerze z zamku wyjeżdżali 
I tam, kędy gonitwa była, przyjeżdżali, 
Mając złą białągłowę przy sobie, co była 
Ono prawo nieludzkie tam postanowiła. 
Wszytkiem trzem, bo każdy z nich woli iść ochotny 
Na pewną śmierć, aniżli żywot wieść sromotny, 
Serca z żalu, a twarzy od wstydu pałają, 
Że się wszyscy trzej razem z jednem potkać mają.  
  77
Okrutna nierządnica, która była wniosła 
Onę ustawę, pierwej, niż potrzeba, doszła, 
Przypominała jem ślub, który uczynili, 
Aby się jej sromoty i krzywdy zemścili. 
»Jeśli go — prawi — z konia zwalę jednem drzewem, 
»Co mi po towarzystwie? — tak z surowem gniewem 
»Gwidon Dziki mówi złej niewieście — a jeśli 
»Nie tak będzie, utni mi potem szyję, chceszli«. 
  78
Toż Akwilant, toż mówi Gryfon, że gotowi 
Pojedynkiem w bój wstąpić przeciw rycerzowi 
I że umrzeć albo być poimani wolą, 
Niżli się wszyscy razem z jednem bić pozwolą. 
»Na co spory, na co ta próżna wasza mowa? — 
»Nierządnica jem mówi tak Pinabellowa — 
»Po tom was tu przywiodła, abyście się bili, 
»A nie, abyście nowe umowy czynili. 
  79
»W ten czas jebyło czynić, kiedyście więźniami 
»Beli, w ten czas się było bawić wymówkami, 
»Już to wszytkopo czasie; cóż, czy nie pomnicie 
»Swej przysięgi, czy zostać kłamcami wolicie?« 
Rugier tem czasem woła: »Awo piękne szaty 
»Mojej panny, awo koń, awo rząd bogaty, 
»Awo i nowe siodło, awo zbroje macie: 
»Czegóż więcej, jeśli to chcecie mieć, czekacie?« 
  80
Tu je Pinabellowa ciśnie białagłowa, 
Tu obelżenia pełne Rugierowe słowa 
Tak długo, aż się wszyscy, prawie przymuszeni, 
Ruszyli razem, ale srodze zawstydzeni. 
Naprzód wypadli bracia rodzeni, cne plemię 
Margrabię, co burgundzką trzyma żyzną ziemię; 
Gwidon, co miał cięższy koń i mniejszej rączości, 
Bieżał po zad za niemi w małej dalekości. 
  81
Przeciwko niem biegł Rugier, zapalony gniewem, 
1 ... 234 235 236 237 238 239 240 241 242 ... 334
Idź do strony:

Darmowe książki «Orland szalony - Ludovico Ariosto (internetowa biblioteka naukowa txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz