Uczone białogłowy - Molière (Molier) (życzenia dla biblioteki txt) 📖
Krótki opis książki:
Przeczytaj książkę
Podziel się książką:
- Autor: Molière (Molier)
- Epoka: Barok
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Uczone białogłowy - Molière (Molier) (życzenia dla biblioteki txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Molière (Molier)
Honor twój nie pozwala uznać jego chęci;
Takiej odrazy nie da się zatrzeć w pamięci.
W rozmowach ze mną nigdy, niech mi matka wierzy,
O tobie nie wyrażał się tak jak należy.
FILAMINTA
Błazen!
ARMANDA
Gdy imię twoje świat poważa cały,
Dotąd praw nie zyskałaś do jego pochwały.
FILAMINTA
Brutal!
ARMANDA
Gdym mu czytała wiersz twój, myślisz może,
Że on dostrzegł zalety w jakim twym utworze?
FILAMINTA
Zuchwalec!
ARMANDA
O to kłótnie z nim staczałam wiecznie;
I nie zgadłabyś nigdy, jak on niedorzecznie...
KLITANDER
do Armandy
Za pozwoleniem, pani. Może by się zdało
Łagodniej i uczciwiej rzecz rozważyć całą.
Cóż złego ci zrobiłem? Za cóż na mą głowę
Tysiącznymi pociski61 zwracasz swą wymowę,
Czemuż mnie pragniesz zgubić i wszystkie sposoby
Są ci dobre, by wzbudzić wstręt do mej osoby?
Powiedz, mów, skąd pochodzi ten twój gniew straszliwy?
Poddaję się pod matki wyrok sprawiedliwy.
ARMANDA
Gdyby w istocie nawet gniew był mą pobudką
I ten zarzut odeprzeć mogłabym dość krótko.
Wartyś tego: kto miłość raz uczuł namiętną,
Tak silne wyryć winna w sercu jego piętno,
Że wolej mu jest62 mienie i życie postradać,
Niźli nowym uczuciem kłam pierwszemu zadać.
Hańbą jest dziś to deptać, co się czciło wczora,
I nad serce niewierne ja nie znam potwora.
KLITANDER
Lecz czyliż niewiernością nazywać przystoi
To, co jeno jest skutkiem własnej dumy twojej?
Niechęć twoja to owej zmienności przyczyna
I, jeślim cię obraził, jej tylko to wina.
Me serce ujarzmiły zrazu twoje wdzięki:
Dwa lata trwało wiernie wśród miłosnej męki
I nie było służb, starań, poświęceń w tej mierze,
Których bym najskwapliwiej nie niósł ci w ofierze.
Lecz daremnie me serce tkliwym ogniem pała,
Tyś na chęci me słodkie nieczułą została.
Czym ty wzgardziłaś, w darze wreszcie niosę innej:
Powiedz zatem: ty, pani, czy jam tutaj winny?
Czym ja chciał zmiany, czyś mnie sama ku niej pchała?
Czym ja ciebie porzucił, czyś ty mnie wygnała?
ARMANDA
Więc to u pana wzgardę dla twych chęci znaczy,
Że chciałam je wyzwolić z skorupy prostaczej,
Że pragnęłam wydobyć z niej te ognie czyste,
W których miłości leżą uroki wieczyste?
Więc nigdy dla mnie odczuć pan nie byłbyś zdolny
Skłonności, od pożądań zmysłów twoich wolnej:
I nie pojmujesz zgoła nieziemskich słodyczy
Związku serc, w którym ciała głos za nic się liczy?
Umiesz kochać jedynie tą miłością grubą,
Której materii spójnia przynętą i chlubą,
I, by wzmocnić twój zapał, w wytrwaniu zbyt krótki,
Potrzebne aż małżeństwo, ach, i jego skutki!
To szczególna, w istocie, miłość! Jakże mało
Takie uczucie duchom szlachetnym przystało!
Ich dążeniom są obce zmysłowe porywy!
Serca jedynie spaja ich płomień tak żywy.
Jak rzecz niegodną siebie rzuca wszystko inne
Ten, w czyim sercu płoną te żary niewinne;
Pierś jego tylko czyste wydaje westchnienia
I nie wie, co to żądzy są plugawe drżenia.
Żadna myśl sprośna szczytnym tym związkom nie przeczy,
Kocha się dla kochania, nie dla innych rzeczy;
Duchy jeno przenika miłosne zarzewie
I człowiek, że ma ciało, nawet o tym nie wie.
KLITANDER
Co do mnie, pani, wyznać ci otwarcie muszę,
Że, daruj, ale równie ciało mam, jak duszę,
I obojgu na równi snadź63 jestem podległy:
W tych subtelnych odcieniach nie jestem dość biegły,
Niebo mi odmówiło filozofii takiej,
Stąd ciało z duszą u mnie trzyma krok jednaki.
Nie ma nic piękniejszego, jak pani powiada,
Nad związki te, którymi duch jedynie włada,
Nad te serc obcowania, myśli splot najtkliwszy,
Których nie mąci zmysłów żaden podmuch żywszy;
Lecz dla mnie te finezje to zbyt ciężka próba:
Jak mnie winisz, natura ma nieco jest gruba:
Przyznaję, że gdy kocham, to już całym sobą
I chcę, by mnie też całą kochano osobą.
Sądzę, że nikt mi uczuć tych bardzo nie zgani;
I, choć nie chcę obrażać chlubnych dążeń pani,
Widzę, że ludzkość sprzyja wielce mej metodzie
I że małżeństwo dotąd jest ogromnie w modzie;
Owszem, za tak szlachetną rzecz je świat uważa,
Iż, kiedym chciał prowadzić panią do ołtarza,
Nie sądziłem, iż chęć ta sama w sobie mieści
Powód jakiejś obrazy dla duszy niewieściej.
ARMANDA
Dobrze więc, dobrze; skoro, mimo wszystkie względy,
Koniecznie chcesz nasycić swe niskie popędy;
Skoro na to, by trwale zawładnąć twym duchem,
Trzeba się związać z tobą cielesnym łańcuchem,
Jeśli matka rozkaże, będę już skazana,
By to... o co ci chodzi, uczynić dla pana.
KLITANDER
Już nie pora; dziś innej me pragnienia święcę;
I byłbym podłym, gdybym to serce dziewczęce
Zawiódł taką odmianą, zdeptał duszę młodą,
Której dobroć w twej wzgardzie była mi osłodą.
FILAMINTA
Czyż się panu w istocie o mej zgodzie marzy,
Gdy Henrykę zamierzasz powieść do ołtarzy?
I czyś w swym zaślepieniu nie słyszał ni słowa,
Że inna partia dla niej jest tak jak gotowa?
KLITANDER
Ech, pani, zechciej wybór swój rozpatrzyć z bliska
I racz mi choć oszczędzić tego pośmiewiska,
Abym palcami miał być wytykany wszędzie,
Żem z panem Trysotynem w jednym stawał rzędzie!
Słabość do gryzipiórków, co twoją chorobą,
Mogłaż mnie skarać lichszą rywala osobą?
Dosyć mamy pismaków, którym dziś dokoła
Zły smak epoki naszej w wieńce stroi czoła;
Lecz Trysotyn nikogo w błąd już nie wprowadzi
I, co wart jest, to wszyscy przyznają mu radzi.
Wszędzie wiedzą, prócz w domu tym, czym on w istocie,
I wyznaję, żem nieraz dziwił się ochocie,
Z jaką pani pod niebo wynosisz bez mała
Brednie, do których byś się sama nie przyznała.
FILAMINTA
Jeżeli o nim zgoła inaczej pan trzyma,
To, że innymi patrzysz niźli my oczyma.
SCENA TRZECIA
Trysotyn, Filaminta, Armanda, Klitander.
TRYSOTYN
do Filaminty
Z ważną nowiną tutaj przybiegam tak wcześnie;
Ładne rzeczy nas dzisiaj mogły spotkać we śnie:
Świat jakiś ziemi naszej przebiegł tuż pod nosem64,
Wiru naszego promień krzyżując ukosem;
Gdyby nasz glob był trafił, pojmujecie panie,
Że rozbiłby ją w sztuki niby szklaną banię.
FILAMINTA
Na inny czas odłóżmy dysertację65 o tym;
Znudzilibyśmy gościa tak błahym przedmiotem:
Ten pan, gdzie może, walczy w nieuctwa obronie,
A do wiedzy wszelakiej jawnym wstrętem płonie.
KLITANDER
Ta prawda złagodzoną być winna wszelako
W pewnej mierze; przypuśćmy, mam nienawiść taką,
Lecz dla wiedzy, co ludzką istotę zatraca.
W zasadzie jest to piękna i szlachetna praca,
Lecz wolałbym nieukiem być na każdy sposób,
Niźli zostać uczonym na kształt pewnych osób.
TRYSOTYN
Co do mnie, ja w tym pewno panu nie przywtórzę66,
By wiedza mogła zepsuć coś w ludzkiej naturze.
KLITANDER
Ja zaś twierdzę, że w słowie zarówno, jak w czynie,
Nauka czasem głupców wytwarza jedynie.
TRYSOTYN
Też paradoks!
KLITANDER
Choć mówić misternie nie umiem,
Bez kłopotu bym dowiódł, co o tym rozumiem;
A choćby argumentów zabrakło w tym względzie,
O przykłady dość głośne trudno mi nie będzie.
TRYSOTYN
Wątpię, czy tym sposobem pan coś dowieść zdoła.
KLITANDER
Nie potrzebuję szukać ich daleko zgoła.
TRYSOTYN
Co do mnie, nie wiem, gdzie pan te przykłady zoczy.
KLITANDER
Widzę je tak wyraźnie, że aż kłują w oczy.
TRYSOTYN
Mniemałem, jeśli głupców kolebki ktoś szuka,
Że nieuctwo ich rodzi, ale nie nauka.
KLITANDER
Mylił się pan; i mogę zaręczyć z mej strony,
Że głupszym od nieuka jest głupiec uczony.
TRYSOTYN
Powszechne przekonanie zwalcza twe maksymy,
Skoro nieuk i głupiec są to synonimy.
KLITANDER
Jeśli z słów pokrewieństwa chcesz dowody upiec,
To jeszcze bliższe sobie są mędrek i głupiec.
TRYSOTYN