Darmowe ebooki » Dramat szekspirowski » Burza - William Shakespeare (Szekspir) (warto czytać .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Burza - William Shakespeare (Szekspir) (warto czytać .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 William Shakespeare (Szekspir)



1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11
Idź do strony:
wodę z jagodami, 
Ty mnie uczyłeś, jak trzeba nazywać 
I wielkie światło, i małe światełko, 
Które się palą we dnie lub śród nocy. 
A jam cię kochał; ja ci pokazałem 
Źródła wód świeżych, bagna, grunt jałowy, 
Grunt urodzajny; niech przepadnę za to! 
Czary mej matki, żaby, nietoperze, 
Wszelkie robactwo niechaj was obsiądzie! 
Jestem jedynym waszym niewolnikiem, 
Ja, co przód byłem własnym moim królem. 
Na chlew tę twardą daliście mi skałę, 
A resztę wyspy na własność zabrali. 
  PROSPERO
Nikczemny kłamco, podły niewolniku. 
Głuchy na dobroć, a na chłostę czuły, 
Z ludzką dobrocią mimo twej szkarady 
Naprzód do mojej groty cię przyjąłem, 
Pókiś zuchwale targnąć się nie ważył 
Na czysty honor mojego dziecięcia. 
  KALIBAN
Ha, co za szkoda, że się to nie stało! 
Bez twoich przeszkód zaludniłbym wyspę 
Kalibanami. 
  PROSPERO
Obrzydły nędzniku, 
Na którym dobroć piętna nie zostawia, 
Lecz w którym każda przyjmuje się zbrodnia, 
Ja cię przez litość mówić nauczyłem, 
Co dzień zwiększałem wiedzy twojej skarby, 
Gdy przód13 wyrazić uczuć twych niezdolny 
Paplałeś niby nierozumne bydlę; 
Jam ci dał słowa, żebyś mógł objawić 
Myśli przeze mnie w duszy twej zbudzone. 
Lecz ród twój podły, mimo nauk moich, 
Zawsze coś w sobie takiego zachował, 
Czego nie mogą lepsze znieść natury; 
Więc sprawiedliwie zamknąłem cię w skale, 
Boś cięższej kary niż więzienie godny. 
  KALIBAN
Mowę mi dałeś; cała z tego korzyść, 
Że kląć dziś mogę; niech za to na ciebie 
Zaraza padnie, że mi dałeś mowę! 
  PROSPERO
Precz, czarownicy nasienie, po drzewo! 
A radzę, spiesz się, nie brak dziś roboty. 
Wzruszasz ramiona? Jeśli me rozkazy 
Niechętnie albo niedbale wykonasz, 
Tak kości twoje kurczami połamię, 
Że na twe ryki bólem wywołane 
Dzikie zwierzęta zadrżą. 
  KALIBAN
O, nie, błagam! 
(na stronie) Muszę go słuchać. Jego sztuk potęga 
Boga mej matki nawet, Setebosa, 
Podbić jest w stanie. 
  PROSPERO
Więc precz niewolniku! 
 
Wychodzi Kaliban — Wchodzi Ariel niewidzialny, gra i śpiewa, za nim Ferdynand. ARIEL
(śpiewa)
Za mną, za mną, na żwir złoty! 
Posplatajcie wasze dłonie! 
Gdy całunki, gdy pieszczoty 
Ukołyszą morskie tonie, 
Suńcie po nich krok wesoły, 
I zanućcie ze mną społy14. 
  Chór
(w różnych stronach)
Cicho, cicho! Wau, wau! 
Słychać czujnych psów szczekanie! 
Wau, wau! 
  ARIEL
Wiatr do uszu mych przywiewa 
Pieśń, co butny kogut śpiewa, 
Hymn poranny: kukuryku! 
  FERDYNAND
Skąd ta muzyka? Z ziemi czy z powietrza? 
Wszystko ucichło. O, pewno te pieśni 
Jakiemu bogu wyspy towarzyszą. 
Gdym opłakiwał śmierć ojca na brzegu, 
Pieśń ta na wodach łagodnie zabrzmiała, 
Ukołysała me łzy i wód wściekłość. 
Szedłem, gdzie słodkie ciągnęły mnie tony, 
Lecz pieśń przebrzmiała. Nie, znów się poczyna. 
  ARIEL
(śpiewa)
Ojca morskie tulą fale; 
Z kości jego są korale, 
Perła lśni, gdzie oko było; 
Każda cząstka jego ciała 
W drogi klejnot się przebrała 
Oceanu dziwną siłą. 
Nimf pogrzebny słyszysz dzwon? 
  CHÓR
Dyn, don! 
  ARIEL
Ha, czy słyszysz, don, dyn, don! 
  FERDYNAND
Pieśń przypomina bolesną śmierć ojca. 
Nie z ludzkich piersi, ni z ziemi wyrosły 
Pieśni te czyste; brzmią teraz nade mną. 
  PROSPERO
(do Mirandy)
Podnieś strzępioną twoich ócz zasłonę, 
Powiedz, co widzisz? 
  MIRANDA
Co widzę? Duch jakiś. 
Boże, jak wodzi dokoła oczami!  
Jak piękna postać! Ach, to duch być musi! 
  PROSPERO
Nie, moja córko; on je, śpi, ma zmysły 
Naszym podobne. Młodzian ten przed chwilą 
Był na okręcie, a gdyby mu twarzy 
Ten rak piękności, smutek nie oszpecił, 
Mogłabyś piękną nazwać go istotą. 
Teraz zgubionych szuka towarzyszy. 
  MIRANDA
To bóstwo jakieś zstąpiło na ziemię: 
Nic piękniejszego nie widziałam jeszcze. 
  PROSPERO
(na stronie)
Wszystko, jak widzę, po mej idzie myśli. 
Za dwa dni, duchu, wolność ci powrócę. 
  FERDYNAND
(spostrzegając Mirandę)
Ach, to bogini, której pieśń nucono! 
O, powiedz, jestżeś15 wyspy tej mieszkanką? 
O, daj mi, proszę, daj mi dobrą radę, 
Jak na tej wyspie postępować trzeba. 
Ale ze wszystkich prośba ma najpierwsza, 
Chociaż ostatnia w słowach, jest: o cudzie, 
Jestżeś dziewicą? 
  MIRANDA
Nie, cudem nie jestem, 
Jestem dziewicą.  
  FERDYNAND
O, potężny Boże! 
Mój język! Z ludzi, co się nim tłumaczą, 
Byłbym najpierwszy, gdybym był w mej ziemi. 
  PROSPERO
Jak to najpierwszy? A czym byłbyś, proszę, 
Gdyby cię słyszał władca Neapolu? 
  FERDYNAND
Biednym śmiertelnym, jak nim jestem teraz, 
Gdy z zadziwieniem pytań twoich słucham. 
Król Neapolu słyszy moje słowa, 
Dlatego płaczę: ja tym królem jestem, 
Ja, którym łzami zalaną źrenicą 
Widział rozbicie króla, mego ojca. 
  MIRANDA
Ach!  
  FERDYNAND
On, dwór jego i z dostojnym synem 
Mediolanu książę, zatonęli. 
  PROSPERO
(na stronie)
Książę ten, z swoją dostojniejszą córką, 
Łatwo by mogli słowom twym zaprzeczyć, 
Gdyby czas nadszedł. Przy pierwszym spotkaniu 
Wzrok się ich zmierzył. Piękny Arielu,  
Będziesz mi wolny. — Słowo, dobry panie, 
Bo mi się zdaje, że sam sobie szkodzisz. 
  MIRANDA
Skąd ta surowość w słowach mego ojca? 
To trzeci człowiek, którego spostrzegam, 
Pierwszy, za którym wzdycham. O, litości, 
Na moją stronę nakłoń myśli ojca! 
  FERDYNAND
Jeśliś dziewicą, a twe serce wolne, 
Ja cię królową zrobię Neapolu. 
  PROSPERO
Powoli, panie; jeszcze tylko słowo. 
(na stronie) Jedno już, widzę, w drugiego moc wpadło. 
Ale utrudnić muszę łatwą sprawę: 
Tanie zwycięstwo tanią robi zdobycz. 
(głośno) Słowo; idź za mną, słuchaj mych rozkazów. 
Przywłaszczasz tytuł, który nie jest twoim, 
Jak szpieg przybyłeś, by mi wydrzeć wyspę, 
Mnie, dziś jej panu. 
  FERDYNAND
Nie, jak jestem mężem. 
  MIRANDA
Złe w takiej mieszkać nie może świątyni. 
Gdyby dom taki zły duch opanował, 
Anioł z pięknego wygna go mieszkania. 
  PROSPERO
Nie błagaj za nim, to zdrajca. (do Ferdynanda) Idź za mną! 
Kark twój i nogi w jedne więzy ujmę. 
Twoim napojem morska będzie woda, 
Pokarmem muszle strumieni, korzonki, 
Łupiny, w których żołędzina drzymie. 
Za mną! 
  FERDYNAND
Nie, takich nie słucham rozkazów, 
Póki sił moich wróg mój nie przełamie! 
 
Dobywa oręża; czary ruch mu odejmują. MIRANDA
Nie bierz go, ojcze, na tak ciężką próbę! 
Bo choć łagodny, on męża ma serce. 
  PROSPERO
Co? Moja pięta rozumu mnie uczy? 
Schowaj twój oręż, zdrajco, straszysz tylko, 
Lecz serca nie masz, by śmiało uderzyć, 
Bo ci sumienie siły odebrało. 
Porzuć daremną szermierza postawę, 
Bo tą laseczką rozbroić cię mogę, 
Miecz ci wytrącić. 
  MIRANDA
O, błagam cię, ojcze! 
  PROSPERO
Precz! Na mej sukni nie wieszaj się darmo. 
  MIRANDA
Zlituj się, ojcze! Ja za niego ręczę. 
  PROSPERO
Milcz lub się gniewu mojego obawiaj, 
Ba, nawet wiecznej mojej nienawiści! 
Ja kto? Ty bronić pragniesz oszukańca? 
Myślisz, że nie ma równych mu postaci, 
Bo tylko jego znasz i Kalibana. 
Szalona, on jest Kalibanem tylko 
Przy ludziach innych, a ludzie ci przy nim 
Są aniołami. 
  MIRANDA
To moje uczucia 
Skromne są, ojcze, i nigdy, nie, nigdy 
Nie chcę piękniejszej oglądać postaci. 
  PROSPERO (do Ferdynanda)
Dosyć słów próżnych. Za mną! Bądź posłuszny! 
Nerwy twe znowu do pieluch wróciły, 
Bez sił są znowu. 
  FERDYNAND
Czuję, prawdę mówisz. 
Mój duch związany, jakby we śnie leży. 
Stratę rodzica, sił mych niedołęstwo, 
Śmierć mych przyjaciół i groźby człowieka, 
Który mnie podbił, wszystko chętnie zniosę, 
Bylem raz na dzień, przez kraty więzienia, 
Dziewczę to widział; niechaj resztę ziemi 
Wolność zamieszka, bo takie więzienie 
Za świat mi stanie16. 
  PROSPERO
(na stronie)
Skutkuje. (głośno) Idź za mną! 
(na stronie) Dobrześ się sprawił, Arielu! (głośno) Idźmy! 
(do Ariela) A teraz słuchaj, co jeszcze masz zrobić! 
  MIRANDA
Nie trać otuchy; serce mego ojca 
Od słów jest lepsze, to co teraz robi, 
Nie jest w naturze jego. 
  PROSPERO
Będziesz wolny, 
Jak wiatr na górach, lecz wykonaj wiernie, 
Co rozkazałem. 
  ARIEL
Wszystko, do litery. 
  PROSPERO
A teraz, za mną! Nie broń go daremnie. 
 
Wychodzą.
AKT DRUGI SCENA I
Inna część wyspy.
Wchodzą: Alonso, Sebastian, Antonio, Gonzalo, Adrian, Francisko i inni. GONZALO
Błagam cię, panie, pociesz się, bądź wesół, 
Bo wszyscy mamy powód do pociechy; 
Nad straty nasze ratunek nasz droższy. 
Spólne jest wielu, co nam łzy wyciska; 
Dzień nie przeminie, żeby majtków żony, 
Kupcy i statków kupieckich sternicy 
Nie mieli słusznych boleści powodów, 
Lecz cud prawdziwy jak nasze zbawienie 
Zobaczy ledwo jeden z miliona17. 
Racz więc, o, panie, na twej szali ważyć 
Smutek z pociechą. 
  ALONSO
Dosyć, przestań na tym. 
  SEBASTIAN
Jak w zimnej zupie smakuje w pociechach. 
  ANTONIO
Nie tak go łatwo puści pocieszyciel. 
  SEBASTIAN
Baczność! Dowcipu nakręca już zegar 
I wnet bić zacznie. 
  GONZALO
Panie! 
  SEBASTIAN
Jeden! Liczcie. 
  GONZALO
Kto smutek każdy, co go spotkał, żywi, 
Zyskuje tylko — 
  SEBASTIAN
Dydka. 
  GONZALO

Wychodzi na dydka, ani wątpliwości. Powiedziałeś lepiej, niż chciałeś.

SEBASTIAN

Ty przynajmniej zrozumiałeś rzecz mądrzej, niż myślałem.

GONZALO

Dlatego więc, panie —

ANTONIO

Co za marnotrawca własnego języka!

ALONSO

Proszę cię, przestań!

GONZALO

Dobrze, skończyłem; a przecie —

SEBASTIAN

Nie skończy.

ANTONIO

Można by się założyć, kto pierwszy piać zacznie: on czy Adrian.

SEBASTIAN

Stary kogut.

ANTONIO

Kogutek.

SEBASTIAN

Zgoda; o co zakład?

ANTONIO

O parsk śmiechu.

SEBASTIAN

Przyjmuję.

ADRIAN

Choć wyspa ta pustą się być zdaje —

SEBASTIAN

Ha, ha, ha!

ANTONIO

To i zapłaciłeś przegraną.

ADRIAN

Niezamieszkaną, prawie nieprzystępną —

SEBASTIAN

To przecie —

ADRIAN

To przecie —

ANTONIO

Nie chybił.

ADRIAN

Jej klimat musi być łagodny, a czyste i piękne jej powietrze.

ANTONIO

Piękne powietrze! To rzecz nie lada.

SEBASTIAN

A czystość z pięknością mądrze skojarzona.

ADRIAN

Wonnym oddechem dmucha tu u nas powietrze.

SEBASTIAN

Jakby miało płuca, a do tego przegniłe.

ANTONIO

Lub jakby je bagna perfumowały.

GONZALO

Wszystko tu sprzyja życiu.

ANTONIO

Brak tylko sposobów do życia.

SEBASTIAN

Albo ich wcale nie ma, albo bardzo mało.

GONZALO

Jak bujna, świeża wydaje się trawa, jak zielona!

ANTONIO

Żółta jak pergamin.

SEBASTIAN

Z zieloną gdzieniegdzie cętką.

ANTONIO

Nie o wiele minął się z prawdą.

SEBASTIAN

Bo tylko jej wcale nie widział.

GONZALO

Lecz największa wyspy osobliwość, wszelką prawie przechodząca wiarę —

SEBASTIAN

Jak tyle innych gwarantowanych osobliwości.

GONZALO

Jest, że nasz ubiór, choć morską wodą przesiąkły, zachował całą swoją barwę i świeżość; woda zamiast poplamić ufarbowała go na nowo.

ANTONIO

Byle tylko jedna z jego kieszonek mogła przemówić, czy by nie zawołała: kłamiesz!

SEBASTIAN

Albo by schowała jego fałszywe twierdzenia.

GONZALO

Zdaje mi się, że suknie nasze tak są świeże teraz, jak były, gdyśmy je wzięli po raz pierwszy w Afryce, na ślub pięknej królewskiej córki Klarybelli z królem tunetańskim.

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11
Idź do strony:

Darmowe książki «Burza - William Shakespeare (Szekspir) (warto czytać .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz