Darmowe ebooki » Dramat szekspirowski » Otello - William Shakespeare (Szekspir) (lubię czytać po polsku .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Otello - William Shakespeare (Szekspir) (lubię czytać po polsku .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 William Shakespeare (Szekspir)



1 ... 3 4 5 6 7 8 9 10 11 ... 16
Idź do strony:
dobry poruczniku! 
 
Wstrzymuje go.
Kochany panie, uspokój się tylko! 
  KASSJO
Puść mnie natychmiast, lub sam co oberwiesz! 
  MONTANO
Widzę, że jesteś pijany. 
  KASSJO
Pijany? 
 
Dobywają szabli i biją się. JAGO
na stronie do Rodrigo:
Bez straty czasu krzycz po mieście: rozbój! 
 
Wychodzi Roderigo.
Mój namiestniku — przez Boga, panowie! 
Ratujcie! — Kassjo! — panowie — Montano — 
Ratujcie! To mi doskonała warta! 
 
Słychać dzwon bijący na gwałt.
Któż to w dzwon bije? Tamże do szatana! 
Zbudzi się miasto; wstydź się poruczniku! 
Skończ, dosyć tego, zhańbisz się na wieki! 
 
Wchodzi Otello z Orszakiem. OTELLO
Co się to znaczy? 
  MONTANO
Krew moja upływa; 
Czuję, że jestem raniony śmiertelnie. 
Giń! 
  OTELLO
Stójcie, jeśli drogie wam jest życie! 
  JAGO
Stój, poruczniku, Montano — panowie! 
Baczcie na miejsce i na obowiązki; 
Wódz do was mówi! Stójcie! Co za hańba! 
  OTELLO
Skądże ta kłótnia? Kto w Turków nas zmienił? 
Czy mamy własną prawicą dokonać, 
Czego pohańcom niebo zabroniło? 
Skończcie te szpetne, barbarzyńskie burdy! 
Pierwszy, co swoją wściekłą dłoń podniesie, 
Lekce swą duszę waży; jednym ruchem 
Śmierć swą przywoła! Dzwon mi ten uciszcie! 
Po co daremnie miasto ze snu trwożyć? 
Uczciwy Jago, pobladłeś ze żalu; 
Na przywiązanie twe ci rozkazuję, 
Powiedz, kto pierwszy tę walkę rozpoczął? 
  JAGO
Nie wiem. Przed chwilą, ledwo przed minutą 
Pełni miłości, niby małżonkowie 
Wieczór po ślubie; wtem nagle, jak gdyby 
Jaka planeta rozum im odjęła, 
Dobyli mieczy, rzucili się wściekle 
Na piersi swoje. Nie mogę powiedzieć, 
Co wywołało tę waśń niepojętą. 
O, czemu nóg tych w boju nie straciłem 
Wprzód, nim mnie tutaj przywiodły na świadka! 
  OTELLO
Michale, jak się mogłeś tak zapomnieć? 
  KASSJO
Przebacz mi, wodzu, lecz nie mogę mówić! 
  OTELLO
Montano, zwykłą była ci przystojność; 
Od lat już młodych poważna twa postać 
Zwracała baczność; mądrość najsurowsza 
Imię twe czciła; jakże się więc stało, 
Że sławę zdawna nabytą marnujesz, 
I dobrą świata opinię rozpustnie 
Na imię burdy nocnego przemieniasz? 
Odpowiedz! 
  MONTANO
Wodzu, ciężko jestem ranny. 
Gdy mi krwi upływ odejmuje mowę, 
Chorąży Jago wszystko ci opowie, 
Co wiem; a nie wiem, abym miał tej nocy 
Słowem lub czynem przystojność przekroczyć, 
Chyba, że miłość życia będzie grzechem, 
I grzechem w własnej obronie wystąpić, 
Gdy gwałt nam grozi. 
  OTELLO
Czuję, że krew moja 
Nad cierpliwością górę brać zaczyna, 
Namiętność zimny rozsądek przygniata, 
Chce rej prowadzić! Jeśli raz wybuchnę, 
Jeśli to ramię do góry podniosę, 
Od gniewu mego najlepszy z was padnie! 
Mówcie, kto pierwszy ten brudny spór zaczął, 
A na którego pierwsza wina spadnie, 
Chociażby nawet mym bliźnim był bratem, 
Przyjaźń mą straci! — Jak śmiecie w fortecy, 
Gdy serca trwogą wojny przepełnione, 
Prywatne kłótnie śród nocy rozniecać, 
Gdzie straż porządku stoi na odwachu? 
Ha, to potwornie! — Jago, kto spór zaczął? 
  MONTANO
Jeśli przez przyjaźń, związki koleżeństwa, 
Powiesz mniej albo więcej, niż jest prawda, 
Nie jesteś żołnierz. 
  JAGO
Nie trącaj w mą słabość! 
Wprzód, nim zaszkodzę Michałowi Kassjo, 
Niechaj mi w ustach grzeszny utną język: 
Lecz jestem pewny, że mu nie zaszkodzi 
Prawdy wyznanie. — Słuchaj, generale: 
Gdym tu z Montanem spokojnie rozmawiał, 
Człek jakiś wbiega, wołając: ratujcie! 
Tuż za nim Kassjo z dobytym orężem, 
Już, już go ciąć miał, gdy podbiegł Montano 
I prosił Kassja, żeby się miarkował. 
Ja za wrzeszczącym pobiegłem co żywo, 
Aby krzykami nie potrwożył ludzi; 
(Co na nieszczęście zrobił) szybkonogi 
Zniknął mi z oczu; więc co rychlej wracam. 
Bo już słyszałem szczękanie pałaszy, 
I klęcia Kassja, jakie w jego ustach 
Wprzód nie postały. Chwilę nieobecny, 
Gdym wszedł do izby, znalazłem już obu 
W tym samym wściekłym, krwawym pojedynku, 
Który ty, wodzu, słowem rozdzieliłeś. 
Otóż i wszystko, co o tej wiem sprawie. 
Ludzie są ludźmi; chwile zapomnienia 
Najlepsi mają; choć Kassjo go ranił, 
(A ludzie w gniewie i własnych przyjaciół 
Skrzywdzić gotowi) tego jestem pewny, 
Że ten, co uciekł, musiał go obrazić 
Nad wszelką miarę ludzkiej cierpliwości. 
  OTELLO
Znam ja cię, Jago; widzę, przez uczciwość 
I przyjaźń, sprawy pragniesz zmniejszyć wagę, 
Ocalić Kassja. Kassjo, choć cię kocham, 
Od dziś nie jesteś moim porucznikiem. 
 
Wchodzi Desdemona w gronie kobiet.
Patrz, moją miłość ze snu rozbudziłeś. 
Będziesz przykładem. 
  DESDEMONA
Co znaczą te krzyki? 
  OTELLO
Wszystko skończone; wróćmy do komnaty. 
Montano, ran twych ja lekarzem będę. 
Weźcie go! — Jago, zbież miasta ulice, 
Uspokój ludzi, zbudzonych tą burdą. 
Pójdź, Desdemono; żołnierza jest losem, 
Sen balsamiczny wojny zrywać głosem. 
 
Wychodzą wszyscy prócz Jaga i Kassja. JAGO
Jakże, poruczniku, czy jesteś raniony? 
  KASSJO
Bez nadziei ratunku. 
  JAGO
Uchowaj Boże! 
  KASSJO

Dobre imię, dobre imię, dobre imię! O, straciłem moje dobre imię! Straciłem nieśmiertelną cząstkę samego siebie, a co zostało, jest bydlęce. — Moje dobre imię, Jago, moje dobre imię!

JAGO

Na uczciwość, myślałem, że jaką cielesną odniosłeś ranę: więcej jest w tym niebezpieczeństwa, niż w ranach dobrego imienia. Dobre imię, to puste i najwierutniejsze kłamstwo, zyskane często bez zasługi, a utracone bez winy. Nie utraciłeś wcale dobrego imienia, byleś tylko sam nie myślał, że je utraciłeś. Człowieku, alboż to nie ma sposobów odzyskania łaski generała? Odepchnął cię w paroksyzmie gniewu, więcej przez politykę, niż przez złośliwość, właśnie jak gdy kto chłosta swojego psa niewinnego, żeby przestraszyć lwa, króla zwierząt. Udaj się tylko do niego w prośby, a otrzymasz przebaczenie.

KASSJO

Wolałbym go raczej prosić o pogardę, niż oszukiwać tak dobrego naczelnika, narzucając mu lekkomyślnego pijanicę, nieroztropnego oficera. Upijać się! Paplać jak papuga! Bić się i kląć i hajdamaczyć! Kłócić się z własnym cieniem! O, ty niewidzialny duchu wina, jeśli nie masz dotąd nazwiska, niech cię nazwą diabłem!

JAGO

Za kimże to goniłeś z dobytym pałaszem? Co on ci zrobił?

KASSJO

Nie wiem.

JAGO

Czy być może?

KASSJO

Przypominam sobie nawał wypadków, lecz wszystko jak we mgle; wiem, że była kłótnia, lecz nie pamiętam powodu. Oh, że też ludzie sami wlewają sobie w usta nieprzyjaciela, aby im rozum wykradał! Że też z radością, rozkoszą, weselem i dumą sami się przemieniamy w bydlęta!

JAGO

Ależ teraz jesteś zupełnie dobrze! Jakim sposobem wytrzeźwiałeś tak prędko?

KASSJO

Podobało się diabłu pijaństwa ustąpić miejsca diabłu gniewu. Jedna ułomność pokazuje mi drugą, abym sobą do szczętu pogardził.

JAGO

No, no, za surowym jesteś moralistą! W obecnym czasie, położeniu i stanie wyspy, pragnąłbym z serca, żeby się to nie było wydarzyło, ale skoro już raz tak są rzeczy, jak są teraz, staraj się je naprawić dla własnego dobra.

KASSJO

Gdybym zaniósł do niego prośbę o zwrócenie mi mojego stopnia, odpowie mi, żem pijak! Choćbym miał tyle ust co hydra, taka odpowiedź zamknęłaby mi wszystkie. Być rozsądnym człowiekiem, po chwili zostać wariatem, a wkrótce potem bydlęciem! O dziwy! Każdy kieliszek nad miarę jest przeklęty, a na jego dnie siedzi diabeł!

JAGO
Ba, ba! dobre wino dobre to i miłe stworzenie, byle dobrze użyte, nie wygaduj na nie dłużej. Bądź co bądź, dobry poruczniku, myślę, iż nie wątpisz o mojej przyjaźni. 
  KASSJO

Mam jej silne dowody. — Ja pijany!

JAGO

Ty, jak każdy żyjący człowiek może się upić przypadkiem. Powiem ci teraz, co masz zrobić. Żona naszego generała jest teraz generałem. Mogę tak mówić, bo on oddał i poświęcił się cały rozmyślaniu — uważaj! — i czci wszystkich jej przymiotów i wdzięków. Wyspowiadaj się jej szczerze, proś natrętnie, a ona ci pomoże odzyskać stracony stopień. Natura jej tak jest otwarta, tak dobra, tak przychylna, tak błogosławiona, że grzechem się jej zdaje przeciw własnej dobroci nie zrobić więcej niż to, o co jest proszoną. Proś ją, niech włoży łubki na złamaną przyjaźń między tobą a jej mężem, a zakładam się, o co zechcesz, że pęknięta miłość wasza zrośnie się silniej, niż była przedtem.

KASSJO

Dobrą mi dajesz radę.

JAGO

Przysięgam, że ją przynajmniej daję ze szczerej miłości i uczciwej przyjaźni.

KASSJO

Chętnie wierzę. Jutro rano pójdę z prośbą do cnotliwej Desdemony o wstawienie się za mną. Przepadłem bez nadziei, jeśli mnie ten krok zawiedzie.

JAGO

Na dobrej stanąłeś drodze. Dobranoc, poruczniku! Muszę teraz spieszyć na odwach.

KASSJO
Dobranoc, poczciwy Jago! 
 
Wychodzi. JAGO
I kto mi powie, że jak łotr poczynam? 
Wszak rada moja szczera i uczciwa, 
I bez wątpienia najpewniej prowadzi 
Do przebłagania wodza. Ją tak łatwo 
Do każdej prośby uczciwej nakłonić! 
Tkliwe jej serce tak jest dobrotliwe, 
Jak dobroczynne są żywioły świata, 
A jej tak łatwo pociągnąć Murzyna, 
Choćby szło nawet o grzeszne odstępstwo 
Od chrztu świętego i symbolów wiary! 
On tak swą duszę w miłość jej uwikłał. 
Że jej nietrudno wznosić i obalać 
Wedle przywidzeń swoich, bo jej wola 
Słabym rozumem jego jak Bóg rządzi. 
Jestemże łotrem, jeśli daję radę, 
Wiodącą Kassja niewątpliwą drogą 
Do jego dobra? — Teologio piekieł! 
Gdy szatan grzechy najczarniejsze knuje, 
Naprzód niebieskie przybiera pozory, 
Tak jak ja teraz. — Gdy uczciwy głupiec 
Na swoją pomoc Desdemonę wzywa, 
Ona gorąco do swego Murzyna 
Wstawia się za nim, ja w uszy Otella 
Wleję truciznę, że za Kassjem wzdycha 
Dla nasycenia swoich żądz cielesnych. 
Im silniej w jego wystąpi obronie, 
Tym większą zbudzi w Murzynie nieufność, 
A tak przetopię cnotę jej na smołę, 
Z własnej dobroci jej siatkę udzierzgam, 
W którą ich wszystkich połapię. — Rodrigo! 
 
Wchodzi Roderigo.
Co mi nowego przynosisz, Rodrigo? 
  RODERIGO

Poluję ja tu, jak widzę, nie jak pies, który łapie, ale jak pies, który szczeka. Wydałem już prawie do ostatniego grosza moje pieniądze, a jak mi się zdaje, wszystko się na tym skończy, że za moje kłopoty nabędę trochę doświadczenia i wrócę do Wenecji z pustą kieszenią, lecz z odrobiną więcej rozumu.

JAGO
Jak jest ubogi człek bez cierpliwości! 
Któż kiedy ranę uleczył od razu? 
Wiesz, że działamy przez rozum, nie czary, 
A rozum tylko z czasem się rozwija. 
Źleż stoją rzeczy? Kassjo cię wygrzmocił, 
Tyś trochą bólu Kassja zdegradował. 
Choć wiele rzeczy w blasku słońca rośnie, 
Co pierwej kwitło, dojrzeć pierwej musi. 
Bądź więc cierpliwy. Na honor, już świta; 
Rozkosz i praca godziny skracają. 
Teraz, Rodrigo, wracaj do kwatery, 
Wracaj! Niedługo dowiesz się o reszcie. 
Wracaj, powtarzam! 
 
Wychodzi Roderigo.
Dwie rzeczy mam zrobić: 
Żonę za Kassjem do pani wyprawić — 
O to nietrudno — a ja, z mojej strony, 
Zręcznie Murzyna na stronę pociągnę, 
A potem tak go wprowadzę, że znajdzie 
Kassja z swą żoną. Droga to jest łatwa, 
Niechże niedbalstwo planu nie zagmatwa! 
 
Wychodzi.
Informacje o nowościach w naszej bibliotece w Twojej skrzynce mailowej? Nic prostszego, zapisz się do newslettera. Kliknij, by pozostawić swój adres e-mail: wolnelektury.pl/newsletter/zapisz-sie/
AKT TRZECI SCENA I
Przed zamkiem.
Wchodzi Kassjo i Muzykanci. KASSJO
Tu mi zagrajcie — zapłacę wam trudy — 
Krótko, na dobry dzień generałowi. 
 
Muzyka. Wychodzi Błazen z pałacu. BŁAZEN

Cóż to, panowie, czy wasze instrumenta były w Neapolu, że tak przez nos gadają?

MUZYKANT
Co, mospanie? Jak to rozumiesz? 
  BŁAZEN

Mniejsza, jak to rozumiem; ale weź te pieniądze dla was przeznaczone. Muzyka wasza tak przypadła do smaku generałowi, że zaklina was na waszą dla niego miłość, abyście nie robili więcej hałasu.

MUZYKANT
Dobrze, panie, przestaniemy. 
  BŁAZEN

Jeśli macie jaką muzykę, której nie słychać, to i owszem, prosimy o nią; ale jak powiadają, generał nasz nie bardzo się troszczy o słuchanie muzyki, którą słychać.

MUZYKANT

Nie mamy takiej muzyki.

BŁAZEN

Więc zapakujcie do miecha wasze piszczałki i w drogę! Dalej, rozpłyńcie się w powietrze i zgińcie!

Muzyka wychodzi. KASSJO

Czy słyszysz, poczciwy mój przyjacielu?

BŁAZEN

Nie, nie słyszę twojego poczciwego przyjaciela, ale słyszę ciebie.

KASSJO

Jeśli łaska, schowaj na teraz te koncepta. Oto jest biedny dukat dla ciebie. Jeśli szlachcianka, która towarzyszy żonie generała, jest już na nogach, powiedz jej, że niejaki Kassjo błaga ją o chwilę rozmowy. Czy zrobisz to?

BŁAZEN

Już jest na nogach, panie, a byle zechciała nóg tych użyć, żeby przyjść do ciebie, zobaczę, jak by ją o tym zawiadomić.

KASSJO
Idź zobacz, dobry mój przyjacielu. 
 
Wychodzi Błazen. — Wchodzi Jago.
W dobry czas, Jago. 
  JAGO
Więc nie spałeś
1 ... 3 4 5 6 7 8 9 10 11 ... 16
Idź do strony:

Darmowe książki «Otello - William Shakespeare (Szekspir) (lubię czytać po polsku .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz