Wola mocy - Friedrich Nietzsche (czytaj książki .txt) 📖
Wola mocy należy do najważniejszych pojęć dla filozofii Nietzschego, pojęć ewoluujących z czasem i niejednoznacznych.
Nad dziełem o tym tytule Friedrich Nietzsche pracował z przerwami wiele lat, jednak nigdy nie zostało ono ostatecznie ukończone. W Woli mocy jeden z najbardziej znanych i wpływowych myślicieli końca XIX w. śledzi przejawy nihilizmu, odnajdując je zarówno w chrześcijaństwie i buddyzmie, jak w sztuce i filozofii, oraz nawiązuje do frapujących go idei, takich jak wieczny powrót czy idea dionizyjska mająca zastąpić ideę krzyża. Jest to próba syntezy, zebrania swych przemyśleń w rodzaj systemu - zachowuje jednak charakterystyczną formę aforyzmów i fragmentów.
- Autor: Friedrich Nietzsche
- Epoka: Modernizm
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Wola mocy - Friedrich Nietzsche (czytaj książki .txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Friedrich Nietzsche
Stawiam tutaj szereg stanów psychologicznych, które są oznaką życia pełnego i kwitnącego, a obecnie sądzone są zwykle jako chorobliwe. Lecz oto oduczyliśmy się tymczasem o przeciwieństwie między zdrowym i chorym mówić: chodzi tutaj o stopnie — w tym wypadku twierdzę, że co dziś nazywa się „zdrowym”, przedstawia poziom niższy od tego, co w stosunkach bardziej sprzyjających byłoby zdrowym... że względnie biorąc jesteśmy chorzy... Artysta należy do rasy jeszcze silniejszej. Co dla nas byłoby już szkodliwe, co w nas byłoby już chorobliwym, w nim jest naturalne. Zarzucą nam jednak, że właśnie zubożenie maszyny umożliwia nadzwyczajną siłę rozumienia wszelkiego rodzaju sugestii: świadectwem nasze kobietki histeryczne.
Nadmiar soków i sił może tak samo być symptomatem częściowego spętania, halucynacji zmysłów, wyrafinowania sugestionalnego, jak zubożenia życia — podrażnienie wywołane inaczej, skutek pozostaje taki sam... Przede wszystkim działanie następcze nie jest to samo; krańcowe uśpienie wszelkich natur chorobliwych, wywołane ekscentrycznościami nerwowymi, nie ma nic wspólnego ze stanami artysty: który za swe dobre chwile pokutować nie potrzebuje... Dość jest na to bogaty: może trwonić, przez to nie staje się ubogim...
Jak dziś wolno sądzić „geniusz” niby formę newrozy, tak samo, być może, też i siłę sugestionalną artystów — a nasi artyści rzeczywiście aż nadto są spokrewnieni z kobietkami histerycznymi!!! To jednak mówi przeciw „dziś”, nie zaś przeciw „artystom”...
Stany nieartystyczne: stany obiektywności, odzwierciadlania, zawieszonej woli... (skandaliczne nieporozumienie Schopenhauera, który pojmuje sztukę jako most do zaprzeczenia życia)... Stany nieartystyczne: ubożejących, odchodzących, bledniejących, pod których wejrzeniem życie cierpi; chrześcijanin...
359.Uczucie upojenia, odpowiadające rzeczywiście przyrostowi siły: najsilniejsze w czasie parzenia się płci: nowe organy, nowe władze, barwy, kształty; „wypięknienie” jest skutkiem siły „wzmożonej”. Wypięknienie jako wyraz woli zwycięskiej, wzmożonej koordynacji, zharmonizowania wszystkich pożądań silnych, nieomylnej równowagi pionowej. Uproszczenie logiczne i geometryczne jest skutkiem wzmożenia się siły: odwrotnie, postrzeżenie takiego uproszczenia wzmaga z kolei poczucie siły... Szczyt rozwoju: styl wielki.
Brzydota oznacza décadence typu, sprzeczności i niedostateczną koordynację pożądań wewnętrznych — oznacza upadek siły organizującej, „woli”, mówiąc psychologicznie...
Stan przyjemności, zwany upojeniem, jest, ściśle biorąc, wysokim poczuciem mocy... Uczucia przestrzeni i czasu ulegają zmianie: obejmuje się wzrokiem niezmierne dale i niemal dopiero je postrzega; spojrzenie rozciąga się na horyzonty dalsze i na masy olbrzymie; organy zaostrzają się ku postrzeganiu wielu rzeczy najdrobniejszych; odgadywanie, siła pojmowania przy najlżejszym napomknieniu, najmniejszej sugestii: zmysłowość „inteligentna”; moc jako poczucie w mięśniach panowania, jako giętkość i ochoczość w ruchach, jako taniec, jako lekkość i presto; moc jako ochoczość ku dowodzeniu mocy, jako brawurada, awantura, bezstraszność, obojętność na życie i śmierć... Wszystkie te chwile szczytne w życiu wzajem się wywołują; świat obrazów i wyobrażeń jednej wystarcza, jako sugestia, dla innej: w ten sposób stany, które, być może, miałyby powody pozostać obce względem siebie, wrastają w siebie wzajem. Na przykład: upojenie religijne i podniecenie płciowe (dwa uczucia głębokie, zadziwiająco skoordynowane. W czym znajdują upodobanie wszystkie niewiasty pobożne, stare i młode? Odpowiedź: w świętym z pięknymi udami, młodym jeszcze, jeszcze idiocie...), okrucieństwo w tragedii i współczucie (również skoordynowane normalnie...). Wiosna, taniec, muzyka: wszystko to współzawodnictwo płci — i jeszcze przy tym owa Faustowa „nieskończoność w łonie”...
Artyści, jeśli są coś warci, bywają obdarzeni temperamentem silnym (także pod względem fizycznym), posiadają nadmiar sił, zwierzęta silne, zmysłowe; bez pewnego przegrzania systemu płciowego nie da się pomyśleć żaden Rafael... Muzykę komponować to także jeszcze pewien sposób płodzenia dzieci; czystość jest tylko ekonomią artysty — a w każdym razie następuje zanik płodności w artystach wraz z zanikiem siły rozpłodczej... Artyści nie powinni widzieć nic tak, jak jest, lecz pełniej, prościej, silniej: do tego musi im być właściwa w życiu pewna młodzieńczość i wiosna, rodzaj stałego upojenia.
360.Są to stany wyjątkowe, które tworzą artystę: wszystkie stany głęboko spokrewnione i zrośnięte ze zjawiskami chorobliwymi: tak iż wydaje się niemożliwe być artystą i nie być chorym.
Są stany fizjologiczne, które w artyście stają się niejako „osobą”, a w rozmaitych stopniach odnajdują się w człowieku w ogóle:
1) upojenie: wzmożone poczucie mocy; przymus wewnętrzny, żeby z rzeczy czynić odbicie własnej pełni i doskonałości;
2) nadzwyczajna ostrość pewnych zmysłów: tak iż zgoła odmienny język znaków rozumieją — i tworzą... ten sam, który zdaje się być związany z wielu chorobami nerwowymi; nadzwyczajna ruchliwość, z której się rodzi nadzwyczajna zdolność udzielania się; chęć wypowiadania wszystkiego, co znakami oddać można...; potrzeba wyzucia się z siebie za pomocą znaków i gestów; zdolność mówienia o sobie stu językami — stan wybuchowy. Z początku stan ten należy sobie wyobrażać jako przymus i parcie, żeby za pomocą wszelkiego rodzaju pracy mięśniowej i ruchliwości pozbyć się egzuberancji203 napięcia wewnętrznego: następnie jako mimowolne skoordynowanie tego ruchu ze zjawiskami wewnętrznymi (obrazami, myślami, pożądaniami) — jako rodzaj automatyzmu całego systemu mięśniowego pod wpływem silnej podniety, działającej z wewnątrz; jako niezdolność do przeszkodzenia reakcji; aparat hamujący zostaje niejako zawieszony. Każdemu poruszeniu wewnętrznemu (uczucie, myśl, wzruszenie) towarzyszą zmiany w naczyniach, a skutkiem tego zmiany barwy, temperatury, wydzielin Sugestywna siła muzyki, jej suggestion mentale204;
3) przymusowe naśladownictwo: krańcowa drażliwość, przy której dany obraz udziela się zaraźliwie — pewien stan odgaduje się już po znakach iodtwarza... Obraz, wynurzający się z wnętrza, działa już wprawiając w ruch członki — pewnego rodzaju zawieszenie woli... (Schopenhauer!!!!). Stan pewnego rodzaju głuchoty, ślepoty na zewnątrz — dziedzina dopuszczanych podrażnień ściśle ograniczona.
To odróżnia artystę od laika profana(typ recepcyjny): ten dosięga punktu kulminacyjnego drażliwości w odbieraniu, tamten w dawaniu — tak iż antagonizm tych dwóch uzdolnień nie tylko jest naturalny, lecz pożądany. Każdy z tych stanów posiada odwrotną optykę — żądać od artysty, żeby się wkładał w optykę słuchacza (krytyka), znaczy wymagać, żeby ubożył siebie i swoją siłę twórczą... Tak jest tutaj jak z różnicą płci: nie należy od artysty, który daje, wymagać, żeby się stał kobietą — żeby „przyjmował”...
Nasza estetyka była dotychczas estetyką kobiecą w tym znaczeniu, że tylko ludzie recepcyjni względem sztuki formułowali swe doświadczenia „co jest piękne?” W całej filozofii dotychczas brak artysty... To jest, jak powyżej napomknięto, wada nieunikniona: albowiem artysta, który by zaczął się pojmować, przez to by siebie nie zrozumiał — nie powinien oglądać się wstecz, nie powinien wiedzieć w ogóle, powinien tylko dawać. Przynosi to zaszczyt artyście, jeśli jest niezdolny do krytyki — w przeciwnym razie jest ni to, ni sio, jest „nowoczesny”...
361.Stany, w których wywołujemy przemienienie rzeczy, udzielamy im pełni i poezji, póki nie odbiją w sobie naszej własnej pełni i radowania się życiem, są: popęd płciowy; upojenie; uczta; wiosna; zwycięstwo nad wrogiem, szyderstwo; szaleństwo odwagi; okrucieństwo; ekstaza uczucia religijnego. Przed innymi te trzy pierwiastki: popęd płciowy, upojenie, okrucieństwo — wszystkie należą do najdawniejszych uciech świątecznych człowieka, wszystkie przeważają również w „artyście” początkującym.
Odwrotnie: jeśli się spotykamy z rzeczami wykazującymi to przemienienie i pełnię, tedy nasza egzystencja zwierzęca odpowiada na nie podrażnieniem owych sfer, w których wszystkie owe stany przyjemności posiadają swe siedlisko: i mieszanina tych bardzo delikatnych odcieni zwierzęcego dobrobytu i żądzy jest stanem estetycznym. Ten ostatni występuje tylko w takich naturach, które są w ogóle zdolne do owej oddającej się i przelewającej pełni cielesnego wigoru: w nim znajduje się zawsze primum mobile. Człowiek trzeźwy, znużony, wyczerpany, wysuszony (na przykład uczony) nie może absolutnie nic otrzymywać od sztuki, ponieważ nie posiada pierwotnej siły artystycznej, niezbędnego bogactwa: kto nic dać nie może, nie otrzymuje też nic.
„Doskonałość”: w owych stanach (szczególniej w miłości płciowej) objawia się naiwnie, co najgłębszy instynkt uznaje w ogóle za najwyższe, najpożądańsze, najcenniejsze, za wznoszenie się swego typu; zarówno, do jakiego status właściwie dąży. Doskonałość: jest to nadzwyczajne rozszerzenie swego poczucia mocy, bogactwo, nieuniknienie wylewające się za brzegi...
Sztuka nasuwa nam na myśl stany wigoru zwierzęcego; z jednej strony jest nadmiarem i przelewaniem się kwitnącej cielesności w świat obrazów i pragnień; z drugiej strony podrażnieniem funkcji zwierzęcych za pomocą obrazów i pragnień należących do dziedziny życia spotęgowanego; podniesieniem poczucia życia, bodźcem dla niego.
W jakim stopniu brzydota może posiadać także tę władzę? W tym stopniu, w jakim udziela nam coś ze zwycięskiej energii artysty, który stał się panem nad brzydotą i straszliwością; lub w tym stopniu, w jakim łagodnie budzi w nas okrucieństwo (w pewnych okolicznościach nawet przyjemność z zadawania bólu sobie samym, z gwałtu na własnej osobie: a tym samym z poczucia mocy nad sobą).
362.Pesymizm w sztuce? Artysta poczyna stopniowo lubić dla nich samych środki, przez które objawia się stan upojenia: krańcowa subtelność i wspaniałość barw, wyrazistość linii, odcienie tonu: dystynkcję, kiedy tymczasem w rzeczach normalnych brak wszelkiej dystynkcji. Wszystkie rzeczy wyodrębniające się, wszelkie odcienie, o ile wywołują wspomnienie krańcowego spotęgowania siły, jakie wytwarza upojenie, działając wstecz, budzą to uczucie upojenia; wpływ dzieł sztuki polega na wywoływaniu stanu właściwego tworzeniu, na wywoływaniu upojenia.
To, co jest istotnego w sztuce, to to, że jest uwieńczeniem istnienia, wytwarzaniem doskonałości i pełni; sztuka z istoty swej jest potwierdzaniem, błogosławieniem, ubóstwianiem istnienia... Co oznacza sztuka pesymistyczna?... Czyż nie jest to contradictio? Tak. Schopenhauer błądzi, oddając na usługi pesymizmu pewne działy sztuki. Tragedia nie uczy „rezygnacji”... Przedstawienie rzeczy straszliwych i niepokojących samo już dowodzi instynktu mocy i wspaniałości w artyście: nie straszne mu one... Nie ma sztuki pesymistycznej... Sztuka przytakuje. Hiob przytakuje. Lecz Zola? Lecz Goncourtowie? Brzydkie są rzeczy przez nich pokazywane: lecz że je pokazują, pochodzi to z przyjemności, jaką im sprawia ta brzydota... Nie pomoże nic! Oszukują was, jeśli twierdzą inaczej. Jakimże odkupicielem jest Dostojewski!
363.Co jest tragicznym? Wielokrotnie wskazywałem na wielkie nieporozumienie Arystotelesa, który sądzi, iż rozeznaje wzruszenia tragiczne w dwóch deprymujących uczuciach przerażenia i współczucia. Jeśliby słuszność była po jego stronie, tragedia byłaby sztuką zagrażającą życiu: trzeba by było przed nią ostrzegać, jako przed niebezpieczeństwem i zgorszeniem publicznym. Sztuka, która jest zresztą wielkim stimulans życia, upojeniem życia, wolą życia, byłaby tutaj, w służbie ruchu wstecznego, niby jakąś służebnicą pesymizmu, niebezpieczną zdrowiu (albowiem to, iż przez wzbudzenie tych wzruszeń człowiek oczyszcza się z nich, jak, zdaje się, sądzi Arystoteles, po prostu nie jest prawdą). Coś, co w ogóle wzbudza przerażenie i współczucie, dezorganizuje, osłabia, pozbawia odwagi: i przypuściwszy, że Schopenhauer ma słuszność, iż z tragedii należy czerpać rezygnację, tzn. łagodne wyrzeczenie się szczęścia, nadziei, woli życia, tedy byśmy byli wobec takiej koncepcji sztuki, w której sztuka sama siebie zaprzecza. Tragedia oznaczałaby wtedy proces rozkładowy: instynkt życia niszczący sam siebie w instynkcie sztuki. Chrześcijanizm, nihilizm, sztuka tragiczna, décadence fizjologiczna: trzymałoby się to za ręce, jednocześnie zdobywało przewagę, wzajemnie popychało naprzód — na dół... Tragedia byłaby objawem rozkładu.
Można obalić tę teorię z najzimniejszą krwią: mianowicie, mierząc za pomocą dynamometru działanie emocji tragicznej. I otrzymuje się jako wynik, czego wreszcie tylko absolutna kłamliwość systematyka uznać nie może: iż tragedia jest tonicum. Jeśli Schopenhauer nie chciał tutaj rozumieć, jeśli depresję ogólną uznaje za stan tragiczny, jeśli Grekom (którzy ku jego niezadowoleniu nie „zrezygnowali”...) dał do zrozumienia, iż nie znajdowali się na wysokości światopoglądu: to jest to parti pris205, logika systemu, fałszowanie monet, systematyka. Jedno z owych złych fałszowań monet, które Schopenhauerowi krok za krokiem psuły całą jego psychologię (on, który geniusz, sztukę samą, etykę, religię pogańską, piękność, poznanie i niemal wszystko despotycznie zaniepoznawał).
364.Chcecie najbardziej zadziwiającego dowodu, do jakiego stopnia dochodzi siła przeobrażająca upojenia? „Miłość” jest tym dowodem: to, co zwie się miłością we wszystkich mowach i milczeniach świata. Upojenie załatwia się tutaj z realnością w ten sposób, że w świadomości kochającego przyczyna gaśnie, a miast niej zdaje się znajdować coś innego — drganie i blaski wszystkich zwierciadeł czarownych Cyrce... Tu, człowiek czy zwierzę, nie stanowi różnicy; jeszcze mniej duch, dobroć, prawość... Subtelnie bywa się wyprowadzanym w pole, jeśli się jest subtelnym; trywialnie bywa się oszukiwanym, jeśli się jest trywialnym: ale miłość i nawet miłość Boga, miłość świętych „dusz wybranych”, w gruncie jest jedno: gorączką, mającą powody do przybierania różnych postaci, upojeniem, które czyni dobrze, kiedy się kłamie o sobie samym... I w każdym razie kłamie się dobrze, kiedy się kocha, przed sobą i o sobie: zdaje się nam, iż jesteśmy przekształceni, silniejsi, bogatsi, doskonalsi, jesteśmy doskonalszymi... Odnajdujemy tutaj sztukę jako funkcję organiczną, znajdujemy ją włożoną w anielski instynkt „miłości”: odnajdujemy w niej największy stimulans życia — sztuka okazuje się tym samym wzniośle pożyteczną w tym nawet także, że kłamie... Pobłądzilibyśmy jednak, zatrzymując się przy jej sile kłamania: sprawia ona więcej: nie tylko imaginuje, lecz nawet przesuwa wartości. I nie tylko że przesuwa poczucie wartości: kto kocha, jest wart więcej, jest silniejszy. U zwierząt stan ten wytwarza nowe narzędzia walki, nowe barwniki, nowe formy i kolory, lecz przede wszystkim nowe ruchy, rytmy, powaby i wabiki. Z człowiekiem nie dzieje się inaczej. Cała jego ekonomia staje się bogatsza niż kiedykolwiek, potężniejsza, całkowitsza niż u tego, kto nie kocha. Kto kocha staje się rozrzutnikiem: dość jest na to bogaty. Teraz posiada śmiałość, staje się awanturnikiem, staje się
Uwagi (0)