Darmowe ebooki » Poemat alegoryczny » Boska Komedia - Dante Alighieri (gdzie można czytać książki online .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Boska Komedia - Dante Alighieri (gdzie można czytać książki online .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Dante Alighieri



1 ... 8 9 10 11 12 13 14 15 16 ... 85
Idź do strony:
najeża: 
Tak tam sterczały groby i mogiły, 
A grób od grobu płomienie dzieliły; 
Żelazo w ogniu nie świeci czerwieniej, 
Jak tam świeciły groby wśród płomieni142. 
Grobów i trumien podniesione wieka, 
Z nich jęk na zewnątrz pobrzmiewał z daleka, 
W przeciągłych, to w pół urwanych westchnieniach. 
A ja: «Mów, mistrzu, jacy w tych sklepieniach 
Leżą grzesznicy, którzy pokój w grobie 
Jękiem, westchnieniem kłócą sami sobie?». 
A mistrz mi na to: «To groby kacerzy 
I tych, co udział w sektach wszelkich biorą: 
Tutaj podobny przy podobnym leży, 
A groby słabiej albo mocniej gorą». 
I szliśmy w prawo, pomiędzy ścianami 
Wysokich murów i męczennikami. 
 
Pieśń X

(Krąg VI. Ciąg dalszy: Farinata, Kawalkante, Fryderyk II.)

Między cmentarzem, przez ścieżki bezdrożne, 
A miejskim murem, idziemy powoli: 
«Wysoka cnoto! Co według swej woli 
Wodzisz mnie», rzekłem, «przez kręgi bezbożne, 
Powiedz: (któż lepiej chęć mą zaspokoi?) 
Można li widzieć tych, co w grobach leżą? 
Grobowe wieka snadź143 podjęte świeżo, 
A nikt wkoło nich na straży nie stoi». 
Mistrz na to: «Wszystkie zamkną się mogiły: 
Gdy tu powrócą z Jozefatu dusze 
Z ciałami, które na ziemi rzuciły144. 
Tu z Epikurem cmentarz po tej stronie 
Mają ci wszyscy, co szerzyli zdanie, 
Że dusza z ciałem zamiera przy skonie. 
Odpowiadając na twoje pytanie 
Chęć, jaką skrywasz, zaspokoić, muszę145». 
A ja mu na to: «Wodzu! chęć niecałą 
Odkrywam tobie, bo chcę mówić mało, 
Jak żąda twoja przestroga nienowa». 
«Ty, co za życia idziesz, Toskańczyku, 
Przez cmentarz ognia i mówisz tak skromnie, 
Jeśli twa łaska, wstrzymaj się koło mnie. 
Szlachetny kraj nasz zdradza twoja mowa, 
Który klął może fatalność mej chwały». 
Głos z grobu do mnie przemówił w te słowa146. 
Do mego wodza podszedłem, drżąc cały, 
A on rzekł do mnie: «Zwróć oczy, co tobie? 
Patrz, Farinata siedzi w swoim grobie, 
Możesz go widzieć od pasa do głowy». 
Utkwiłem oczy w jego wzrok grobowy, 
On piersią, czołem prostował się w trumnie, 
Jak gdyby piekłu urągał się dumnie. 
Mistrz mnie pełnego zgrozy i żałoby 
Porwał co żywo i pchnął między groby, 
I rzekł: «Bądź jasnym i otwartym w mowie!». 
Gdym stanął przed nim, on na mnie ukosem 
Popatrzał trochę i wyniosłym głosem, 
Zapytał: «Jacy są twoi przodkowie?». 
Chcąc być posłusznym, nic nie zataiłem. 
On spojrzał na wpół przymkniętą powieką 
I rzekł: «Z twoimi w ciągłej wojnie żyłem, 
Onychże z kraju wygnałem dwa razy». 
«Wygnani», rzekłem z uczuciem obrazy, 
«Byli dwa razy, wracali dwa razy; 
To była sztuka, której nie spostrzegli 
Twoi stronnicy jako w niej niebiegli». 
Cień drugi wzniósł się ponad trumny wieko147. 
Tylko po brodę, z zdziwieniem nas obu, 
Widać, że wstawał na kolanach z grobu. 
Wodząc oczyma, mnie wkoło oglądał, 
Jak gdyby kogoś przy mnie widzieć żądał; 
Lecz gdy na koniec spostrzegł, że się mami 
Próżną nadzieją, przemówił ze łzami: 
«Jeżeli własna genijuszu148 siła 
To ci więzienie ciemne otworzyła, 
Powiedz, gdzie syn mój, czemu on nie z tobą?» 
A ja: «Nie wchodzę tu jedną osobą, 
W ślad tego mędrca stopy moje idą, 
Który tam czeka. Być może, twój Gwido 
Zanadto mało oddawał mu cześci!» 
Z jego słów, z jego wyrazu boleści 
Odgadłem łatwo, kto ten cień był nowy, 
Więc mu odrzekłem stosownymi słowy. 
A cień się porwał na nogi i krzyknął: 
«On był 149! Czy jeszcze spośród was nie zniknął? 
Czy mu się jeszcze jak w jasnej krynicy 
Łagodne światło odbija w źrenicy?» 
Na co nie mając mojej odpowiedzi, 
Padł w grób na powrót. A tamten cień siedzi 
Nieporuszony jak popiersie z miedzi 
I swą rozmowę ciągnie ze mną dalej: 
«Jeśli źle moi tę sztukę poznali, 
To więcej boli niż ten żar, co pali, 
Lecz nim królowej piekieł światłość cudna150 
Błyśnie na niebie po raz pięćdziesiąty151, 
Doznasz na sobie, jak ta sztuka trudna! 
Lecz mów, nim wrócisz w swe rodzinne kąty, 
Co moi temu zrobili ludowi, 
Że na nich prawa tak dzikie stanowi?152?» 
Ja na to: «Od krwi wielkiego rozlewu, 
Zaczerwieniona Arbia153 posoką, 
Ten lud pobudza do zemsty i gniewu». 
Tu potrząsł154 głową, westchnąwszy głęboko: 
«Nie jeden», mówił, «przy Arbii byłem, 
Nie bez powodu jej wody skrwawiłem. 
Lecz jeden byłem na radzie, gdzie społem 
Lud wołał: Niechaj Florencyja zginie! 
Jam się sprzeciwił jeden tej ruinie, 
Broniąc ją śmiało z podniesionym czołem». 
Na to ja rzekłem: «Niech Bóg twej rodzinie 
Da, by wygnani znów w to miasta przyszli! 
Teraz mi rozwiąż węzeł moich myśli: 
Bo ja tak mniemam, jeśli się nie mylę, 
Że łatwo przyszłe przenikacie skutki, 
Lecz wam obecne zakryte są chwile». 
«My», mówił, «Jak ci, co mają wzrok krótki, 
Widzimy tylko dalekie przedmioty, 
Taki dar mamy od Bożej Istoty. 
Gdy rzecz się zbliża, wzrok nasz się zaciemnia 
I nic nie wiemy, co się z wami dzieje, 
Chyba od zmarłych, których tam śle ziemia, 
O was tam żywych wieść do nas zawieje. 
Wiedz, że pojętność nasza dla nas zgaśnie 
W dzień, gdy przyszłości drzwi sam czas zatrzaśnie». 
Skruszony żalem i wstydząc się błędu 155, 
Czyniąc zeń wyrzut sam sobie dotkliwy, 
Rzekłem mu: «Pociesz, powiedz wieść przyjemną 
Tamtemu, co się skrył szybko przede mną, 
Że jeszcze jego syn jest zdrów i żywy. 
Jeślim na czułość ojcowską bez względu, 
Serce mu zranił za długim milczeniem, 
Powiedz, że byłem zajęty wątpieniem, 
Któreś objaśnił teraz, jak życzyłem». 
Już mistrz mnie wołał, więc ducha prosiłem, 
By jeszcze jedną ciekawość umorzył: 
Przy czyim grobie sam się w grób położył? 
On rzekł: «Tu leży nas więcej tysiąca, 
Tu jest Fryderyk drugi, tam Kardynał156 
Dalej, a innych nie będę wspominał». 
I w grób się schował: jam szedł do poety, 
Ważąc rozmowę, której treść, niestety! 
Wyraźnie była dla mnie źle wróżąca. 
I szliśmy dalej, mój wódz ukochany 
Rzekł mi po drodze: «Czegoś tak zmieszany?» 
Opowiedziałem wszystko najswobodniej. 
Mędrzec zalecał: «Niech twa pamięć chowa 
Te smutne, może i prorocze słowa, 
Lecz na tę chwilę zwróć uwagę godniej». 
I podniósł palec157. «Kiedy cię zatrzyma 
Ta, co wszechwidzi swoimi oczyma158 
O twojej drodze będziesz wiedział od niej». 
Rzekł i z cmentarza, gdy w myślach mych ginę, 
W środek na lewą bierzemy się ukośnie, 
Idziem wąwozem, co schodzi w dolinę, 
Dolina dymi i swędzi159 nieznośnie. 
 
Podoba Ci się to, co robimy? Wesprzyj Wolne Lektury drobną wpłatą: wolnelektury.pl/towarzystwo/
Pieśń XI

(Papież Anastazy. Podział dalszych kręgów.)

Przyszliśmy jakby nad stromy brzeg lądu, 
Co skał gruzami wokół się najeża, 
Nad przepaść dzikszej męczarni i chłosty. 
Tam chcąc uniknąć straszliwego swądu160, 
Jaki z otchłani głębokiej wynika, 
Wespół z mym wodzem stanąłem ukryty 
Pod jedną ścianą wielkiego pomnika, 
Gdzie taki napis w kamieniu był ryty: 
«Anastazego strzegą proch papieża161, 
Którego Fotyn ściągnął z drogi prostej». — 
Tutaj na chwilę krok zwolnić wypada, 
By zmysł do swądu pierwszego wrażenia 
Przywyknął trochę. Tak mistrz mój powiada: 
«Potem nie będziem nań dawać baczenia». —  
Jam rzekł: «Znajdź sposób i rozważ go ściśle, 
Żeby zwłóczony czas nie szedł daremnie». 
A on: «Ty widzisz, że ja o tym myślę. 
Są w środku skał tych» — mówił mistrz rad ze mnie162, 
«Trzy kręgi, co się zwężają stopniami 
Jako te, cośmy rzucili za nami. 
Mnóstwo tam duchów, a wszystkie ladaco. 
Wprzód nim je poznasz, wiedzieć tobie trzeba, 
Jak są w tych kręgach zamknięci i za co. 
Wszelkie zło, które pobudza gniew nieba, 
Ma swój kres w krzywdzie, bo grzechu każdego 
Celem jest działać na krzywdę drugiego. 
Fałsz jako swojski grzech w człeka nałogu 
Od gwałtu więcej obrzydły jest Bogu; 
Przeto szalbierze w głębszej siedzą jamie, 
A duch ich z większą boleścią się łamie. 
Dla gwałtowników jest pierwszy krąg cały, 
Tak zbudowany, że ma trzy oddziały, 
Bo trzem osobom szkodzi gwałt zuchwały: 
Bogu, bliźniemu i samemu sobie, 
Który czynimy bądź wprost na osobie, 
Bądź na jej dobru; a co moja mowa 
Objaśni tobie przez następne słowa. 
Gwałt się dopełnia naprzeciw bliźniemu, 
Gdy śmierć lub rany zadaje się jemu, 
Albo przez kradzież, łupież, podpalenie 
Gwałtownie jego rujnuje się mienie. 
Więc mężobójce, co śmierć zadawali, 
Co podpalali, łupili, kradali163, 
W pierwszy są oddział strąceni w płomienie. 
Ten, co na siebie lub na własne mienie 
Podnosi rękę, za takie szaleństwo 
Idzie w dział drugi na wieczne męczeństwo. 
A tak tam cierpi duch, co z tego świata 
Został wygnańcem dobrowolną wolą, 
Kto na grze trawi swe mienie i lata 
I ten, co zamiast cieszyć się swą dolą, 
Płacze i skarży na wszystko z nałogu. 
Gwałt jeszcze można czynić przeciw Bogu, 
Przecząc go w sercu, miłując bluźnierstwa 
I klnąc przyrodę i jej dobrodziejstwa. 
A przeto oddział pomieszcza najmniejszy 
Nacechowanych pieczęcią Sodomy, 
Piętnem Kahorsu i ten tam zamknięty164, 
Co sercem, słowy, przeciw Bogu grzeszy. 
Fałsz, ten sumienia prześladowca wieczny, 
Człowiek go może użyć przeciw temu, 
Kto mu nie ufa i kto ufa jemu. 
Drugi ten rodzaj fałszu niebezpieczny, 
Rozrywa węzeł miłości społecznej; 
Dlatego w drugim oddziale zamknięto 
Graczów, świętoszków, pochlebców z kolei, 
Symonijaków, fałszerzy, złodziei 
I wszystkich brudem skalanych podobnym! 
Pierwszy fałsz zasię niszczy miłość świętą, 
Wszczepioną w serca pociągiem osobnym; 
Niszczy uczucie jej pokrewne, wiarę, 
A z której ufność wzajemna wynika. 
Dlatego w kręgu najmniejszym za karę, 
W tym środku światów, którego dno ciasno 
Razem jest gruntem pod miasto ogniste, 
Kto zdradził, cierpi męki wiekuiste». 
A ja: «Twe słowa, mistrzu, są dość jasne. 
Staje mi w oczach cała otchłań dzika, 
Jej lud, mieszkanie każdego grzesznika. 
Lecz powiedz, ci, co wtrąceni do błota, 
Których deszcz chłoszcze, ci, których wiatr miota, 
I ci łający i wzajem łajani, 
Dlaczego w mieście ognia niekarani, 
Jeśli jak drudzy są u Boga w gniewie?» 
A on: «Przez ciebie szał, co mówi, nie wie. 
Czy twoje myśli, wirem tego szału 
Z tych miejsc porwane, gdzie indziej się kręcą? 
Przypomnij księgę znajomą morału 165, 
która trzy krewkie skłonności rozważa: 
Niepowściągliwość, gniew i złość zwierzęcą. 
Pierwsza z nich, jako mniej Boga obraża, 
Lżejsze od drugich ponosi karanie. 
Jeśli przypomnisz, zważywszy to zdanie, 
Jakie tam dusze, choć grzechem zatrute, 
Poza obrębem tym czynią pokutę; 
Zrozumiesz lepiej, dlaczego ich grono 
Od tych niewiernych w piekle oddzielono 
I Bóg dlaczego w słusznym kar wymiarze 
Mniej obrażony, łagodniej ich karze». 
«O, słońce!» rzekłem, «co leczysz wzrok chory, 
Wracając rzeczom właściwe kolory, 
Gdy myśl wyłuszczasz z jasnością i siłą, 
Równie mi wątpić jak i wiedzieć miło! 
Jeszcze raz powtórz i węzeł ostatni 
Rozetnij! Powiedz: czym lichwa znieważa 
Dobroć Najwyższą?» Mistrz mi odpowiada: 
«Filozofija166 uczy najdostatniej, 
Kto tylko zgłębia tajnie167 tej nauki, 
Że byt natura na początku wzięła 
Z mądrości bożej i jej arcysztuki; 
Twoja fizyka toż samo powiada. 
Nie przewracając długo kart jej dzieła, 
Znajdziesz, że sztuka dąży, ile zdoła 
W ślad za naturą, jak za mistrzem szkoła, 
Że sztuka ludzka jest jak boża wnuka168! 
Gdy z tych dwóch zasad: natura i sztuka, 
Stanie ci w myśli Genezis zasada169, 
Uznasz, że daje nam natura życie, 
A sztuka pomoc i życia użycie. 
Lichwiarz gdy serce łakomstwem zatwardzi, 
Zarazem sztuką i naturą gardzi; 
On w drodze życia inne ma koleje, 
On na czym innym buduje nadzieje. 
Teraz idź za mną, bo iść dalej trzeba, 
Bo na widnokrąg już wstąpił w tej chwili 
Znak Ryb, Wóz także już stoczył się z nieba170, 
A dalej ścieżka skalista się chyli». 
 
Pieśń XII

(Krąg VII. Koło I. Zbrodniarze przeciw innym; centaurowie, Chiron, Attyla i inni tyrani i mordercy.)

Miejsce przechodu171, brzeg ze ścianą ściętą 
I to, co jeszcze na przechodzie było172, 
Ze wstrętem wszelki wzrok by odwróciło. 
Taki jest widok zwaliska przy Trento173, 
Co na Adygę stoczyło się z góry, 
Trzęsieniem ziemi lub z braku podpory 
Brzeg spadający środkiem skał wyłomu 
Z wierzchu zejść na dół nie radził nikomu, 
Tak był okropnie stromy i wysoki; 
A na wierzchołku rozwartej opoki, 
Sromota Krety, leżał rozciągnięty 
Potwór z kłamanej cielicy poczęty174. 
A gdy nas ujrzał, to sam siebie kąsał, 
Jak ten, co gniewem wściekle się rozdąsał. 
Mędrzec doń krzyknął: «Może ci się roi, 
Że tu przed tobą wódz ateński stoi, 
Który tam wyżej strzaskał ci paszczękę? 
Patrz, on nie idzie za radą twej siostry, 
Tylko przychodzi widzieć twoją mękę». 
Jak byk, gdy postrzał uwięźnie w nim ostry, 
Skacze, unosząc żelazo utkwione, 
Tak Minotaurus uskoczył na stronę. 
A mistrz zakrzyknął: «Nim tego potworu 
Gniew się wytrawi, wejdź w szyję otworu». 
I drogę sami robiąc gardłem jaru, 
Szliśmy przez głazy, kamienie i progi; 
Głazy naciskiem nowego ciężaru 
Z trzaskiem spod mojej toczyły się nogi. 
A mistrz tak mówił,
1 ... 8 9 10 11 12 13 14 15 16 ... 85
Idź do strony:

Darmowe książki «Boska Komedia - Dante Alighieri (gdzie można czytać książki online .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Podobne książki:

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz