Darmowe ebooki » Powieść » Wesele hrabiego Orgaza - Roman Jaworski (dostęp do książek online txt) 📖

Czytasz książkę online - «Wesele hrabiego Orgaza - Roman Jaworski (dostęp do książek online txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Roman Jaworski



1 ... 41 42 43 44 45 46 47 48 49 ... 56
Idź do strony:
wolność, niźli uczynić to samo później, ale już niestety pod presją ministra sprawiedliwości, który aferę chce zlikwidować, albowiem wymusza na nim ustępstwa poseł sowiecki, ambasador Niemiec, a w wielkiej cichości i londyńska giełda.

— Niezależność sądów!

— Cenię w mym kraju prześliczne legendy, których nie należy nigdy demaskować. Dancing przedśmiertny do pewnego stopnia był również wyrazem wielkiej legendy: że mogą się spotkać w połowie drogi współczesny intelekt z odwiecznym pędem do uczuć górnych, nadprzyrodzonych. Spód toledańskiej, wielkiej sensacji jest metafizyczny, a tylko wierzchołki są naturalistyczne i stąd wulgarne.

— Ktoś mi powiedział, że metafizyka jest beznadziejna. Nigdy już ona nie może odzyskać powszechnej estymy i modnych wpływów.

— A jednak, a jednak. Porzućmy ten temat. Pan woli nie wiedzieć, niźli się potrudzić, by coś zrozumieć... Miliarder Dawid będzie wydalony jutro z granic państwa. Nie wątpię na chwilę, że się osiedli na swojej wyspie i że poczują tego łowcę treści niebawem wszyscy, nawet solidny i na sensacje wstydliwe łakomy, potężny „Excelsior”.

— Miałem wrażenie, że raczej przemawiał obrońca zbrodniarzy niż sędzia śledczy. Przepraszam, a tygrys? Co będzie z tygrysem? Ja bym go nabył. Mój pan redaktor również reflektuje na tak popularną i wybitną siłę, do sekretariatu, do działu sprostowań...

— Byłoby ciekawe móc się przekonać, kto bardziej drapieżny, kto został lepiej wytresowany i kto kogo pożre: „Excelsior” tygrysa czy kot bibułę...

— Gdy uwolnicie aresztowanych, do Yetmeyera poślę reportera, aby coś napisał, bo ja wciąż dotąd nic nie rozumiem. Przy tej sposobności może nam się uda choć raz drapieżnika autentycznego zafundować sobie na współpracownika.

Pielgrzymka do grobu cywilizacji

Tej samej nocy na zarządzenie prokuratury zostali zwolnieni, przeważnie za kaucją, wszyscy dancingowcy z wyjątkiem papieża, którego gończe listy ścigają. Jest oskarżony o liczne włamania, o zorganizowanie bandy kasiarzy, o zamach stanu dwukrotny w Estonii oraz o wywóz naiwnych chłopek z Rosji, Rumunii do domów rozpusty gdzieś tam w Hondurasie czy Gwatemali.

Yetmeyer natychmiast, wprost niemal z więzienia, wsiadł do „Fifaka” wraz z Ewarystą i jej małżonkiem. Życzliwość policji znacznie ułatwiła cichy, nocny odjazd. Poszybowali na swoją wyspę, skąd przyszły wieści radiofoniczne o strasznym wybuchu w Pałacu Lodowym, który pogrzebał pod swymi gruzami wszystkie zabytki, wzory, modele i księgozbiory cywilizacji mocno przejrzałej.

Znowu się wślizgnął do samolotu, znowu na pilota, nieszczęsny sadhus i znowu przebrany do niepoznania. Mina bramina jest jak... z komina. Stracił posadę, nie otrzymał pensji, nie mógł się zgłosić do żadnego banku po oszczędności, gdyż wiedział dobrze, że czyhają na to agenci śledczy, by go przycapić za liczne sprawki zamierzchłej przeszłości, której nie chciałby rozpamiętywać. Havemeyera również mu szkoda. Najbardziej jednak cierpi moralnie, gdyż katastrofa podczas Wesela zachwiała na zawsze jego reputacją jako detektywa. Trzeba będzie szukać innego zajęcia.

W przytulnej kabinie wyjmuje gazetę, wydanie wieczorne. Czyta — nie wierzy. Wrzaskliwe czcionki.

DAR YETMEYERA DLA „EXCELSIORA”

Sążnisty artykuł mistrza nad mistrze publicystycznego i koryfeja1151 politycznego o wpływie Dancingu na tegoroczne zbiory bawełny w nacjonalistycznie sklepionych głowach.

Po czym ohydnie ekspresjonistyczny na poły felieton:

Tygrys w redakcji

jako szef działu przeciw drożyźnie, przeciw zamachom, przeciw żebractwu oraz przeciw wszelkiej nieco głębszej myśli.

— Bodajby pożarł wszystkich gryzmołów — zaklął z cicha sadhus. — Bezpłodne, kąśliwe i głupie robactwo. Wiem teraz, co pocznę. Trzeba się zabrać do ratowania cywilizacji. Bez teleologii1152 i bez kosmosu. Moim systemem, by nikt nie zmiarkował, dla kieszeni własnej. Dobrze mi zrobi ta cicha pielgrzymka do lodowego grobowca kultury. Tam zmotam Dawida, by nabył dla mnie we Lwowie fabryczkę: „Wyrobów gumowych i ebonitowych”. Moje nowe hasło cywilizatorskie brzmieć będzie dwuznacznie: „Czy żądasz wałków wyżymaczkowych?”. Fortunkę wydrepcę w bardzo krótkim czasie. Dlaczego A-to-tso narwał się tak łatwo na to papiestwo wśród taoistów? Czy nie było lepiej wśród tajoistów1153 poszukać szczęścia jako przemysłowiec czy obrotny kupiec? Jadę do Polski, w pobliże Sowietów. Nie ma co gadać, jedyny interes i wysoka misja. Wy liżcie tymczasem tygrysa łapy. Lepiej on wam kurtę ode mnie skroi.

Dla interesu oraz dla serca
Kobylezwłoki, pow. trembowelski  
Polska  
dnia 3 maja 1922 
 

Gaurizankarze kobiecego cudu,

Ewarysto szalona, a przeto miła mojemu sercu!

Wiem już o wszystkim. Ciężkie chwile przeszłaś. Wciąż myślę o Tobie. Nie wiem, jak się czujesz. Los Twój niepokoi. Co zamyślacie? Gdzie się obracasz? Doszły mnie wieści, że powróciłaś już do Toleda. Szpieguję Ciebie przez nasze poselstwo, które w Madrycie spisuje się nieźle. Posłuchaj, posłuchaj:

W krwi mojej na gwałt biją dzwony, dzwony tęsknoty za tobą, Ewarysto szalona, Ewarysto nie moja!

Zwinąłem się w kłębek na sofie, gdzie mój przytułek i moja pieszczota. Rozjarzyłem wszystkie światła pałacu. Prześwietlam moją samotność (domownicy gdzieś są w ogrodzie). Tuż przy mnie foks Amor, którego artretyzm przedwczesny przykuł do mojego boku. Wydął pogardliwie mordkę, w histerycznych skurczach potrząsa biało-różową sierścią i zawiesistym aksamitem wysmutniałych spojrzeń przewraca karty mych rozmyślań z namaszczeniem, starannie.

Biorę do ręki brewiarz nadwieczorny i czytam, podczas gdy ty wychodzisz z gąszczu mej zadumy i podrzucając biodrami, wkraczasz w jasnoszmaragdowy gazon dobrej, mądrej radości z wszystkiego, co się jawiło na świecie i co jeszcze być może.

Gryzmolić zaczynam na stoliczku przy sofie niedbale, leniwie jakieś kończyny1154 myśli, o tobie we mnie wszechwładnej. Ściga mnie Karol Baudelaire1155. Słyszę, jak się krztusi patetycznym szeptem:

Sous tes souliers de satin, 
Sous tes charmants pieds de soie, 
Moi, je mets ma grande jole, 
Mon génie et mon destin, 
Mon âme par toi guérie, 
Par toi, lumière et couleur! 
Explosion de chaleur 
Dans ma noire Sibérie!1156 
 

Amor (mój foks!) ziewa. Nie czytam już, lecz idę. Za tobą, za tobą. Niepowstrzymanie. Ścieżyną moją niewidoczną, najkrótszą, chociaż krętą. Istny labirinto d’amore1157, jakkolwiek od pomysłu Boccaccia1158 odmienny. Widzę Lukrecję d’Alagno1159, o której plotkują kronikarze, że z królem Alfonsem I „sama rozmowa” zaledwie ją łączyła, i Vittorię Colonna1160 w hebanowej dumie i Joannę Aragońską1161 wraz z wdzięków jej odmianą Marią1162 i Giulię Gonzaga1163 w miłosnym brwi uniesieniu nadsłuchującą rozkosznego purpury szelestu, który z fałdów kardynalskiej sutanny wytrząsają śniade uda watykańskiego dandy1164 Hipolita Medici1165. A dalej madame Recamiér1166 widzę, jak się w sarkofag układa swego miłowania, i panią de Sevigné1167 i de Lafayette1168, i de Maintenon1169, i mademoisselle de Launay1170, i madame du Deffand1171 w końcu, gdy cieniem jest zachceń Voltaire’a.

Każda z sygnetem na palcu, a w skrzepłej krwi kamieniach herb rżnięty: kształty marzenia. Do tych kształtów życie swe dorabiały. Pamiętały, że nie ma żywiołu poza nami. Wiedziały, że trzeba go w sobie rozmotać, rozpętać i na siebie samą wypuścić. Żywioł z marzenia poczęty, on dopiero jest życiem czystym, zwykłym rdzeniem życia. Życiem nie jest przyrodzony rytm serca; muskuł centralny trzeba samemu nastawić, by krew do mózgu bezustannie napędzał, życie swoje trzeba stworzyć, jak wszystko zresztą, jak wszystko... I wówczas odpowiedzialność za każdy twór najdrobniejszy również jest rozkoszą pełną. Miłość kobiet Odrodzenia i kobiet XVIII wieku nie sposobnością czy przygodą życia była, lecz życia tworem doskonałym, za który odpowiedzialność przyjmowały bez lęku i bez wahania na przepulchnione ramiona czy rozigrane piersięta. Stąd dam tych historyczna uroda i stąd te wieczyste, niezatarte ślady ich świadomego działania: ślady powszedniego nieszczęścia.

Amor (mój foks!) chrapać już zaczyna. Idę za tobą, wciąż idę. Chwytam łapczywie każdy strzęp wspomnienia, który rzucasz za siebie, uchodząc z współczesnej Sodomy1172 lekko, zawsze z wdziękiem i bez oglądania się (stosownie do biblijnego ostrzeżenia).

Nie ma w miłości wytchnienia i rezultatów nie ma, które skrystalizowawszy, komukolwiek okazać by można, jak mineralogii dziwotwór cenny. Miłość jest najzwyklejszym procesem nieustającego chcenia, różniącym się od zachcianek wszelkich zaledwie samym prężności kierunkiem, gdy bowiem zachcianki mrowią się na poziomych płaszczyznach, miłości chcenie wertykalnie pnie się w niezbadane sfery. Miłość jest pracą wyobraźni przewracającej przestrzenie, tłamszącej przepych pozorów, druzgocącej żelazobetony praktycznych fundamentów, jest rządzą kosmiczną wtłoczoną między człowieka życie nieprzytomne a rozwidnioną śmierć jego.

Amorowi (foksowi mojemu!) przyśniło się coś strasznego. Warczy i wzdycha. O Ewarysto nie moja!... dogoniłem ciebie. Cienie nasze upadły na siebie. Obluszczają się pieszczotliwie, w szczeliny wpadają zabawowych nieporozumień, drapią się po jaśnie oświeconych murach zarobkowej kariery. Pochód płaskorzeźby w angielskim parku powszechności. Cienie tego, czego nigdy nie było, cienie tego, co by być mogło, a więc rozwiać się musi tuż przed wcieleniem. Światełka, płomyki, które zgasi pierwszy lepszy lampiarz, magistracki sługa, w obowiązującej godzinie.

Co też tu chciałem powiedzieć... Miłość jest... myślą, tak myślą, myślą przede wszystkim i mimo wszystko. Myślą być musi. Z myśli wszelkie łakomstwo pochodzi, a więc i smak rajskich pocałunków. Tylko myśl, ona jedna jedyna wypełnić może szczelnie tę przepaść zabójczą, jaka odgradza każdą pieszczotę od nieuchronnego jej powtórzenia. Tylko myśl zedrze z miłości szaty powszedniości i ponury konwencjonał konfesjonałem zastąpi zeznań nagich, rozochoconych, boskich, które są wschodem zachwytu po zachodzie rozkoszy.

A także, a jeszcze jest miłość najdoskonalszą o sobie pamięcią, bo żadnego „dzisiaj” przez jutro pomnożyć, przez „wczoraj” podzielić nie umie, jest również najbardziej nonsensowną funkcją arytmetyczną, bo wszystko od siebie odejmuje, a siebie do wszystkiego dodaje.

„Rób z nią, co chcesz, ona zawsze pozostanie taka sama!” — niepotrzebnie, bo niesłusznie utyskuje wytatuowany solidnością obywatel społeczny, bierze kąpiel w łaźni tureckiej (higiena), wdziewa lakierki (nastrój uroczysty), kupuje pstre kwiaty i rozlazłe pomadki (tradycja), nabywa kołyskę (wiara i nadzieja), wpisuje się do klubu (reasekuracja), a potasowawszy należycie łajdactwo ze sprytem (postawa męska) pracowicie i z „poświęceniem” („patriotyzm”) pomnaża dobytek.

Question de amor1173 jest ponadto tu i ówdzie osobistym postulatem twórczym, czyli próbą utrzymania jako tako wytwornej równowagi na zmieniających nieustannie rytm i kierunek ruchu płaszczyznach pojęciowych. Zagadnienie to nie trapi nigdy legalnych mężów i autoryzowanych gachów.

Takie mniej więcej męczące repetytorium, czyli palcówki miłosnych motywów przesyłam tobie, Ewarysto. Powtarzam i zwracam, czego nauczyłem się od Ciebie, u Ciebie, dzięki Tobie. Bębnię études1174, chociaż wiem, że pozbawione są melodii. Rozmyślając o miłości, dowód składam, że umiem być pilnym, ale wiem niestety, że kształcenie zalet moralnych prowadzi do niechybnego wyjałowienia życiowego wirtuozostwa.

Mimo wszystko pragnąłbym, by moje absurdy miłosne doszły do rąk Twoich. Nie wiem, jak pojmiesz wywody dosyć rozczochrane, ale życzę sobie, byś je przyjęła, choćby najniechętniej i najopaczniej. Drogą korespondencji mógłby nasz stosunek nieco się ustalić. Miłość, która jest stałem nieporozumieniem, nie mniej jest miłością.

U nas w Polsce nie ma z kim gadać o miłości. Czasem usłyszę, że ktoś kogoś kocha, ale potem wnet donoszą, że go już zabił. U nas bardzo lubią: rybę po żydowsku, miłość po rosyjsku.

Nie jestem zdolny do najogólniejszych choćby opisów wszystkiego tego, co się tu dzieje. Krótko określę sytuację kraju, w którym teraz mieszkam i który kocham, sam nie wiem, za co: rozpaprana poprawa i poprawna deprawacja.

Stojąc poza tym wszystkim uporczywie i jako wyklętnik, i jako ochotnik, w potwornym osamotnieniu jedną jedyną znalazłem pociechę, którą słowami rozpustnika Aretino1175 wypowiem: „per la gracia di Dio uomo libero!”1176.

W tym oddaleniu nieskalanie myśleć mogę o prawej ku Tobie miłości.

Byłbym zapomniał, byłbym rzeczywiście zapomniał: w miłości obowiązuje obecność cielesna!

Czułość wypowiedziana — czułostką się staje niemrawą, niezdarną, a więc poniecham!

Pioś hrabia Majcherek.

P. S. Zdaje mi się, że żona moja niebawem znów rodzić zamyśla, więc o przybyciu moim do Madrytu czy do Toleda, nie mówiąc już o Wyspie Zapomnienia, dokąd zapewne wyjedziecie niebawem gwoli przestudiowania tańca reniferów, niestety mowy być nie może w miesiącu bieżącym.

Ponadto na koniec dwie prośby do Was. Nie wątpię na chwilę, że z Yetmeyerem pozostajecie w żywym kontakcie. Bądź więc tak dobra, donna Ewarysto, i przy najbliższej sposobności racz przypomnieć zbawcy, że mi dotąd jeszcze nie zdołał nadesłać wygranej mojej. Pół miliona funtów przyda mi się bardzo; gorzelnię buduję, gnębią mnie podatki, o urodzajach nie mogę myśleć, gdyż zawsze są liche. Mieliście przykrości i dlatego właśnie skromnie czekałem. Obecnie jednak w porządku wszystko. Postaraj się cudna, aby tę przesyłkę, którą zawdzięczam uczciwej postawie Havemeyera, również Yetmeyer uczciwie nadał oraz... jak najspieszniej.

Może powiesz kiedyś mężowi Twojemu, że swego czasu zaproponował mi senor Dawid, bym rolę Orgaza z naszym nieboszczykiem dublować spróbował. Gdybyście więc grali jakieś misterium, ale bez zamachów i bez katastrof, za honorarium niewygórowane poaktorowałbym. Mam szczerą ochotę kopnąć się do Was. Chodzi o pretekst i o pieniądze. Muszę się puścić. Pomóżcie mi trochę.

Wasz Pioś.

Przypisy:

1. barkeeper — bufetowy, kelner. [przypis autorski]

2. Guevara, Fernando Niño de (1541–1609) — hiszpański kardynał, wielki inkwizytor Hiszpanii; słynny jest jego pełnopostaciowy portret wykonany przez El Greca, prawdopodobnie w 1600, kiedy kardynał przebywał w Toledo z królem Filipem III i jego dworem. [przypis edytorski]

3. El Greco, właśc. Domenikos Theotokopulos (1541–1614) — hiszpański malarz, rzeźbiarz i architekt pochodzenia greckiego, w 1577 zamieszkał

1 ... 41 42 43 44 45 46 47 48 49 ... 56
Idź do strony:

Darmowe książki «Wesele hrabiego Orgaza - Roman Jaworski (dostęp do książek online txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz