Darmowe ebooki » Epos » Orland szalony - Ludovico Ariosto (internetowa biblioteka naukowa txt) 📖

Czytasz książkę online - «Orland szalony - Ludovico Ariosto (internetowa biblioteka naukowa txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Ludovico Ariosto



1 ... 211 212 213 214 215 216 217 218 219 ... 334
Idź do strony:
class="verse">Pas bogaty i piękny i na obie nogi 
Z przęczkami i z bojcami złotemi ostrogi, 
Co wierzyli, że były rycerza dzielnego, 
Który pannę wyzwolił od smoka srogiego943; 
W Cefaloniej944 mu się, gdzie w skarbie leżały, 
Gdy ją wziął, z inszą były zdobyczą dostały.  
  99
Gdy tak w sercach skruszeni, w pokucie, w pokorze 
Przez spowiedź w pewnem grzechy złożyli klasztorze, 
Rozmyślali zbawiennej męki tajemnice, 
Jerozolimskie wszytkie obchodząc świątnice, 
Które dziś z wielką hańbą wszego chrześcijaństwa 
U niezbożnego w ręku widziemy pogaństwa, 
Europa zbrojna wszędzie i gdzie ich nie trzeba, 
Wojny wiedzie, a tam nie, gdzieby jej potrzeba. 
  100
Kiedy tak nabożeństwo swe odprawowali, 
Aby sobie odpusty święte pozyskali, 
Jeden pielgrzym znajomy wtem z greckiej krainy 
Gryfonowi żałosne powiedział nowiny, 
Od jego pierwszej żądzej, od jego pierwszego 
Zbyt dalekie i różne zamysłu dawnego; 
Które mu takiem ogniem serce zapaliły, 
Że z niego nabożeństwo wszytko wypędziły. 
  101
Jako jego nieszczęście chciało, rycerz młody 
Miłował jednę panią, którą i z urody 
Niepodobnie i z twarzy nadobnej chwalono — 
Orygillą945 ją własnem imieniem zowiono — 
Ale zaś tak obłudną i takiej chytrości, 
Takiej złości i takiej nieustawiczności, 
Że by beł całe kraje zwiedził z swemi miasty, 
Wierzę, żeby beł gorszej nie nalazł niewiasty. 
  102
W Konstantynopolu mu była zachorzała 
Na bolączkę okrutną i tamże została; 
A teraz się jej zdrowszej zastać spodziewając 
I piękniejszej i z nią się cieszyć zamyślając, 
Słyszy nędznik, że jako skoro ozdrowiała, 
Z swem do Antyochiej946 gamratem947 jechała, 
Bo będąc w takich leciech młodych, jakie miała, 
Bez towarzysza sypiać tak długo nie chciała.  
  103
Odtąd, jako tej Gryfon dostał wiadomości, 
Ustawnie wzdychał, pełny nieznośnej żałości; 
Wszytkie uciechy, które inszem smakowały, 
Jemu samemu gwałtem do serca nie chciały — 
Niech to sobie uważy każdy, który czuje, 
Że miłość w jego szkodach strzał swoich próbuje — 
A to mu jeszcze więtszej przydawało męki, 
Że swego złego odkryć wstydził się przez dzięki948  
  104
Dlatego, że Akwilant, brat jego rodzony, 
W lepsze baczenie, w lepszy rozum opatrzony, 
Nieraz go przedtem z onej miłości strofował 
I wyrazić ją z serca gwałtem usiłował, 
Tę, co według rozsądku jego między złemi 
Białogłowami była nagorsza wszytkiemi; 
Lecz ją Gryfon obmawia949, gdy jej brat przygania: 
Tak pospolicie mylą nas własne mniemania.  
  105
Przeto umyślił stamtąd ukradkiem przed bratem 
Aż do Antyochiej sam jechać, a zatem 
Wziąć tę, która mu serce jego była wzięła 
I teraz mu je gwałtem za sobą ciągnęła, 
I nad tem, co mu ją wziął, aby tylko smętną 
Duszę ucieszył, pomstę uczynić pamiętną. — 
Ale kończę, a skoro wytchnę sobie mało, 
W drugiej pieśni wam powiem, co się potem stało.  
 

Koniec pieśni piętnastej.

