Darmowe ebooki » Powieść » Pierwsze kroki - Honoré de Balzac (czytanie po polsku .txt) 📖

Czytasz książkę online - «Pierwsze kroki - Honoré de Balzac (czytanie po polsku .txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Honoré de Balzac



1 ... 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24
Idź do strony:
podróży do Presles.

— A — rzekł adwokat — swojego czasu, Józef Bridau opowiadał mi o tym kawale, to temu spotkaniu zawdzięczaliśmy łaskę, jaką hrabia de Sérisy okazał jego bratu74.

W tej chwili zjawił się Moreau, miał bowiem ważny interes w sprawie spadku Vandenessów. Margrabia chciał rozparcelować dobra Vandenesse, brat jego, hrabia, sprzeciwiał się temu. Handlarz majątków zniósł tedy pierwszy ogień słusznych skarg, złowrogich przepowiedni, jakie Desroches wytrząsnął na Oskara. Wytworzyło to w najgorliwszym opiekunie nieszczęsnego chłopca przekonanie, że próżność jego jest nieuleczalna.

— Zrób pan zeń obrońcę, ma tylko jeden egzamin przed sobą, w tym zawodzie wady jego staną się może zaletą, bo miłość własna dodaje wymowy połowie obrońców.

W tej chwili Clapart był chory, a żona musiała go pielęgnować: ciężkie zadanie, obowiązek bez żadnej nagrody. Urzędniczyna dręczył tę biedną istotę, która aż dotąd nie znała jeszcze okrutnej nudy i jadowitej dokuczliwości, na jaką sobie pozwala w całodziennym sam na sam człowiek na wpół zidiociały, którego nędza zatruła tajonym jadem. Uszczęśliwiony, że może wbijać szpileczki w tkliwy punkt matczynego serca, odgadł poniekąd obawy, jakie przyszłość, prowadzenie i wady Oskara budziły w biednej kobiecie. W istocie, kiedy matka otrzymała od swego dziecka cios taki, jak sprawa w Presles, żyje w nieustannej obawie; z samego sposobu, w jaki żona jego chwaliła Oskara, ilekroć odniósł jaki sukces, Clapart zgadywał ogrom tajemnych obaw matki i podsycał je przy każdej sposobności.

— Wreszcie z Oskarem wszystko idzie lepiej niż się spodziewałam; mówiłam sobie, że ta podróż do Presles, to tylko nieopatrzność młodości. Któryż młody chłopiec nie robił głupstw! Biedny chłopak znosi mężnie braki, których nie byłby zaznał, gdyby żył jego biedny ojciec. Dałby Bóg, aby umiał powściągnąć swoje skłonności!... etc., etc.

Otóż, podczas gdy tyle katastrof działo się przy ulicy Vendôme i przy ulicy Bethisy, Clapart, siedząc przy kominku w lichym szlafroku, patrzał na żonę, która przyrządzała na kominku w sypialni równocześnie bulion i ziółka dla Claparta, i śniadanie dla siebie.

— Mój Boże, chciałabym wiedzieć, jak się skończył wczorajszy dzień? Oskar miał być na śniadaniu w Rocher-du-Cancale, a wieczór u pewnej margrabiny...

— Och, bądź spokojna — odparł mąż — wcześniej, czy później pasztet się odkryje — rzekł mąż. — Ty wierzysz w tę margrabinę? Ech! Młody chłopak, który, ostatecznie, ma zmysły i słabość do wydatków, jak Oskar, znajduje hiszpańskie margrabiny kapiące złotem? Spadnie ci pewnego dnia na kark z długami...

— Sam nie wiesz już, co wymyślić, aby mnie dręczyć! — wykrzyknęła pani Clapart. — Skarżyłeś się, że mój syn zjada twoją pensję, a nigdy cię nic nie kosztował. Oto dwa lata, jak nie masz żadnego pozoru wygadywania na Oskara; jest drugim dependentem, wuj jego i pan Moreau pokrywają wszystko, ma zresztą osiemset franków pensji. Jeżeli będziemy mieli chleb na stare lata, będziemy to zawdzięczali drogiemu chłopcu. Doprawdy, jesteś tak niesprawiedliwy...

— Nazywasz moje przewidywania niesprawiedliwością — odparł cierpko chory.

W tej chwili ktoś zadzwonił żywo. Pani Clapart pobiegła otworzyć i została w pierwszym pokoju z panem Moreau, który przyszedł złagodzić cios, jaki nowa lekkomyślność Oskara miała zadać biednej matce.

— Jak to, przegrał pieniądze kancelarii! — wykrzyknęła pani Clapart ze łzami.

— A co, nie mówiłem! — wykrzyknął Clapart, który zjawił się jak duch w drzwiach salonu, dokąd ściągnęła go ciekawość.

— Ale co my z nim poczniemy? — spytała pani Clapart, której ból nie dozwolił odczuć tego ukłucia.

— Gdyby nosił moje nazwisko — odparł Moreau — pozwoliłbym mu spokojnie ciągnąć los do wojska; gdyby zaś wyciągnął zły numer, nie zapłaciłbym mu zastępcy. Oto już drugi raz syn pani robi głupstwo przez próżność. Ano cóż, próżność popchnie go może do świetnych czynów, które go wyróżnią w tym zawodzie. Zresztą, sześć lat służby wojskowej doda mu statku, że zaś ma przed sobą tylko jeden egzamin, nie będzie dlań nieszczęściem, gdy zostanie obrońcą w dwudziestym szóstym roku, o ile zechce zostać w palestrze, spłaciwszy, jak to się mówi, podatek krwi. Tym razem przynajmniej będzie surowo ukarany, nabędzie doświadczenia i przywyknie do subordynacji. Zanim odbędzie praktykę w sądzie, przejdzie praktykę w życiu.

— Jeżeli to jest pański wyrok na syna — rzekła pani Clapart — widzę, że serce ojca w niczym nie jest podobne do serca matki. Mój biedny Oskar żołnierzem?...

— Czy pani woli, aby się kiedyś rzucił do Sekwany, dopuściwszy się hańbiącego czynu? Nie może być już adwokatem, czy pani go uważa za dosyć rozsądnego, aby zostać obrońcą?... W oczekiwaniu aż przyjdzie wiek rozsądku, co z niego będzie? Ladaco; a tak przynajmniej dyscyplina go ocali...

— Czy nie może wstąpić do innej kancelarii? Wuj Cardot zapłaci mu z pewnością zastępcę, Oskar zadedykuje mu swoją tezę.

W tej chwili turkot dorożki, w której znajdowały się wszystkie rzeczy Oskara, oznajmił młodego człowieka, który ukazał się niebawem.

— A jesteś, mój amorku? — wykrzyknął Clapart.

— Słuchaj mnie pan, panie Clapart — rzekł dzieciak, który zmienił się w mężczyznę — nudzisz pan diabelnie moją biedną matkę, to pańskie prawo; jest, na swoje nieszczęście, pańską żoną. Ale ze mną inna sprawa! Jestem za kilka miesięcy pełnoletni; otóż nade mną nie masz pan żadnych praw, nawet gdybym był małoletni. Nigdy nikt pana o nic nie prosił. Dzięki tu obecnemu panu Moreau, nie kosztowałem pana nigdy ani szeląga, nie jestem panu winien żadnej wdzięczności, niech mnie pan zatem zostawi w spokoju.

Słysząc tę apostrofę, Clapart wrócił na swoją berżerkę do kominka. Rozumowanie Oskara i tłumiona wściekłość młodego chłopca, który właśnie otrzymał lekcję od swego przyjaciela Godeschala, nakazały na zawsze milczenie niedołędze.

— Szał, któremu pan byś uległ z pewnością jak ja, kiedy byłeś w moim wieku — rzekł Oskar do pana Moreau — przywiodła mnie do błędu, który Desroches uważa za coś wielkiego, a który jest drobnostką. Więcej mam do siebie pretensji o to, że wziąłem Florentynę z Gaité za margrabinę, a aktorki za damy, niż żem przegrał tysiąc franków w czasie hulanki, gdzie wszyscy, nawet Godeschal, mieli w czubie. Tym razem przynajmniej zaszkodziłem tylko sobie. Już jestem wyleczony. Jeżeli pan mi zechce pomóc, panie Moreau, przysięgam panu, że tych sześć lat, przez które muszę zostać dependentem, zanim będę mógł otworzyć kancelarię, upłyną bez...

— Hola — rzekł Moreau — ja mam troje dzieci, nie mogę się zobowiązywać do niczego...

— Dobrze, dobrze — rzekła do syna pani Clapart, rzucając przyjacielowi spojrzenie pełne wyrzutu — wuj Cardot...

— Nie ma już wuja Cardot — odparł Oskar i opowiedział scenę z ulicy Vendôme.

Pani Clapart, która czuła, że nogi uginają się pod nią, usunęła się na krzesło.

— Wszystkie nieszczęścia naraz... — rzekła mdlejąc.

Moreau wziął biedną matkę na ręce i zaniósł ją na łóżko. Oskar stał nieruchomy, jakby rażony gromem.

— Nie pozostaje ci nic jak zostać żołnierzem — rzekł handlarz majątków wracając. — Ten cymbał Clapart nie pociągnie ani kwartału, matka zostanie bez grosza, czyż nie muszę dla niej zachować tych trochę pieniędzy, którymi mogę rozrządzać? Nie mogłem ci tego powiedzieć przy matce. Jako żołnierz, będziesz miał co jeść i zastanowisz się nad życiem, takim jakie ono jest dla chłopca bez majątku.

— Mogę wyciągnąć dobry numer — rzekł Oskar.

— No i co? Twoja matka spełniła swoje obowiązki wobec ciebie, dała ci wykształcenie, skierowała cię na dobrą drogę, zboczyłeś z niej, czegóż chcesz próbować? Bez pieniędzy nie można nic począć, wiesz to dzisiaj, a nie jesteś człowiekiem zdolnym zacząć karierę, zrzucając surdut i kładąc bluzę robotnika. Zresztą matka kocha cię, czy chcesz ją zabić? Umarłaby, widząc, żeś spadł tak nisko.

Oskar usiadł i nie mógł powstrzymać łez, które płynęły obficie. Rozumiał dziś ten język, tak zupełnie obcy dlań w chwili pierwszego błędu.

— Ludzie bez majątku muszą być doskonali! — rzekł Moreau, nie domyślając się głębi tej okrutnej sentencji.

— Mój los nie długo będzie w zawieszeniu, ciągnę jutro — odparł Oskar. — Do tej pory postanowię o przyszłości.

Moreau, zgnębiony mimo pozorów srogości, opuścił mieszkanie przy ulicy de la Cerisaie pogrążony w rozpaczy. W trzy dni później Oskar wyciągnął numer dwudziesty siódmy. W interesie biednego chłopca były rządca Presles miał odwagę udać się do hrabiego de Sérisy o protekcję, aby pomieszczono Oskara w kawalerii. Otóż syn ministra Stanu, otrzymawszy jedną z ostatnich lokacji przy egzaminie ze szkoły politechnicznej, dostał się przez stosunki jako podporucznik do pułku kawalerii księcia de Maufrigneuse. Oskar miał tedy w swoim nieszczęściu to drobne szczęście, że, na polecenie hrabiego de Sérisy, wcielono go do tego pięknego pułku, z przyrzeczeniem, że zostanie furierem75 po roku. Tak więc przypadek pomieścił eks-dependenta pod rozkazami syna pana de Sérisy.

Przechorowawszy kilka dni, tak bardzo ją złamały te katastrofy, pani Clapart zaczęła gryźć się wyrzutami, jakimi trapią się matki, których prowadzenie było niegdyś lekkie, a które na starość skłaniają się ku pokucie. Zaczęła się uważać za istotę przeklętą. Przypisywała niedole swego drugiego małżeństwa oraz nieszczęścia syna gniewowi Boga, który każe jej odpokutować błędy i uciechy młodości. Mniemanie to stało się rychło pewnością. Biedna matka poszła się wyspowiadać, po raz pierwszy od czterdziestu lat, do wikariusza przy kościele św. Pawła, księdza Gaudron, który pchnął ją w dewocję. Ale dusza tak znękana i tak kochająca jak pani Clapart miała stać się po prostu pobożna. Dawna Aspazja Dyrektoriatu chciała odkupić swoje grzechy, aby ściągnąć błogosławieństwo boże na głowę biednego Oskara; utonęła tedy niebawem w praktyce i dziełach najżarliwszej pobożności. Sądziła, iż zwróciła na siebie uwagę niebios, ocalając życie panu Clapart, który, dzięki jej staraniom, żył, aby ją dręczyć; ale ona w tyranii tego niedołęgi widziała próby nałożone przez rękę, która pieści, gdy karze. Oskar zresztą prowadził się tak dobrze, że w roku 1830 był kwatermistrzem w kompanii wicehrabiego de Sérisy, co mu dawało stopień podporucznika w linii, jako że pułk księcia de Maufrigneuse należał do Gwardii. Oskar Husson miał wówczas dwadzieścia pięć lat. Ponieważ gwardia królewska stała zawsze załogą w Paryżu albo w promieniu trzydziestu mil od stolicy, odwiedzał od czasu do czasu matkę i zwierzał jej swoje bóle, był bowiem na tyle inteligentny, aby rozumieć, że nigdy nie zostanie oficerem. W tej epoce stopnie w kawalerii były prawie wyłącznie przeznaczone dla szlacheckich synów, a ludzie bez herbu awansowali jedynie z trudem. Całą ambicją Oskara było opuścić gwardię i zostać podporucznikiem kawalerii w linii. W lutym r. 1830 pani Clapart uzyskała przez księdza Gaudron, który został proboszczem św. Pawła, protekcję następczyni tronu i Oskar został podporucznikiem.

Mimo iż na pozór ambitny Oskar zdawał się oddany Burbonom, w głębi serca eks-dependent był liberałem. Toteż w bitwie w roku 1830 przeszedł na stronę ludu. Odstępstwo to, które miało swoje znaczenie dzięki punktowi, na którym się odbyło, zwróciło nań uwagę. W upojeniu tryumfu, w sierpniu, Oskar, mianowany porucznikiem, otrzymał krzyż Legii, i uzyskał to, że go przydzielono jako adiutanta do La Fayette’a, który go promował na kapitana w r. 1832. Kiedy amatora najlepszej z republik usunięto z naczelnego dowództwa gwardii narodowej, Oskar Husson, którego oddanie nowej dynastii graniczyło z fanatyzmem, znalazł się jako major w pułku wysłanym do Afryki w pierwszej wyprawie. Wicehrabia de Sérisy był w tym pułku podpułkownikiem. W bitwie pod Macta, gdzie trzeba było ustąpić pola Arabom, pan de Sérisy padł ranny pod ubitym koniem. Oskar rzekł wówczas do swego szwadronu:

— Panowie, czeka nas śmierć, ale nie możemy opuścić naszego pułkownika...

Rzucił się pierwszy na Arabów, a jego ludzie, porwani, poszli za nim. W pierwszym zdumieniu, w jakie wprawił ich ten wściekły atak, Arabowie pozwolili Oskarowi unieść wicehrabiego, którego wziął na swego konia, uciekając galopem, mimo że w zamęcie straszliwej walki otrzymał dwa ciosy jatagana w lewe ramię. Piękny postępek Oskara otrzymał nagrodę w postaci krzyża oficerskiego Legii i stopnia podpułkownika. Otoczył najtkliwszymi staraniami wicehrabiego de Sérisy, którego matka przyjechała i który, jak wiadomo, zmarł z otrzymanych ran w Tulonie. Hrabina de Sérisy nie rozdzieliła swego syna z człowiekiem, który, wydarłszy go Arabom, pielęgnował go z takim poświęceniem. Hrabia de Sérisy przebaczył tedy Oskarowi jego dawne głupstwo i uważał się nawet za jego dłużnika, pochowawszy swego jedynaka w kaplicy w Presles.

W długi czas po bitwie pod Macta, czarno ubrana starsza dama, idąc pod rękę z trzydziestoletnim mężczyzną, w którym przechodnie łatwo mogli poznać spensjonowanego oficera, ile że brak mu było ręki, a miał rozetkę Legii w klapie, stała o ósmej rano, w maju, pod bramą hotelu pod Srebrnym Lwem, przy ulicy Faubourg-Saint-Denis, czekając widocznie na odjazd dyliżansu. To pewna, iż Pietrek, przedsiębiorca komunikacji w dolinie Oise, który obsługiwał okolicę przez Saint-Leu-Taverny i Isle-Adam aż do Beaumont, niełatwo byłby poznał w tym spalonym od słońca oficerze małego Oskara, którego wiózł niegdyś do Presles. Pani Clapart, nareszcie wdowa, również zmieniła się do niepoznania. Clapart, jedna z ofiar zamachu Fieschiego, więcej przysłużył się żonie swoją śmiercią niż życiem. Oczywiście próżniak i włóczykij Clapart wystawał na swoim bulwarze du Temple, przyglądając się rewii swojego legionu. Biedna dewotka otrzymała tedy tysiąc pięćset franków dożywotnej pensji, którą prawo przyznało ofiarom piekielnej machiny.

Powóz, zaprzężony w cztery jabłkowite konie, które przyniosłyby zaszczyt samej poczcie królewskiej, podzielony był na karetę, rotundę i imperiałkę. Podobny był zupełnie do owych dyliżansów nazwanych gondolami, które wytrzymują dziś na drodze do Wersalu konkurencję z dwiema liniami kolei żelaznej. Lekka i mocna zarazem, ładnie

1 ... 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24
Idź do strony:

Darmowe książki «Pierwsze kroki - Honoré de Balzac (czytanie po polsku .txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz