Agady talmudyczne - Autor nieznany (biblioteka komiksowo TXT) 📖
Na ten wyjątkowy zbiór składają się zwięzłe, ludowe opowieści, sagi, baśnie, legendy, przypowieści, mity, aforyzmy oraz przysłowia wybrane z Talmudu — jednej z najważniejszych ksiąg judaizmu, będącej komentarzem do Tory.
To zwięzłe formy, często odznaczające się stylem biblijnym. Celem opowieści agadycznych jest nie tylko samo opowiadanie, lecz także przedstawienie w aforystycznej formie talmudycznego kodeksu postępowania. Agady, nazywane również hagadami (hebr.: opowiadanie), to część ustnej tradycji, która na stałe weszła do europejskiego folkloru. Agady talmudyczne w przekładzie Michała Friedmana to antologia, którą docenią nie tylko jidyszyści i miłośnicy kultury żydowskiej. To także interesujący materiał źródłowy dla kulturoznawców, religioznawców i literaturoznawców.
- Autor: Autor nieznany
- Epoka: nie dotyczy
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Agady talmudyczne - Autor nieznany (biblioteka komiksowo TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Autor nieznany
— Ten, który pierwszy wypowie słowa „rabi umarł”, powinien ponieść śmierć. Powinien zginąć od miecza.
Służąca rabiego weszła na dach domu i wzniósłszy oczy ku niebu, modlitewnym głosem zawołała:
— Ci w niebie pragną mieć rabiego u siebie i ci na ziemi chcą go mieć przy sobie. Oby, Boże, tak się stało, żeby ci, którzy są na ziemi, zwyciężyli tych, co są w niebie.
Widząc jednak, jak cierpi rabi Jehuda, zmieniła zdanie:
— Panie świata, spraw, żeby ci, którzy są na wysokościach, wygrali z tymi, którzy są na ziemskim padole.
Mędrcy nie ustawali w modłach. Błagali Boga o życie dla rabiego Jehudy. Wtedy służąca wzięła dzban i zrzuciła go z dachu. Na odgłos pękniętego dzbana mędrcy przerwali modlitwę i w tej samej chwili dusza rabiego opuściła ciało.
Tymczasem mędrcy polecili rabiemu Bar-Kapara wejść do pokoju rabiego i sprawdzić, jak wygląda sytuacja. Rabi Bar-Kapara wszedł do pokoju i stwierdził, że rabi nie żyje. Rozdarł wtedy szaty na sobie i zaczął go opłakiwać:
— Czy umarł? — zapytali go przerażeni mędrcy.
— Wyście to powiedzieli, a nie ja — oświadczył rabi Bar-Kapara.
Rabi Jehuda nim skonał, zdążył jeszcze podnieść obie ręce ku niebu i zawołać:
— Panie świata! Ty najlepiej wiesz, że całym ciałem i duszą poświęciłem się Torze. O siebie nie dbałem i o siebie się nie troszczyłem. Niech się stanie Twoja wola. O jedno Cię tylko proszę: o spokojne odpocznienie.
I wtedy rozległ się głos z nieba:
— Niech spocznie w spokoju na swoim wiecznym posłaniu.
W dniu śmierci rabiego Jehudy ludzie usłyszeli wyraźnie słowa płynące z nieba:
— „Ten, kto był obecny przy śmierci rabiego, ten ma zapewniony wieczny żywot na tamtym świecie”.
Był w mieście pewien pracz, który codziennie odwiedzał rabiego Jehudę, ale traf chciał, że akurat tego dnia, w którym umarł rabi, nie mógł z jakiegoś powodu przyjść do niego. Kiedy usłyszał głos z nieba, wszedł na dach i skoczył w dół, ponosząc śmierć na miejscu.
Wtedy rozległ się znowu głos z nieba:
— Pracz także ma zapewniony żywot wieczny na tamtym świecie.
Pewnego razu doszło do ostrej dyskusji między rabim Chiją i rabim Chaniną. W ferworze wymiany zdań rabi Chanina zawołał:
— Z kim ty wojujesz? Ze mną? Gdyby, nie daj Boże, Tora została przez Żydów zapomniana, to ja, dzięki memu bystremu umysłowi z powrotem bym ją przywrócił.
Na to rabi Chija odparł:
— Ja bym jednak zrobił tak, żeby Tora nigdy nie została przez Żydów zapomniana. Czy wiesz, jakbym to zrobił? Otóż siałbym, gdzie się tylko da, len. Potem uplótłbym z niego lassa do łapania jeleni. Ich mięsem karmiłbym sieroty. Ze skóry tych zwierząt wyrobiłbym pergamin, na którym spisałbym wszystkie pięć ksiąg Biblii. Potem chodziłbym po miastach, w których nie ma nauczycieli małych dzieci i sam wziąłbym się do nauczania pięciu chłopców. Każdemu z nich przyswoiłbym jedną księgę Biblii. Następnie wybrałbym sześciu chłopców, żeby ich nauczyć sześciu dyscyplin Miszny. Każdy chłopiec przyswoiłby sobie jedną dyscyplinę, zwaną sederem. Przed udaniem się do innego miasta postawiłbym przed chłopcami takie zadanie: każdy z nich ma nauczyć drugiego tego, co sobie przyswoił. W ten sposób sprawiłbym, że Tora nigdy nie zostałaby przez Żydów zapomniana.
Nic przeto dziwnego, że rabi Jehuda Hanasi kiedyś powiedział:
— Jakże wielkie są dokonania rabiego Chiji!
Słysząc to, jego syn rabi Szymon zapytał go:
— Czyżby dokonania rabiego Chiji były większe od twoich?
— Tak — odpowiedział rabi Jehuda.
Życie rabiego Chiji dobiegło końca, ale Anioł Śmierci nie miał do niego dostępu. Co więc uczynił? Przebrał się za żebraka i zapukawszy do drzwi domu rabiego, poprosił o kawałek chleba. Rabi Chija odkroił pajdę chleba i wyszedłszy z domu, podał ją żebrakowi. Anioł Śmierci wziął chleb i tak do rabiego powiedział:
— Nad żebrakiem się ulitowałeś, a nade mną nie masz litości. Dlaczego?
I powiedziawszy to, Anioł Śmierci pokazał rabiemu ognistą rózgę. Na ten widok rabi Chija natychmiast oddał Aniołowi; Śmierci duszę.
Opowiada rabi Chawiwa:
— Znałem pewnego mędrca, do którego często przychodził prorok Eliasz. Przyglądając mu się z bliska, zauważyłem, że w zależności od pory dnia wygląd oczu mu się zmienia. Rano są piękne, natomiast wieczorem są jakby spalone. Jakby dotknął je ogień. Zapytałem go, dlaczego tak się dzieje. Odpowiedział mi, że pewnego dnia poprosił proroka Eliasza, żeby mu pokazał mędrców zasiadających w niebiańskiej jesziwie. Chciałem zobaczyć, jak po nauce wstają ze swoich miejsc. Na moją prośbę Eliasz odpowiedział:
— Zgoda. Umożliwię ci przyjrzenie się mędrcom na tamtym świecie. Możesz sobie ich obejrzeć, ale pod jednym warunkiem. Na krzesło rabiego Chiji nie wolno ci popatrzeć.
Zapytałem go, w jaki sposób poznam, że to krzesło należy do rabiego Chiji. Niech — powiedziałem mu — da mi jakiś znak.
— Dobrze — odrzekł — dam ci taki znak. Otóż wszystkim mędrcom, kiedy unoszą się w górę albo opuszczają w dół, towarzyszą aniołowie. Tylko rabi Chija i jego krzesło wznosi się i opuszcza bez pomocy aniołów.
Nie mogłem się powstrzymać i popatrzyłem na krzesło rabiego Chiji. W tej samej chwili uderzyły mnie w twarz dwie jakby wystrzelone iskry, od których oślepłem. Na drugi dzień poszedłem do rabiego Chiji i powiedziałem mu:
— Rabi Chijo, ja wykładam swoim uczniom twoją Misznę116.
I w jednej chwili odzyskałem wzrok.
Rabi Jochanan powiedział kiedyś o sobie:
— Jestem ostatnim z urodziwych jerozolimskich mężczyzn.
Kto chciałby sobie wyobrazić urodę rabiego Jochanana, powinien wziąć do ręki puchar odlany ze szczerego srebra, włożyć do niego dużo pestek czerwonego granatu, obłożyć go z góry wiankiem czerwonych róż i postawić go między słońcem i cieniem. Odblask tego wszystkiego odda piękno i urodę rabiego Jochanana.
Pewnego dnia rabi Elazar nagle zachorował. Na wieść o jego chorobie rabi Jochanan poszedł go odwiedzić. Pokój, w którym leżał chory, tonął w ciemnościach. Kiedy jednak rabi Elazar wyciągnął rękę spod kołdry, światło rozjaśniło ciemności. W blasku tego światła rabi Jochanan zauważył, że z oczu chorego płyną łzy. Zapytał go więc:
— Dlaczego, rabi, płaczesz? Jeśli z żalu, że za mało poświęciłeś się studiom Tory, to chcę ci przypomnieć stare, znane słowa naszych mędrców: „Nieważne, że jeden więcej, a drugi mniej. Ważne, że sercem był przy Bogu”.
Jeżeli, natomiast, powodem twego płaczu jest materialna bieda, to wiedz, że nie każdemu sądzone jest zasiadywać przy dwóch stołach117. Jeśli zaś płaczesz z powodu swoich dzieci, to popatrz na mego dziesiątego syna118.
— Płaczę z żalu, ze taka uroda, takie piękno będzie gniło w ziemi.
— Z tego powodu można zaiste płakać.
I rozpłakali się obaj.
Wtem rabi Jochanan zapytał go:
— Czy z lubością przyjmujesz te cierpienia?
— Nie. Ani cierpień, ani zapłaty za nie.
— Podaj mi rękę — powiedział wtedy rabi Jochanan.
Chory podał mu rękę i rabi Jochanan postawił go na nogi.
Rabi Ilfa i rabi Jochanan razem studiowali Torę i razem klepali biedę. Kiedy bieda za bardzo dała im się we znaki, uzgodnili, że trzeba zająć się handlem. Sprawdzą wtedy słowa Tory, które mówią, że kto uczy się Tory, ten nie zazna biedy.
Jak postanowili, tak i zrobili. Wyruszyli w świat, żeby zająć się handlem. Zmęczeni drogą, zarządzili sobie odpoczynek, żeby się posilić. Wypadło im usiąść pod grożącą zawaleniem ścianą zrujnowanego budynku. I kiedy siedzieli pod tą ścianą i jedli, zjawili się przy nich dwaj aniołowie. Rabi Jochanan w pewnej chwili usłyszał, jak jeden z nich powiedział do drugiego”:
— Zwalmy ścianę, to poniosą śmierć. Zasłużyli na nią, ponieważ wyrzekli się wiecznego życia na rzecz doczesnego.
Na to odezwał się drugi anioł:
— Zostaw ich w spokoju. Jednemu z nich przypisane jest szczęście.
Rabi Jochanan zapytał Ilfę, czy słyszał, co powiedział anioł. Okazało się, że nie usłyszał.
Zastanowił się rabi Jochanan i doszedł do takiego wniosku:
— Skoro ja usłyszałem, a on nie, to znaczy, że mnie przypisane jest szczęście.
I nie zwlekając, oświadczył swemu towarzyszowi:
— Postanowiłem wrócić i sprawdzić na sobie słowa Tory: „Tora to najlepszy towar”.
I wrócił do domu bez swego towarzysza. Ilfa zaś przez długi czas zajmował się handlem i nim wrócił statkiem do rodzin: nego miasta, rabi Jochanan ukoronowany został zaszczytny funkcją przełożonego jesziwy.
Przyszli wtedy do Ilfy ludzie ze statku i tak powiedzieli:
— Gdybyś przez cały ten czas był na miejscu i zajmował się; Torą, toby z pewnością ciebie mianowali przełożonym jesziwy.
Usłyszawszy to, Ilfa wlazł na maszt statku i zawołał:
— Niech przyjdą znawcy i pytają mnie, o co tylko chcą z Miszny rabiego Chiji lub Miszny rabiego Oszaji. Jeśli się okaże, że nie potrafię wyciągnąć wniosków z naszej ogólnej Miszny, to skoczę w odmęty wody i utopię się.
Pewnego dnia rabi Jochanan odbył spacer drogą wiodącą od Tyberiady do Cypori. Szedł, opierając się na ramieniu swego ucznia rabiego Chiji bar Aba. Przechodząc obok dużego pola, rabi Jochanan powiedział do swego towarzysza spaceru:
— To całe pole należało kiedyś do mnie. Sprzedałem je, bo postanowiłem poświęcić się całkowicie Torze.
Potem minęli w drodze oliwny gaj. Rabi Jochanan zatrzymał się na chwilę i rzekł do swego towarzysza:
— Widzisz ten oliwny gaj? Otóż także należał kiedyś do mnie. Sprzedałem go, bo chciałem zajmować się tylko Torą.
Następnie przeszli obok winnicy. Rabi Jochanan, wskazując ja rabiemu Chiji, powiedział:
— Ta winnica także kiedyś do mnie należała. Sprzedałem ją, bo postanowiłem bez reszty poświęcić się Torze.
Rabi Chija zaczął nagle płakać. Zdumiony rabi Jochanan zapytał go o powód płaczu.
— Płaczę — odpowiedział rabi Chija — bo zostałeś na starość bez niczego.
Na to rabi Jachanan odparł:
— Chijo, synu mój! Nie doceniasz wymiany, jakiej dokonałem. Sprzedałem rzecz, która stworzona została w ciągu sześciu dni i otrzymałem za nią rzecz, która zaistniała po czterdziestu dniach. Stworzenie świata trwało sześć dni, nadanie zaś Tory czterdzieści dni.
Rabi Raisz-Lakisz był bardzo biedny. By wyrwać się z nędzy, postanowił nająć się do służby u bogatych acz prymitywnych ludzi. Wkrótce uświadomił sobie, że dostał się w ręce ludożerców, którzy zdążyli już ustalić dzień, w którym miał być zabity. Przypomniał sobie wtedy, że skazany na śmierć ma prawo wyrazić swoje ostatnie życzenie. Dzikusy ze swojej strony uważały, że spełnienie ostatniego życzenia skazańca przydaje smaku jego krwi.
Rabi Lakisz wziął bukłak, do którego zdążył przedtem włożyć kamień, i stanął przed dzikusami, żeby wyrazić swoje życzenie:
— Uczyńcie mi tę łaskę — powiedział — i pozwólcie mi związać was wszystkich, żeby każdemu wymierzyć klapsa tym oto lekkim bukłakiem.
Zgodzili się. Pozwolili się związać i usadzić tak, żeby skazaniec mógł wymierzyć kolejno, każdemu z nich uderzenie bukłakiem.
Po takim uderzeniu każdy z dzikusów tracił prawie przytomność i jęczał z bólu. Usta mu się wykrzywiały. Szczękał zębami. Rabi Lakisz powiada wtedy do niego:
— Co? Jeszcze się śmiejesz? Zaraz dołożę ci jeszcze jednego klapsa.
I w ten sposób wytracił wszystkich dzikusów.
Pewnego razu rabi Jochanan kąpał się w Jordanie. Z drugiego odpowiednia dlabrzegu obserwował go Reisz-Lakisz. Zauważył, jak piękne było ciało rabiego. Jednym skokiem i on znalazł się w rzece. Powiada do niego rabi Jochanan:
— Twoja siła pasuje do Tory.
Na to Reisz-Lakisz odpowiedział:
— Twoja uroda pasuje dla kobiet.
Wymieniwszy te uwagi, rabi Jochanan powiada do Reisz-Lakisza:
— Jeśli pójdziesz słuszną drogą, to dam ci za żonę moją siostrę, która jest o wiele ładniejsza ode mnie.
Reisz-Lakisz z miejsca przystał na propozycję rabiego Jochanana i już postanowił skoczyć na brzeg po swoje rzeczy. Nic jednak z tego nie wyszło. Cała bowiem jego siła jakby nagle wyparowała.
Po tym wydarzeniu rabi Jochanan zabrał się do uczenia Reisz-Lakisza. Tak długo go uczył, aż ten stał się wielkim uczonym.
Kiedy rabi Kahana zmuszony był z jakiegoś powodu opuścić Babilon i udać się do Ziemi Izraela, jego nauczyciel nakazał mu:
— Kiedy znajdziesz się w szkole rabiego Jochanana, masz przez siedem lat powstrzymywać się od zadawania pytań.
Przybywszy do szkoły rabiego Jochanana, rabi Kahana zastał Reisz-Lakisza w chwili, kiedy ten wyjaśniał uczniom wygłoszony tego dnia przez rabiego Jochanana wykład. Rabi Kahana nie znał Reisz-Lakisza i nie miał nawet pojęcia, jak on wygląda. Zapytał więc uczniów, gdzie jest Reisz-Lakisz? Ci na to rzekli:
— Do czego ci potrzebny Reisz-Lakisz?
— Bo na różne komentarze rabiego Jochanana można postawić różne pytania. Również
Uwagi (0)