Darmowe ebooki » Tragedia » Cyd - Pierre Corneille (gdzie czytać książki w internecie za darmo txt) 📖

Czytasz książkę online - «Cyd - Pierre Corneille (gdzie czytać książki w internecie za darmo txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Pierre Corneille



1 2 3 4 5 6 7
Idź do strony:
class="verse">Gdy się ze Szczęściem chciałem zmierzyć, 
gdy tchną płomieniem piersi, lica, 
ojciec Szimeny lży rodzica! 
 
2. W rozterce pierś faluje: 
Zda się, że miłość honor zgina. 
Mścić ojca muszę. — Ją utracić? 
Czemże me serce mam bogacić; 
czyli uczuciem, czyli dumą? 
Jedyna rozpacz dziś mnie kumą: 
Bo albo będę żył bez cześci6, 
albo mię czeka los boleści. 
O Boże! Czyliż mogłem wierzyć? — 
gdy się ze Szczęściem chciałem zmierzyć, 
gdy tchną płomieniem piersi, lica, 
ojciec Szimeny lży rodzica! 
 
3. Ojcze, — kochanko, — honor, — serce moje. 
Miecz w ręce moje dano. 
Czyliż na to, by zamkły się Szczęścia podwoje; 
by radość moją żywotną grzebano? 
Jakoż nie spełnić rozkazu rodzica, 
gdy dumą pierś faluje? 
Czemuż miłosnem drżeniem palą lica, 
gdy zaszczyt miłość truje? 
Budzi się pomsty myśl-orlica, — — 
Szimeny ojciec lży rodzica! 
 
4. Po śmierć, po śmierć, ach, biec po czyn! 
Obojgu jestem winny cześć: 
Jak mściciel — zebrać klątew plon; 
bezczynny — w hańbie żywot wieść. 
Jakoż niewiernym być dla miłej, 
jakoż niewiernym ojcu memu? 
Daremno silę moje siły, 
by jarzmu zdoleć7 straszliwemu. 
Wszystko zwiększa mą winę; 
gdy raz znam już przyczynę 
i gdy raz znam tę zwadę, 
na szalę wszystko kładę! 
O Boże! Czyliż mogłem wierzyć: 
gdy się ze Szczęściem chciałem zmierzyć, 
gdy tchną płomieniem piersi, lica, 
ojciec Szimeny lży rodzica! 
 
5. Mnież to umierać, — skoro myśl się błąka 
i rozum, niezdolen rady, 
memi usty młodzieńca żałość moję jąka8, 
wylękły przed czynem zdrady. 
Ojczyzna mnie się wyprze, żem nie umiał 
honoru domu bronić; 
że gdy przystało, bym jak wicher szumiał, 
łzym jeno umiał ronić. 
Gdy ją na wieki mam utracić, 
niechaj ojczyzna mi zostanie. 
Gdy miłość nie chce mnie bogacić, 
niech miłość kraju starczy za nię. 
O Boże! Czyliż mogłem wierzyć; 
gdy się ze Szczęściem chciałem zmierzyć, 
gdy tchną płomieniem piersi, lica, — — 
ojciec Szimeny lży rodzica! 
 
6. Wyzwolon umysł, myśl już wolna; 
wprzód byłem pod obuchem. 
Ręka do pomsty, czynu zdolna; 
urosłem chwilą jedną duchem. — 
Czy zginę w walce, czyli z żalu, 
krew moja będzie czysta. 
Ojczyzna pozna krew w koralu, 
gdy zemsta rwie ognista. — 
O, chyżej, prędzej! — Pomsto, bywaj! 
Oskarżam się o zwłokę. 
Już dawno winien byłem walczyć, 
cóż hańbę jeszcze wlokę?! — 
O Boże! Czyliż mogłem wierzyć? 
Gdy się ze Szczęściem chciałem zmierzyć, 
gdy tchną płomieniem piersi, lica, 
Szimeny ojciec lży rodzica! 
 
Podoba Ci się to, co robimy? Wesprzyj Wolne Lektury drobną wpłatą: wolnelektury.pl/towarzystwo/
AKT II SCENA 1
DON GOMEZ, DON ARIAS. DON GOMEZ
Wyznaję, przyznać muszę, 
żem uniósł się nad miarę. 
Gdy obelżywą mową 
marne mi rzucił słowo, 
spłaciłem dług z powrotem. 
Rzecz, skoro już się stała, 
nie mówmy więcej o tem. 
  DON ARIAS
Przychodzę z woli króla, 
w imieniu króla mówię. 
Król zajął się tą sprawą 
i wielce rozgniewany, 
wyrzekł o tobie, hrabio, 
że mimo twą powagę, 
zasługi i znaczenie, — 
choć on sam trud twój wielbi, — 
znać musisz jego prawo. 
  DON GOMEZ
Niech król sam, jako zechce, 
mem życiem rozporządzi 
Samowola go łechce, 
Biada, jeśli pobłądzi. 
  DON ARIAS
„Jaką wymierzę karę, 
przyjąć ją będzie trzeba. 
Chcę, aby był posłuszny 
królewskiej mojej woli. 
Chcę! — Posłuszeństwa żądam.” 
  DON GOMEZ
W myśli jego nie wglądam. 
Jestli tak małoduszny? 
Ślepego posłuszeństwa 
niech król nie szuka u mnie. 
  DON ARIAS
Mówicie, hrabio, dumnie, 
ostrą i twardą mową. — 
Czy to ostatnie słowo? 
  DON GOMEZ
Nie gnę przed nikim czoła. — 
Jak sąd królewski padnie; 
Don Fernand, jeśli zdoła, 
niech po mą głowę sięgnie. 
Obaczym, czy nie pęknie 
strop na tronowej sali: 
czyli wraz ze mną państwo 
w ruinę się nie zwali, 
nad mym grobem płaczące nie klęknie? 
Czyli w domowej wojnie, 
gdy wstanę przed nim zbrojnie, 
to hydra się nie zlęgnie, 
co stu szczękami kąsa. 
Przed grozy tej obliczem 
król, co się na mnie dąsa, 
co chce mnie zgnieść swem prawem: 
król się okaże — niczem. — 
  DON ARIAS
Więc lżysz Majestat tronu?! 
Z jakiemże to obliczem 
szedłbyś na dwór królewski? 
Wszak to wyraźna zdrada. 
  DON GOMEZ
Sądowi memu biada! 
Ja się nie lękam zgonu. 
Potrafię w mocy mojej 
wstrząsnąć posadą tronu; 
Niech król mnie nie bezcześci; 
(miłe mu tronu blaski) 
bo jeśli berło pieści, 
to może z mojej łaski. 
  DON ARIAS
W tej burzy, co nadchodzi, 
wy się lękajcie gromu; 
by piorun was nie spalił. 
Czyście ponad rozumy? 
Czy już nie znacie sromu? 
Winniście łasce króla 
sławę waszego Domu. 
  DON GOMEZ
Nie mierz mnie swoją miarą. 
Jestem wyższy nad tłumy. 
Gróźb serce się nie lęka, 
ani nie lęka gromu. 
Czyjaż go rzuci ręka? 
Mogą mię losy skazać 
na nędzy cierpką dolę, 
lecz to zachowam zawdy: 
honor i własną wolę. 
 
Don Arias odchodzi. SCENA 2
DON GOMEZ, DON RODRYGO. DON RODRYGO
Dwa słowa, hrabio. 
  DON GOMEZ
Słyszę. 
  DON RODRYGO
Don Diego ci znany? 
Wszak to wiesz: jak powinien być poszanowany? 
  DON GOMEZ
Wiem. Być może. 
  DON RODRYGO
Być może? To wam i przypomnę: 
jako ramię Don Diega bywało niezłomne; 
Jako był rówien tobie. 
  DON GOMEZ
Być może — nie pomnę. 
  DON RODRYGO
Spójrz mi w oczy, wszak widzisz, że ogień w nich płonie. 
Ogień ten po mym ojcu, pali się w mem łonie. 
  DON GOMEZ
Niewiele mnie obeszło. 
  DON RODRYGO
Ku temu was zmuszę! 
  DON GOMEZ
Tak o sobie rozumiesz? 
  DON RODRYGO
O to się pokuszę. 
Chociem młokos, jak prawda, lecz kształcę mą duszę, 
bym niedorosły latmi, lata ubiegł czynem, — 
by mnie ojciec mógł poznać godnym siebie synem. 
  DON GOMEZ
Sięgasz ku mnie, zuchwały? O próżność bez miary! 
Któż ciebie widział z mieczem, byś miał tyle wiary? 
  DON RODRYGO
Tacy jak ja dwa razy poznać się nie dają. 
Cios na cios. Pierwszą chwilę mistrzem sobie mają. 
  DON GOMEZ
Miarkuj się! 
  DON RODRYGO
Tak?... Być może. Kto inny, zapewne 
spieszyłby się ustąpić, żeś brwi zmarszczył gniewne. 
Czyli spod lauru, co czoło twe wieńczy, 
twe oczy w śmierć skazały zapał mój młodzieńczy? 
Uderzam dzisiaj śmiały w to zwycięskie ramię; 
wierzę, że śmiałość moja sile mej nie skłamie. 
Ojca jeno mam w myśli, że ma być pomszczony! 
Nie zwyciężono ciebie, będziesz zwyciężony! 
  DON GOMEZ
Odwaga! Nie od dzisiaj odgadłem ją w tobie. 
Wierząc w to, że ojczyzny szczęście w niej złożone, 
spokojny, córkę moją dawałem za żonę. 
Znam twą miłość, a jednak widzę to z radością, 
żeś obowiązek twardy stawił przed miłością. 
Lituję się nad tobą, młodości lituję; 
zwolń mnie z nierównej walki, gdy kres jej zgaduję. 
Zbyt mały zaszczyt dla mnie: pastwić się nad tobą; 
abym miasto trofejem9, czoło krył żałobą. 
  DON RODRYGO
Litość podłą przydajesz memu pohańbieniu! 
Cześć odbierasz, a życie me ważysz w sumieniu. 
  DON GOMEZ
Oddal się stąd! 
  DON RODRYGO
Mów ciszej. Nie odstąpię krokiem. 
Godzina mnie lub tobie śmiertelnym wyrokiem. 
  DON GOMEZ
Maszli10 już dosyć życia? 
  DON RODRYGO
Trwogę znasz daremną!? 
Czyli się śmierci boisz? 
  DON GOMEZ
Idę. 
  DON RODRYGO
Idź przede mną! 
 
Wychodzą. SCENA 3
INFANTKA, SZIMENA, ELEONORA. INFANTKA
Szimeno, bądź spokojna. 
  SZIMENA
Spokojna? Ja? Tej chwili, 
gdy się rodzice nasi 
tak nagle powaśnili? 
Rodryga ojciec tak zelżony 
bezwzględnie, popędliwie; 
przepełnia serce moje trwogą, 
że dług nie będzie niespłacony 
i że Don Diega przyjaciele 
zapłacą odwet zemstą srogą. 
  INFANTKA
Szimeno, bądź spokojna. 
Sroga dwu domów kłótnia, 
sroga dwu domów wojna 
zakończy się weselem. 
Król jest wam przyjacielem 
i mocno wziął do serca 
ten zatarg tak niemiły. 
Znajdzie więc tyle siły, 
by kres położyć zwadzie. 
Obiecał nawet radzić 
o tem w królewskiej Radzie. 
Niech tylko hrabia Gomez 
trudności nie przymnoży 
i niech się, gdy obraził, 
przed Diegiem upokorzy. 
  SZIMENA
Don Gomez, hrabia Gormas, 
miałby się upokorzyć? 
Któż śmiałby ojcu memu 
kajdany te nałożyć? 
I przed kim? 
  INFANTKA
Przed Don Diegem. 
Wszak to ojciec Rodryga. 
  SZIMENA
Mój ojciec upokorzon?! 
Serce się wstrętem wzdryga. 
  INFANTKA
Zaślepiony w swej dumie 
twój umysł, lękiem strwożon, 
rozpoznać już nie umie: 
czem hrabia jest zagrożon? 
Jakie niebezpieczeństwo 
grozi mu każdej chwili 
a nikt go nie przestrzega —? 
  SZIMENA
Od kogo!? 
  INFANTKA
Syn Don Diega: 
Rodrygo, który jeszcze 
swej nie próbował szpady. 
Rycerz pełen ogłady, — 
rycerz pełen honoru, 
kwiat kastylskiego Dworu. 
  SZIMENA
Nie będzie śmiał, — zbyt młody. 
Słucham cię z przerażeniem. — — — 
  INFANTKA
Za ojca pozwoleniem, 
by usunąć powody 
mej troski i obawy, — 
zanim król nie uzyska 
załagodzenia sprawy, — 
Rodrygo, jako więzień, 
tu będzie zostawiony. 
Więc możesz być spokojna, 
bo będzie rozbrojony. 
  SCENA 4
INFANTKA, SZIMENA, ELEONORA, PAŹ. INFANTKA
Pobiegniesz za Rodrygiem. Najdź mi go tej chwili. 
  PAŹ
Hrabia i Don Rodrygo przed chwilą tu byli. 
  SZIMENA
Dobry Boże! 
  INFANTKA
Drżysz czego? 
  SZIMENA
Litości nad nami. 
  INFANTKA
Więc widziałeś ich razem? 
  SZIMENA
Mów, czy byli sami? 
  PAŹ
Przed chwilą, razem spiesząc, pałac opuścili. 
Może mnie się zdawało... 
  INFANTKA
Co? 
  PAŹ
Że się kłócili. 
  SZIMENA
Składają się. Zda mi się — szpady w uszach dzwonią...! 
Czyli ich ręce moje od ciosów osłonią!? 
 
Wybiega. SCENA 5
INFANTKA, ELEONORA. ELEONORA
Księżniczko, co jest tobie, 
że ręce własne ściskasz.; 
w trwodze je załamujesz; 
oczyma dziwnie błyskasz? 
Czy mnie ty okłamujesz, 
udając raz wesołą — 
to znowu nagłym smutkiem 
marszcząca brew i czoło? 
  INFANTKA
Ja dziwną mam nadzieję: 
jakąś nadzieję straszną. 
W królewskim dyjademie, 
w mych szat królewskim stroju — 
uwierzysz? — mnie za ciasno. — 
Ja nie wiem na co czekam, 
gotowam pragnąć złego! 
I dzieło, co jest moje, 
com sama go pragnęła, 
cieszę się, — że los zwleka 
pozornie wbrew mej woli. 
Czy los tak igra może 
z tem, co człowieka cieszy, 
z tem, co człowieka boli? 
Dopiero bliskie były 
młodych obojga śluby, — 
już domy się zwaśniły. 
  ELEONORA
O czem księżniczko mówisz? 
Kogóż to masz na myśli? 
Czyli Rodryga znowu? 
  INFANTKA
Los dziwne koła kreśli. 
I to mnie zastanawia; 
to naraz mnie zadziwia, 
i naraz mnie zabawia. 
Nadzieję mam okrutną 
i tę ci wyznać muszę: 
że w walce tej Rodrygo 
zabije Don Gomeza! 
  ELEONORA
Jak możesz pragnąć tego? 
  INFANTKA
Pragnę, na moją duszę! 
Mówiłam: sama nie wiem 
dlaczego pragnę złego? 
 
Wychodzą. SCENA 6
DON FERNAND, DON ARIAS, DON SANSZO. DON FERNAND
Co?! Hrabia mnie zadziwia. 
Mówisz, że nieposłuszny, 
że w gniewnym słów porywie 
przyjął cię opryskliwie? 
Prośbie mej się sprzeciwił, 
a groźbę za nic ważył? 
Tem hrabia mnie znieważył, 
że nie wiem dokąd zmierza 
w zamiarów swych zapędzie. 
Liczyć nań już nie mogę. 
Straciłem w nim żołnierza. 
Upłynie czasu wiele, 
nim inny go zastąpi, 
nim jemu równy będzie. 
Niechaj mnie zwą tyranem, — 
nie będzie praw mych burzył, 
uznać mnie musi panem. 
Przyganię, jak zasłużył. 
Łagodnym byłem zrazu, 
przemocy nie użyłem; — 
teraz nic mnie nie wstrzyma, 
bym nie wydał rozkazu: 
Niechaj go straż poima. 
Sądzon będzie do razu. 
Ta głowa, co się dumnie 
ponad koronę wznosi, 
upokorzyć się musi, 
choć setne laury nosi. 
  DON SANSZO
Bo może nazbyt nagle 
rygor nań przykry spada, — 
jeśli Don Gomez hrabia 
tak szorstko odpowiada. 
Lepiej byłoby
1 2 3 4 5 6 7
Idź do strony:

Darmowe książki «Cyd - Pierre Corneille (gdzie czytać książki w internecie za darmo txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz