Darmowe ebooki » Rozprawa » Etyka - Benedykt de Spinoza (wirtualna biblioteka .txt) 📖

Czytasz książkę online - «Etyka - Benedykt de Spinoza (wirtualna biblioteka .txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Benedykt de Spinoza



1 ... 10 11 12 13 14 15 16 17 18 ... 50
Idź do strony:
popęd do szukania swego pożytku, której to rzeczy są świadomi. Z tego bowiem wynika po pierwsze, że ludzie mają się za wolnych, ile że są świadomi swych chceń i swego popędu, a przyczyny, wywołujące w nich pragnienie i chcenie, ponieważ nie są im znane, nawet we śnie na myśl im nie przychodzą28. Wynika po wtóre, że ludzie czynią wszystko celowo, mianowicie dla upragnionego przez nich pożytku. Stąd się bierze, że starają się zawsze poznać tylko przyczyny celowe rzeczy wykonanych i, usłyszawszy o nich, są już zaspokojeni, gdyż nie mają żadnego powodu do dalszej niepewności. Jeżeli zaś od kogoś o tych celach nic posłyszeć nie mogą, wówczas nie pozostaje im nic innego, jak zwrócić uwagę na siebie samych i pomyśleć o celach, które zazwyczaj ich samych do czegoś podobnego wyznaczają, W ten sposób według własnego usposobienia sądzą koniecznie o usposobieniu czegoś innego. A ponieważ znajdują w sobie i poza sobą niemało środków, prowadzących wybornie do osiągnięcia dla siebie pożytku, np. oczy do patrzenia, zęby do żucia, rośliny i zwierzęta do pożywienia, słońce do oświecania, morze do karmienia ryb itd., więc stąd pochodzi, że we wszystkich rzeczach naturalnych upatrują jakby środki dla osiągania pożytku dla siebie. Ponieważ zaś wiedzą o tym, że środki te znaleźli, ale ich nie przygotowali, więc mają powód do wierzenia, że jest ktoś inny, kto wszystkie te środki dla ich pożytku przygotował. Albowiem zapatrując się już na rzeczy jako na środki, nie mogli uwierzyć, aby one same się utworzyły, lecz na podstawie środków, które sami sobie zwykle przygotowują, dojść musieli do wniosku, że mamy jednego albo więcej kierowników natury, obdarzonych wolnością ludzką, którzy dla nich o wszystko się zatroszczyli i wszystko dla ich pożytku zrobili. O usposobieniu zaś tychże, o którym przecież nigdy nic nie słyszeli, musieli sądzić według siebie, a stąd ustalić zapatrywanie, że bogowie wszystkim kierują dla potrzeb ludzi, aby sobie ich zjednać i być u nich w czci jak największej. Stąd poszło, że każdy według własnego usposobienia wymyślił sobie inny sposób czczenia Boga w zamiarze, aby Bóg go umiłował bardziej niż innych i całą naturą pokierował na pożytek jego ślepego pożądania i nienasyconej chciwości. W ten sposób przesąd ten stał się zabobonem i zakorzenił się głęboko w umysłach ludzkich. I to było powodem, że każdy dokładał największych starań, by poznać przyczyny celowe wszechrzeczy i objaśnić je. Ale usiłując wykazać, że natura nic nie czyni na próżno (tj. nic, co by nie było z pożytkiem dla ludzi), wykazali jednak chyba tylko to, że natura i Bogowie, podobnie jak i ludzie, szaleją. Bo proszę zobaczyć, do czego to w końcu doprowadziło!

Pośród tylu rzeczy pożytecznych w naturze znaleźć musiano niemało szkodliwych, jak burze, trzęsienia ziemi, choroby itp. , a wszystko to, jak sądzono, zachodzi dlatego, że Bogowie gniewają się za krzywdy wyrządzane im przez ludzi, czyli za grzechy popełniane w oddawaniu Bogom czci. A lubo doświadczenie codzienne sprzeciwiało się temu i wykazywało nieskończoną ilością przykładów, że pożytki i szkody trafiają się zarówno moralnym, jak i niemoralnym, pomimo to nie odstąpiono od zakorzenionego przesądu. Łatwiej bowiem było zaliczyć takie przypadki do tego, co było nieznane i czego użytek był niewiadomy, i takim sposobem utrzymać nadal swój obecny i wrodzony stan niewiedzy, aniżeli zburzyć cały ów gmach i wymyślić nowy. Uznali więc za pewne, że wyroki Bogów ogromnie przewyższają pojętność ludzką. Zaiste samo to mogło już sprawić, że prawda pozostałaby na wieki niedostępna dla rodu ludzkiego, gdyby nie matematyka, która, zajmując się nie celami, lecz wyłącznie treściami i własnościami figur, wykazała ludziom inną normę prawdy. Oprócz matematyki można by wymienić jeszcze inne przyczyny (wyliczenie ich jest tutaj zbyteczne), które sprawiły, że ludzie29) zmiarkowali te powszechne przesądy i doszli do prawdziwej wiedzy o rzeczach.

Tak tedy wyjaśniłem dostatecznie, co przyrzekłem w pierwszym punkcie. Do wykazania zaś, że natura nie wytknęła sobie żadnego celu i że wszystkie przyczyny celowe nie są niczym innym, jak urojeniem ludzkim, niewiele potrzeba. Mniemam bowiem, że jest to już dość widoczne zarówno z podstaw i przyczyn, którym przesąd ten, jak wykazałem, swe powstanie zawdzięcza, jak i z Twierdzenia 16 i Dodatków do Twierdzenia 32, a nadto z tego wszystkiego, czym wykazałem, że wszystko w naturze odbywa się z niejaką wieczną koniecznością najwyższą doskonałością.

Dodam tutaj jeszcze, że owa nauka o celowości odwraca całkiem naturę. Albowiem bierze ona za skutek to, co w rzeczywistości jest przyczyną, i odwrotnie, a następnie czyni późniejszym to, co z natury jest wcześniejsze, wreszcie czyni najniedoskonalszym to, co jest najwyższe i najdoskonalsze. Albowiem (pomijając z tych punktów dwa pierwsze jako same przez się oczywiste), jak widać z Twierdzeń 21, 22 i 23, ten skutek jest najdoskonalszy, który bezpośrednio przez bóstwo zostaje wytworzony, a im więcej przyczyn pośrednich coś wymaga, by powstało, tym mniej jest doskonałe. Gdyby więc rzeczy wytworzone przez bóstwo bezpośrednio były do tego zrobione, aby bóstwo cel swój osiągało, w takim razie ostatnie, dla których poprzednie zostały stworzone, byłyby najwyborniejsze z wszystkich. Nadto nauka ta znosi doskonałość bóstwa. Jeżeli bowiem Bóg działa w jakimś celu, to pragnie koniecznie czegoś, czego mu brak. A lubo teologowie i metafizycy rozróżniają cel z potrzeby i cel z przyswojenia, pomimo to przyznają, że Bóg uczynił wszystko dla siebie, nie zaś dla rzeczy stworzonych, ponieważ nie mogą wskazać poza Bogiem przed stworzeniem na nic takiego, dla czego Bóg miałby działać. Tak więc koniecznie muszą przyznać, że Bogu brakowało tego, do czego chciał przygotować środki, i że tego pożądał. Jest to jasne samo przez się.

Nie należy tu pominąć, że zwolennicy owej nauki, chcąc okazać swoją bystrość w wykazaniu celu rzeczy, wprowadzili na poparcie tej swojej nauki nowy sposób rozumowania, mianowicie sprowadzanie nie do niemożebności, lecz do niewiedzy, z czego okazuje się, że nie było żadnego innego środka dla udowodnienia tej nauki. Otóż jeżeli np. z jakiegoś wzniesienia spadł kamień na głowę człowieka i zabił go, będą oni dowodzić według swego sposobu, że kamień ten spadł, ażeby zabić człowieka. Gdyby bowiem spadł nie w tym celu za wolą Boga, to jakimże sposobem mógłby nastąpić przypadkowo zbieg tylu okoliczności (często bowiem bywa ich bardzo wiele)? Odpowie ktoś może, że stało się to dlatego, że dął wiatr i że człowieka tamtędy droga prowadziła. Na to zapytają: dlaczego wtedy właśnie dął wiatr i dlaczego człowiek właśnie wtedy tamtędy przechodził? Odpowie się znów, że wiatr powstał dlatego, że dnia poprzedniego przy pogodzie jeszcze spokojnej morze zaczęło się kołysać, a człowiek szedł wskutek zaproszenia przyjaciela. Na to oni znów zapytają, bo pytać można bez końca, dlaczego morze kołysało się i dlaczego człowiek w owym czasie był zaproszony. I tak nie przestaną pytać dalej o przyczyny, aż się nie ucieknie do woli Boga, tj. do ostoi niewiedzy. Podobnież widząc ustrój ciała ludzkiego, wpadają w zdumienie i dlatego, że nie znają przyczyn dzieła tak pełnego sztuki, wnoszą, że nie powstało w sposób mechaniczny, lecz że sztuką boską, czyli nadnaturalną, tak zostało urządzone, że jedna część nie uszkadza drugiej. Stąd też pochodzi, że tego, kto szuka prawdziwych przyczyn cudów i stara się rozumieć rzeczy naturalne jak uczony, a nie podziwiać je jak głupiec, uważa się często za heretyka i niemoralnego i za takiego okrzykują go ci, których tłum poważa jako tłumaczów natury i Bogów. Otóż ci wiedzą dobrze, że wraz z usunięciem niewiedzy upada zdumienie, tj. jedyny środek, jaki posiadają dla podtrzymania swego rozumowania i zachowania swej powagi. Ale dosyć o tym. Przechodzę teraz do punktu trzeciego, a którym tutaj mówić zamierzyłem.

Wmówiwszy w siebie, że wszystko, co się dzieje, dla nich się dzieje, ludzie musieli w każdej rzeczy uważać za najgłówniejsze to, co jest dla nich najpożyteczniejsze, i cenić najwyżej wszystko to, co ich najprzyjemniej pobudzało. Stąd musiały się wytworzyć pojęcia, z pomocą których objaśniali naturę rzeczy, jako to: dobro, zło, porządek, nieład, ciepło, zimno, piękno, brzydota, a mając się za wolnych, utworzyli takie pojęcia, jak: uznanie i potępienie, grzech i zasługa. O tych ostatnich mówić będę później, po zbadaniu natury ludzkiej, pierwsze zaś wyjaśnię tutaj w krótkości.

Otóż to wszystko nazwano dobrem, co się przyczynia do dobrobytu i do czci Boga, złem zaś wszystko przeciwne. A ponieważ ci, którzy natury rzeczy nie rozumieją, nic o rzeczach nie twierdzą, lecz jedynie je sobie wyobrażają, wyobraźnię zaś biorą za rozum, przeto wierzą usilnie, że jest porządek w rzeczach, chociaż o rzeczach i ich naturze nic nie wiedzą. Gdy przeto rzeczy są tak ułożone, że, spostrzegając je zmysłami, łatwo je sobie wyobrażać, a w następstwie łatwo przypominać możemy. Wtedy nazywamy je dobrze uporządkowanymi, w przeciwnym razie nazywamy je źle uporządkowanymi, czyli zamąconymi. A ponieważ miłym jest dla nas to, co łatwo wyobrazić sobie możemy, przeto ludzie przenoszą porządek nad nieład, jak gdyby porządek w naturze był czymś bez względu na naszą wyobraźnię. Mówi się tedy, że Bóg stworzył wszystko w porządku, i w ten sposób bezwiednie przypisuje się Bogu wyobraźnię, a nawet mniema się, że Bóg, przewidując wyobraźnię ludzką, tak wszystkie rzeczy ułożył, aby je ludzie jak najłatwiej wyobrażać sobie mogli. Zapewne nie zraża ich to wcale, że znajduje się nieskończona ilość rzeczy, które znacznie przekraczają naszą wyobraźnię, a bardzo wiele jest takich, które z powodu jej niedołężności sprawiają w niej pogmatwanie30. Ale dosyć o tym.

Tamte inne pojęcia nie są także niczym innym, jak objawami wyobrażania, będącymi różnorodnymi pobudzeniami wyobraźni, a jednak ludzie ciemni biorą je za główne przymioty rzeczy. Wierzą bowiem, jak już powiedzieliśmy, że wszystkie rzeczy zostały dla nich zrobione, i nazywają naturę jakiejś rzeczy dobrą lub złą, zdrową lub zgniłą i popsutą, zależnie od tego, jak ta rzecz ich pobudza. Tak np., jeżeli ruch, udzielony nerwom przez przedmioty, wyobrażone z pomocą oczu, służy zdrowiu, to przedmioty powodujące go nazywają się pięknymi, jeżeli zaś przeciwny ruch powstaje, to nazywają się brzydkimi31. Co podrażnia zmysł przez nos, nazywają pachnącym lub cuchnącym, co przez język słodkim lub gorzkim, smacznym lub niesmacznym itd., co przez dotyk twardym lub miękkim, ciężkim lub lekkim itd., co wreszcie działa na słuch, to nazywa się szmerem, dźwiękiem albo harmonią. Ta ostatnia tak zawróciła ludziom głowy, że według ich mniemania nawet Bóg się nią rozkoszuje, a nie brak filozofów, którzy byli przekonani, że ruchy ciał niebieskich składają się na harmonię32. Wszystko to dostatecznie wykazuje, że każdy sądzi o rzeczach według usposobienia swego mózgu, czyli raczej że pobudzenia swej wyobraźni bierze za rzeczy same.

Nie dziw więc (co tu mimochodem zaznaczamy), że pomiędzy ludźmi powstała taka sprzeczność zdań, jaką spotykamy, a z której w końcu powstał sceptycyzm. Chociaż bowiem ciała ludzkie zgadzają się pod wieloma względami, to jednak jeszcze więcej przedstawiają różnic. Stąd pochodzi, że co jednemu wydaje się dobrem, drugiemu wydaje się złem, co dla jednego jest uporządkowane, dla drugiego jest zamącone, co jednemu jest miłe, drugiemu jest niemiłe, i tak we wszystkim. Ale pomijam to tutaj, bo nie jest tu miejsce do gruntownego rozbioru tej sprawy. Zresztą wszyscy doświadczyli tego dostatecznie; wszyscy przecież powtarzają: „co głowa, to rozum”, „każdy ma swój rozum”, „nie mniejsze są różnice mózgów niż podniebień”. Takie przysłowia świadczą dostatecznie o tym, że ludzie wydają sądy o rzeczach według nastroju swego mózgu i że raczej je sobie wyobrażają, aniżeli rozumieją. Gdyby bowiem rozumieli rzeczy, natenczas one, choćby i nie przynęcały, to jednak przekonywałyby wszystkich, jak to czyni matematyka.

Widzimy więc, że wszystkie owe pojęcia, którymi gminni ludzie objaśniają sobie zazwyczaj naturę, są tylko objawami wyobrażania i nie świadczą o naturze rzeczy, lecz tylko o nastroju wyobraźni. A ponieważ noszą nazwy jakoby jestestw istniejących poza wyobraźnią, przeto nazywamy je jestestwami nie rozumowymi, lecz wyobrażeniowymi.

Z łatwością tedy zbić można wszystkie argumenty, wytaczane przeciw nam z podobnych pojęć. Oto wielu posługuje się zwykle następującym argumentem. Jeżeli wszystko wynikło z konieczności najdoskonalszej natury bóstwa, skądże powstało w naturze tyle niedoskonałości, jak zepsucie się aż do cuchnienia, brzydota budząca wstręt, bezład, zło, grzech33 itd.? Ale, jak dopiero co powiedziałem, łatwo ich można obalić. Doskonałość bowiem rzeczy oceniać należy jedynie na podstawie ich natury i mocy, a dlatego rzeczy nie są więcej lub mniej doskonałe, że zmysł ludzki mile dotykają lub go obrażają, że zgadzają się z naturą ludzką lub się jej sprzeciwiają.

Tym zaś, którzy pytają, dlaczego Bóg nie stworzył wszystkich ludzi tak, aby się wyłącznie rozumem kierowali, odpowiem tylko, że dlatego, ponieważ Bogu nie brakowało materiału do stworzenia wszystkiego od najwyższego do najniższego stopnia doskonałości, czyli, właściwiej mówiąc, ponieważ prawa jego natury były tak rozległe, że wystarczyły do wytworzenia tego wszystkiego, co pomyślane być może przez jakiś rozum nieskończony, jak tego dowiodłem w Twierdzeniu 16.

Oto są przesądy, które tu chciałem zaznaczyć. Jeżeli jeszcze pozostały niektóre tego rodzaju, każdy będzie mógł je sprostować przy średniej rozwadze.

Część II
O naturze i pochodzeniu umysłu

Przechodzę teraz do wyłażenia tego, co z treści bóstwa, czyli jestestwa wiecznego i nieskończonego, musi koniecznie wynikać. Jednakże nie o wszystko chodzi, dowiedliśmy bowiem w Twierdzeniu 16 Części I, że z treści tej wynikać musi nieskończenie wiele sposobami nieskończonymi. Więc to tylko wyłożę, co może nas jakby za rękę doprowadzić do znajomości umysłu ludzkiego oraz jego największej szczęśliwości.

Określenia

1. Przez ciało rozumiem objaw, który w sposób

1 ... 10 11 12 13 14 15 16 17 18 ... 50
Idź do strony:

Darmowe książki «Etyka - Benedykt de Spinoza (wirtualna biblioteka .txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz