Darmowe ebooki » Tragedia » Faust - Johann Wolfgang von Goethe (czy można czytać książki w internecie za darmo .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Faust - Johann Wolfgang von Goethe (czy można czytać książki w internecie za darmo .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Johann Wolfgang von Goethe



1 ... 21 22 23 24 25 26 27 28 29 ... 51
Idź do strony:
namioty, a sklepienia nocy. 
Jedne siły się w życia wplatają chorały, 
inne zaklina wolą cudotwórca śmiały 
i z ufną rozrzutnością pomiędzy swym ludem 
sieje, tęsknoty ziszcza i zadziwia cudem. 
  ASTROLOG
Oto żarzącym kluczem dotknął złotej czary, 
wraz490 się gęste wysnuły po sali opary; 
mgły senne, przyczajone jak pod wiatrem chmury 
zbijają się i razem wzlatują do góry. 
Patrzcie! Cudowna chwilo! Powietrze przenika 
Stłumiona i rozwiana przeciągła muzyka! 
Łączą się dźwięki szklane w tajemne bógwieco, 
a czego drżeniem dotkną, melodią podniecą — 
wszystko gra — i tryglify491 dzwonią, i kolumny — 
i idzie śpiew do głowy jak zboże tak szumny. 
Świątynia śpiewa! — Cicho! Oto mgła opada, 
z rytmu melodii postać wynurza się blada —  
— Efeb idzie — już milczę — znacie kształtu zarys — 
Któż go nie zna, kto nie zna — to on! — piękny Parys! 
 
Wyłania się zjawa Parysa. DWORKA I
Cóż za widzenie cudne! Młodości kwiecista!  
  DWORKA II
Jako brzoskwinia wonna, świeża i soczysta!  
  DWORKA III
Patrz, jak słodko nabrzmiałe, jak wymowne wargi! 
  DWORKA IV
Ach, zwierzyć im sam na sam z bliska serca skargi.  
  DWORKA V
Owszem wcale492 przystojny — za mało smukłości.  
  DWORKA VI
Zbywa mu na ogładzie, no i na zgrabności.  
  RYCERZ I
Pastuch, zgoła bez manier, bez gustu, bez wzięcia — 
taki książę? — Dziękuję za takiego księcia! 
  RYCERZ II
Ba, półnagi — więc wabi, panie niepokoi, 
lecz chciałbym go obaczyć od stóp do głów w zbroi.  
  DWORKA
Siada! Popatrzcie, siada z wdziękiem i swobodnie.  
  RYCERZ
Aśćce493 tam na kolanach byłoby wygodnie?!  
  INNA DWORKA
Jak wdzięcznie zgrabną głowę na ramieniu wspiera!  
  SZAMBELAN
Gest ten zdradza prostaka, lecz nie kawalera. 
  DWORKA
Was, panów, wszystko mierzi494 i wszystko przeraża.  
  SZAMBELAN
Któż bo widział tak siedzieć tu wobec cesarza.  
  DWORKA
Przecież on nas nie widzi, on ma taką rolę. 
  SZAMBELAN
U nas nawet w teatrze karcimy swawolę.  
  DWORKA
Bohater nasz zasypia; to senność mistyczna. 
  SZAMBELAN
Chrapnie zaraz — przecież to gra realistyczna.  
  MŁÓDKA
zachwycona
Ach! zawoniało, kwieciście, radośnie — 
cóż za woń cudna! Serce w piersiach rośnie. 
  STARSZA DWORKA
Ach! rzeczywiście — ten zapach! To tchnienie! 
Ach! wzruszające — to — on...  
  NAJSTARSZA DWORKA
... To ciała kwitnienie; 
to młodość pachnie; — to członeczki świeże 
tchną wonią tak uroczą w całej atmosferze. 
 
Wyłania stę zjawa Heleny. MEFISTOFELES
Ach, więc to ona! — Słusznie ją nazwano łanią; 
kaducznie495 ładna — ale — nie mam gustu na nią. 
  ASTROLOG
Zamilknąć muszę! Na honor! Cóż w świecie 
piękniejszego być może jak czar w tej kobiecie 
kwitnący! — tak! — Helena to piękno, Helena to życie; 
cudność tych lic i kształtów boskich opiewano 
przez wieki! — Kto ją ujrzy, ten tonie w zachwycie 
najszczęśliwszy, kto może zwać ją ukochaną. 
  FAUST
O, ziemskie oczy moje! Wam w dziale496 przypadło 
patrzeć na to niebiańskie, czcigodne widziadło! 
O, jakże świat był pusty, o, jakże zamarły 
dopóki lęk i trwoga tych drzwi nie otwarły! 
Oto teraz świat widzę jutrzniany, niebiański, 
gdym na ziemię powrócił w tej szacie kapłańskiej. 
Przez tę chwilę spojrzenia utonąłem w niebie — 
nie odejdę już nigdy — Faust nie zdradzi ciebie. 
Pomnę — w zwierciadle czarów zamglone widzenia — 
one, a rzeczywistość! To był ach! cień cienia. 
Pani piękna! Potęgę budzisz we mnie, męstwo — 
tyś jest miłość! — tyś płomień, modlitwa, szaleństwo! 
Moją jesteś i będziesz po sercu i woli. 
  MEFISTOFELES
z budki suflera
Upamiętaj się, Fauście! — Tego nie ma w roli. 
  DWORKA LECIWA
Rosła i bardzo kształtna, lecz głowa za mała.  
  DWORKA MŁODSZA
A stopa nazbyt duża, czy pani widziała?  
  DYPLOMATA
Zna się różne księżniczki na moim urzędzie, 
lecz ona może z nimi w jednym stanąć rzędzie.  
  DWORZANIN
Zbliża się do śpiącego cicho i pochopnie. 
  DWORKA
W porównaniu z młodzieńcem brzydka jest okropnie.  
  POETA
Od jej piękności płonie mu na twarzy łuna.  
  DWORKA
Widziałam taki obraz: Endymion497 i Luna. 
  POETA
I ja widziałem. — Zda się, światłem go spowija — 
pochyla się nad śpiącym; dech warg jego spija! 
Pocałunek! — Ach, słodycz, nieznana, niebiańska! 
  SKROMNISIA
Tak na oczach nas wszystkich! To miłość pohańska!  
  FAUST
Ona go kocha! Gorze! 
  MEFISTOFELES
Cóż ci to przeszkadza, 
niech sobie cienie robią to, co im dogadza.  
  DWORZANIN
Odchodzi! W każdym ruchu ściszona i śpiewna.  
  DWORKA
Obejrzała się jeszcze — byłam tego pewna!  
  DWORZANIN
Zbudził się; — snem cudownym zda mu się widzenie.  
  DWORKA
Dla niej to rzeczywistość — dla niego zdumienie. 
  DWORZANIN
Znowu idzie ku niemu z gracją i miłością. 
  DWORKA
Rozumiem! — Chce go uczyć; — pleść będzie ambaje498; 
w tych wypadkach mężczyźni nie grzeszą mądrością, 
każdy myśli, że pierwszy, każdemu się zdaje.  
  RYCERZ
Majestatyczna! Hołdy trza oddać powinne499. 
  DWORKA
Fe! kochanica! — To są obyczaje gminne!  
  PAŹ
Chętnie bym się z Parysem w tej chwili zamienił. 
  DWORZANIN
W słodkim niewodzie500 każdy by się szczęsnym mienił501.  
  DWORKA
Z rąk do rąk już przechodził ten klejnocik miły, 
latka płoche502 czerwieniec503 mocno nadszczerbily. 
  DWORKA DRUGA
Dziesięć latek miała 
do chłopca się rwała — 
  RYCERZ
Każdy się w swoim czasie swą cząstką radował, 
ja bym się chętnie piękną resztą kontentował504.  
  UCZONY
Widzę ją najdokładniej —; niemniej sprawa mglista, 
przyznam się — wątpię — czy jest rzeczywista; 
teraźniejszość doraźna nie ma perspektywy, 
jedynie sens pisanej historii jest żywy; 
lecz tu się dokopuję niejakiej ostoi — 
napisano: „zwodziła wszystkich starców Troi” — 
Świetnie się zgadza! Zważcie, wszak nie jestem młody, 
a czuję, jak mnie ciągnie, pcha do jej urody. 
  ASTROLOG
Oto się młodzian nagłe zmienił w bohatera — 
patrzcie, jak miłość siłą i męstwem w nim wzbiera! 
objął ją — tak bezbronną i miękką — on śmiały! 
Unosi ją! Porywa!  
  FAUST
Stój! głupcze zuchwały! 
Jak śmiesz! Poczynasz sobie nazbyt śmiele! 
  MEFISTOFELES
Przecież sam reżyserem jesteś w swoim dziele! 
  ASTROLOG
Już jedno tylko słowo! — Patrząc na te sceny, 
nazwałbym widowisko: Porwaniem Heleny.  
  FAUST
Porwanie — ?! — Jestem tu i stoję, 
klucz zloty w moim ręku! 
Szedłem przez grozę, niepokoje, 
w wiecznych, bezmiernych sfer pojęku; 
stanąłem tu, gdzie rzeczywistość, 
gdzie duch się może z duchem wadzić 
i zdobyć wielką serc dwoistość! 
Czyż na to miałbym ją sprowadzić 
z olbrzymiej dali, ze stuleci, 
by w czarów stracić ją obłędzie?! 
Raz jeszcze władczy klucz zaświeci — 
po dwakroć moją będzie! 
O, MATKI —! Wy mój krzyk słyszycie, 
wołaniem moim drży przestworze! 
Kto u jej stóp raz złożył życie, 
już jej utracić nie może! 
  ASTROLOG
Fauście! Co czynisz — Fauście! — Ku niej zmierza 
przypada — chwyta — ona niknie w ręku! 
A!! — na młodzieńca kluczem się zamierza — 
dotknął go!! Biada!! — krzyk!... ginie w pojęku...  
 
Wybuch; Faust pada.
Duchy znikają. MEFISTOFELES
unosi Fausta
Ot, macie! — Gdy się diabeł z dudkami505 kamraci506, 
i dudków nie pokrzepi, i sam przy nich straci. 
 
Zamieszanie; mrok.
AKT DRUGI PRACOWNIA FAUSTA
Mefistofeles, Famulus Nikodem, Bakalaureus, Chór robactwa. Ostro sklepiona, wąska komnata gotycka, bez zmiany, tak, jak ją znamy z części pierwszej. MEFISTOFELES
wychodzi spoza kotary, w rozsunięciu jej widać Fausta leżącego na staroświeckim łożu
Więc leżże sobie, sowizdrzale507! 
twa miłość jednak diablo śliska — 
kto dla Heleny żyje w szale, 
rozumu prędko nie odzyska. 
penetruje po komnacie 
Pokoik sobie ostał cały,  
jakoś się bronił lat naporom, 
coś jeno szyby zmatowiały 
i pajęczyny w kątach sporo 
i inkaust508 wysechł; — pyłu chmurą 
pokrył się papier; — dziwny fakt,  
bo nawet leży tutaj pióro, 
którym Faust z diabłem spisał pakt. 
Ba! jeszcze wilgne509 — ślady świeże 
tej kropli krwi, co z żył wytoczył — 
mieć taki sprzęcik! bardzo wierzę — 
zbieracz by pod powałę skoczył. 
Patrzcie, i futro zwisa z haka, 
w którym, folgując mej swawoli, 
wtajemniczałem w cech chłopaka; 
do dziś się pewnie tym mozoli. 
Chętka mnie bierze — cóż! mam czas — 
w tym futrze sobie tu posiedzieć 
i być docentem jeszcze raz 
i jak to docent — wszystko wiedzieć; 
uczony wszystko wie, rozumie, 
— diabeł od dawna wątpić umie. 
 
Zdejmuje futro; potrząsa nim, wzlatują chmary moli, chrząszczy i wszelakiego robactwa. CHÓR ROBACTWA
Dzień dobry, tatuńciu, 
jakże się nam masz? 
latamy, brzęczymy, 
zaglądamy w twarz. 
Po jednemu skrzętnie 
przynosił nas pan, 
a teraz w tysiące 
zawodzimy tan. 
Zgryz w sercu uparty 
trzyma się swych leż — 
o, łatwiej wyiskać 
pchłę z futra lub wesz. 
  MEFISTOFELES
To niespodzianka! Jak mnie radujecie! 
Kto wiosną sieje, ten nażniwa w lecie. 
Potrząsnę jeszcze — może mól wyleci — 
O, jest! tu — jeden! tam drugi i trzeci! 
Wzlatujcie! Wkoło! Niechże się mi roją — 
Spieszcie się! lećcie! wkoło! w wszystkie strony! 
Tam, gdzie te puzdra, sepeciki stoją, 
tam, gdzie pergamin leży okopcony — 
na poły w księgi i w tygle na poły 
i w trupiej czaszki wlećcie oczodoły. 
Tu raj wasz w pleśni; — gdzie pył i próchnienie, 
rozrodzicie się dziatki — nieskończenie! 
zarzuca na siebie futro 
Okryjże, okryj barki panu swemu — 
widzisz, mam pociąg dziś do panowania, 
lecz nic nie znaczy rzec sobie samemu — 
ludzi potrzeba, potrzeba uznania. 
 
pociąga za dzwonek. Rozlega się giełczący, przeraźliwy dźwięk, drżą ściany, rozwierają się gwałtownie drzwi. FAMULUS510
kroczy chwiejnie długim, ciemnym korytarzem
Cóż za dźwięki?! Cóż za drżenie! 
mury jęczą, schody trzeszczą, 
poprzez szklane szyb dzwonienie 
błyski trupie się złowieszczą. 
Tynk odpada, sypią ściany, 
cienie się po kątach czają, 
mocą siły niesłychanej 
drzwi się same otwierają! 
A tam? Zgroza! Tam w komnacie 
straszna postać niewołana 
we Faustowej stoi szacie! 
Strach! Okropność! Drżą kolana — 
Kędyż uciec? Groza wszędzie — 
stać? czy iść? ach! — co to będzie! 
  MEFISTOFELES
Wejdź, przyjacielu! Zwiesz się Nikodemus?  
  FAMULUS
Wielmożny panie — tak zwę się!... Oremus511... 
  MEFISTOFELES
Ach! nie! Dajmy spokój —  
  FAMULUS
— pan mnie zna? to miło! 
  MEFISTOFELES
Znam; na studentowaniu czas się przetrawiło, 
studentowanie wieczne! — a no — siwiejemy — 
wszyscy się wciąż uczymy — w końcu nic nie wiemy, 
czyż nie? Mędrzec buduje z kart wysoki domek —  
całego nie zbuduje, a ino512 ułomek513, 
choćby był i geniuszem; lecz wasz mistrz to szczera 
wielkość, któż by też nie znał doktora Wagnera! 
To dziś największa gwiazda w wiedzy firmamencie514, 
on naukę pomnaża, on kształci pojęcie; 
do jego się katedry pożądliwą zgrają 
wszyscy, co wszystko wiedzieć chcą, hurmą zjeżdżają. 
A on jako Piotr drugi dzwoni pękiem kluczy — 
ziemię i samo niebo otwierać was uczy. 
To nadzwyczajny człowiek! unosi, porywa —  
Faust — w stosunku do niego — ani się umywa; 
przeto też sławy Wagner i rozgłosu dożył, 
on, który wszystko odkrył — powiem więcej: stworzył! 
  FAMULUS
Wybacz, wielmożny panie, lecz muszę sprostować, 
nie zaprzeczyć — sprostować! — że te enuncjacje515 
nie we wszystkim dokładną wykazują rację. 
Mistrz Wagner umiał wiary, skromności dochować, 
naprawdę umiał. — A Faust? — nie wiem, czemu 
przypisać to zniknięcie — to rzecz niesłychana! 
Mistrz Wagner czeka. — Oto wszystko po staremu 
na swym miejscu zostało, czeka swego pana. 
Mistrz Wagner Fausta kocha, czeka jak zbawienia. 
A ja? — ja nigdy bym się, nigdy nie odważył 
wejść tutaj, gdyby fakt ten dziwny się nie zdarzył — 
owo trzęsienie ziemi — oddaj ducha Bogu! 
nigdy bym się nie ważył był przekroczyć progu — 
i pan by też tu
1 ... 21 22 23 24 25 26 27 28 29 ... 51
Idź do strony:

Darmowe książki «Faust - Johann Wolfgang von Goethe (czy można czytać książki w internecie za darmo .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz