Darmowe ebooki » Poemat alegoryczny » Boska Komedia - Dante Alighieri (gdzie można czytać książki online .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Boska Komedia - Dante Alighieri (gdzie można czytać książki online .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Dante Alighieri



1 ... 49 50 51 52 53 54 55 56 57 ... 85
Idź do strony:
class="verse">I światłość w kształcie rzeki kryształowej1708 
Płynęła, błyszcząc pomiędzy brzegami 
Odzierzganymi pierwiosnków kwiatami; 
Z tej rzeki światła tryskając iskrami, 
Z żywym na kwiaty spadały migotem, 
Jako rubiny oprawując złotem. 
Światła tych kwiatów upojone wonią, 
Tonęły potem pod cudowną tonią, 
Na przemian tonąc, to wschodząc spod fali. 
«Wysoka żądza, co teraz cię pali, 
Aby, co widzisz z dala, poznać bliżej, 
Tym milsza dla mnie, im cię wznosi wyżej, 
Lecz wpierw pragnienie zgaś w tych fal przeźroczu1709». 
Tak mi mówiło słońce moich oczu, 
Dodając jeszcze: «Rzeka i topazy, 
Co toną w wodzie i wschodzą nad wodę, 
Kwiaty ziejące wonie tak przyjemne, 
Są to zwiastunki prawdy, jej obrazy. 
Rzeczy te same w sobie nie są ciemne. 
Lecz błąd jest w tobie, który mimo całej 
Żądzy widzenia nie patrzy dość śmiało». 
Dziecko nie prędzej na mleczną jagodę 
Matczynej piersi z chciwością się rzuca, 
Jeśli za późno ze snu się ocuca, 
Jak się schyliłem do wód z pełną cześcią1710, 
Co duch rzeźwiącą umacniają treścią, 
Chcąc lepsze zrobić z mych oczu zwierciadła, 
Ledwo je rzęsą musnęła powieka, 
Z długiej okrągłą wydała się rzeka1711: 
Jak ci, od których lic maska odpadła, 
Zdają się inne mieć barwy i szaty, 
Gdy zrzucą z siebie kłamane pozory, 
Tak swój kształt iskry zmieniły i kwiaty, 
Ażem w nich postrzegł dwa niebieskie dwory. 
Światłości boża! Przez którą patrzyłem 
Na triumf prawdy w jej królestwie całem, 
Daj moc powiedzieć tak, jak ją widziałem. 
Tam wzwyż jest światło, które Stworzyciela 
Czyni widomym1712 każdemu stworzeniu, 
A duch z pokojem tonie w tym widzeniu, 
Światło to krąg swój rozszerza bez końca, 
Pas za szeroki na objęcie słońca1713 
Od tego światła tylko się odstrzela 
Promień widomie na tej pierwszej sferze1714, 
Co zeń swe życie i potęgę bierze. 
A jak w nadbrzeżnych przegląda się wodach 
Zielony wzgórek, rad z swojej postawy 
Strojnej w rozliczne i kwiaty, i trawy, 
Tak zawieszone wkoło nad tą rzeką 
Wszystkie te dusze, co z naszego świata 
Tam powróciły, po tysiącznych schodach 
W jej przeźrocz złotą patrzały powieką. 
Gdy niższych szczebli światłość tak bogata, 
Jakże, zaiste, ona w górze płuży1715, 
W najwyższych liściach tej niebieskiej róży1716 
Wzrok mój nie zbłądził w róży głębokości, 
Ilość i jakość objął jej światłości. 
Tam niknie miara przestrzeni powszednich, 
Skala przedmiotów dalszych i zbliżonych, 
Bo gdzie Bóg rządzi bez wpływów pośrednich, 
Tam i ustaje moc praw przyrodzonych1717. 
Natenczas w złote serce róży wiecznej, 
Rozwitej w blasku światłości słonecznej, 
Co wonią pochwał wciąż dysze do słońca, 
Jako przyczyny swej wiosny bez końca, 
Wzrok mój zwróciły Beatrycze słowa1718. 
Gdy pragnąc mówić, stałem jak niemowa, 
Tak przemówiła do mnie niespodzianie: 
«Patrz, co za wielkie białych gwiazd zebranie1719! 
Patrz, nasze miasto, ta arka przymierza, 
Jak tu swój obwód bez końca rozszerza; 
Patrz schody nasze jak pełne wybranych, 
Do których dziś jest tak mało wezwanych. 
Patrz, na tym szczeblu, nad którym zwieszona 
Wzrok twój pociąga Cezarów korona, 
Wpierw nim ucztować przyjdziesz na te gody, 
Zasiądzie dusza wielkiego Henryka1720. 
On ziemie włoskie chciał zmienić w ogrody, 
Podnieść ich żyzność, ale praca marna, 
Ziemia płodnego nie przyjęła ziarna; 
Bo ślepa chciwość wam rozum odbiera, 
Jak upór dziecku, co ust nie przytyka 
Do piersi matki, a z głodu przymiera. 
Wobec Henryka na bożym urzędzie 
Wróg jego jawny i skryty zasiędzie1721. 
Jakże ich obu różna ziemska droga! 
Gdy się pierwszemu cześć świata należy, 
Ten wkrótce po nim1722, któż swą przyszłość zgadnie? 
Z świętej stolicy strącony przez Boga 
Aż tam, gdzie Szymon czarnoksiężnik leży, 
Niżej pasterza z Anagni upadnie. 
 
Pieśń XXXI

Ciąg dalszy. Beatrycze zniknęła i zajęła miejsce w róży niebiańskiej. Pożegnanie. Św. Bernard. Królowa niebios.

Tak pod figurą cudnie białej róży 
Pokazał mi się pierwszy zastęp święty1723, 
Który w triumfie został wniebowzięty 
Przez krew, co wylał zań Baranek Boży. 
Drugi1724, co widzi, latając, i śpiewa 
Chwałę, cześć Tego, który go zagrzewa 
Miłością swoją, a przez swą szczodrotę 
Wzniósł tak wysoko! Jako pszczelna rzesza, 
Co biorąc miody po kwiatach się wiesza 
I wraca w ulach snuć wonną robotę, 
Zapadał w różę strojną w piękne liście, 
To stamtąd znowu zrywał się w tę stronę, 
Gdzie jego miłość mieszka wiekuiście: 
Twarze ich płomień żywy, skrzydła złote, 
A reszta kształtów tak świeciła biało, 
Że z nimi śniegi porównać za mało. 
Duchy zlatując w tej róży koronę, 
Miotały skrzydła i nabytym w górze 
Wiały pokojem i ogniem na różę: 
Jednak ta rzesza ciągle latająca 
W górę to na dół, od kwiatu do słońca, 
Nie zakrywała patrzącemu oku 
Okolicznego blasku i widoku; 
Bo światłość boska świat z końca do końca 
Przenika w miarę, ile jej jest godnym, 
Niehamowana wypadkiem przygodnym. 
Błogie, bezpieczne to królestwo całe, 
Starym i nowym ludem zamieszkałe1725, 
Wzrok swój i miłość w jeden punkt utkwiło. 
Ty w jednej gwieździe, co świecisz zaiste 
Na rozkosz duchów, o światło troiste! 
Jeśli im patrzeć na ciebie tak miło, 
Spojrzyj na ziemię, jaka burza nasza! 
Jeśli przybyły z tej strony lud dziki1726, 
Gdzie ciągle w krąg się Helice unasza1727, 
Z czułą jak matka miłością, tęsknotą, 
Za swoim synem, polarnym Beotą1728, 
Patrząc na Romę, jej wielkie pomniki, 
Zdrętwiał, osłupiał dziwem niespodzianem, 
Wtenczas gdy klękał świat przed Lateranem1729; 
Ja, com przechodził bez tchu i popasu 
Z ziemskiego w boskie, do wieczności czasu, 
Od florentynów1730 gwaru i hałasu 
Do rozumnego i cichego ludu1731, 
Nie dziw, że wzruszon dziwem i zapałem 
Nie chcąc nic słyszeć i mówić, milczałem. 
Pielgrzym, gdzie doznał łask niebieskich cudu, 
Pilnie kościoła rozpatruje mury, 
By zapamiętał, jakiej jest struktury, 
I opowiedział drugim z przypomnienia. 
Podobnie patrząc w to niebo wesoło, 
Przeprowadzałem po nim me spojrzenia 
I najwyraźniej widziałem oblicza, 
Z jakich wybłyska miłość tajemnicza, 
A wszystkie światłem oświecone z góry 
I swym uśmiechem; kształt raju ogólny 
Wzrok mój ogarnął, ale nie był zdolny 
W żadną część spojrzeć źrenicą utkwioną. 
Wtem się zwróciłem z żądzą odrodzoną 
Do mojej Pani, by w moim zwątpieniu 
Nazwała rzeczy te po ich imieniu. 
I wtem, o dziwo! zamiast Beatrycy 
Widziałem starca1732 kształt, wdzięk jego ruchów, 
Na podobieństwo był niebieskich duchów, 
Święte wesele pałało w źrenicy, 
Twarz mu powaga ze słodyczą stroi, 
Jako czułemu ojcowi1733 przystoi. 
«Mów, gdzie jest ona?» pytam niecierpliwy. 
«Z mego siedzenia» rzekł starzec sędziwy 
«Od Beatrycze przychodzę, jej goniec, 
Aby twej żądzy wskazać kres i koniec. 
Spójrz, gdzie najwyżej kołuje krąg trzeci, 
Tam ją zobaczysz, jak na tronie świeci, 
Gdzie posadzona jest własną zasługą». 
Podniosłem oczy, nie czekając długo, 
I zobaczyłem siedzącą na tronie, 
W odbijającej blask wieczny koronie. 
Im wyżej piorun grzmi wśród chmur przestworza, 
Odeń wzrok ludzki nie jest tak odległy 
W chwili, gdy tonie w głębokości morza, 
Jak ją daleko oczy me postrzegły: 
Mimo odległość, obraz Beatrycy 
Jak promień słońca zszedł do mej źrenicy. 
«O Pani! w której żyję przez nadzieję, 
Ty, co przez łaskę, ażeby mnie zbawić, 
Raczyłaś w piekle swe ślady zostawić, 
Jeśli widziałem tyle nowych rzeczy, 
Winienem twojej dobroci, twej pieczy; 
Duch mój przez ciebie, czuję, jak mężnieje. 
Tyś mnie wywiodła na wolność z niewoli1734 
Przez wszystkie środki twej mocy i woli, 
Chciej szczodrobliwość twą zachować we mnie, 
By uzdrowiony przez ciebie po ciemnie 
Duch mój nie zbłądził i tu miał mieszkanie, 
Gdy chorym ciałem zasnę na skonanie». 
Tak się modliłem: ona, co się zdała 
Być tak daleko, wdzięcznie się rozśmiała, 
Spojrzawszy na mnie, a potem powiodła 
Oczyma w górę, do wiecznego źródła. 
A święty starzec: «Abyś dróg zawiłość 
Skracając, dobiegł kresu twej podróży, 
Mnie tu posłały modlitwa i miłość. 
Pociągnij okiem przez ten ogród boży, 
On wzrok twój wzmocni tyle, aż wysoko 
Pod boży promień wytężysz twe oko. 
Królowa niebios, do której się żarzy 
Duch mój miłością, tę łaskę ci zdarzy. 
Wierz mi, bo jestem jej wiernym Bernardem1735!» 
Kiedy oglądać szedł Kroata1736 dziki 
Z twarzą Chrystusa chustkę Weroniki1737, 
Patrząc, łzą rzewną błysnął w oku twardem, 
A patrząc, mówił sam w myśli: «O Chryste! 
Takież twe rysy były rzeczywiste?» 
Podobnie w sercu dziwiłem się moim 
Żywej miłości, przez jaką ten święty 
Na ziemi żył już niebieskim pokojem. 
«Ten, synu łaski, byt błogosławiony» 
Mówił mi «będzie dla cię niepojęty 
Dopóki trzymasz wzrok na dół spuszczony; 
Lecz przebież okiem te kręgi bezmierne 
Wyżej, aż ujrzysz stolicę Królowej, 
Której królestwo uległe i wierne». 
Podniosłem oczy, jak w brzask porankowy 
Wschodnia część nieba w żywszym ogniu brodzi, 
Świetniejsza od tej, gdzie słońce zachodzi. 
Tak idąc ciągle, jak stopa pielgrzyma 
Idzie pod górę, moimi oczyma, 
Na krańcu kręgów widziałem punkt koła, 
Któremu światło w pobliżu i z dala 
Z tych kręgów żadne dorównać nie zdoła. 
Jak tam, gdzie kolej wozu zatoczona 
Kierowanego źle przez Faetona, 
Gwiazdy blednieją, a wschód się zapala, 
Równie ta flaga pokoju utkwiona1738 
Błyszczała w środku, gasząc z każdej strony 
Blask innych świateł jej blaskiem przyćmiony. 
W tym środku pułkiem tysięcznym anieli 
Z rozpostartymi skrzydłami, weseli, 
W krąg przeciągali kolumną ściśniętą, 
Jakby święcili swej królowej święto. 
Widziałem, jak się piękność uśmiechała 
Do gier i piesień1739 na cześć jej poczętych, 
Ta radość oczu wszystkich innych świętych. 
Gdybym miał środki w słowach choć po trosze 
Oddać, co roi wyobraźnia śmiała, 
Słów by zabrakło na takie rozkosze! 
Bernard utkwione widząc moje oczy 
Z uwagą w przedmiot jego żądz uroczy1740, 
Wzrok swój tam zwrócił z tak wielkim zapałem, 
Że na nią moim płomienniej patrzałem. 
 
Pieśń XXXII1741

Ciąg dalszy. Św. Bernard objaśnia szczegóły róży niebiańskiej.

Cały przedmiotem swej żądzy zajęty, 
Sam urząd mistrza dowolnie wziął na się 
I począł mówić w te słowa ten święty1742 
«U stóp Maryi, co ranę zgoiła, 
A którą jątrząc z bólem otworzyła, 
Siedzi niewiasta w pełnej wdzięku krasie1743 
A niżej od niej, na trzecim siedzeniu 
Siedzą pospołu Rachel z Beatrycą, 
Sara, Judyta z prababką psalmisty1744 
Co w skrusze wołał: Miserere mei1745! 
Z tronu na trony w dół schodząc źrenicą, 
Możesz je widzieć, gdy ja po kolei 
Szczeblując na wierzch róży wiekuistej, 
Każdy jej listek nazwę po imieniu, 
W dół do siódmego stopnia, jako z góry 
Do tegoż stopnia, izraelskie córy 
Zajęły wszystkie tego kwiatu liście. 
Bo te niewiasty wedle wzroku siły, 
Z jaką swą wiarę w Chrystusie utkwiły, 
Są murem, który w znak ducha nagrody 
Przegrodził różę na te święte schody. 
Gdzie kwiat jej liściem najgęściej odziany, 
Tworzą tych schodów gęstolistne ściany 
Ci, co w Chrystusa uwierzyli przyjście; 
Po drugiej stronie, gdzie kwiatu korona 
Świeci przerwami jakby wyszczerbiona, 
Siedzą ci tylko, co na ziemi w chwili, 
Gdy Chrystus przyszedł, wzrok nań obrócili. 
A jak z tej strony tron niebieskiej Pani 
O całą przestrzeń najgłębszej otchłani 
Od innych tronów dzieli wielki przedział, 
Naprzeciw siedzi, patrz, wielki Jan Chrzciciel, 
Który, nim zstąpił do piekła Zbawiciel, 
Tam nań czekając przez dwa roki siedział1746; 
Pod nim z zamiarem nowy przedział tworzą 
Trzy najświetniejsze duchowe potęgi1747, 
I inni z kręgów zstępując na kręgi. 
A więc podziwiaj tu Opatrzność Bożą, 
Bo tu duch każdy doświadczonej wiary, 
Wyznawcy nowej zarówno jak starej, 
Tego ogrodu mogą być kwiatami. 
Wiedz, że od stopnia, co te dwa przedziały 
W środku przerzyna liniją1748 tak długą, 
Do najniższego orszak duchów cały, 
Nie swoją własną, lecz drugich zasługą, 
I pod pewnymi siedzi warunkami. 
Dusze te z swojej śmiertelnej powłoki 
Za wcześnie wzbiły tu swój lot wysoki, 
Wprzód nim prawdziwą mogły wybrać wiarę: 
Łatwo je poznasz po ich kształcie innym, 
Po drobnej twarzy, po głosie dziecinnym, 
Gdy wzrok tam zwrócisz lub nakłonisz ucha, 
Teraz ty milczysz, wątpiąc w głębi ducha, 
Lecz ja duszące z ciebie zdejmę węzły, 
W jakie twe myśli badawcze uwięzły. 
Tu chęci mają swą wagę i miarę: 
Wiedz, że tym państwem ślepy traf nie włada, 
Bo w cichym prawu wiecznemu poddaństwie, 
Wszystko do miejsca swojego w tym państwie 
Ściśle jak pierścień do palca przypada. 
Dlatego z pieluch te dusze szczęśliwe 
Wchodząc za wcześnie w to życie prawdziwe, 
Niżej lub wyżej są nie bez przyczyny. 
Król tej bezmiernej, bez granic krainy, 
Którego miłość szczęściem tak wysokim, 
Taką miłością jej mieszkańców poi, 
Że każda żądza tu jest w pełni swojej: 
Stwarzając wszystkie dusze pod swym okiem, 
Sam je nierówną łaską uposażył, 
Jak ją na szali swej woli odważył. 
Pismo ci święte najwyraźniej mówi 
O dwojgu bliźniąt, jak niesforne dziatki 
Trzęsły się z gniewu w żywocie swej matki1749, 
Bo niebo daje każdemu duchowi 
Koronę łaski wedle barwy włosa, 
Równie wybrani wstępują w niebiosa 
Na różne stopnie, różnica ich cała 
Jest w treści, jaką pierwsza łaska dała. 
Zrazu dość było dla nieba dziedziców 
Przy niewinności mieć
1 ... 49 50 51 52 53 54 55 56 57 ... 85
Idź do strony:

Darmowe książki «Boska Komedia - Dante Alighieri (gdzie można czytać książki online .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Podobne książki:

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz