Darmowe ebooki » Tragedia » Faust - Johann Wolfgang von Goethe (czy można czytać książki w internecie za darmo .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Faust - Johann Wolfgang von Goethe (czy można czytać książki w internecie za darmo .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Johann Wolfgang von Goethe



1 ... 11 12 13 14 15 16 17 18 19 ... 51
Idź do strony:
nie ma — każden jeno drwi — 
tu jakieś słówko podejrzane, 
tam szpilkę wbije ktoś znienacka — 
kto może, rozdrapuje ranę 
i poszła sława w dym wojacka! 
Ej! — gdybym krzyknąć mógł — kłamiecie! 
i sam przed sobą rzec: nie wierzę! 
rozbiłbym w puch to marne śmiecie, 
ejże! leciałyby paździerze! 
 
Ktoś idzie! Zbliża się! Czuj duch! 
— nie mylę się — tak! idzie dwóch! 
— jeśli to on — Małgosin gach, 
nie wróci żywy pod swój dach!  
 
Wchodzą Faust i Mefistofeles. FAUST
Jak to w zakrystii światło właśnie 
oliwnej lampki drżące w dali, 
co mży i cichnie, pełga, gaśnie 
i choć się z nagła żywiej pali, 
już w czyhające wsiąka ciemnie, 
tak właśnie mroczno we mnie. 
  MEFISTOFELES
A we mnie jakaś chęć raczej łasząca, 
uczucie kota, który po drabinie 
na dach wychodzi — patrzy do miesiąca230 
i znów przez rynnę zwinnie się przewinie; 
trochę złodziejstwa w tym i lubieżności, 
oraz swoistej, rzekłbym, cnotliwości. 
Już się w mych żyłach z krwią przelewa 
jutrzejszy łysogórski gon, 
noc czarodziejska we mnie śpiewa 
melodią nietoperzych błon. 
  FAUST
Kiedyż się wzniesie skarb ku górze, 
który rozbłysnął tam przy murze! 
  MEFISTOFELES
Ach, będziesz mógł wydobyć sam 
kociołek z ziemi stary. 
Spojrzałem kiedyś tam: 
talary — bite talary!  
  FAUST
Ni dyjademu, ni pierścienia 
dla lubej mojej przystrojenia? 
  MEFISTOFELES
Widziałem, zanim zapiał kur, 
w kociołku pereł suty sznur.  
  FAUST
To bardzo dobrze — wstyd mi broni 
tak bez podarków chodzić do niej. 
  MEFISTOFELES
Toć nie powinno serca chmurzyć, 
można za darmo czasem użyć. 
— Lecz teraz — gdy tak gwiazdki mżą 
i pięknie niebo stroją, 
do reszty już odurzę ją 
moralną piosnką moją. 
śpiewa231 — przygrywa na gitarze 
O, Kasiu moja, powiedz mi, 
co u kochanka szukasz drzwi 
godziną tak poranną. 
Chętnie on Kasiu wpuści cię, 
lecz z wypuszczeniem będzie źle, 
nie wrócisz, Kasiu, panną! 
Więc, Kasiu słodka, rozważ to; 
Kasia nie słucha, kocha go, 
więc: dobrej nocy w łóżku! 
Ej, Kasiu, przestrzegałem cię, 
stokrotnie pewniej kochać się 
z pierścionkiem na paluszku! 
  WALENTY
wpada
Gruchać przyszedłeś, szelmo, tu? 
Patrzcie no gaszka232! — drań, sobaka! 
Wpierw z instrumentem do diabłów stu! 
teraz się wezmę do śpiewaka! 
  MEFISTOFELES
Gitara pękła — gra skończona!  
  WALENTY
Teraz się po łbach będziem prać! 
Ty albo ja, ktoś z nas tu skona. 
  MEFISTOFELES
do Fausta
Doktorze! nie uciekać — stać! 
tu do mnie! — już się składa, 
mądrze się jeno trzeba brać — 
zaczynać! z pochwy szpada! 
  WALENTY
Odparuj!  
  MEFISTOFELES
Już! 
  WALENTY
Ten cios... 
  MEFISTOFELES
I ten! 
  WALENTY
Moc czarcia! Mdleje dłoń!  
  MEFISTOFELES
do Fausta
Uderzaj!!  
  WALENTY
pada
A! 
  MEFISTOFELES
Wieczny mu sen! 
Doktorze, szpadę skłoń! 
A teraz w nogi! Trzeba umknąć zaraz, 
zanim się zbiegnie ciekawskich czereda233: 
z policją jeszcze mniejszy jest ambaras234, 
lecz z klątwą raz — dwa uporać się nie da.  
 
Wychodzą szybko — tłum się zbiera. MARTA
w oknie
Gwałtu! ratunku!  
  MAŁGORZATA
Światła dajcie! 
  MARTA
jeszcze w oknie
Bójka, ratunku! Przybywajcie!  
  TŁUM
Tu już zabity jeden leży!  
  MARTA
wychodzi z domu
Zbrodniczy popełniono czyn!  
  MAŁGORZATA
wychodzi z domu
Kto to?  
  TŁUM
Twej matki syn! 
  MAŁGORZATA
Ratuj mnie, Chryste, z złej obierzy235!  
  WALENTY
Umieram! — to niedługie słowo! 
a krótsza jeszcze zgonu chwilka. 
Precz z łzami, z potrząsaniem głową! 
Przybliżcie się — chcę rzec słów kilka! 
Otaczają go wszyscy. 
Małgosiu moja! jeszcześ młoda — 
tak jakoś wszystko... wielka szkoda... 
... tak jakoś zrobiłaś opacznie — 
niechże śmiertelna ta nauka 
przypomni, powie ci, żeś suka! 
A teraz się to gorsze zacznie. 
  MAŁGORZATA
Bracie! Mój Boże! całyś krwawy... 
  WALENTY
Nie mieszaj Boga do tej sprawy! 
Co się stać miało — już się stało; 
źle bardzo się podziało... 
Najpierw się z jednym — no tak — lubisz — 
i drugi przyjdzie — tak — niewiasto — 
i trzeci — tuzin przyhołubisz, 
aż w łoże całe wpuścisz miasto! 
 
Gdy hańba na ten świat przychodzi, 
to w tajni, w mroku, w ćmie236 się rodzi, 
rękę się trzyma u jej warg, 
by nie zdradziła się przedwcześnie; 
tak się ją kryje wciąż obleśnie — 
najchętniej skręcić by jej kark! 
Lecz gdy podrośnie — furda237! basta238! 
w dzień biały idzie środkiem miasta! 
a przecież nic nie wypiękniała, 
lecz im kaprawsza — bardziej śmiała! 
na rynek pcha się i w południe, 
gdy gwarno, rojno, strojno, ludnie, 
mizdrzy239 i puszy się obłudnie. 
 
Ja widzę już przedśmiertnym wzrokiem, 
jak ty się stajesz hańby łupem, 
jak szybkim cię mijają krokiem 
bliźni — w ohydzie — jak przed trupem 
Niech jak choroba wstyd cię toczy, 
kiedy ci ludzie spojrzą w oczy! 
Ścierko! porzucisz ty złotości. 
nie będziesz stawać u ołtarza: 
w ozdobie szat i zalotności 
już do miejskiego wirydarza 
nie pójdziesz — nie! Tobie ciemnica. 
ukryty w zgniłej ćmie zaułek, 
tam niech ci nędza czerni lica, 
twym miejscem szpital i przytułek! 
Choć Bóg się wzruszy skargi twemi 
ja cię przeklinam tu — na ziemi! 
  MARTA
Zamiast się modlić tej godziny, 
bluźnierstwem jeno zwiększasz winy! 
  WALENTY
Rajfurko240 stara! gdybym mógł 
zemstę swą wywrzeć na tobie — 
sprościłbym241 grzeszne szlaki dróg 
i spokój znalazł w grobie! 
  MAŁGORZATA
Bracie! mój bracie! straszny kres!  
  WALENTY
Zaprzestań płakać! szkoda łez! 
Odchodzę — idę na boski sąd 
z krwawiącą w sercu raną, 
przez twoją rękę i twój błąd 
na wieki mi zadaną! 
Bóg wydał rozkaz, żołnierz słucha, 
przyjmij w Twe ręce mego ducha! 
  EGZEKWIE242
Małgorzata; Zły Duch; Tłum. Katedra. Nabożeństwo: organy, śpiew. W tłumie Małgorzata; za nią Zły Duch. ZŁY DUCH
Jakożeś inna w swych dniach młodości, 
wiary, miłości, cicha, niewinna, 
przed ołtarz szła. 
Słodko i szczerze twoje pacierze, 
jak dym kadzielny, jak wonna mgła 
modrzą się, snują, 
gdzie Nieśmiertelny w aniołów gronie 
w niebie króluje, w gwiezdnej koronie. 
Małgosiu — dziecię — kędyż na świecie 
serce zgubione, nieodgadnione? 
Matka twa siwa, o, nieszczęśliwa! 
ducha oddała Bogu. 
Tyś ją zabiła, sponiewierała — 
ty i grzech ciała!... Nieczysta siła 
matkę zabiła. 
Małgosiu — krew na twym progu. 
A pod twym sercem w strwożonym łonie 
już nowe życie tli się i płonie 
tajemnie, skrycie — 
  MAŁGORZATA
O, myśli grzeszna, myśli straszliwa! 
czymże ją zwalczę ja nieszczęśliwa!  
  CHÓR
Dies irae, Dies illa 
Solvet saeclum in favilla243  
 
Organy grają. ZŁY DUCH
Groza nad tobą? Organy grają, 
a groby wnętrza swe otwierają. 
Grzech twoje myśli, serce popieli, 
jakże z popiołu ogień wystrzeli?! 
Drżyj!  
  MAŁGORZATA
Zamieram w sobie straszną tęsknotą, 
psalmy organne głazem mnie gniotą.  
  CHÓR
Iudex ergo, cum sedebit 
quidquid latet adparebit 
nil inultum remanebit.244 
  MAŁGORZATA
Ciemno i duszno! Cierpi sumienie, 
wali się ma mnie ciężkie sklepienie. 
Słupy olbrzymie, ściany kościoła 
duszą mnie, więżą! Śmiertelne koła! 
Tchu! 
  ZŁY DUCH
Ukryj się! Grzechu nic nie ukryje, 
umrzesz zhańbiona, wstyd cię przeżyje. 
Wołasz ty — światła — wołasz — powietrza — 
wzgardzonej duszy nic nie ulecza! 
Biada ci!  
  CHÓR
Quid sum miser tunc dicturus? 
Quem patronum rogaturus? 
Cum vix iustus sit securus.245 
  ZŁY DUCH
Błogosławieni skrywają lica — 
umknie się tobie czysta prawica. 
Biada twej doli.  
  CHÓR
Quid sum miser tunc dicturus  
  MAŁGORZATA
Podajcie mi trzeźwiących soli!  
 
Omdlewa. SABAT246
Faust, Mefistofeles, Błędnik, Czarownice, Czarownicy, Generał, Minister, Parweniusz, Autor, Straganiarka, Proktofantazy. Zjawy: Lilith, Meduza, Serwibilis, Oberon, Tytania, orszak weselny. Łysa Góra. MEFISTOFELES
No cóż — przydałoby ci się stylisko247? 
Ja chętnie dosiadłbym już kozła; 
droga daleka — cel nieblisko. 
  FAUST
Jeszcze mnie krzepko niosą nogi, 
sękacz248 mi tęgi dobrze służy; 
piękne widoki są z tej drogi, 
więc się i wzrok nie nuży. 
Po pochyłościach piąć się ku szczytowi 
przez skały, z których spada woda, 
u stóp czar dolin — któż wysłowi! 
Dzika, wspaniała gór przyroda. 
Brzoza już liśćmi się zieleni, 
przebujne życie kipi w sośnie; 
pławi się w wiośnie las radośnie —  
my jedni mamyż być znużeni? 
  MEFISTOFELES
Mnie jakoś mróz po kościach chodzi, 
noc czarna — istna sadza, 
księżyc niemrawo w chmurach brodzi, 
wciąż drogę jakiś pień zagradza 
lub skała twarda jak ze stali 
omal że głowy nie rozwali; 
po prostu byłby nam niezbędny 
przewodnik — bodaj ognik błędny; 
tam właśnie u kamiennych płyt 
błyszczy się błędnik: przyjacielu! 
hej! — wyprowadzisz nas na szczyt! 
  BŁĘDNIK
Chętnie — lecz nie wiem, czy do celu 
dojdziecie prędko moim szlakiem, 
ja bowiem płynę zygzakiem — 
gdzie wiatr — tam i ja.  
  MEFISTOFELES
Po prostu naśladujesz ludzi? 
Niech no się asan249 dziś potrudzi! 
A nie — to zdmuchnę cię jak świecę.  
  BŁĘDNIK
Władczy twój głos — już świecę — lecę, 
lecz zważcie, czarów dziś godziny! 
góry szaleją, wicher wieje 
i czarcie przypomina dzieje, 
możemy zbłądzić — nie z mej winy. 
  FAUST, MEFISTOFELES, BŁĘDNIK
śpiewają na przemiany
W światy czarów, snów i baśni, 
które noc i mrok spowiły! 
Świeć nam, ogniu, świeć najjaśniej 
przez tej drogi szlak zawiły — 
w nieobjęty kraj — w przestrzenie! 
 
Drzewa, drzewa i drzew cienie 
pędzą, lecą, czas mijają 
rzeszą gwarną i pątniczą, 
góry grają, lasy grają, 
chrapią, wrzeszczą, trąbią, krzyczą. 
 
A strumienie cienko smyczą 
na skrzypicach kamienistych; 
słyszysz szumy — słyszysz pieśni — 
pól i krzów250, i łąk rosistych? 
czy to podziomkowie leśni? 
czy to piosenka zagubiona 
tej przeszłości, co już kona? 
wraca echem baśń wygrana, 
zapomniana — przypomniana! 
 
Uhu! Uhu! Puchacz huczy — 
stado sów się nocą włóczy, 
zwołują się kruki, wrony — 
cały ptasi świat zbudzony. 
Spod łopuchów, patrz, ropuchy 
wywalają grube brzuchy, 
a korzenie, giętkie łozy251, 
jak kłąb wężów, jak połozy252 
siecią pnączy zapowiły 
pnie, wykroty253, skały, iły254 
i czyhają na wędrowca 
u przepaści, u manowca;  
człek się trwoży, męczy, dyszy — 
aż tu nagle z mchu, z upłazu255 
tysiącbarwne wojsko myszy 
skacze do twych nóg od razu. 
Lud świetlaków256 skrzy się, roi, 
aż się w oczach mży i troi. 
 
Czy stoimy, czy idziemy? 
wszystko w ruchu, w wirze, w splocie — 
nic nie wiemy, nic nie wiemy — 
drzewa, skały, świateł krocie —  
jakieś duchy na przelocie — 
noc się mnoży, tysięcznieje — 
dziwa! czarnoksięskie dzieje! 
  MEFISTOFELES
Chwyć się mocno mego płaszcza, 
skała twarda, duża, śliska — 
i spójrz teraz! spoza chaszcza 
mamonowy skarb rozbłyska. 
  FAUST
Jakże przedziwnie mroczne dale 
rozkwieca odblask złotych zórz, 
światło przez lasy i przez hale 
przerzuca się od wzgórz do wzgórz: 
wpada w przepaście uroczyste, 
budzi uśpione, głuche dna, 
jaśniejsze wraca, przezroczyste 
i snuje się jak srebrna mgła; 
z nagła się stapia w mknące źródło, 
znów rozpryskuje w tysiąc smug 
i szarfą zbladłą i wychłódłą 
oplata wąskie linie dróg. 
A w bliży grają światła żywe 
jak struny fosforycznych lir — 
sypią się iskry urokliwe 
na górski szczyt jak złoty żwir; 
lecz słysz — lecz słysz — w górzystym łonie 
drży serce — drży — od dna po czub —  
wybucha pożar! góra płonie! 
wyrosła jak ognisty słup! 
  MEFISTOFELES
Pałac Mamona257 lśni jaskrawo — 
noc wielkich dziś uroczystości! 
Z sutą gotują się zabawą 
na przyjazd licznych gości.  
  FAUST
Wiatr oszalałe gna powietrze, 
po twarzy smaga, tnie i siecze.  
  MEFISTOFELES
Chwyć się skał rękami mocno, 
bo cię wicher w przepaść rzuci: 
iść nam trzeba przez mgłę nocną, 
która zwodzi, bałamuci. 
Słysz, jak wicher zrywa skały, 
mierzwi bory, zgniata drzewa, 
znaglonego ognia
1 ... 11 12 13 14 15 16 17 18 19 ... 51
Idź do strony:

Darmowe książki «Faust - Johann Wolfgang von Goethe (czy można czytać książki w internecie za darmo .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz