Darmowe ebooki » Poemat dygresyjny » Eugeniusz Oniegin - Aleksander Puszkin (gdzie w internecie można czytać książki za darmo .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Eugeniusz Oniegin - Aleksander Puszkin (gdzie w internecie można czytać książki za darmo .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Aleksander Puszkin



1 ... 12 13 14 15 16 17 18 19 20 ... 32
Idź do strony:
class="verse">Byłże Eugeniusz mój szczęśliwy? 
Czyli96 ku ucztom wracał znów, 
Choć lekkomyślny, zawsze zdrów? 
  XXXVII
Nie! Prędko dusza w nim ochłodła, 
Znudził go świata pusty szum: 
Kobiecy czar, Amorków godła 
Przestały być przedmiotem dum; 
Znużyły go i zdrady zgoła, 
Nie rozjaśniała przyjaźń czoła, 
Boć trudno było znaleźć moc, 
Aby szampańskim97 tak co noc 
Zalewać pasztet, z równą siłą 
Ciąć żartem, brać na słówek lep, 
Kiedy go wściekle bolał łeb; 
I chociaż wisus98 był, aż miło, 
Dojadł mu wreszcie szabel blask 
I w pojedynkach kurków trzask. 
  XXXVIII
Niemoc (właściwa mgłom Londynu), 
Której przyczyny tajne są, 
Która podobna jest do spleenu99, 
A którą u nas «chandrą» zwą, 
Powoli tknęła jego duszę; 
Wprawdzie na szczęście, przyznać muszę, 
Nie czynił samobójczych prób, 
Lecz jakby z życiem zerwał ślub. 
Niby Childe Harold, chmurny, smętny, 
W bawialniach wciąż w zadumie trwa; 
I ani plotki, ani gra, 
Westchnienie, uśmiech, wzrok ponętny 
Nie rozjaśniały jego lic; 
Nie zauważał z tego nic. 
  XXXIX, XL, XLI
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .  
  XLII
Wielkoświatowe kapryśnice, 
Najsamprzód100 was porzucił on! 
Przyznajmy, dawszy głos krytyce, 
Że dość jest nudny wyższy ton. 
I choć niejedna dzisiaj dama 
Wykłada Saya101 i Benthama102, 
Lecz tych niewinnych rozmów bieg 
Tworzy banialuk przykry stek. 
Na domiar tak bezgrzeszne, dumne, 
Tak wzniosłe, tak ostrożne są, 
I pobożnością taką tchną, 
Tak akuratne, tak rozumne, 
Tak mrożą cnotą swoich min, 
Że sam ich widok rodzi spleen! 
  XLIII
I was, młodziutkie swawolnice 
Was, które niesie wichrem koń 
Na lekkich fiakrach103 przez ulice, 
Gdy noc rozpostrze ciemną dłoń, 
I was porzucił mój Eugeniusz, 
Gdy go odstąpił zabaw geniusz. 
Już się zamykać w domu jął, 
Ziewając, w rękę pióro wziął. 
Chciał pisać coś, lecz pracy twardej, 
Co zmusza siedzieć, nie mógł znieść... 
Nie chciało nic spod pióra leźć. 
A przeto nie wszedł w cech ten hardy, 
O którym sądzić, Boże broń! 
Ponieważ sam należę doń. 
  XLIV
Dni bezczynności bolą, nudzą, 
Dręczy się wnętrzną104 pustką duch; 
Wtem znalazł cel: chce myślą cudzą 
Pobudzić własnej myśli ruch. 
Na półkach księgi stawia rzędem, 
Czyta, pochłania, gnan obłędem! 
Tu znalazł podłość, głupstwo tam, 
Ówdzie bredzenie, nudę, kłam... 
Wszędy w kajdanach myśl, niestety! 
Postarzał starych książek świat, 
W nowych — starzyzny cuchnie ślad... 
Więc rzucił książki, jak kobiety, 
I półkę, rzędy książek — pył 
Czarną firanką wreszcie skrył. 
  XLV
Zbrzydziwszy «świat» na zawsze, zda się, 
I konwenansów długi spis, 
Jam się przyjaźnił z nim w tym czasie; 
W nim olśnił mnie niejeden rys: 
Jakaś głąb marzeń nieprzejrzana, 
Oryginalność nieudana, 
Myśl zimna, ostra, jako stal... 
W nim była chmurność, we mnie — żal; 
Przeszliśmy obaj zmysłów szały, 
Dla obu spłowiał życia czar, 
W sercach obydwu przygasł żar, 
Obu złośliwe szpony rwały 
Ślepej fortuny w młodych dniach, 
A z nimi — ludzkie szpony, ach!... 
  XLVI
Kto żył i myślał, ten nie może 
Nie gardzić ludźmi; ten, co czuł, 
Wie, jak w zmienionej życia porze, 
Żal niepowrotnych snów go skuł... 
Nie wrócą dawne upojenia, 
Serce zadławi wąż wspomnienia, 
W duszy żałosny płacze dźwięk... 
Wszystko to często nada wdzięk 
Rozmowie... Zresztą mnie z początku 
Raził Oniegin ostrzem słów... 
Później przywykłem... Nęcił ów 
Spór, trującego pełny wrzątku, 
Jego żółciowych żartów moc 
I szydzącego śmiechu noc. 
  XLVII
Bywało czasem w noce letnie, 
Gdy przeźroczyste niebo lśni, 
Gdy szyba Newy błyszczy świetnie, 
Gdy wkoło całe miasto śpi, 
W uroki wspomnień pogrążeni, 
Dawną miłością zachwyceni, 
Pogodę w sercach czujem znów, 
Siedzimy całą noc bez słów, 
Wiosennym pojąc się oddechem... 
Jak senny więzień w nocny czas, 
Przeniesion z turmy105 w wonny las, 
Budząc się, wita liść uśmiechem — 
Takeśmy biegli w marzeń świat, 
W zaranie naszych młodych lat. 
  XLVIII
Owiany tęsknych dum106 urokiem, 
O granitowy rzeki wał 
Oparty, w cichem i głębokiem 
Swym zamyśleniu druh mój stał. 
Cisza, na krótki mig rozdarta, 
Kiedy na zmianę zdąża warta 
Lub dojdzie głuchy fiakra huk, 
Lub zapóźnionej stopy stuk... 
A czasem tam z drzemiącej rzeki 
Naraz doleciał wiosła szmer, 
Plusnęła woda, skrzypnął ster 
I piosnki nadbiegł głos daleki; 
Drżała mi tęsknie serca cieśń, 
Marząc Torkwata107 słodszą pieśń! 
  XLIX
Adryjatyku boskie fale! 
Brenta108! Was ujrzeć daż109 mi los? 
Wówczas natchnieniem się zapalę, 
Wasz czarujący słysząc głos! 
Tęsknoty ku wam nie zagaszę... 
Byrona lira echa wasze 
Przyniosła mi w ojczysty próg: 
Więc kocha was Apolla110 wnuk! 
Czyliż mi kiedyś los pozwoli 
Wolność pod niebem włoskim czuć, 
Marzenia z Wenecjanką snuć, 
Z nią w tajemniczej niknąć gondoli? 
Poznają usta w kilka chwil 
Petrarki111 i miłości styl. 
  L112
Więc mi wolności bij godzino! 
Już czas! Nad morzem błądzę wciąż... 
Czyż wszystkie żagle mnie ominą? 
Hej, ty okręcie, po mnie dąż! 
Z burzami walcząc, z fal potokiem, 
Po tym bezdrożu wód szerokiem 
Kiedyż rozpocznę wolny bieg? 
Czas już porzucić nudny brzeg 
Tej nieprzyjaznej dla mnie mocy 
I pod palącym nieba tchem, 
Pod afrykańskim niebem mem, 
O tej posępnej śnić Północy, 
Gdziem kochał, wziął z cierpieniem ślub, 
Gdziem swemu sercu wyrył grób! 
  LI
Oniegin rad był ze mną jechać, 
Wołał go w podróż serca głos, 
Lecz musiał planów tych zaniechać; 
Na długo nas rozłączył los. 
Ojciec mu umarł w owym czasie, 
Ku spadkobierczej zbiegł się kasie 
Wnet wierzycieli chciwy tłum... 
Ogłuszył go pretensji szum. 
Eugeniusz nie mógł znieść procesów, 
Ojcowski spadek oddał im, 
Rad, że zawarli pokój z nim... 
Może poprawę interesów 
Przeczuł przez zmysł wewnętrzny swój; 
Odgadł, że gaśnie stary wuj. 
  LII
Wkrótce mu rządca przy raporcie 
Doniósł, że wuj opuszcza świat 
I że, w Letejskim113 stojąc porcie, 
Pożegnać się z siostrzanem rad. 
Eugeniusz smutną wieść wyczytał 
Z wieczora, i gdy dzień zaświtał, 
Już pędził od pocztowych wrót... 
Jechał i ziewał, myśląc wprzód, 
Że trzeba będzie chmurzyć czoło, 
Wzdychać i rolę nudną grać, 
Ażeby za to spadek brać! 
Lecz nim w krewniaka wjechał sioło 
(Tym otworzyłem romans swój), 
Na katafalku leżał wuj. 
  LIII
W sieni moc służby, domownicy; 
Goście wkraczali w domu próg, 
Pogrzebów wielcy miłośnicy, 
Sąsiadów tłum — i druh, i wróg... 
Popi i goście jedli, pili, 
Potem do bryczek zawrócili, 
Rozjechał się poważnie tłum; 
I zamarł w domu zgiełk i szum... 
Oniegin w wiejskim tym zakątku 
Jest gospodarzem gruntów, wód, 
Cegielni, lasów, on, co wprzód 
Grosz trwonił, wrogiem był porządku! 
Rad, że ma w życiu nowy wzór, 
Że zmienił na coś stary tór114. 
  LIV
Przez dwa dni zdały mu się nowe 
Strumienia szmery, wonność pól, 
Wietrzyki, mknące przez dąbrowę, 
I gwarem pszczół brzęczący ul. 
Trzeciego dnia — las, śpiew ptaszęcy 
Nie zajmowały go już więcej; 
Sen nań napędzał polny kret, 
Nużyło wzgórze: ujrzał wnet, 
Że nuda na wsi gospodarzy, 
Jak w mieście, chociaż nie ma tam 
Balów i wierszy, kart i dam; 
Chandra czyhała nań na straży 
I biegła za nim w noc i w dzień 
Jak wierna żona albo cień. 
  LV
Lecz ja o wiosce myślę wdzięczniej. 
Mnie był przeznaczon żywot ten; 
Toć w ciszy lira śpiewa dźwięczniej 
I barwniej błyszczy twórczy sen. 
Szczęśliw niewinną wczasu115 porą 
Nad puste chodziłbym jezioro; 
Far niente116 — to mych marzeń szczyt! 
I dziś mnie budzi każdy świt 
Tylko na słodkie próżnowanie: 
Niewiele czytam, wiele śpię, 
Za sławą nie uganiam się, 
Wspominam młodych dni zaranie, 
Gdy na wsi dąb mnie cieniem krył... 
Wtedym jedynie szczęśliw był! 
  LVI
Wsi, ciebie kocham sercem szczerem, 
Ja kocham każdy polny kwiat! 
Różnicę w sobie z bohaterem 
Jam zawsze tu podkreślić rad, 
Aby potwarczy jakiś krytyk, 
Albo czytelnik, który przytyk 
Rad będzie zrobić — chytry lis — 
Sprawdzając tutaj każdy rys, 
Nie drwił, rzucając w obieg zdanie, 
Żem tu nabazgrał portret swój, 
Jak Byron, wiodąc z światem bój... 
Jak gdybyśmy nie byli w stanie 
Znaleźć dla pieśni inną treść, 
Tylko o sobie duby pleść! 
  LVII
Lecz à propos: toć wszyscy wieszcze 
Oddają snom miłosnym hołd... 
Te sny niedawno snułem jeszcze, 
Płacąc im w rymach znaczny żołd. 
Muza, gdy drżały one we mnie, 
Umiała zdobić je tajemnie 
I opiewała «dziewę gór»117, 
Ideał piękna, cnoty wzór, 
I niewolnice ze Salhiry118. 
Dziś, przyjaciele, po tym śnie! 
Słyszę, jak chcecie pytać mnie: 
«Po kim wzdychają struny liry? 
Czyją dziś nosisz z damskich szarf? 
Komuś poświęcił dźwięki harf? 
  LVIII
I dziś na jakiej cześć dziewoi 
Z kadzideł twoich wzlata dym? 
Kogoś ubóstwił w odzie swojej? 
Którąś uwiecznił przez swój rym?» 
Nikogo, bracia, ach, na Boga! 
Ucichł miłości szał i trwoga... 
Kto burzy uczuć spłacił dług, 
Szczęśliw, gdy z nią połączyć mógł 
Gorączkę rymów: On podwoił 
Szaleństw poezji święty żar, 
I Petrarkowy wznowił czar, 
I sławą — serca ból ukoił!... 
Ja, gdy mnie uczuć porwał wir, 
Zgłupiałem i nie tknąłem lir. 
  LIX
Gdy miłość znikła, Muza — bliska, 
Rozwiewa się mej myśli mrok, 
Natchnienia źródło w sercu tryska 
Płynie czarownych dźwięków tok. 
Piszę... przestaje tęsknić dusza, 
Pióro rysować nie przymusza 
Obok przerwanej pieśni słów 
Kobiecych nóżek, albo głów... 
Zagasły popiół nie rozpłonie; 
Nie płaczę już, choć tęsknię rad... 
Lecz wkrótce, wkrótce, burzy ślad 
W głębinach duszy mej zatonie. 
Poemat pisać znajdę chęć... 
Pieśni najmniej dwadzieścia pięć! 
  LX
Mam plan już nawet, formę wierszy, 
Wiem, jak bohater ma się zwać... 
Tymczasem dość, że rozdział pierwszy 
Tego romansu kończę snadź. 
Przejrzałem wszystko to surowo, 
Sprzeczności mnóstwo... Daję słowo! 
Poprawiać nie chcę, choćbym mógł. 
Cenzurze pragnę spłacić dług; 
I dziennikarzom na rozdarcie 
Pracownej119 myśli oddam nić: 
Ku newskim brzegom zatem idź, 
Dziecię mej duszy!... Spiesz na starcie 
I sławy dań mi przynieś stąd: 
Wymysły, hałas, krzywy sąd! 
 
Rozdział II
O rus!120 
 
Horacy121
O Ruś! 
  I
Był to czarowny kącik ziemi — 
Ta Eugeniusza mego wieś... 
Kto sny się poisz niewinnemi, 
W ustronie takie serce nieś! 
Dwór od chat gwarnych oddalony, 
Górą od wiatrów zasłoniony, 
Nad rzeką stał; daleko w krąg 
Ciągnęły się dywany łąk, 
Złociły w słońcu pola pszenne, 
Migały wsie, błękitniał staw, 
Stada błądziły pośród traw, 
I rzucał gęsto cienie senne 
Ogromny, zapuszczony sad, 
Najmilszy smętnych Dryjad122 świat. 
  II
Szanowny zamek był stawiany 
Świetnie; dziś takich domów brak. 
Komnaty ciche, mocne ściany, 
Jak kazał mądry stary smak. 
Salon z materii miał obicie, 
Sufit wysoki należycie. 
Carskich portretów wisiał rząd, 
Piec z barwnych kafli zdobił kąt. 
Wszystko to dawno wyszło z mody. 
Czemu, doprawdy, nie wiem sam... 
Zresztą, gdy prawdę mówić mam, 
Oniegin w tym nie widział szkody: 
Jednako ziewał, patrząc w dal, 
Śród starych i śród modnych sal. 
  III
Penaty123 swe w tej izbie mieści, 
Gdzie stary dziwak skromnie żył, 
Z klucznicą darł się lat czterdzieści, 
I placką124 zręcznie muchy bił. 
Wszędzie tu stara prosta moda: 
Miękka kanapa, stół, komoda... 
Ni śladu z atramentu plam. 
Oniegin w szafę zajrzał, tam 
Znalazł wydatków rejestr... Za to 
W kredensie, dzierżąc stałą straż, 
Stał z nalewkami szereg flasz; 
Przy nich kalendarz z dawną datą... 
Starzec miał dużo spraw; do rąk 
Nie brał więc nigdy innych ksiąg. 
  IV
Śród wielkich swoich dóbr samotny, 
By w jakiś sposób spędzić czas, 
Myślał mój druh (miał umysł lotny) 
Nowy porządek wnieść tu wraz. 
Nasz mędrzec dobre miał natchnienia: 
Na czynsz pańszczyznę starą zmienia, 
Na lekki czynsz... Odetchnął rab125, 
Za pana modli się tłum bab. 
Za to skrzywiono się w sąsiedztwie: 
Bardziej praktycznych panów ród 
Wróży z reformy mnóstwo szkód. 
Szepnął o myśli ktoś kalectwie. 
Wszyscy rozpaczny126 czynią gest: 
«To dziwak niebezpieczny jest!» 
  V
Wprzód każdy spieszył jak pochlebca... 
Na przyjaźń z nim liczono snadź! 
Lecz że dońskiego sobie źrebca 
Przed tylną sień zalecał dać, 
Kiedy na głównej drodze sioła 
Zaturkotały tylko koła — 
Więc dąsów stąd się zrodził huk 
I... zmilkł na drodze bryczek stuk! 
«Nasz sąsiad nieuk z pyszną miną! 
Mason, nie może być dwóch zdań! 
On nie całuje rączek pań! 
Szklanką czerwone pija wino! 
Krótko tnie swoje: „nie!” lub „tak!”». 
Rzeczono w głos: »Zwyczajów brak!» 
  VI
Tak krążą plotki i pogłoski, 
Aż znajdą nową rozmów oś... 
Do swej rodzinnej wrócił wioski 
W tym samym czasie jeszcze ktoś... 
1 ... 12 13 14 15 16 17 18 19 20 ... 32
Idź do strony:

Darmowe książki «Eugeniusz Oniegin - Aleksander Puszkin (gdzie w internecie można czytać książki za darmo .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz