Timajos - Platon (zdalna biblioteka .txt) 📖
Późny dialog Platona, w którym dominuje monolog tytułowego pitagorejczyka Timajosa na temat natury świata fizycznego i człowieka. W obszernym wykładzie autor przedstawia przyczynę stworzenia wszechświata przez boskiego stwórcę, budowę wszechświata oraz żywioły, z których się składa. Omawia stworzenie człowieka, jego anatomię i fizjologię.
Całościowa wizja świata, szczegółowy opis mechaniki niebios i idealnego, matematycznego ładu, czyli „kosmosu”, spowodowały, że już w starożytności tekst ten budził żywe zainteresowanie filozofów. W średniowieczu myśliciele chrześcijańscy zestawiali kosmogonię Timajosa z opisem stworzenia z biblijnej Księgi Rodzaju, dzieło cieszyło się także powodzeniem w kulturze arabskiej. Alchemia renesansowa przyswoiła sobie z niego podstawowe elementy świata, żywioły, jako doskonałe bryły geometryczne – wielościany foremne, za przyczyną tego dialogu zwane „bryłami platońskimi”. Jeszcze w wieku XVII wieku Kepler użył brył platońskich jako kluczowych w swoim modelu kosmologicznym, ujmując w jeden porządek najdrobniejsze i najrozleglejsze składowe świata.
- Autor: Platon
- Epoka: Starożytność
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Timajos - Platon (zdalna biblioteka .txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Platon
tłum. Władysław Witwicki
Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.
ISBN 978-83-288-6503-7
Timajos Strona tytułowa Spis treści Początek utworu Wstęp tłumacza Timajos Objaśnienia tłumacza Przypisy Wesprzyj Wolne Lektury Strona redakcyjnaW dziesięciu księgach Państwa opowiedział Platon, jak sobie wyobraża państwo idealne i ludzi doskonałych, którzy powinni w nim rządzić. I o tym mówił, jaka jest struktura rzeczywistości w najogólniejszych słowach ujęta. W ostatniej księdze Państwa opisywał szkicowo budowlę wszechświata jakby we fragmentach marzenia sennego. Z tych fragmentów niepodobna tam jednak zlepić i zbudować jakiegoś wyraźnego modelu wszechświata. Platon nadzwyczajnie cenił geometrię i arytmetykę, ale sam zaczął się ich uczyć późno — dopiero po śmierci Sokratesa — i sam w matematyce nic nie stworzył.
Z. Jordan pisze w swojej książce1, co następuje: „Opinia o wybitnej twórczości Platona na polu matematyki nie wytrzymuje krytyki”. Chociaż, mówi dalej, „żadne wielkie odkrycie matematyczne nie pozostało Platonowi obce, co więcej, iż wyprzedzając wielu współczesnych matematyków, umiał docenić ich doniosłość i ważność, opornych pokonać, a twórców pobudzić zachętą do nowych wysiłków”. I na stronie 10 mówi Jordan dalej: „W stosunku do pracujących w Akademii2 matematyków zajął Platon rolę przewodnika”. „Platon jest pierwszym filozofem matematyki”.3 „Zwrócił uwagę na doniosłość badań logicznych nad matematyką, konieczność analizy metod już stosowanych i projektowania metod nowych... Platon był pierwszym metodologiem systemu dedukcyjnego”. A dalej: „Dopiero dzięki metodologicznym pracom Platona zyskała matematyka grecka tę formalną doskonałość, która do dziś jest przedmiotem uzasadnionego podziwu”.4
Wszystko to prawda, ale czytanie i komentowanie matematycznych ustępów w dialogach Platona stanowi ciężki trud. Ręce opadają i rodzą się z tego niezliczone rozprawy i spory komentatorów. Nie byłoby tego, gdyby te ustępy były pisane jasno. Znaczy to, że Platon stawał się mętny, kiedy chciał być sam matematykiem. A chciał bardzo i chciał tego często.
Urodzony komediopisarz, nowelista, pieśniarz, rysownik, muzyk nie był urodzonym matematykiem. Ani przyrodnikiem. Nie przestawał, widać, z rzemieślnikami, chociaż Sokrates wyraźnie mówił w swojej Obronie, że tylko między nimi spotykał ludzi inteligentnych. Byłby Platon w obcowaniu z tymi ludźmi i z ich pracą nabrał znajomości i poczucia konstrukcji i materiałów: kamienia, drzewa, cegły, byłby nabrał zrozumienia budowy ciała ludzkiego — to był okres twórczości Praksytelesa5 i Lysippa6. Platona bawiły tylko amatorskie roboty rzemieślnicze Hippiasza7, a o szewcach i garncarzach wyrażał się pogardliwie w swoim Państwie.
Więc wziął na siebie zadanie ponad siły i wziął się jakby nie do swojej roboty, kiedy, na pewno już w późnym wieku, po napisaniu Państwa, postanowił zebrać i wydać swoje niedawno zdobyte wiadomości i pomysły z chemii, z geologii, z mineralogii, z anatomii, z fizjologii i z medycyny wedle współczesnego sobie, a bardzo nikłego stanu wiedzy, i oświetlić je po swojemu. Taki traktat przyrodniczy, oparty na mętnych opiniach krążących między niespecjalistami, na pismach pitagorejczyków8 i fizyków jońskich9, na pismach Empedoklesa10 i Demokryta11 i na własnej fantazji przede wszystkim — to jest Timajos Platona.
Podobnie bawił się i Słowacki w przyrodnika, kiedy pisał Genezis z ducha. Napisał w niej rzeczy niewiarygodne, ale dość krótko. Platon kładzie swemu Timajosowi w usta rzecz długą i jakby uczoną. To, co mówi Timajos, jest jak na traktat naukowy zbyt mętne i mityczne, i nierzeczowe, a jak na poemat za ciężkie. Gdyby Słowacki był spróbował12 napisać rozprawę o związkach węgla i o czynności śledziony, też niewiele by z tego wyszło. To, co czytamy w Timajosie, jest ciekawe jako dokument do dziejów nauki. Ona wyszła z poezji. Ale to nie jest poemat. To pisał poeta, który się bawi w robienie nauki i sam często nie bierze serio tego, co pisze, a wie o świecie jeszcze bardzo mało i nie ma nawet ochoty zbierać dokładnych spostrzeżeń. Pisze to, co mu się wydaje prawdopodobne, a prawdopodobne wydawały się w tych czasach ludziom rzeczy zgoła dla nas niewiarygodne.
Jego talent poetycki przebija miejscami, ale krępuje go pedantyczne usiłowanie, żeby być rzeczowym. Język zatracił prostotę i naturalność, zanikły wszelkie ślady dramatyzacji, nie ma śladów komedii, nie ma żadnego życia w tej „rozmowie”. Piszący zapomina się często, jeżeli idzie o gramatykę, przestawia wyrazy i wtrąca je w niespodziane miejsca w zdaniach, i często pisze tak, jakby nie bezpośrednio własne myśli wypowiadał, tylko jakby czyjeś wypracowanie poprawiał. A więc np.: „o tej sprawie należy się wypowiedzieć tak a tak”.
Język Timajosa jest tak mętny i zawiły, że już w starożytności pisano komentarze do tego dialogu. Mimo dawnych i nowych komentarzy zostaje w tekście wiele miejsc niezrozumiałych właściwie — nie mówiąc o tym, że i same rękopisy, jakie do naszych czasów doszły, różnią się w wielu szczegółach. Różnią się też i przekłady na języki nowożytne.
W treści przeważają fantazje przyrodnicze pitagorejczyków, z którymi się Platon przyjaźnił. Ile w tej treści jest z Demokryta, trudno powiedzieć, ponieważ z pism Demokryta doszły nas tylko skąpe fragmenty. Ale widać, że jest bardzo wiele. Diogenes Laertios, Gellius i Jamblichos13 opowiadają plotkę, że Platon miał zakupić za sto min14 pisma pitagorejczyka Timajosa, o którym poza tym niewiele wiadomo, albo pisma Filolaosa15, z których zostały fragmenty, i korzystał z nich swobodnie. Oczywiście, że nie przepisywał ich żywcem, tylko jeżeli, to streszczał i ujmował po swojemu. Zaprzeczają filologowie tej plotce, ale styl dialogu zdaje się za nią przemawiać. A mianowicie te zdania, że to by należało tak powiedzieć, a to inaczej. Te zdania brzmią jak uwagi o myślach wypowiedzianych już przez kogoś, a nie bezpośrednie wyrazy myśli własnych. Tekst może zainteresować jako dokument z dziejów nauki — są w nim pewne przeczucia prawd odkrytych o wiele wieków później i jest tendencja ogólna, rozumna i nieprzestarzała: dążność do ujmowania ilościowego zjawisk przyrodniczych. Oprócz tego jest Timajos zajmujący jako dokument do charakterystyki i dziejów wewnętrznych samego Platona. Chwilami trudno uwierzyć, że to pisze autor Uczty, Fajdrosa i pierwszych trzech ksiąg Państwa. Trzeba sobie dopiero przypomnieć z Eutydema i z Państwa to, jak bardzo Platon nie chciał być poetą i uczonym w jednej osobie, bo to są i zajęcia, i postawy duchowe zgoła różne, a chciał być tylko uczonym. Im bardziej się starzał, tym łatwiej mu przychodziło zabijać w sobie poetę. Stąd między pierwszą księgą Państwa a Timajosem czuć wyraźnie dużą różnicę wieku. To nie była ostatnia praca Platona. Z Timajosem wiąże się niedokończony dialog Kritias, a ostatnią pracą autora były Prawa. To jest praca najdłuższa ze wszystkich jego prac.
Sokrates: Jeden, dwóch, trzech. A czwarty z towarzystwa, kochany Timaju, gdzie? Z tych, co to wczoraj byli na przyjęciu, a dzisiaj przyjęcie urządzają?
Timajos: Niemoc jakaś przypadkowa zdjęła go, Sokratesie. On by dobrowolnie tego zebrania nie opuścił.
Sokrates: Nieprawdaż — to już twoja i tych dwóch rzecz objąć jego rolę i zastąpić także i nieobecnego?
Timajos: Tak jest. I wedle sił będziemy się o to starali. Nie byłoby sprawiedliwie, żebyśmy wczoraj od ciebie takie przyzwoite prezenty wzięli, a dziś, żeby ci reszta z nas nie chciała też przynieść gościńca16.
Sokrates: A pamiętacie, ile to i o czym poleciłem wam mówić?
Timajos: Jedne rzeczy pamiętamy, a czego by nie, to ty jesteś z nami, więc przypomnisz. A lepiej, jeżeli ci to nie sprawia jakiejś trudności, to streść nam to pokrótce od początku, aby się nam to lepiej utrwaliło.
Sokrates: Tak się stanie. Z tego, co wam wczoraj powiedziałem o państwie, główna rzecz była w tym, jakie państwo i z jakich ludzi złożone wydawałoby się nam najlepsze.
Timajos: I bardzo nam to było po myśli wszystkim, Sokratesie, to, coś o nim mówił.
Sokrates: A czyśmy przede wszystkim nie odróżnili w nim klasy rolników, i jakie tam są inne umiejętności, od klasy wojskowych?
Timajos: Tak jest.
Sokrates: I zgodnie z naturą daliśmy każdemu jedno tylko, odpowiednie dla niego zajęcie i jedną umiejętność dla każdego, i powiedzieliśmy, że ci, którzy mieli walczyć za wszystkich, powinni być tylko strażnikami państwa i gdyby ktoś z zewnątrz albo wewnątrz szedł szkodzić państwu, powinni łagodnie sądzić tych, którymi rządzą i którzy są ich przyjaciółmi z natury, a w bitwach powinni objawiać srogość wobec każdego wroga, jaki by się nadarzył.
Timajos: Ze wszech miar przecież.
Sokrates: Mówiliśmy, zdaje mi się, że w charakterze strażników powinien tkwić równocześnie temperament zapalny, a zarazem osobliwa skłonność do wiedzy, aby mogli słusznie objawiać łagodność w stosunku do jednych, a srogość w stosunku do drugich.
Timajos: Tak.
Sokrates: A cóż z wychowaniem? Czy nie mieli się chować na gimnastyce i muzyce, i z pomocą wszystkich umiejętności, jakie są dla nich odpowiednie?
Timajos: Tak jest.
Sokrates: I mówiło się, że ci ludzie, tak wychowani, nie powinni ani złota, ani srebra, ani żadnego innego majątku nigdy za swoją własność uważać, ale jako pomocnicy powinni dostawać żołd za straż od tych, których całości strzegą, żołd mierny, jak dla ludzi kierujących się rozwagą. Wydatki powinni mieć wspólne i żyć powinni wspólnie, i jadać, dbając tylko o dzielność i mając głowę wolną od wszelkich innych zajęć.
Timajos: Mówiło się i to w ten sposób.
Sokrates: A o kobietach też wspominaliśmy, że te zbliżone charakterem do mężczyzn wypadałoby do mężczyzn dostroić i wszystkim im dać zajęcia wszystkie z mężczyznami wspólne w zakresie wojskowości i jeżeli chodzi o tryb życia poza tym.
Timajos: W ten sposób mówiło się i to.
Sokrates: No, a jakże tam było z robieniem dzieci? Czy też to łatwo zapamiętać, bo to było niezwykłe, to, co się powiedziało; żeśmy upaństwowili wszystkie śluby i dzieci, i urządziliśmy to tak, żeby nikt nigdy własnego dziecka nie rozpoznał i żeby wszyscy wszystkich uważali za rodzeństwo, za braci i siostry, wszystkich, którzy przyjdą na świat w granicach odpowiedniego okresu, a tych, którzy przyszli w okresie poprzednim i jeszcze dalszym, żeby mieli za
Uwagi (0)