Darmowe ebooki » Komedia » Uczone białogłowy - Molière (Molier) (życzenia dla biblioteki txt) 📖

Czytasz książkę online - «Uczone białogłowy - Molière (Molier) (życzenia dla biblioteki txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Molière (Molier)



1 ... 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13
Idź do strony:
class="kwestia">
Panie, greka nie może być nigdy nie w porę.  
  TRYSOTYN
Zresztą, to mistrz prawdziwy i prozy, i wierszy,  
I nietrudno zdobędzie poklask pań najszczerszy. 
  WADIUS
Ach, to autorów naszych przywarą jest częstą,  
Że rozmowę czytaniem szpikują zbyt gęsto;  
Przy stole, na przejażdżce, w alkowie czy w sieni,  
Ci lektorzy nużących wierszy nieznużeni!  
Nie wiem, czy jest w mych oczach rzecz równie obrzydła,  
Jak autor, co gdzie może, wciąż żebrze kadzidła,  
I co, nad pierwszym lepszym używszy przemocy,  
Zamęcza go płodami swych bezsennych nocy.  
Nigdym podobnej rzeczy pojąć nie był w stanie;  
I pod tym względem z Grekiem pewnym dzielę zdanie,  
Co poskramiał swe ucznie, mieniąc srogim grzechem  
Czytanie swych utworów z zbyt wielkim pośpiechem.  
Oto ulotny wierszyk, którego przedmiotem  
Zwada kochanków; sąd wasz rad usłyszę o tem. 
  TRYSOTYN
Przed wszystkimi twe wiersze prym wiodą niezmiennie.  
  WADIUS
W twoich Wenus49 i Gracje50 królują promiennie.  
  TRYSOTYN
W słów doborze celujesz misternym a gładkim. 
  WADIUS
Ithos51 z pathosem łączysz z darem iście rzadkim.  
  TRYSOTYN
Pańskie eklogi52 stylem swoim znamienitym  
Zaćmiewają Wirgila53 razem z Teokrytem54.  
  WADIUS
W odach zespalasz wielkość z wdziękiem wprost nieznanym  
I Horacy55 pozostał daleko za panem. 
  TRYSOTYN
Możeż być coś milszego nad pańskie piosenki?  
  WADIUS
Czyż zdoła coś prześcignąć sonet pańskiej ręki?  
  TRYSOTYN
Najmniejsze twoje rondo56 to poemat mały. 
  WADIUS
Cóż przewyższy dowcipem pańskie madrygały?  
  TRYSOTYN
W balladach zwłaszcza jesteś pan podziwu godnym.  
  WADIUS
W rymowanych końcówkach mistrzemś niezawodnym.  
  TRYSOTYN
Gdyby Francja nie była na piękno tak głucha...  
  WADIUS
Gdyby nasz wiek oceniać umiał twory ducha...  
  TRYSOTYN
W złotej karocy dziś byś objeżdżał stolicę. 
  WADIUS
Lud zdobiłby posągiem twym każdą ulicę.  
 
Do Trysotyna
Hm! Oto ta ballada; i będę tak śmiały  
Prosić...  
  TRYSOTYN
O febrze zna pan już sonecik mały, 
Która księżnę Uranię ciągle dręczy pono? 
  WADIUS
Tak, w jakimś towarzystwie wczoraj go mówiono. 
  TRYSOTYN
Czy wiesz pan, kto autorem?  
  WADIUS
Nie pytałem o to, 
Bo cały sonet straszną zdał mi się lichotą. 
  TRYSOTYN
Jednak mnóstwo zachwytów obudził dokoła.  
  WADIUS
To niestety wartości dodać mu nie zdoła,  
I, gdybyś go pan słyszał, zgodziłbyś się ze mną. 
  TRYSOTYN
Swoje mniemanie wpierasz57 pan we mnie daremno;  
Wszak mało kto na taki sonet się zdobędzie. 
  WADIUS
Niech mnie Bóg od podobnych chroni w każdym względzie.  
  TRYSOTYN
Ten, kto lepszy napisze, jeszcze się nie rodził;  
A za dowód wystarczy, żem to ja go spłodził. 
  WADIUS
Pan?  
  TRYSOTYN
Ja. 
  WADIUS
Hm, nie rozumiem zatem, co się stało. 
  TRYSOTYN
Widać łaski w twych oczach znalazłem zbyt mało. 
  WADIUS
Musiałem być widocznie jakiś roztargniony  
Lub ten, co czytał, ujął rzecz z fałszywej strony.  
Lecz porzućmy już sprzeczkę. Zatem ta ballada... 
  TRYSOTYN
Dla mnie ballada mało wartości posiada:  
Dawno już czas jej minął; starzyzna niemodna.  
  WADIUS
Mimo to w oczach wielu zachwytu jest godna. 
  TRYSOTYN
Być może; ja zaś do niej wstręt stanowczy czuję. 
  WADIUS
Wartości jej to pewnie zgoła nie ujmuje.  
  TRYSOTYN
To zatęchłych pismaków rodzaj ulubiony. 
  WADIUS
Dziw zatem, że naganę spotyka z twej strony. 
  TRYSOTYN
Dość niezdarnie ubierasz mnie w swoje przymioty.  
 
Wszyscy wstają. WADIUS
Na mnie chcesz rzucić ciężar własnej swej głupoty. 
  TRYSOTYN
Ejże, nędzny bazgraczu, tak cię złość uniosła? 
  WADIUS
Ejże, ty wierszokleto, zakało rzemiosła! 
  TRYSOTYN
Śmieciarzu literacki, rabusiu wytarty! 
  WADIUS
Chamski łbie!...  
  FILAMINTA
Ech, panowie, to są chyba żarty? 
  TRYSOTYN
do Wadiusa
Idź no, oddaj, co z kogo zdarły twe grabieże,  
Niechaj Grek i Rzymianin co swoje zabierze. 
  WADIUS
Z powrozem cię u szyi pod Parnas58 powleką,  
Żeś Horacego zrobił w wierszach swych kaleką. 
  TRYSOTYN
Dużoś swą książką zdobył sławy i pieniędzy! 
  WADIUS
Twój wydawca w szpitalu gdzieś tam kona z nędzy. 
  TRYSOTYN
Imię moje wysoko jaśnieje nad tobą. 
  WADIUS
Tak, autor Satyr59 zajął się twoją osobą. 
  TRYSOTYN
Twoją również się zajął.  
  WADIUS
Ale poznać można, 
Że ze mną on obchodzi się bardzo z ostrożna.  
Tu i ówdzie, nawiasem, ledwie czasem przytnie  
W gronie innych autorów znanych nam zaszczytnie;  
Tobie zaś i spokoju chwili nie zostawi  
I świat twoją osobą raz po razu bawi. 
  TRYSOTYN
To właśnie tylko może mnie podnieść w mej dumie:  
Ciebie jak mizeraka on pomieścił w tłumie;  
Mniema, iż by cię zgnębić, dosyć raz uderzyć  
I szkoda sił, by z tobą powtórnie się mierzyć;  
W mej osobie godnego widząc przeciwnika,  
Raz po razu z zapałem się ze mną potyka;  
I pewnie by swych ciosów nie ponawiał wiecznie,  
Gdyby mniemał, iż zdławił mnie już ostatecznie. 
  WADIUS
Me pióro cię nauczy gwizdać po kościele!  
  TRYSOTYN
Mojemu, by cię zniszczyć, nie trzeba zbyt wiele!  
Wierszem, prozą, łaciną, greką, ja ci stanę! 
  TRYSOTYN
U księgarza Barbina już ja cię dostanę! 
  SCENA SZÓSTA
Trysotyn, Filaminta, Armanda, Beliza, Henryka. TRYSOTYN
Moich porywów za złe mi panie nie bierzcie:  
Twojegom zdania, pani, bronił tylko wreszcie,  
Broniąc sonetu, który znieważył tak srodze. 
  FILAMINTA
Mam nadzieję, iż panów niebawem pogodzę;  
Mówmy o innej sprawie. Heniu, bliżej proszę;  
Nie od dzisiaj niepokój ciężki w sercu noszę,  
Iż w tobie żadna ducha iskierka nie płonie:  
Lecz mam sposób, by zbudzić ją wreszcie w twym łonie. 
  HENRYKA
Troszczysz się o mnie, matko, zgoła nadaremnie,  
Uczoność tam pociechy nie będzie mieć ze mnie;  
Ja lubię żyć swobodnie i ani mi w głowie  
Dowcipu przednie kunszta ścigać w każdym słowie;  
Tej ambicji, wyznaję, zupełnie mi zbywa.  
Z moją głupotą czuję się bardzo szczęśliwa;  
I wolę się wyrażać z prosta, pospolicie,  
Niż mózg nad konceptami suszyć całe życie. 
  FILAMINTA
Tak; ale mnie to razi i nie pragnę wcale  
Folgować w moim rodzie podobnej zakale.  
Piękność lica jest nikłą ozdobą jedynie,  
Co niby kwiat przekwita, niby płomyk ginie,  
Z wierzchnią jedynie naszą powłoką zrośnięta;  
Lecz piękność duszy trwała jest i nieodjęta.  
Długom tedy szukała, jaką w ciebie drogą  
Wlać krasę, której lata naruszyć nie mogą,  
Jak w twym umyśle wiedzy rozniecić pochodnię  
I poznania pragnienie tchnąć w ducha łagodnie:  
Ażem wreszcie uznała, iż będzie najprościej,  
Złączyć cię z mężem, słynnym z umysłu bystrości. 
 
Wskazując na Trysotyna.
Oto on; odtąd, wolą rodziców łaskawą,  
Zwać go przyszłym małżonkiem masz wszelakie prawo. 
  HENRYKA
Ja, matko! 
  FILAMINTA
Niech no panna fochów mi nie stroi. 
  BELIZA
do Trysotyna
Rozumiem cię: twe oczy żebrzą zgody mojej,  
By z inną związać serce, w którym ja panuję.  
Owszem, zezwalam; chętnie pana ustępuję  
Dla małżeństwa, co przyszłość bez troski ci znaczy. 
  TRYSOTYN
do Henryki
Wyrazy mego szczęścia niechaj pani raczy  
Przyjąć; i radość, jaką z tak chlubnego stadła  
Serce me... 
  HENRYKA
Z wolna; jeszcze klamka nie zapadła: 
Niech się pan tak nie spieszy. 
  FILAMINTA
Cóż to za gadanie! 
Czy wiesz, że... Dość. Jak każę, tak też się i stanie. 
 
Do Trysotyna
Zostawmy ją; już ja ją prędko uspokoję. 
  SCENA SIÓDMA
Armanda, Henryka. ARMANDA
Znać, jak matka gorąco dba o szczęście twoje;  
I doprawdy, że trudno w chlubniejszym wyborze... 
  HENRYKA
Jeżeli taki chlubny, ty go przyjmiesz może.  
  ARMANDA
Nie mnie, siostro, lecz ciebie on żąda w małżeństwo. 
  HENRYKA
Ja ci go oddam chętnie, ceniąc twe starszeństwo. 
  ARMANDA
Gdybym jak ty małżeńskie pieściła zamiary,  
Pewnie bym skorzystała rada z twej ofiary. 
  HENRYKA
Gdybym jak ty bazgraczy darzyła podziwem,  
Związek ten byłby dla mnie zaszczytem prawdziwym. 
  ARMANDA
Jednakże, choć skłonności nasze są tak różne,  
Posłuch rodzicom obie wszak jesteśmy dłużne;  
Władza matki kierować winna twym wyborem;  
I daremnie się łudzisz, że próżnym oporem... 
  SCENA ÓSMA
Chryzal, Aryst, Klitander, Henryka, Armanda. CHRYZAL
do Henryki, wiodąc przed nią Klitandra
Chodź, córko, musisz nagiąć się do mego planu,  
Zdejm rękawiczkę; podaj rękę temu panu  
I wiedz, że losy twoje wiecznie są złączone  
Z tym, któremu tu oto daję cię za żonę. 
  ARMANDA
Przeciw temu siostrzyczka bronić się nie będzie. 
  HENRYKA
Rodziców trzeba słuchać, siostro, w każdym względzie,  
Rozkazom ojca przeto muszę być powolną60. 
  ARMANDA
Wolą matki, jak mniemam, też gardzić nie wolno. 
  CHRYZAL
Cóż to znaczy?  
  ARMANDA
Nic, tylko obawiam się szczerze, 
Że matka ma odmienne życzenia w tej mierze  
I że innego męża... 
  CHRYZAL
Cicho tam, ty sroko! 
Idźże filozofować z nią razem głęboko,  
Ale się nie wtrącajcie, kiedy ja co robię,  
powiedz jej to i przestrzeż w stanowczym sposobie,  
Że się jej ciosać kołków mi na łbie nie uda.  
No, chodźmy. 
  SCENA DZIEWIĄTA
Chryzal, Aryst, Henryka, Klitander. ARYST
Przewybornie. Działasz istne cuda. 
  KLITANDER
Ileż radości! Jak mam dobroć tak łaskawą... 
  CHRYZAL
do Klitandra
Dalej, podaj jej rękę i marsz mi, a żwawo!  
Możesz ją odprowadzić. O, jak się to cacka! 
 
Do Arysta
Rozczula mnie, doprawdy, ta para tak chwacka;  
Raźniej mi dźwigać jakoś moje stare kości  
I przypominam latka młodzieńczych miłości. 
 
AKT CZWARTY SCENA PIERWSZA
Filaminta, Armanda. ARMANDA
Przeszła, doprawdy, miarę krnąbrność tej dziewczyny!  
Posłuszeństwa pozory wzięła jak na drwiny;  
Lecz serce jej bynajmniej nie czekało pory,  
Aż głos ojca uświęcić raczy te amory,  
Idąc zaś tak skwapliwie za jego rozkazem,  
Wolę matki z radością deptała zarazem. 
  FILAMINTA
Jeszcze ja jej pokażę wkrótce, czyje prawa  
Rozumu głos jedynie za słuszne uznawa,  
Czy ojcu jej, czy matce rządzić tu przystało;  
Czy forma, czy materia, czy duch, czy też ciało. 
  ARMANDA
Należało choć z tobą rzecz omówić wspólnie;  
I ten młokos poczyna sobie dość szczególnie,  
Skoro wbrew twojej woli chce twym zięciem zostać. 
  FILAMINTA
Wcześniej niż mniema, zmieni się ta rzeczy postać.  
Podobał mi się, owszem, widziałam go rada  
U stóp twych, choć obycia niewiele posiada.  
Że piszę, wiedział przecież, i, patrzcie mi gbura!  
Nigdy nie pragnął poznać czegoś mego pióra. 
  SCENA DRUGA
Klitander wchodzi po cichu i słucha niepostrzeżony, Armanda, Filaminta. ARMANDA
Nigdy bym na twym miejscu nie ścierpiała, matko,  
By on się miał ożenić z tą małą dzierlatką.  
Mniemam, że to nikomu w głowie nie postoi,  
Iż, mówiąc to, chcę bronić własnej sprawy mojej  
I że nikczemna zdrada z tego pana strony,  
By cień żalu w mej duszy zostawia tajony.  
Przeciwko takim ciosom umie serce moje  
We filozofii znaleźć potężną ostoję;  
Z jej wyżyn drobiazg taki oczom naszym znika;  
Lecz nie zniosę, gdy matkę moją ktoś dotyka.
1 ... 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13
Idź do strony:

Darmowe książki «Uczone białogłowy - Molière (Molier) (życzenia dla biblioteki txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz