Agady talmudyczne - Autor nieznany (biblioteka komiksowo TXT) 📖
Na ten wyjątkowy zbiór składają się zwięzłe, ludowe opowieści, sagi, baśnie, legendy, przypowieści, mity, aforyzmy oraz przysłowia wybrane z Talmudu — jednej z najważniejszych ksiąg judaizmu, będącej komentarzem do Tory.
To zwięzłe formy, często odznaczające się stylem biblijnym. Celem opowieści agadycznych jest nie tylko samo opowiadanie, lecz także przedstawienie w aforystycznej formie talmudycznego kodeksu postępowania. Agady, nazywane również hagadami (hebr.: opowiadanie), to część ustnej tradycji, która na stałe weszła do europejskiego folkloru. Agady talmudyczne w przekładzie Michała Friedmana to antologia, którą docenią nie tylko jidyszyści i miłośnicy kultury żydowskiej. To także interesujący materiał źródłowy dla kulturoznawców, religioznawców i literaturoznawców.
- Autor: Autor nieznany
- Epoka: nie dotyczy
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Agady talmudyczne - Autor nieznany (biblioteka komiksowo TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Autor nieznany
Przekazali uczniowi Reisz-Lakiszowi wypowiedź rabiego Kahany. Ten natychmiast poszedł do rabiego Jochanana i opowiedział mu o tym w ten sposób:
— Przybył do nas lew z Babilonu. Musisz się dobrze przygotować do jutrzejszego wykładu.
Następnego dnia posadzono rabiego Kahanę w pierwszym rzędzie, tuż przed obliczem rabiego Jochanana.
Rabi Jochanan omówił jedna halachę i rabi Kahana nie zadał mu pytania. Po omówieniu drugiej i trzeciej halachy rabi Kahana nadal milczał.
Przesadzili go więc do dalszego rzędu. Wkrótce, w związku z tym, że nie zadawał pytań, posadzili go w ostatnim siódmym rzędzie.
Powiada wtedy rabi Jochanan do Reisz-Lakisza:
— Twój lew okazał się być zwykłym lisem.
Teraz rabi Kahana nie mógł już dalej powstrzymywać się od zadawania pytań. Zaczyna w duchu rozważać: „Może powinienem uznać te siedem rzędów w szkole rabiego Jochanana za siedem lat milczenia nakazanego mi przez mego nauczyciela?”.
I doszedłszy do takiego wniosku, oświadczył:
— Niech mi rabi Jochanan wybaczy i raczy powtórzyć swój wykład od samego początku.
Omówił rabi Jochanan jeszcze raz pierwszą halachę i rabi Kahana zadał mu pytanie. I tak działo się po omówieniu każdej następnej halachy. W następstwie rabi Kahana przesunięty został do pierwszego rzędu.
Stary rabi Jochanan siedział, jak to było w jego zwyczaju, z przodu, twarzą obrócony ku słuchaczom. Siedział na siedmiu poduszkach. I jak tylko rabi Kahana zaczął kwestionować jego wywody, to po każdym zadanym trudnym pytaniu rabi Jochanan wyciągał spod siebie poduszkę. W końcu siedział już na gołej ziemi. Nad oczami rabiego Jochanana zwisały duże gęste brwi, które zasłaniały mu często widok.
Zwrócił się do uczniów:
— Podnieście moje brwi. Chcę popatrzeć na tego, który zadaje mi pytania.
Podciągnęli mu uczniowie brwi do góry. Zobaczył wtedy, że rabi Kahana coś szepcze.
— Jeśli potrafisz wymodlić u Boga, żebym znowu nie umarł, to pójdę z tobą. Jeśli zaś nie potrafisz, to wystarczy mi, żem raz zakosztował smaku śmierci.
Wziął go rabi Jochanan za rękę i postawił na nogi. W drodze zapytał go jeszcze, jak wyjaśnić pewne trudne kwestie. Rabi Kahana na wszystkie zadane mu pytania udzielił wyczerpujących odpowiedzi. Dlatego rabi Jochanan często powiadał do swoich uczniów:
— Wy myślicie, że to nasze, a ja powiadam, że to ich119.
Pewnego dnia w bet ha-midraszu odbyła się bardzo zażarta dyskusja między mędrcami na temat chwili, w której ostre narzędzia, jak miecz, nóż, sztylet, włócznia i sierp stają się nieczyste. Rozum dyktuje, że narzędzia te stają się nieczyste w chwili, kiedy zostały całkowicie wykonane. Sęk jednak w tym, że nie wiadomo dokładnie, kiedy to nastąpiło. Rabi Jochanan stwierdził, że dopiero wtedy, kiedy wykonane narzędzia zostały rozżarzone do białości w piecu.
Reisz-Lakisz natomiast utrzymywał, że dopiero wtedy, kiedy rozżarzone wyjęto z pieca i ugaszono w wodzie. Na to rabi Jochanan zareagował bardzo ostro:
— Jest rzeczą oczywistą, że rozbójnik lepiej się zna na swoich narzędziach120.
— Jaką — myślisz — przysługę mi wyrządziłeś, rabi Jochananie? — zapytał Reisz-Lakisz. — Tam (w Babilonie) nazywano mnie rabi i tu wołają na mnie rabi.
— Wyświadczyłem ci dobrą przysługę, bo umieściłem cię pod skrzydłami Szechiny — odparł gniewnie obrażony rabi Jochanan.
I zaraz po tej rozmowie Reisz-Lakisz ciężko zachorował.
Jego zrozpaczona żona pobiegła po pomoc do swego brata Jochanana:
— Bracie, uczyń wszystko, żeby mój mąż wyzdrowiał. Zrób to przez wzgląd na moje dzieci.
Rabi Jochanan odpowiedział jej słowami ze znanego wersetu:
— „Twoje opuszczone sieroty, ja (Bóg) będę żywił”.
— Bracie, uczyń to również przez wzgląd na mnie, żebym nie została nieszczęsną wdową.
Rabi Jochanan w odpowiedzi zacytował jej zakończenie poprzedniego wersetu:
— „I twoje wdowy mogą na mnie polegać”.
Ale Reisz-Lakisz już nie podniósł się z choroby. Umarł.
Rabi Jochanan przejął się bardzo śmiercią Reisz-Lakisza, który był mu bardzo pomocny w dziele nauczania.
Zmartwienie rabiego Jochanana zaniepokoiło mędrców. Zastanowili się, kogo by posłać mu do pomocy. Padło na rabiego Elazara ben Pedat, wielce uczonego w Piśmie. Ten przyszedł do bet ha-midraszu, w którym wykładał rabi Jochanan, i usiadł w pierwszym rzędzie. Wysłuchawszy wykładu, rabi Elazar oświadczył:
— Na wszystko, coś wygłosił, mam pytanie i zarazem odpowiedź. „Mam Berajtę121 i dowód dla ciebie”.
Odzywa się rabi Jochanan:
— Przecież mówisz tak samo jak Reisz-Lakisz. Ten, kiedy coś powiedziałem, od razu miał w zanadrzu dwadzieścia cztery pytania i odpowiedzi na nie. Ale w ten sposób halacha, którą rozpatrywaliśmy, została naświetlona ze wszystkich stron. Ty zaś po każdym moim wystąpieniu powtarzasz w kółko, że masz halachę, która nie weszła do zbioru Miszny rabiego Jehudy, ale jest przekonywającym dla mnie dowodem. Czy myślisz, że ja sam nie wiem, że dobrze naświetliłem halachę?
I powiedziawszy to, rabi Jochanan podarł na sobie szaty i zawołał:
— Gdzie jesteś, Reisz-Lakisz? Gdzie jesteś?
Kiedy Isi bar Huna przybył z Babilonu do Ziemi Izraela, rabi Jochanan zapytał go:
— Kto teraz jest przełożonym jesziwy w Babilonie?
— Aba Długi123.
— Nazywasz Abę długim? — skrzywił się rabi Jochanan. — Pamiętam, jak siedziałem w jesziwie siedemnaście rzędów dalej od Rawa i widziałem, że z jego ust latały iskry do ust rabiego i od niego do ust Rawa. Niczego z ich rozmowy nie rozumiałem i ty nazywasz go Abą Długim!
Raw miał złą żonę. Zawsze postępowała odwrotnie, niż jej nakazywał. Jeśli, na przykład, polecił jej ugotować na obiad bób, ona gotowała mu soczewicę. I odwrotnie. Kiedy zażyczył sobie soczewicy, ona na przekór gotowała mu bób. Jego syn Chija wpadł na pomysł, żeby przekazywać matce polecenie ojca na opak. W rezultacie matka nieświadomie spełniała jego życzenia.
Pewnego razu Raw rzekł do syna:
— Wygląda mi na to, że twoja matka stała się lepsza.
— To dlatego — odpowiedział Chija — że przekazuję jej twoje polecenia odwrotnie, niż sobie życzysz.
— A więc to tak — uśmiechnął się ojciec — nie na próżno krąży po świecie powiedzenie: „Jajko mądrzejsze jest od kury”. Mimo to nie rób tego więcej. Nie wolno przyzwyczajać się do kłamstwa.
Chija opowiedział o tym kolegom z chederu. Szmuel, który był wtedy jeszcze małym chłopcem, przyszedł któregoś dnia z chederu, gorzko płacząc. Zapytał go ojciec:
— Dlaczego, synku, płaczesz?
— Bo rebe zbił mnie.
— Za co?
— Za to, że podawszy jego dziecku jedzenie, nie umyłem przedtem rąk.
— Dlaczego ich nie umyłeś?
— Jak to? Ono je, a ja mam ręce myć?
Powiada na to ojciec Szmuela:
— Ładny mi rebe! (mełamed). Nie dość, że nie zna prawa, to jeszcze bije dziecko.
Ojcu Szmuela, Abie ben Aba, zwykle powierzano pieniądze zebrane dla sierot. W związku z tym, że Szmuel nie był obecny przy śmierci ojca, nie wiedział, gdzie są przechowywane te pieniądze, i tym samym nie był w stanie zwrócić ich sierotom. Z tego powodu nazwano go Pożeraczem Sierocych Pieniędzy.
Niewinny Szmuel, obciążony tym przezwiskiem, udał się do miasta, w którym umarł jego ojciec. Poszedł na cmentarz i zapytał ludzi, gdzie jest pochowany Aba. Odpowiedzieli mu:
— Tu spoczywa wiele osób o tym imieniu.
— Ale ja pytam o Abę ben Aba.
— Takich też jest mnóstwo.
— Gdzie spoczywa Aba ben Aba, ojciec Szmuela?
W odpowiedzi usłyszał:
— Ten wzniósł się do niebiańskiej jesziwy.
Wtem zobaczył, że niedaleko od niego siedzi Lewi. Zapytał go:
— Jak to się stało, że ty zostałeś poza niebiańską jesziwą?
— Stało się to za karę. Przez wiele bowiem lat uważałem za niestosowne uczyć się w jesziwie rabiego Afesa, który uznał to za obrazę. Dlatego trzymają mnie poza niebiańską jesziwą tyle lat, ile zmarnowałem, nie uczęszczając do jesziwy Afesa. I oto nagle pojawił się ojciec Szmuela, który zaczął się śmiać i płakać zarazem.
Zapytał go Szmuel:
— Tato, dlaczego płaczesz?
— Bo ty wkrótce do nas przyjedziesz.
— A dlaczego się śmiejesz?
— Dlatego, że cieszysz się szacunkiem w naszym świecie.
— Jeśli tak jest, to wpuście Lewiego do niebiańskiej jesziwy.
I tak też się stało.
Potem Szmuel zapytał ojca, gdzie schował sieroce pieniądze.
— Pójdź — powiedział Aba — do młyna. Tam pod kamieniami leżą pieniądze. Ułożone są w trzy warstwy. Pieniądze leżące w górnej i dolnej warstwie należą do nas. Sieroce pieniądze leżą w warstwie środkowej.
— Dlaczego, ojcze, ułożyłeś je w taki sposób?
— W obawie przed złodziejami i przed zbutwieniem. Złodziej może ukraść górną warstwę pieniędzy, dolna zbutwieje w wilgotnej ziemi. Środkowa zaś zawsze pozostanie w dobrym stanie.
Szmuel Jarchinoa124 był lekarzem rabiego. Pewnego dnia rabi zachorował na oczy. Szmuel Jarchinoa chciał mu zakropić oczy silnym leczniczym płynem, ale rabi się nie zgodził. Wtedy Szmuel Jarchinoa postanowił pomasować mu powieki, ale i na to rabi nie zezwolił. Wpadł Szmuel na taki pomysł. Napełnił rurkę leczniczym płynem i wsunął ją pod poduszkę, na której spoczywała głowa rabiego. Chory szybko wyzdrowiał. Po tym wydarzeniu rabi starał się o nadanie Szmuelowi dyplomu rabiego, ale nic z tego nie wyszło. Widząc jego daremne staranie, Szmuel oświadczył:
— Rabi, proszę się nie trudzić. Widziałem na własne oczy Księgę Adama, Pierwszego człowieka na ziemi. Jest w niej napisane: „Szmuel Jarchinoa otrzyma tytuł Chachama” a nie „rabiego”. Dzięki niemu rabi wyzdrowieje.
Raba poprosił kiedyś Riframa bar Papa, żeby coś opowiedział opoczynaniach Rawy Huny.
Rifram bar Papa uczynił zadość jego prośbie i opowiedział, co następuje:
— Nie pamiętam go z czasów, kiedy był młody, ale za to doskonale zachowałem o nim pamięć z okresu jego starości. W każdy pochmurny dzień wsadzano go do złotej lektyki i noszono po ulicach, żeby mógł zgodnie ze swoim życzeniem obejrzeć całe miasto. Kiedy po drodze zauważył w jakimś domu grożącą zawaleniem ścianę, kazał natychmiast ją rozebrać. Najmniejszy bowiem deszcz mógł w każdej chwili spowodować zawalenie się ściany i śmierć przechodniów. Jeśli właściciel domu nie był w stanie dokonać naprawy ściany, sam z własnej kieszeni wykładał pieniądze na remont. W każdą wigilię soboty, przed zapadnięciem zmroku wysyłał na targ służącego, żeby odkupił od sklepikarzy warzywa, które nie zostały sprzedane, i wrzucał je do rzeki. W ten sposób ratował nie tylko biednych handlarzy warzyw od strat, ale też zachęcał ich, żeby nie rezygnowali z oferowania do sprzedania warzyw na sobotę.
Kiedy zasiadał do spożywania posiłku, kazał otwierać drzwi swego domu i wołał na cały głos: „Kto jest głodny, niech przyjdzie tu jeść”.
W piwnicach Rawa Huny skwaśniało wino w czterystu beczkach. Wino po prostu zamieniło się w ocet. Jak to się mogło stać? Przyszli do niego mędrcy i powiedzieli:
— Raw powinien dokonać przeglądu i oceny swoich uczynków. Musi sobie przypomnieć, co takiego złego, być może, uczynił.
— Co? Posądzacie mnie o dokonanie czegoś złego?
— A jak to inaczej wytłumaczyć? Czy można Boga posądzić o to, że skrzywdził niewinnego człowieka?
— Skoro tak sądzicie, niech każdy z was powie szczerze i otwarcie, co złego o mnie od kogokolwiek i gdziekolwiek słyszał.
— Oto co o tobie słyszeliśmy, Podobno nie wydzielasz arendarzowi swego sadu należnej mu części wyschniętych, ściętych gałązek winorośli.
— Nic podobnego. To on mnie niczego z nich nie zostawia. Wszystkie zabiera dla siebie. Po prostu kradnie je.
— Dlatego w świecie krąży powiedzenie: „Kradnij u złodzieja to, co należy do ciebie. Sam zakosztuj smaku kradzieży”.
— Skoro tak, to zobowiązuję się, począwszy od dziś, wydzielać arendarzowi należną mu część gałęzi.
Śmierć Rawa Huny nastąpiła nagle. Z tego powodu bardzo się mędrcy zmartwili, albowiem nagła śmierć nie przystoi cadykowi. Przyszedł pocieszyć ich rabi Zoga:
— Nagła śmierć — powiedział do nich — nie przystoi cadykowi tylko przed osiemdziesiątym rokiem życia. Po przekroczeniu tego wieku taka śmierć równa się pocałunkowi.
Kiedy mita z ciałem Rawa Huny dotarła do Erec Israel, zawiadomiono rabiego Ami i rabiego Isi, że Raw Hunba przybył do kraju.
Na wieść o tym obaj zawołali:
— Kiedy przebywaliśmy w Babilonie, nie śmieliśmy przed nim podnieść głowy, ale kiedy wróciliśmy, on za nami podąża.
Wyjaśniają im, że to nie on przyszedł, ale mita z jego ciałem. Rabi Ami i rabi Isi poszli na pogrzeb. Tymczasem wyłonił się problem, gdzie go pochować? Po rozważeniu sprawy postanowili pochować go w grocie rabiego Chiji. Obaj bowiem w równym stopniu zasłużyli się Żydom. Obaj upowszechniali wśród nich Torę.
Teraz powstał nowy problem: kto ma go wnieść do groty?
Odezwał się rabi Chaga:
— Ja to zrobię. Ja bowiem pobierałem naukę u rabiego Chiji. Ja zawsze byłem przy nim i znam wszystkie jego zwyczaje i sposoby zachowania się.
Przekazali mu mitę z ciałem Rawa Huny. Ten wniósł ją do groty. Tu leżał pochowany rabi Chija. Po obu jego bokach spoczywali jego dwaj synowie. Po prawej stronie Jehuda,
Uwagi (0)