Burza - William Shakespeare (Szekspir) (warto czytać .TXT) 📖
Burza to komedia Shakespeare'a, która powstała w 1611 roku. Jest to jedna z ostatnich sztuk poety. Jest też jedynym utworem, w którym zachowana jest zasada trzech jedności — czasu, miejsca i akcji.
Prawowity władca Mediolanu, Prospero, zostaje wypędzony wraz ze swoją córką Mirandą na wyspę przez swojego brata Antonia oraz króla Neapolu, Alonsa. Po kilku latach w wyniku burzy, którą wywołał, używając magii, Prospero, na wyspę trafiają też między innymi Antonio i Alonso. Zaczyna się walka o władzę.
- Autor: William Shakespeare (Szekspir)
- Epoka: Renesans
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Burza - William Shakespeare (Szekspir) (warto czytać .TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 William Shakespeare (Szekspir)
Ani słowa więcej! Jak wypróżnimy beczułkę, zaczniemy pić wodę; ale przódy ani kropelki. Śmiało więc naprzód i szturmuj do flaszki! Sługo-potworo, pij do mnie!
TRYNKULOSługo-potworo! To wyspa szaleństwa. Powiadają, że tylko pięciu liczy mieszkańców; my tu trzej jesteśmy; jeśli dwaj pozostali mają głowy naszym podobne, chwieje się państwo w swoich podstawach.
STEFANOPij, sługo-potworo, kiedy ci rozkazuję. I cóż tak na mnie patrzysz? Zdawałoby się, że ci oczy do głowy przyśrubowano.
TRYNKULOI gdzież chcesz, żeby mu je przyśrubowano? Byłby prawdziwie nieoszacowaną potworą, gdyby miał oczy w ogonie.
STEFANOMój pachołek-potwora język w winie utopił; co do mnie, ja i w morzu utopić się nie mogłem. Nim dostałem się do brzegu, tam i sam trzydzieści i pięć mil upłynąłem. Na to światło dzienne, potworo, będziesz moim porucznikiem albo chorążym.
TRYNKULOZrób go porucznikiem; nim zacznie nosić chorągiew, trzeba, żeby przód sam stać mógł na nogach.
STEFANONie cofniemy przynajmniej kroku, monsieur potworo.
TRYNKULOAni posuniecie go naprzód, ale jak psy milczkiem przycapniecie.
STEFANOCiołku z księżyca, otwórz gębę choć raz w życiu, jeśli jesteś dobrym ciołkiem z księżyca.
KALIBANKłamiesz, ty najgłupsza potworo! Mam dosyć serca, żeby policjanta przez kij przesadzić. Jak to, ty bezwstydna rybo, byłże kiedy tchórzem człowiek, który wypił tyle wina, co ja dzisiaj? I ty śmiesz prawić takie potwarcze kłamstwa, ty, co jesteś tylko pół rybą a pół potworą?
KALIBANJaśnie panie powiada? Czy widział kto głupszą potworę?
KALIBANPatrz, znowu; proszę, na śmierć go zakąsaj.
STEFANOTrynkulo trzymaj język za zębami; na najmniejszy znak buntu na pierwszej gałęzi. — Ten biedny potwór jest moim poddanym i nie pozwolę, aby cierpiał krzywdę.
KALIBANAni wątpliwości. Klęknij i powtórz! Ja i Trynkulo, stojąc, będziemy słuchali.
Trynkulo, jeśli mu raz jeszcze przerwiesz opowiadanie, na tę rękę, wytrącę ci kilka zębów.
TRYNKULOJa? Ja nic nie mówiłem.
STEFANOWięc ani mur-mur ani mar-mar! (do Kalibana) Ciągnij rzecz dalej.
KALIBANNie podlega wątpliwości.
KALIBANBędziesz jej panem, ja ci będę służył.
STEFANOJakże to zrobić? Czy możesz mnie poprowadzić do nieprzyjaciela?
KALIBANKłamiesz; nie możesz.
KALIBANTrynkulo, nie narażaj się na nowe niebezpieczeństwo; przerwij jeszcze choć tylko jednym słowem opowiadanie potwory, a przysięgam na tę rękę, że litość za drzwi wypchnę i na leśne zbiję cię jabłko.
TRYNKULOCzego ty chcesz ode mnie? Co ja wam zrobiłem? Nie powiedziałem słówka; usunę się dalej.
STEFANOCzy nie powiedziałeś, że kłamie?
ARIELKłamiesz.
STEFANOKłamię? Dobrze, weź więc, co ci daję (uderza go). Jeśli ci to do smaku, raz jeszcze zadaj mi kłamstwo.
TRYNKULONie zarzucałem ci kłamstwa. Czyś stracił rozum i uszy zarazem? Niech zaraza padnie na twoją butelkę! To są skutki wina i pijaństwa. Morowe powietrze na twoją potworę, a twoje palce niech diabli porwą!
KALIBANHa, ha, ha!
STEFANOA teraz prowadź dalej twoją powieść. Proszę cię, trzymaj się w oddaleniu.
KALIBAN