Agady talmudyczne - Autor nieznany (biblioteka komiksowo TXT) 📖
Na ten wyjątkowy zbiór składają się zwięzłe, ludowe opowieści, sagi, baśnie, legendy, przypowieści, mity, aforyzmy oraz przysłowia wybrane z Talmudu — jednej z najważniejszych ksiąg judaizmu, będącej komentarzem do Tory.
To zwięzłe formy, często odznaczające się stylem biblijnym. Celem opowieści agadycznych jest nie tylko samo opowiadanie, lecz także przedstawienie w aforystycznej formie talmudycznego kodeksu postępowania. Agady, nazywane również hagadami (hebr.: opowiadanie), to część ustnej tradycji, która na stałe weszła do europejskiego folkloru. Agady talmudyczne w przekładzie Michała Friedmana to antologia, którą docenią nie tylko jidyszyści i miłośnicy kultury żydowskiej. To także interesujący materiał źródłowy dla kulturoznawców, religioznawców i literaturoznawców.
- Autor: Autor nieznany
- Epoka: nie dotyczy
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Agady talmudyczne - Autor nieznany (biblioteka komiksowo TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Autor nieznany
Rozległ się głos Jehudy. Zwrócił się do brata Chizkija:
— Wstań. Wymaga tego szacunek dla Rawa Huny.
Zerwał się z posłania Chizkija i w tej samej chwili wystrzelił w górę słup ognia.
Przeraził się rabi Chaga. Zostawił mitę w pozycji stojącej i szczęśliwie opuścił grotę.
Raw Szeszet był ślepcem. Z tego powodu przez trzydzieści lat powtarzał z pamięci wszystko, czego się nauczył. Upewniony w tym, że niczego z pamięci nie uronił, zwykł chwytać się rygli drzwi i wisząc na nich, radośnie wykrzykiwać:
— Ciesz się duszo moja! Raduj i wesel! To dla ciebie uczyłem się Biblii! To dla ciebie uczyłem się Miszny!
Pewnego razu miał do miasta przybyć sam cesarz. Mieszkańcy wylegli na ulicę, żeby powitać dostojnego gościa. Wśród witających był także ślepy Szeszet. W pewnej chwili podszedł do niego członek jakiejś heretyckiej sekty i drwiącym głosem powiedział:
— Dzbany — do rzeki, ale skorupy rozbitego dzbana, dokąd?125
— Idź, a zobaczysz, że wiem więcej od ciebie — odpowiedział mu Raw Szeszet.
Na ulicy pojawił się pierwszy legion. Maszerował dziarsko. Z szumem i trzaskiem. Powiada do Szeszeta heretyk:
— Cesarz nadchodzi.
— Jeszcze nie — odpowiada Raw Szeszet.
Pomaszerował drugi legion i heretyk znowu powiada:
— Teraz już na pewno nadchodzi cesarz!
— Jeszcze nie.
Na ulicy zjawił się trzeci legion. Raw Szeszet zawołał:
— Teraz już nie ulega wątpliwości, że cesarz nadchodzi.
Pyta go heretyk:
— Skąd o tym wiesz?
— Królestwo ziemskie podobne jest do niebiańskiego. Jest bowiem napisane: „Nie z szumem nadchodzi Bóg, ale po szumie... bardzo cichy głos... i Bóg się odezwał”.
Kiedy cesarz podszedł blisko, Raw Szeszet pobłogosławił go.
Heretyk zapytał:
— Jak można błogosławić kogoś, kogo się nie widzi?
Raw Szeszet zmierzył go wtedy przenikliwym wzrokiem. Z jego oczu wyleciały iskry, które oślepiły heretyka na zawsze.
Raba bar Nachmani był przełożonym jesziwy w dużym babilońskim mieście Pumpadita. Żydzi ze wszystkich okolicznych miast i miasteczek przybywali do Pumpadity, żeby słuchać jego sławnych kazań. Głównie dwa razy w roku w miesiącach Nisan i Tiszri, kiedy przed licznym tłumem wygłaszał mowę na temat przypadających w tym czasie ważnych świąt. Wpłynął do rządu rzymskiego donos na Rabę bar Nachmaniego, że ściągając na swoje kazania wielu Żydów wiosną i jesienią, pozbawia poborców podatków płatników, wskutek czego skarbiec cesarza na tym traci. Cesarz wydał rozkaz sprowadzenia do pałacu Rabę bar Nachmaniego. Ten, widząc, co mu grozi, uciekł. Przez jakiś czas błąkał się po przedmieściach Pumpadity. W końcu jednak postanowił wrócić do miasta. Traf chciał, że w zajeździe, do którego wstąpił, zatrzymał się także strażnik cesarza, który miał Rabę ująć i sprowadzić do cesarza. Strażnik siedział właśnie przy stoliku, na którym postawili mu dwie czarki wina. Strażnik wypił i od razu poczuł się źle. Ból wykrzywił mu twarz. Na ten widok właściciel zajazdu przeraził się. Strażnik był przecież specjalnym wysłannikiem samego cesarza. Co teraz będzie?
Widząc, że właściciel zajazdu drży ze strachu, Raba bar Nachmani poradził mu:
— Podaj mu jeszcze jedną czarkę wina, to przyjdzie do siebie.
Szybko podał strażnikowi trzecią czarkę wina i ten natychmiast wyzdrowiał. Podniósłszy się z krzesła, powiedział do właściciela zajazdu:
— Wiem, że człowiek, którego szukam, znajduje się w tym zajeździe.
Długo też nie szukał Raby, bo zajazd był nieduży i nie można było się skryć. Ująwszy Rabę, powiedział właścicielowi i gościom zajazdu, co zamierza zrobić:
— Za to, że wyleczyliście mnie, zostawię go u was i odejdę. Jeśli cesarz rozkaże mnie zabić, nie wydam go, ale jeśli wezmą mnie na tortury, nie wytrzymam i wydam go.
Zamknęli Rabę w pokoju i strażnik, zabrawszy klucz, udał się w drogę.
Tymczasem uwięziony Raba wzniósł modły do Boga i ściana pokoju się zawaliła. Raba natychmiast rzucił się do ucieczki. Niedaleko był las i Raba znalazł tam kryjówkę. Zmęczony biegiem usiadł na kłodzie po ściętej palmie i zabrał się do studiowania Tory. W tym samym czasie toczyła się gorąca dyskusja w niebiańskiej jesziwie. Tematem dyskusji był traktat Negaim. Rzecz odnosiła się do szkodliwych plag. Jedni twierdzili, że „czyste”, inni że „nieczyste”. Doszli wreszcie do wniosku, że trzeba zapytać o to najlepszego znawcę. A kto mógł nim być? Tylko Raba bar Nachmani. On zresztą zwykł był mawiać:
— W sprawach traktatów Negaim i Aholot, dotyczących „czystości” i „nieczystości”, ja jestem jedynym prawdziwym znawcą.
Rada w radę i posyłają na ziemię umyślnego, żeby sprowadził Rabę na tamten świat. Okazuje się jednak, że Anioł Śmierci nie ma do Raby dostępu, bo ten ani na chwilę nie przerywa studiowania Tory.
Tymczasem powiał wiatr i drzewa w lesie zaczęły szumieć. Pomyślał Raba, że do lasu wstąpił w pogoni za nim konny legion. Stanął przed dylematem: Jaką śmierć wybrać? Doszedł do wniosku, że lepiej mu będzie umrzeć z rąk Anioła Śmierci, niż wpaść w łapy cesarza.
Umierając, szeptał: „czyste”, „czyste”.
Rozległ się głos z nieba:
— Szczęśliwy jesteś, Rabo bar Nachmani, gdyż ciało twoje jest czyste i dusza opuściła je przy słowie „czyste”.
Z nieba spadła na Pumpeditę kartka pergaminu, na której było napisane: „Raba bar Nachmani został powołany do niebiańskiej jesziwy”.
Rabi Abijej i Raw oraz inni mędrcy zajęli się wyprawianiem należnego mu pogrzebu. Nie wiedzieli jednak, gdzie znajduje się jego ciało. Kiedy weszli do lasu, zauważyli, że nad pewnym miejscem stoją ptaki z rozpostartymi skrzydłami. Podeszli do nich i wtedy okazało się, że pod ich rozpostartymi skrzydłami leży ciało Raby bar Nachmaniego. Przez trzy dni i trzy noce ptaki odprawiały nad nieboszczykiem hesped126.
Tymczasem spadła z nieba następna kartka: „Tego, który odstąpi nieboszczyka, dotknie klątwa”.
Odprawili więc hesped przez siedem dni. Dopiero wtedy spadła z nieba kartka z napisem: „Możecie iść do domu”.
W dniu, w którym umarł Raba bar Nachmani, zerwała się tak wielka burza, że jadący na wielbłądzie Arab został siłą wiatru przerzucony wraz ze zwierzęciem na drugi brzeg rzeki.
Zdumiony tym Arab zapytał spotkanych ludzi, co mogło spowodować tak straszliwą burzę. Wyjaśnili mu, że to z powodu śmierci Raby bar Nachmaniego. Usłyszawszy to, Arab wzniósł oczy ku niebu i zawołał:
— Panie świata! Cały świat należy do ciebie i Raba bar Nachmani też należy do ciebie. Dlaczego więc chcesz zniszczyć cały świat?
I burza natychmiast ustała.
Kiedy umarł rabi Abahu, wszystkie kolumny w Cezarei roniły łzy. Po śmierci rabiego Josi z rynien miasta Cypori spływała krew. Kiedy umierał rabi Jaków, w środku dnia pojawiły się gwiazdy na niebie. Po śmierci rabiego Szmuela bar Icchaka wszystkie cedry w Erec Israel wyrwały się z ziemi. Podczas śmierci rabiego Chiji leciały z nieba ogniste kamienie. Kiedy umarł rabi Nachman bar Simaj, obrazy we wszystkich domach Żydów pokryły się rogożą. Kiedy umierali Raba i Raw Josef połączyły się oba brzegi Eufratu. Podczas śmierci Abejeja i Rawa oba brzegi rzeki Diglat złączyły się w jedno. Kiedy umarł rabi Meszarszaja, na palmach wyrosły kolce.
„Tyś wybrał Boga i Bóg ciebie wybrał”
— Wy — powiada Bóg do Żydów — rozsławiliście mnie jako Jedynego na świecie, dlatego ja rozsławiam was jako Jedyny naród na świecie. Z jednej strony: „Szma Izrael — Słuchaj Izraelu: Bóg, nasz Bóg jest jedynym Bogiem”, a z drugiej strony: „Kto się może równać z Twoim narodem — Izraelem. Gdzie znajdziesz jeszcze jeden taki naród jak Izrael?”.
I połączył Bóg na wieki swoje Wielkie Imię z imieniem Izrael127. Pewien król miał przy sobie klucz do największego skarbca. W duchu często powtarzał: „Jeśli będę trzymał go luzem tak, jak go dotychczas trzymałem, to łatwo może się zgubić. Słuszne więc będzie, żebym go przywiązał do łańcucha. Dzięki niemu łatwo go będzie odnaleźć”.
Tak samo Bóg uczynił ze swoim umiłowanym narodem — Izraelem. „Naród to mały — pomyślał. — Narody świata wchłoną go i nic z niego nie pozostanie. Dlatego połączę go ze swoim Imieniem i dzięki temu po wsze czasy pozostanie na świecie.
Opowiada tanaita rabi Elijahu:
— Podczas mojej wędrówki po świecie spotkałem kiedyś bardzo porządnego człowieka, obdarzonego gorącym sercem i uczonego w Piśmie. Zawiązała się między nami rozmowa na różne tematy z Tory.
— Rabi — powiada do mnie ów Żyd — dwie sprawy leżą mi szczególnie na sercu. Bliskie mi są jak samo życie. Są nimi: Tora i Żydzi. Nie wiem, która z nich jest ważniejsza.
Na to ja odpowiedziałem:
— Ludzie zwykle sądzą, że Tora jest ponad wszystkim. Ja powiedziałbym jednak, że ponad nią są Żydzi. Święci Żydzi są najważniejsi.
W imieniu rabiego Meira powiadają:
— Jak to się stało, że Tora została dana właśnie Żydom, a nie jakiemuś innemu narodowi?
— Stało się tak, ponieważ Żydzi są narodem krnąbrnym i upartym. Obdarzeni są mocnym duchem i silną wolą.
Inni natomiast mędrcy twierdzą:
— Ponieważ Żydzi to naród gorący, zapalczywy, o wiecznie niespokojnej duszy. Gdyby nie byli hamowani i okiełznani przez Torę, toby żaden lud na świecie nie mógł z nimi wytrzymać.
Na to rabi Ami odpowiada:
— Wszyscy myślą, że to ich wada. Nic podobnego. Myślę, że to jest właśnie ich największa zaleta. Albo bądź Żydem, albo idź na szafot!
— I dlatego — powiada rabi Awin — Żydów do dziś nazywają narodem krnąbrnym.
Rabi Elazar ben rabi Josi z Galilei tak komentował:
— Nie dlatego, że jesteście większym narodem od innych, powiedział Mojżesz: „Bóg was umiłował”. Przeciwnie, umiłował was dlatego, że jesteście narodem mniejszym od wszystkich narodów. „I już tylko z tego powodu — powiada Bóg — jesteście mi mili. Niezależnie od tego, jak wielkie byłoby szczęście, którym was obdarzam, nie wpadacie w pychę i dalej podkreślacie swoją małość wobec mnie. I weźcie dla przykładu wielkich ludzi spośród pozostałych narodów. Czy będzie to jakiś Nemrod, jakiś faraon albo jakiś Sanheryb lub Nabuchodonozor, to każdy z nich, kiedy tylko zdobył władzę, od razu podnosił głowę i zadzierał nosa do samego nieba. Wbijał się w dumę i pychę, uważając, że nie ma sobie równego.
Wy, natomiast, Żydzi, jesteście inni. Kiedy uszczęśliwiłem Abrahama, ten oświadczył: „Jam proch i pył, i nic więcej”. Mojżesz i Aaron powiedzieli przy podobnej okazji: „Kim i czym jesteśmy?”. Dawid zaś, kiedy wyniosłem go na króla, powiedział: „Robaczkiem jestem, a nie człowiekiem”.
Rabi Józef ben Nahurai powiada:
— Za każdym razem Bóg staje po stronie skrzywdzonych, przeciwko krzywdzicielowi. Dzieje się tak od początku świata. Tak było z Kainem i Ablem: Kain prześladował Abla. Który z nich był Bogu miły? Prześladowany Abel! Weźmy Abrahama i jego wroga Nemroda (który go wtrącił do wapiennego pieca), Jakuba i jego wroga Ezawa, Józefa i jego braci, Dawida i Saula. We wszystkich tych przypadkach Bóg stawał po stronie prześladowanego.
Tak samo jest z Żydami: wśród wszystkich narodów oni są najbardziej prześladowani i dlatego Bóg ich wybrał.
— Jak Etiopczycy — powiada prorok w imieniu Boga do Zydów — jesteście dla Wiekuistego. Dlaczego prorok nazwał Żydów Etiopczykami? Ponieważ tak jak Etiopczycy, którzy różnią się od innych ludów kolorem skóry, tak Żydzi swoim zachowaniem i obyczajami różnią się od innych narodów świata.
Rabi Lewi powiada:
— Jest faktem, iż Żydzi różnią się od innych narodów świata wieloma obyczajami i postępowaniem w życiu. Inaczej orzą, sieją, zbierają, wiążą snopy i młócą. Inaczej dzieje się w ich spichlerzach i tłoczniach wina. Inaczej wygląda u nich kalendarz, albowiem odmiennie obliczają dni miesiąca i inna jest ich rachuba czasu. Nie zaprzęgają do pługa wołu razem z osłem, nie sieją na jednym polu pszenicy razem z żytem czy też z jakimś innym gatunkiem zboża. Podczas żniw zostawiają łan zboża dla biednych. Kiedy wiążą snopy, „zapominają” zabrać największą wiązkę. Zostawiają to biednym. Kiedy młócą, nie zawiązują wołom pyska. Kiedy zwalniają niewolnika, dają mu hojną ręką zboże ze spichlerza. Kalendarz obliczają nie według obrotów słońca, lecz księżyca.
A dlaczego obliczają według obrotów księżyca?
Albowiem tak się już dzieje. Duże — do dużego. Małe — do małego.
Ezaw, który jest większy, oblicza według większego światła, czyli słońca, a mniejszy Jakub według mniejszego światła, czyli księżyca.
— I oto jest właśnie dobry znak — powiada na to rabi Nachman. — Tak jak słońce panuje tylko w dzień, tak i Ezaw panuje tylko na tym świecie, na tamtym już nie. A tak jak księżyc widoczny jest zarówno w dzień, jak i w nocy, tak widoczny i uznawany jest Jakub zarówno na tym, jak i na tamtym świecie.
— Zwykle — powiada dalej rabi Nachman — jak długo wielkie światło świeci pełnym blaskiem na tym świecie, mniejsze jest mało widoczne. Ale skoro tylko wielkie światło zachodzi, mniejsze
Uwagi (0)