Akropolis - Stanisław Wyspiański (światowa biblioteka cyfrowa txt) 📖
Krótki opis książki:
Akropolis — dramat Stanisława Wyspiańskiego z 1904 roku, przez autora uznawany za ideową kontynuację Wesela i Wyzwolenia. Dzięki symbolicznym scenom odgrywane przez posągi z katedry wawelskiej dramat łączy polską tradycję z mitologią grecką, Wisłę z trojańskim Skamandrem, a w zakończeniu Chrystusa utożsamia z Apollinem.
Przeczytaj książkę
Podziel się książką:
- Autor: Stanisław Wyspiański
- Epoka: Modernizm
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Akropolis - Stanisław Wyspiański (światowa biblioteka cyfrowa txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Stanisław Wyspiański
class="verse">nie przybarczy zbytnio brzemieniem,
czy dusza wytrwa byt spokojna,
czy spokojnem zawładam sumieniem?
3. Tak się za naród mój biedziłem,
chowając trwożny czystość myśli
i z wód Jordanu czystych piłem,
modląc się błędny k’Tobie słońce.
Sędzio, anioły swoje wyślij,
niech zejdą ku mnie w skrzydłach gońce.
4. Umocnij ducha, wesprzej ramię,
gdy boskie dałeś znamie.
Oto się naród zszedł na Gody.
Jordanu płyną ciche wody.
VII.
1. Gdy Golijath w szyderstwie drwił
ze Saulowych chłopów orężnych,
jam oto ten z Twej woli był
nad innych stawion mężnych.
2. Gdy Golijath drwił, ja w oczach ludu
li jeno z procą w dłoni,
byłem ten, co zwycięzki goni,
aż krwawego dokonałem cudu.
3. I krwiący łeb Golijatowy
rzuciłem pod nogi króla.
Skrwawiła się moja koszula
a król kazał dać mnie strój godowy.
4. I na czele stanąłem sotni
harfiarzy i Pańskich śpiewaków,
gdy, jako chóry ptaków,
śpiew się nasz wielokrotni.
VIII.
1. Już wtedy Ciebie poznałem
Pana mego, jedynego Boga;
wiedzący, że tam moja droga,
gdzie koronę Saulową widziałem.
2. I odwrócił Saul twarz ode mnie
i moich unikał oczu
i poczęła się ta tajemnicza
nienawiść w nim i we mnie.
3. Czemużeś wtedy dał mnie pychę
i dumę już królewską,
żem ja pastusze wonczas liche
wziął na się wolę niebieską.
4. I w łasce twojej wesoły,
we śpiewach moich chóralnych
Boże widziałem anioły
na złomach pustyni skalnych.
5. Widziałem je uskrzydlone,
jak wieńcem szły, uwieńczone
różami wonnemi z ogrodów
i chciałem być królem narodów,
Saulową pobrawszy koronę!
IX.
1. Koronę złotą na mą skroń
włożyłeś w Izraelu
i rzekłeś: śpiewem ptaku dzwoń
na godach, na weselu.
2. I rzekłeś: skrzydła orle weź
i goń, gdzie śpiew cię woła;
w plemieniu godny władny kneź,
w znamieniu Archanioła.
3. W koronie przed mym ludem stój,
jak mój zbrojony wój,
przez strony dźwięcz pobrzękiem zbrój,
jak sęp szponami rwij.
4. Czuwaj a czuj a graj.
Oraczu patrz, by lemiesz czyj
w skraj ziemi się nie worał.
5. Bogu się ciesz, w narodzie żyj
żywota rzeźki chorał.
Przy harfie stój, za śpiewem śpiesz,
Bogu się ciesz a graj!
X.
1. I ocaliłeś mnie przed Saula mściwym wzrokiem
i uchyliłeś włócznię, którą mierzył.
Ty nad młodzieńca mym czuwałeś krokiem.
Kazałeś, bym w Ciebie wierzył.
2. Wierzyłem, że mnie strzeżesz, abym wyrósł
z młodzieńca w męża prorokiem;
abyś mnie ponad Saula królem wyniósł
Tyś postanowił niezmiennym wyrokiem.
3. Wyroczni Twojej słuchałem od młodu,
gdy Samuel mnie powołał,
bym był śpiewakiem na służbie narodu,
bym Boży śpiewywał chorał.
4. Chóralne tobie nucę granie
w świątyni twojej progu.
Słysz moją harfę, słysz śpiewanie,
król-pieśniarz śpiewam Bogu.
XI.
1. Przeszedłem bolów i zawodów koło,
wszystkiegom się musiał wyrzekać;
troską o gwiazdę mą sępiłem czoło
a ty kazałeś mi czekać.
2. Byłem pod pręgierz szyderstwa wystawion
i stawion w bezczelnych gronie.
Drżałem ku myśli tej, czy będę zbawion,
gdy żar nieprawość schłonie — ?
3. Kazałeś czekać i wytrwać w mocy,
choć giąłeś mię ciężarem,
w trudach i walce długiej nocy,
nim jutrznia błyśnie pożarem.
4. Jutrzni czekałem, Zorzym wyglądał
i świateł tych różanych,
oblicza Twego Słońca pożądał,
Twych Słów zapowiedzianych.
5. Rzekłeś, że przyjdziesz, Słowem zbawisz,
że stąpisz nad grodzisko,
że nas niewolne ułaskawisz,
i zejmiesz pośmiewisko.
6. Bliska już chwila, — idziesz Boże,
o Słońce ty złociste;
ślesz twe promienie het w przestworze,
Twe głosy wiekuiste.
7. Słyszę Twe głosy, Słowo słyszę
nad stropem tym sklepionym.
Rys Twój słoneczny się kołysze
na wozie uprzężonym.
XII
1. Pamiętam, jako byłem mały,
gdym świętość duszy kalał,
gdym żył pogrążon w grzechu cały,
Tyś chciał, abym ocalał.
2. Przed emną poniżałeś króle,
zdzierałeś im korony
i mnieś złocistą dał koszulę,
bym ja był wywyższony.
3. Porwałem żonę słudze memu,
wodzowi mych rycerzy;
na bój kazałem iść samemu,
gdzie śmigła strzała bieży.
4. Gdzie grot śmiertelny go ugodził,
że padł, z mej ginął woli;
gdym ja niewiastę mu uwodził,
w miłośnej mej niewoli.
XIII.
1. Tyś syna mego na mnie zburzył,
oszczep mu w ręce dałeś.
Gdym ja przed synem wstydny stchórzył,
zabijać go kazałeś.
2. Więc wieść tą straszną do mnie niosą,
że syn na drzewach zwisnął,
że Joab, moich wódz siepaczy,
grot weń śmiertelny cisnął.
3. Synu cieszyłeś się twym włosom,
królewskiej twojej grzywie;
na mnie sprzysiągłeś się niebiosom;
dosięgłem cię straszliwie
4. Gdym przy tych zwłokach zwalon leżał,
płacząc nad syna zgonem,
Tyś chciał, bym w żalu był ocalon
i powstał znów przed tronem.
XIV.
1. I rzekłeś, Panie: Powstań w czynie,
powstań we wspaniałości,
nad miasta górą wznieś świątynię,
niech Duch mój w niej zagości.
2. I otom Tobie wzniósł gontynę
ze wszystkich kruszców ziemie;
by, jako rzekłeś, gdy ja zginę,
rozmnożył moje plemię.
3. Byś je rozmnażał w pokolenia,
aż wzrośnie naród mnogi,
co Ciebie będzie czcił z Imienia,
Boga nad inne Bogi.
4. Co będzie Tobie służył wiernie,
na Twoją służbę wzięty,
gdy Ty nań pojrzysz miłosiernie,
o Święty, Święty, Święty.
uklęka
W głębi, pod arkadami nawy bocznej pojawiła się ze swym orszakiem:
SCENA 2
NOC
Ptaki lecą i przystanęły na wodach.
Szumią liście w ogrodach,
drzewa w ogrodach szemrają.