XVI. Pieśń szesnasta Argument
Gryfon się Orygille szukać wyprawuje, 
Którą z marnem Martanem nakoniec najduje 
Niedaleko Damaszku. W boju chrześcijanie 
Tysiącami padają, także i poganie. 
Ale jeśli pogaństwo odnosi w bój srogi. 
Wielką klęskę za miastem, tak wielkie pożogi 
Rodomont czyni w mieście, tak wiele krwie leje, 
Że nie łatwie rozeznać, gdzie się gorzej dzieje.  
  Alegorye

W tej szesnastej pieśni w Gryfonie, który się zaraz dał zwieść i oszukać niewiernej Orygilli, widzi się na oko, jako serce, opanowane od miłości, jest w mocy tego, którego miłuje, że je wiedzie i obraca, gdzie chce według wolej swojej, nie inaczej, jako jeździec obraca konia munsztukiem tam, gdzie mu się zda. W Karle potem i w Agramancie jest rzadki przykład dwu wielkich królów, z których jeden z wielką dzielnością dobywa, drugi broni miasta swojego.

1. Skład pierwszy
Ciężkie i wielkie męki bywają w miłości, 
Którychem i ja siła ucierpiał w młodości 
I wszytkiem na swą szkodę tak zebrał, strapiony, 
Że mogę o nich mówić, jako wyuczony. 
Jeślim kiedy co mówił, i dziś mówię szczerze 
Tak w potocznej rozmowie, jako na papierze, 
Że jedno jest złe lżejsze, niż drugie: mojemu 
Wierzać w tem rozsądkowi możecie dobremu.  
  2
Mówiłem to i mówię: kto jest poimany 
W godnem sidle i godnem węzłem uwiązany, 
Chocia tej, do której się z sercem swem udawa, 
We wszytkiem żądzej swojej przeciwnej doznawa, 
Choć żadnej nie odnosi w miłości nagrody, 
Choć w swej pracy i służbie ma widome szkody, 
Kiedy on miejsce sercu wysokie obiera, 
Nie ma płakać, choć mdleje i chocia umiera.  
  3
Niech ten płacze, kogo wzrok wesoły i włosy 
Uwiązały potężnie pięknej, złotej kosy, 
Pod któremi się kryje złe serce, zdradliwe, 
Serce chytre, obłudne, plugawe, fałszywe. 
Chciałby uciec, lecz jako jeleń postrzelony, 
Gdzie bieży, strzałę w sobie niesie utrapiony, 
Miłości swej i siebie wstydzi się samego 
I inszem nie śmie odkryć przypadku swojego.  
  4
Tak się właśnie i teraz stało Gryfonowi, 
Co nie może dać swemu poprawy błędowi, 
Choć widzi, jako w miejsce obrócił niegodne 
Do złośliwej Orgille950 swe serce swobodne; 
Ale i wolna wola żądzej postaremu 
I rozum ustępuje zwyczajowi złemu: 
Choć zła, choć niecnotliwa, choć pełna obłudy, 
Szukać jej musi z pracą i z wielkiemi trudy. 
  5
Powiedziałem wam przedtem, jako z wielkiem żalem 
Cicho i potajemnie jachał z Jeruzalem 
I bratu się, kiedy miał jachać, nie ukazał, 
Który mu często z serca tę miłość wyrażał, 
I śpiesznie, konia często zajmując ostrogą, 
Udał się w lewo lepszą i równiejszą drogą. 
Za sześć dni do Damaszku przyjachał w Syryej, 
Stamtąd się dalej udał ku Antyochiej. 
  6
Tam się potkał z rycerzem od Damaszku mila, 
Któremu była dała serce Orygilla; 
A zgadzali się dobrze obyczajmi złemi, 
Jako się zioła z kwiaty zgadzają swojemi; 
Oboje miało serce obłudne, zdradliwe, 
Chytre, nieustawiczne, odmienne, fałszywe, 
I oboje wejźrzeniem kryli i twarzami 
Pięknemi swoje złości z cudzemi szkodami.  
  7
Jakom powiedział, jechał on rycerz, sam strojny 
I na koniu przybranem pyszno, wszytek zbrojny. 
Z niem zdradliwa Orgilla pospołu jechała, 
Która się była w modry złotogłów ubrała; 
Przy niem szli dwaj lokaje, którzy mu służyli, 
I jeden szyszak za niem, drugi tarcz nosili, 
Chcąc się pięknie w gonitwie w Damaszku ukazać, 
Pewien, że go tak miano tem więcej poważać.  
  8
Bo od króla z Damaszku wielkie wywołane 
Gonitwy pobudziły rycerze wybrane 
Ze wszytkich stron, którzy się na to gotowali, 
Aby jako najstrojniej na nie przyjachali. 
Skoro zła nierządnica Gryfona ujźrzała, 
Bojąc się słusznej kaźni, od strachu zmartwiała, 
Wiedząc, że jej miłośnik nie jest tak ćwiczonem 
I tak mężnem, aby miał porównać z Gryfonem. 
  9
Ale jako bezpieczna951, śmiała i wprawiona, 
Chocia wszytka drży strachem wielkiem przerażona 
Twarz, przedsię głosu wzmaga, tak że w onej dobie 
Nie pokazuje strachu żadnego po sobie; 
I już się z swem gamratem952 zmówiwszy, zmyślając 
Niewymowne wesele i ręce ściągając, 
Bieży ku Gryfonowi i w bok konia bije 
I ściska go i chwilę wisi mu u szyje.  
  10
I z podchlebstwem postawy zwierzchniej słodkie słowa 
Złączając, mówi z płaczem chytra białagłowa: 
»Takli płacisz, miły mój, tej — skarżyć się muszę — 
»Co cię barziej miłuję, niżli własną duszę, 
»Że bez ciebia strapiona trwam już całe lato 
»I drugie się poczyna, a ty nie dbasz na to? 
»I bym beła wrócenia twojego czekała, 
»Nie wiem, jeślibym była ten dzień oglądała. 
  11
»Gdym czekała, żebyś się z Nikozyej953 wrócił, 
»Dokądeś się odemnie do dworu obrócił, 
»Gdyś mię w srogiej gorączce zostawił leżącą 
»I na śmierć niewątpliwą widomie bieżącą, 
»W ten czasem się, nieszczęsna, tego dowiedziała, 
»Żeś do Syryej jachał; na com tak bolała, 
»Że nie tusząc cię naleść, na tom się puściła, 
»Żem się swą własną ręką mało nie zabiła.  
  12
»Ale fortuna przez swój dar niespodziewanie 
»Pokazuje, że o mnie pilne ma staranie: 
»Naprzód mi tego brata mojego posłała, 
»Z któremem tu bezpieczna mej czci przyjachała; 
»A teraz, co za szczęście najwiętsze poczytam, 
»Zdarza mi, że się z tobą potykam i witam 
»Prawie na czas; bo by kęs beła omieszkała, 
»Umrzećbym była z wielkiej tęsknicę musiała«. 
  13
I dalej zła niewiasta słowy łagodnemi, 
Chytrością niesłychaną wynalezionemi, 
Tak dobrze one skargi swoje prowadziła, 
Że na Gryfona wszytkę winę obróciła. 
Wierzy, że ów nie tylko brat, jako udawa, 
Ale jest jako ociec, ani zdrad poznawa, 
Tak weń wszytko Orgilla złośliwa wmówiwszy, 
Że mu się sam święty Jan ledwie zda prawdziwszy.  
  14
Nie tylko, że jej o on uczynek szkarady954 
Nie strofuje, nie tylko nie karze jej zdrady 
I nie tylko się nie mści nad jej miłośnikiem 
O to, że się uczynił jej cudzołożnikiem, 
Ale mniema, że sprawi i uczyni siła, 
Jeśli się jej obroni, żeby nie włożyła 
Wszytkiej winy na niego, i waży onego 
Rycerza tak, jako jej brata prawdziwego.  
  15
I z niem do damaskich bram jedzie, rozmawiając, 
I słyszy go na drodze sobie powiadając955, 
Jako tamże gonitwy beły zawołane 
Na dworze syryjskiego króla wywołane, 
Że każdemu bez braku, lub chrześcijaninem, 
Lub inszego zakonu, lub jest poganinem, 
Bezpieczeństwo i w państwie i w mieście dawają, 
Póki one gonitwy na dworze trwać mają. 
  16
Ale tą historyą nie tak się zabawię, 
Bo chytrą Orygillę do czasu zostawię, 
Która nie jednej zdrady, ale tak ich siła 
Na miłośniki swoje za swych dni użyła, 
Abym się nie miał wrócić do wojska możnego 
Na dwa kroć sto tysięcy, owszem tak wielkiego, 
Że iskier nie ma więcej ogień poruszony, 
Od którego beł Paryż szturmem uderzony.  
  17
Stanąłem beł u bramy, kędy z wielkiem trudem 
Agramant szturm przypuścił z niezliczonem ludem, 
Mniemając, że ten tam mur mniej beł opatrzony; 
Ale nigdziej nie było mocniejszej obrony, 
Bo tam beł cesarz Karzeł w swej własnej osobie, 
Mając pierwsze rycerze i wodze przy sobie, 
Dwu Gwidów, Angelinów i Angeliera, 
Anina i Ottona i Berlingiera.  
  18
I ta i tamta strona przed pany swojemi 
Chcą się dobrze popisać, na bój patrzącemi, 
Gdzie i sławy i hojnych nagród dostawają 
Ci, którzy krew i zdrowie w odwagę puszczają. 
Ale nie tak się przecię poganie stawili, 
Aby byli tak barzo nagrodę ważyli, 
Bo ci, którzy pobici pod mury zostali, 
Inszem wściekłej śmiałości zwierciadłem zostali.  
  19
Zda się, że grady z murów z gęstych strzał spadają, 
Które na szturmujące pogany puszczają; 
Huk się straszny po rządkiem powietrzu rozlega, 
Od tej i owej strony aż nieba dosięga. — 
Ale niech z Karłem czeka Agramant, o którem 
Indziej powiem, a teraz obrócę się z piórem 
Za strasznem Rodomontem, Marsem afrykańskiem, 
Co krew leje w Paryżu w ludzie chrześcijańskiem. 
  20
Nie wiem, jeśli pomnicie, jako ten zuchwały 
Poganin ludzie swoje wszytkie między wały 
Wtóremi, a pierwszemi zostawił murami, 
Łakomemi do szczętu pożarte ogniami, 
Nad które straszniejszego nigdy pogorzenia 
I sroższego na świecie nie było widzenia; 
Wiecie, jako skok w miasto uczynił szalony 
Przez ten przykop, którem jest Paryż obtoczony. 
  21
Skoro po smoczej skórze on tak zawołany 
Poganin i po strasznem mieczu beł poznany, 
Tam gdzie starzy i słabe i niemężne gminy 
Piły wyciągnionemi uszami nowiny, 
Taki płacz, wrzask i takie wołanie powstało 
Z rąk łamaniem, że do gwiazd wysokich sięgało; 
Nikt nie został na placu, wszyscy zuciekali956, 
Ci w kościołach, a ci się w domach zawierali.  
  22
Ale tego nie wszytkiem chce miecz piorunowy 
Dozwolić, którem kręci Sarracen surowy; 
Tu noga po kolana, tu po ud957 ucięta, 
Tu głowa od pnia leży swojego odcięta, 
Tego poprzek przecina, temu ciężkiem razem 
Głowę z piersiami dzieli stalonem żelazem; 
A żaden mu z tak wielu, których siecze, goni, 
Twarzy nie pokazuje ani mu się broni.  
  23
To, co lwica hirkańska958 czyni mdłemu stadu, 
To, co wilk przemorzony, szukając obiadu, 
Pospolicie z owcami lub czyni z kozami 
Na paszy pod wielkiego Krępaka górami, 
To właśnie czynił srogi poganin i onem 
Nie rotom, hufcom, pułkom do bojów zwiedzionem, 
Ale mdłemu pospólstwu, słabemu, marnemu, 
Pierwej umrzeć, niżli się urodzić, godnemu.  
  24
Między tak wielą rannych i zabitych zgoła 
Jeden nie chce obrócić nań śmiałego czoła. 
Ulicą, co tak pełna i ludna bywała, 
Która idzie do mostu świętego Michała959, 
Bieży pędem okrutny król, krew rozlewając, 
I piorunowem mieczem nakoło ciskając; 
Nie patrzy, jeśli kto jest sługą, jeśli jaki 
Zacny pan, dobry lub zły: u niego jednaki.  
  25
Nie pomaga pobożność jego kapłanowi, 
Nie pomaga niewinność nic niemowiątkowi, 
Oczy piękne i gładka twarz nie ma obrony, 
Włos złotawy obfitą krwią jest splugawiony; 
Bije starość dojźrzałą i tak swej dzielności 
Poganin próbę czyni, jako i srogości, 
Bo bez braku960, bez względu żadnego w człowieku 
Nie rozeznawa stanu i płci ani wieku.  
  26
Nie tylko się na ludzką krew zapędzonego 
Gniew i wściekłość rozciąga króla niezbożnego, 
Ale domy i bogom oddane kościoły 
Ogniami pożercami961 obraca w popioły. 
Domy nie beły w one czasy murowane, 
Ale, jako
1 ... 211 212 213 214 215 216 217 218 219 ... 334
Idź do strony:

Darmowe książki «Orland szalony - Ludovico Ariosto (internetowa biblioteka naukowa txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz