Hrabia Monte Christo - Aleksander Dumas (ojciec) (biblioteka szkolna online .txt) 📖
Jedna z najsławniejszych powieści awanturniczych, malownicza opowieść o zdradzie i zemście; o człowieku, który postanowił wcielić się w rolę fatum.
Aleksander Dumas (ojciec) publikował Hrabiego Monte Christo w latach 1844–1845 w dzienniku „Journal des Débats”. Nic dziwnego, że powieść zawiera wszelkie niezbędne elementy romantyzmu - w wersji „pop”. Znajdziemy tu lochy, zbrodnie, trupy, tajemnice, wielką miłość, ideę napoleońską, orientalizm, a przede wszystkim wybitną jednostkę o potędze niemal boskiej, walczącą heroicznie z całym światem i własnym losem. Śladem epoki są też wątki fabularne dotyczące walki stronnictw bonapartystowskiego i rojalistycznego, a także szybkiego bogacenia się oraz przemieszczania się jednostek pomiędzy klasami społecznymi dzięki karierze wojskowej, operacjom na giełdzie lub inwestycjom w przemysł.
- Autor: Aleksander Dumas (ojciec)
- Epoka: Romantyzm
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Hrabia Monte Christo - Aleksander Dumas (ojciec) (biblioteka szkolna online .txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Aleksander Dumas (ojciec)
— O czym mówisz, mój panie?
— Mówię, że dzięki jednemu twojemu słowu zrozumiałem więcej niż przez dziesięć lat żmudnego zdobywania mądrości. Tylko ty mi pozostałaś na świecie, jesteś jedynym ogniwem łączącym mnie z życiem, możesz sprawić, że będę cierpiał i możesz mnie uszczęśliwić.
— Valentine, czy ty to słyszysz? — zawołała Hayde. — Czy on mówi, że mogłabym mu sprawić ból? Przecież oddałabym za niego życie.
Hrabia zastanowił się chwilę.
— Czy jednak rzeczywiście dobrze odczytałem prawdę? — rzekł. — Boże, przecież to nie ma już żadnego znaczenia. Kara czy nagroda, przyjmuję ten los. Chodź, Hayde, chodź...
Jedną ręką objął kibić dziewczyny, drugą uścisnął dłoń Valentine i zniknął.
Upłynęła niemal godzina. Przez tę godzinę Valentine na krok nie odstępowała Morrela. W końcu poczuła, że jego serce zaczyna bić, niemal niedostrzegalny oddech rozchyla mu wargi, a przez ciało przebiega ów dreszcz, który znamionuje powrót do życia.
Jego oczy się otwarły, z początku jednak jakby niewidzące. Najpierw wrócił mu wzrok, jasny i precyzyjny. Ze wzrokiem zaś czucie, z czuciem — ból.
— Jak to? — zawołał z rozpaczą. — Żyję. Hrabia mnie oszukał.
Sięgnął ręką do stołu i chwycił nóż.
— Najdroższy — rzekła Valentine uśmiechając się uroczo. — Obudź się i popatrz na mnie.
Morrel wydał okrzyk i jakby w szaleństwie, pełen zwątpienia, odurzony tą wizją niemal niebiańską upadł na kolana...
Nazajutrz o brzasku Morrel i Valentine przechadzali się nad brzegiem. Ona opowiadała, jak to hrabia Monte Christo wszedł do jej pokoju, odkrył przed nią całą zbrodnię i jak — w cudowny sposób — ocalił jej życie, pozwalając ludziom wierzyć, że umarła.
Na porannym błękicie nieba lśniły ostatnie gwiazdy.
W pewnej chwili Morrel dostrzegł jakiegoś człowieka. Stał skryty w półmroku skał i czekał tylko na znak, by się zbliżyć. Morrel wskazał go Valentine.
— To przecież Jacopo — rzekła dziewczyna. — Kapitan jachtu.
I dała mu znak, by podszedł do nich.
— Czy chce nam pan coś powiedzieć? — zapytał Morrel.
— Mam panu oddać list od hrabiego.
— Od hrabiego! — wykrzyknęli równocześnie.
— Tak, proszę, oto on.
Morrel otworzył list i przeczytał:
Kochany Maksymilianie!
Oddaję do twojej dyspozycji felukę. Jacopo zawiezie Was do Livorno, gdzie czeka pan Noirtier, pragnąc pobłogosławić wnuczkę przed ślubem. Wszystko, co znajduje się w tej grocie, jak i mój dom na polach Elizejskich oraz zameczek w Tréport zechciejcie przyjąć jako weselny podarunek od Edmunda Dantèsa dla syna pana Morrela. Byłbym zobowiązany, gdyby panna de Villefort nie wzgardziła połową tego wszystkiego, ponieważ proszę ją, by oddała biednym majątek po ojcu, który oszalał, i po bracie zmarłym tragicznie wraz z matką we wrześniu.
Poproś, Maksymilianie, anioła, który odtąd będzie nad Tobą czuwał, by zechciał czasem pomodlić się za człowieka, co na podobieństwo Szatana przez chwilę poczuł się równy Bogu, a teraz, z pokorą prawdziwego chrześcijanina uznaje, że On jeden posiada najwyższą moc i nieskończoną mądrość. Być może siła tych modlitw zdoła uciszyć wyrzuty, z którymi, na dnie serca, odchodzi ów człowiek.
Co się zaś ciebie tyczy, Maksymilianie, oto cała tajemnica mojego postępowania względem ciebie: na świecie nie ma ani szczęścia ani nieszczęścia, tylko przeciwieństwo jednego stanu do drugiego. Jedynie ten, kto poznał najstraszniejsze niepowodzenia, może docenić, czym jest największa radość. Trzeba najpierw chcieć umrzeć, Maksymilianie, by wiedzieć, jak dobrze jest żyć.
Kochani, bądźcie więc szczęśliwi i nie zapominajcie, że póki nie spodoba się Bogu odkryć przyszłości przed człowiekiem, cała mądrość ludzka będzie się zawierać w tych kilku słowach:
Czekać i nie tracić nadziei!
Wasz przyjaciel
Edmund Dantès, hrabia de Monte Christo
Dopiero z lektury tego listu Valentine dowiedziała się o szaleństwie ojca, śmierci brata i macochy. Dziewczyna zbladła, boleśnie westchnęła i łzy, ciche, lecz nie mniej rozdzierające, popłynęły jej po policzkach. Drogo zapłaciła za szczęście.
Morrel rozejrzał się niespokojnie.
— Ale, mówiąc szczerze, hrabia za daleko posuwa swoją hojność. Wystarczy nam przecież mój skromny majątek. A właściwie gdzież on? Zaprowadź nas do niego, proszę.
Jacopo wskazał ręką horyzont.
— Jak to? — zapytała Valentine. — Gdzie jest hrabia? Gdzie Hayde?
— Niech państwo spojrzą — rzekł Jacopo.
Młodzi popatrzyli w kierunku wskazanym przez marynarza. I na granatowej linii, która oddziela niebo od Morza Śródziemnego dostrzegli biały żagiel, nie większy od skrzydła mewy.
— Odpłynął! — zawołał Morrel. — Odpłynął! Żegnaj, mój przyjacielu, żegnaj, mój ojcze!
— Ona też odpłynęła — szepnęła Valentine. — Bywaj zdrowa, moja przyjaciółko, moja jedyna siostro!
— Może już nigdy ich nie zobaczymy! — zawołał Morrel ocierając łzy.
— Mój kochany — rzekła Valentine. — Przecież przed chwilą hrabia powiedział nam, że największą mądrością są słowa:
Czekać i nie tracić nadziei!
Dalszy ciąg historii znajdzie czytelnik w powieści pod tytułem Martwa ręka.
1. 9 termidora oraz 4 kwietnia 1814 — 9 termidora, tj. 27 lipca 1794 r. w wyniku przewrotu odsunięto od rządów Maksymiliana Robespierre’a i jego zwolenników; 4 kwietnia 1814 r. abdykował Napoleon Bonaparte. [przypis edytorski]
Wolne Lektury to projekt fundacji Nowoczesna Polska – organizacji pożytku publicznego działającej na rzecz wolności korzystania z dóbr kultury.
Co roku do domeny publicznej przechodzi twórczość kolejnych autorów. Dzięki Twojemu wsparciu będziemy je mogli udostępnić wszystkim bezpłatnie.
Jak możesz pomóc?
Przekaż 1% podatku na rozwój Wolnych Lektur:
Fundacja Nowoczesna Polska
KRS 0000070056
Dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur i pomóż nam rozwijać bibliotekę.
Przekaż darowiznę na konto: szczegóły na stronie Fundacji.
Ten utwór nie jest objęty majątkowym prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać. Jeśli utwór opatrzony jest dodatkowymi materiałami (przypisy, motywy literackie etc.), które podlegają prawu autorskiemu, to te dodatkowe materiały udostępnione są na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa – Na Tych Samych Warunkach 3.0 PL.
Źródło: http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/hrabia-monte-christo
Tekst opracowany na podstawie: Aleksander Dumas, Hrabia Monte Christo, Wydawnictwo Zielona Sowa, Kraków 2003.
Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska
Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Opracowanie redakcyjne i przypisy: Paulina Choromańska, Monika Myszkowska, Paulina Ołtusek, Aleksandra Sekuła.
Okładka na podstawie: Caroline Granycome, CC BY-SA 2.0
ISBN 978-83-288-3588-7
Plik wygenerowany dnia 2021-07-08.
Uwagi (0)