Bachantki - Eurypides (gdzie można czytać książki online za darmo .txt) 📖
Krótki opis książki:
Przeczytaj książkę
Podziel się książką:
- Autor: Eurypides
- Epoka: Starożytność
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Bachantki - Eurypides (gdzie można czytać książki online za darmo .txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Eurypides
w zawody
Bachanckie: człowiek stary, czy też tylko młody.
Od wszystkich czci on żąda i nie z lat jedynie,
Nie z liczby ich cześć większa dlań lub mniejsza płynie.
KADMOS
Ponieważ dnia bożego nie widzisz, więc ja się
Podaję za proroka, mój Teirezjasie16.
I powiem ci, co widzą tej chwili me oczy:
Pospiesznie oto Penthej w stronę zamku kroczy,
Mój wnuk, ten Echionida17, któremu oddałem
Swe berło. Cóż mi powie? Jest jak zdjęty szałem!
Na scenę wchodzi
PENTHEUS
Bawiłem poza domem, powracam do kraju
I słyszę o złym, nowym w tym mieście zwyczaju.
Niewiasty oto nasze porzuciły domy
I, niby szał udając, przepełne oskomy18,
W lesistych rozłożyły się górach, pląsami
Nowego wielbiąc boga — kim on między nami
Być może — Dionizosa. Są pijackie dzbany,
Co chwila ta lub owa w chuci rozpasanej
W ustronne znika miejsce, mężczyznom dogadza.
To znaczy: pod pozorem, że bożego władza
Natchnienia je porywa, niecne białogłowy
Dla Bacha i Kiprydy19 mają czas gotowy.
Ile ich pochwycono, każda ma już pęta
I w miejskim jest więzieniu uczciwie zamknięta.
Na te, co jeszcze w górach, urządzę obławę —
Pochwycić każę Ino i matkę Agawę
Co mnie Echionowi zrodziła i, dalej,
Nic tutaj Antonoi również nie ocali,
Rodzicy Aktajona20! W żelazne je dyby
Zakuwszy, wnet odwiodę od bachanckiej chyby.
Podobno miał z lidyjskiej przybyć tutaj ziemi
Czarownik jakiś, oszust z oczami ciemnemi
O słodkiej barwie wina; jak u Afrodity.
Włos jasny ma, utrefion, w śliczne pukle zwity.
Z dziewkami on młodymi, ten młodzieniec chwacki,
Przepędza dnie i noce pod pozorem schadzki
Świątecznej na cześć bogów. Jeśli pod tym dachem
Pochwycę go, doprawdy! nie ujdzie li z strachem!
Przestanie on mi stukać o ziemię tyrsosem
I tłumić21 się po świecie z tym rozwianym włosem,
Gdy łeb mu od tułowia oddzielę! Zbyt szczodrze
Mieni się Dionizosem-bogiem i że w biodrze
Zeusowem był zamknięty, jakkolwiek rzecz znana
Iż z matką padł od ciosu gromowego pana,
Iż zginął od pioruna, gdy ta zaślubiny
Z Zeusem wymyśliła!... Czyż za takie winy
Nie warto go powiesić? Jak on śmie w ten sposób
Natrząsać się swą butą z wszelkich ludzkich osób,
Ten przybysz, kimbykolwiek był!... Lecz nowe cuda
Przed sobą mam! Tejrezjas, wieszczek, nakrył uda
Skórkami jelenimi, a tu — widok rzadki!
Trzymajcie mnie, bo pęknę ze śmiechu!... mej matki
Rodziciel z tyrsem w ręku szaleje! Zaiste!
Człek straci rozum, patrząc na to oczywiste
Błazeństwo! Co? Nie puścisz z ręki tego pręta?
Nie praśniesz tego bluszczu? Rzecz to niepojęta,
Ty, ojcze mojej matki!... Czyje to znów baje?
Teirezjasa pewnie?... Czy się tobie zdaje,
Że, boga wprowadzając nowego wśród ludzi,
Zysk nowy z wróżb mieć będziesz? Że ich znowu złudzi
Twój ogień, czy lot ptaków? Tylko włos twój siwy
Wstrzymuje mnie, że za ten obrzęd niegodziwy
Nie każę z bachantkami wrzucić cię do kaźni!
Obrządek to nicpotem22, sam on siebie błaźni,
Jeżeli się podwika23 spija przy biesiadzie.
PRZODOWNICA CHÓRU
Ach! Cóż to za bezbożnik! Niebu ty na zdradzie
I plemieniu Kadmosa, który rzucił w ziemię
Na mężów siew24, ty, ojca Echiona plemię!
TEJREZJAS
Gdy wątek mądry człowiek znalazł do przemowy,
Nie sztuka być wymownym. Język masz gotowy,
Obrotny, zdałoby się, że jakiś mądrala
Przemawia, lecz rozsądku twego nie zachwala
Ten sposób. Mąż zuchwały, pyskaty, a duży
Co do swojego stanu, jeśli mu nie służy
Rozsądek, złym doradcą będzie swego grodu.
Ten nowy bóg, z którego szydzisz bez powodu,
W Helladzie takie miejsce zajmie niepoślednie,
Że brak mi na to słowa! Dwie są rzeczy przednie
Na świecie — wiedz to, synu: Demeter, to znaczy
Mać-ziemia, bo tak zwij ją, albo tak, jak raczy
Twa wola. Suchą strawą karmi ludzi ona,
Zaś ten wynalazł płynny sok winnego grona;
Na rzecz całkiem przeciwną wpadł ów syn Semeli
I ludziom podał środek, który ich weseli,
Rozgrzewa serca biednych, uśmierza ich troski,
Zaciera pamięć dziennych mozołów i boski
Sprowadza sen — pokrótce mówiąc, dobry trunek
Zgotował człowiekowi na wszelki frasunek.
Ba, nawet samym bogom leje się w ofierze
To bóstwo... Ciebie, widzę, pusty śmiech tu bierze,
Iż Zeus go zamknął w biodrze. Ja ci to wyjaśnię.
Pokażę ci, że sens jest w tej powieści właśnie:
Gdy Zeus go uratował z ognia swego gromu,
Wziął z sobą go na Olimp, by w niebiańskim domu
Pomieścić swą latorośl, przecież Hera w złości
Wyrzucić chciała dziecię z bożych wysokości.
I Zeus, jako że bogiem jest, miał środek na to:
Z powietrza przejrzystego, które tak bogato
Okrąża naszą ziemię, jakąś cząstkę zrywa
I postać z niej stworzywszy, która była żywa
Z pozoru, da ją Herze, by jej gniew uśmierzyć,
Dionizosa zaś ukrył. I lud począł wierzyć.
To z owym pomieszawszy, jak to nieraz szczodrze
Zwykł czynić, że swe dziecko Zeus donosił w biodrze
To bóstwo jest i wieszczem, opętanie bowiem
Bachijskie i natchnienie wieszcze — to ci powiem —
Z wspólnego płyną źródła — szał mają proroczy;
Bo kogo, mówię, bóg ten przeniknie, ten zoczy
Przed sobą i obwieści nam przyszłość. I z wojną
Jest również w jakimś związku to bóstwo; wszak zbrojną
Rozprasza nieraz ciżbę niewymowna trwoga,
Nim chwycił broń przeciwnik. I to dziełem boga —
Od Dionizosa idzie szał lęku! O, jeszcze
Wśród skał delfickich ujrzysz ono bóstwo wieszcze,
Jak w blasku swej pochodni będzie brał dwie turnie,
Tyrsosem potrząsając, niosący się górnie
Ten możny pan Hellady! Przeto, Pentheusie,
Nie dawajże się dumnej porywać pokusie
I nie myśl, że kto królem, ten jest wszystkim w świecie!
A jeśliś tego zdania, a zdanie to przecie
Jest fałszem, ty za mędrca się nie miej! W swe kraje
Nowego przyjmij boga i jego zwyczaje:
Ofiary i obiaty składaj mu, swe czoło
Wieńcz bluszczem i w bachijskie rad pospieszaj koło.
Nie Dionizosa rzeczą, wierzaj, uczyć sromu
Niewiasty, gdy Kipryda25 zagości w ich domu.
Wstydliwość zawsze bywa wrodzoną i szały
Bachijskie jeszcze żadnej z nich nie zepsowały,
Jeżeli były skromne z natury. Należy
Pamiętać o tym zawsze! A gdy do twych dźwierzy26
Tłum ciśnie się, Pentheju, gdy twoje nazwisko
Rozbrzmiewa naokoło z daleka i blisko,
Czyż ty się nie radujesz? Więc i on się cieszy,
Tak mniemam, gdy się spotka z czcią u ludzkiej rzeszy.
Więc ja, a ze mną Kadmos, z którego tak szydzisz,
Pójdziemy dzisiaj w pląsy: ty nam nie obrzydzisz
Ni bluszczu, ani tańca, choć siwa z nas para!
Nie myślę walczyć z bogiem, choć mnie pchnąć się stara
Do tego twa namowa!... Szalejesz, człowieku!
Nic ciebie nie uleczy, choć nie ujdziesz leku!
PRZODOWNICA CHÓRU
(do Tejrezjasa)
W Fojbosie27 słowa twoje nie obudzą wstrętu,
Bożego Rozwichrzeńca choć folgujesz świętu.
KADMOS
Syneczku mój! Tejrezjas dobreć dał przestrogi!
Bądź z nami i zakonu28 nie opuszczaj drogi.
Dziś skrzydła cię ponoszą i, jakkolwiek sądzisz,
Że rozum masz, w rozumie swoim wielce błądzisz.
Jeśli on nie jest bogiem, jak pleciesz, wmów w siebie
I krztynę pięknie pokłam, że nim jest — w potrzebie
Wszak warto się połudzić: Bóg to, choć Semele
Zrodziła go, świat mówi. I owszem, stąd wiele
Zaszczytu spada dzisiaj na nasz ród! A, proszę,
Pamiętaj, jakie sobie zgotował rozkosze
Aktajon29! Toć psy własne, które sam wychował,
Rozdarły go na strzępy, bo wrzeszczał do pował
Niebieskich w swojej pysze, że w myśliwskiej sztuce
Bieglejszy, niż Artemis30. Ażebyś nauce
Tej samej dziś nie uległ, bluszczem uwieńcz czoło,
Naszego uczcij boga, w nasze pospiesz koło.
PENTHEUS
Precz z ręką tą! Idź, szalej, ile masz ochoty,
Lecz o mnie nie obcieraj tej swojej głupoty.
A mistrz twój, nauczyciel tej błazeńskiej nędzy,
Ten będzie miał się z pyszna!... (Do służby:)
Niechże mi co prędzej
Pobiegnie kto do domu tego oto kpiarza,
O, tam, gdzie ten nasz wieszczek na lot ptaków zważa,
Uczciwym niech mu drągiem wszystko, jeśli łaska,
Połamie, pogruchoce, pobije, potrzaska!
Niech wszystko mu wywróci do góry nogami,
Niech bindy księże z wiatrem mu puści! Nie zmami
Nikogo już ten szalbierz! Będzie miał za swoje —
Najlepsza to jest kara, o to się nie boję!
Wy idźcie na przeszpiegi! Włócząc się po mieście,
Ujrzycie może dudka, włóczęgę, niewieście
Podobniejszego raczej, co w niewiasty wpaja
Nieznaną dotąd sprośność! Schwyćcie mi hultaja,
Porubstwo szerzącego, spętać, przywieść do mnie,
Na śmierć ukamienować! Gorzko to ogromnie —
Przekona się — w mych Tebach siać bachantek szały!
TEJREZJAS
Zuchwalcze! Sam ty nie wiesz, co mówisz! O, mały
Tyś zawsze miewał rozum, lecz dziś go już do cna
Straciłeś! Chodź, Kadmosie! Może i owocna
Modlitwa nasza będzie za twojego wnuka,
Jakkolwiek nazbyt czelnie31 guza sobie szuka,
I za to miasto nasze, ażeby bóg na nie
Jakiego zła nie zesłał. Teraz ze mną, panie,
Z bluszczowym prętem w ręku! Wspierajmy się wzajem,
Ty mnie, a ja zaś ciebie. Nie żadnym to rajem
Tak w drodze paść dwom starcom! Wstyd! Lecz mniejsza o to!
Bachowi, Zeusowemu dziecku, służ, ochoto!
Bodajby dom twój, Kadmie, nie doznał strapienia
Przez tego utrapieńca32. Nie z jasnowidzenia
To mówię, jeno z rzeczy, tak, jak jest! Rozpęta
Twój Penthej zło, gdyż głupcom w głupocie przynęta!
(Wychodzą.)
CHÓR
O zbożności boska ty,
Co nad ziemski wzlatasz łan
Na złocistym skrzydle swym!
Słyszysz, jak niezbożnym tchem
Penthej, z zgubnej pychy znan,
Szumnego nam boga lży?
O, tego syna Semeli,
Który się pierwszy weseli,
Który jest zawsze na przedzie
Przy bogów radosnej,
Strojnej w zieleń wiosny
Biesiedzie.
Albowiem dobrze się wiedzie
Na świecie,
Kiedy przy flecie
Taneczne pląsają grona,
Gdy dusza, od troski zwolniona,
Snać33 kona
Z radości —
Kiedy niebiańskich ucztujących gości
Wrzący rozpali sok,
Z winnych wyciśnion tłok —
Kiedy wśród ludzi, zdobnych w bluszczu wian,
I puchar krąży, i dzban,