Darmowe ebooki » Komedia » Świętoszek - Molière (Molier) (internetowa biblioteka medyczna txt) 📖

Czytasz książkę online - «Świętoszek - Molière (Molier) (internetowa biblioteka medyczna txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Molière (Molier)



1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11
Idź do strony:
z mojej złości stroił, 
Za wiele w naszym domu bezkarnie nabroił. 
Ten oszut rządzi ojcem i ciągle mu kłamie, 
Walerego obmówił, sierdzi49 ojca na mię. 
Gdy przez niego serc naszych dziś życzenia giną, 
By go ojcu pokazać, sposobność jedyną 
Mam rzucić? Nie! To niebo samo ją zesłało 
I użyję jej dzisiaj z gorliwością całą. 
Zasłużyłbym, aby ją utracić na zawsze, 
Gdybym usposobienie okazał łaskawsze. 
  ELMIRA
Damisie! 
  DAMIS
Daruj pani, prośba mnie nie wzruszy,   
Z tego wypadku radość za wielką mam w duszy, 
Wymowa pani nic na to nie wpłynie, 
Bo mnie przyjemność zemsty ożywia jedynie 
I zaraz całą sprawę tu załatwić wolę; 
Otóż sposobność, właśnie mam gotowe pole. 
  SCENA V
Orgon, Elmira, Damis, Tartuffe DAMIS
Czeka cię tu, mój ojcze, nowina wesoła, 
Która sądzę, że mocno zadziwić cię zdoła. 
Ślicznieś wynagrodzony za swoje starania! 
Ten pan, chcąc ci dać dowód swego przywiązania, 
Tak dalece posunął swą dobroć łaskawą, 
Że przez wdzięczność, zapragnął okryć cię niesławą. 
Zastałem go tu właśnie przy miłosnej scenie, 
Kiedy pani najtkliwsze robił oświadczenie. 
Ona, usposobienie mając zbyt łaskawe, 
Postanowiła ukryć przed tobą tę sprawę; 
Lecz ja karę wymierzyć czuję się w potrzebie, 
Bo zmilczeć to, byłoby obrazą dla ciebie. 
  ELMIRA
Tak, w moim przekonaniu inna myśl zwycięża, 
Że nie należy próżno niepokoić męża; 
Niesłusznie, aby honor ponosił stąd plamę, 
To wystarcza, kiedy się obronimy same. 
Nie trzeba nierozważnie takiej rzeczy szerzyć, 
Byłbyś milczał, Damisie, gdybyś chciał mi wierzyć. 
  SCENA VI
Orgon, Damis, Tartuffe ORGON
To co słyszałem, nieba, czyż prawdą być może? 
  TARTUFFE
Tak, mój bracie, jam winny, złośliwy; w pokorze 
Wyznaję, żem jest grzesznik nikczemny i złości 
Pełen, żem łotr największy, niegodny litości. 
Każda chwila w mym życiu, to jest zbrodnia nowa, 
Stek grzechów, nieprawości w mej duszy się chowa 
I moje nędzne życie przyjmując w rachubie, 
Niebo za karę dziś mnie poddało tej próbie. 
Toż pod zarzutem wszelkim, chętnie skłaniam głowę, 
Bo, broniąc się, przestępstwo popełniałbym nowe. 
Wierz temu co on mówi, uzbrój gniew twój srogi 
I jak przestępcy każ mi opuścić twe progi; 
Wypędź mnie. Wstyd ten, choćbyś praw swoich nadużył, 
Jeszcze nie zrówna karze na jakąm zasłużył. 
  ORGON
do syna
Zdrajco, ty się ośmielasz w nikczemności szale, 
Czystość tak szczytnej cnoty oczerniać zuchwale. 
  DAMIS
Co! udaną słodyczą czyliż cię opęta? 
Ta obłuda... mój ojcze! 
  ORGON
Milcz, żmijo przeklęta! 
  TARTUFFE
Ach! pozwól mu, niech mówi, błąd popełniasz znowu; 
Lepiej byś zrobił, gdybyś wierzył jego słowu. 
Dlaczegóż w takiej rzeczy masz mi być powolny, 
Zresztą, czyż możesz wiedzieć do czegom ja zdolny? 
Powierzchowność cię moja, być może, zaślepi, 
Bracie! czyliż od innych postępuję lepiéj? 
Nie, nie, niechaj pozory twym zdaniem nie rządzą, 
Niestety takim jestem, jak oni mnie sądzą. 
Cały świat w uczciwości szatę mnie ubiera, 
Lecz ja nic nie wart jestem, to jest prawda szczera. 
 
zwracając się do Damisa
Tak jest, mój drogi synu, mów żem jest nędznikiem, 
Zdrajcą, złodziejem, łotrem, podłym rozbójnikiem, 
Choćbyś wstrętniejszych jeszcze wymysłów tu użył, 
Niczemu nie zaprzeczę, bom na nie zasłużył; 
Na kolanach wysłucham, niech je gniew twój miota, 
Bo to kara należna za zbrodnie żywota. 
  ORGON
do Tartuffe’a
Mój bracie to za wiele! (do syna) Serce ci nie pęka, 
Ty łotrze! 
  DAMIS
Ojcze! jak to? czyż za to że klęka... 
  ORGON
podnosząc Tartuffe’a
Milcz, wisielcze! Mój bracie, powstań, ja cię proszę. 
 
do syna
Ty hultaju! 
  DAMIS
Lecz... 
  ORGON
Milczeć zaraz! 
  DAMIS
Ja to znoszę... 
  ORGON
Jak jedno słowo powiesz, kości ci połamię. 
  TARTUFFE
Bracie! na miłość Boga! powstrzymaj twe ramię. 
Wolałbym znieść katusze, stracić nogę, rękę, 
Niżby on miał najmniejszą za mnie ponieść mękę. 
  ORGON
do syna
Niewdzięczny! 
  TARTUFFE
Daj mu pokój, błagam cię w pokorze 
Na kolanach, o litość! 
  ORGON
klęka również i całuje Tartuffe’a
O dobroci wzorze! 
 
do syna
Patrz łotrze! 
  DAMIS
Więc... 
  ORGON
Milcz! cicho! 
  DAMIS
Lecz... 
  ORGON
Cicho raz jeszcze! 
Ja wiem, przez co wznosicie te głosy złowieszcze, 
Przez nienawiść. Lecz dzisiaj przebrała się miara; 
Żona, dzieci i służba, każde z was się stara 
Dokuczyć mu; wszystkim wam byłoby przyjemnie 
Osobę taką zacną oddalić ode mnie. 
Lecz im więcej będziecie trwać w podłym uporze 
Tym więcej, by go wstrzymać, ja starań dołożę. 
Spiesznie mu oddam rękę mej córki jedynéj, 
W ten sposób dumę całej podepczę rodziny. 
  DAMIS
Zmuszona chyba przyjmie udział w tym zamiarze. 
  ORGON
Tak, wyrodku, dziś w wieczór zrobi, co ja każę. 
Wyzywam wszystkich dzisiaj, dowiodę wam snadnie, 
Żem ja tu panem, że mnie słuchać wam wypadnie. 
Zaraz wszystko odwołaj, łotrze bez imienia, 
Klęknąwszy u nóg jego błagaj przebaczenia. 
  DAMIS
Jak to! ja? tego łotra co nas chwycił w kleszcze. 
  ORGON
Opierasz się łajdaku i śmiesz go lżyć jeszcze. 
Kija, kija! 
 
do Tartuffe’a
Nie będziesz mnie powstrzymać w stanie. 
 
do syna
Dalej! natychmiast opuść moje pomieszkanie50! 
Wynosić mi się z domu i bez zwłoki czasu... 
  DAMIS
Wyniosę się, lecz... 
  ORGON
Prędko! nie robić hałasu, 
Wydziedziczam, cię żmijo! nic ci nie zostaje, 
A w dodatku przekleństwo ojcowskie ci daję. 
  SCENA VII
Orgon, Tartuffe ORGON
Taką świętą osobę śmie znieważać w szale! 
  TARTUFFE
Mękę, którą mi zadał, przebacz mu wspaniale. 
Nie wiesz, co to za straszna boleść idzie za tem! 
Widzieć, jak mnie oczernić chcą przed moim bratem. 
  ORGON
Ach! 
  TARTUFFE
O tej niewdzięczności sama myśl straszliwa 
Tak duszę moją rani, tak piersi rozrywa, 
Czuję ból tak okropny, serce mi tak bije!... 
Nie mogę mówić, chyba tego nie przeżyję! 
  ORGON
biegnąc skłopotany do drzwi, którymi wypędził syna
Łajdaku, żal mi, żem cię wypuścił stąd cało, 
Bo zabić cię na miejscu tutaj wypadało. 
 
do Tartuffe’a
Uspokój się, mój bracie, błagam cię w pokorze. 
  TARTUFFE
Tak, przestańmy już mówić o tym przykrym sporze. 
Widzę, że ja niepokój wnoszę tutaj srogi; 
Trzeba, abym opuścił domu twego progi. 
  ORGON
Jak to? żartujesz! 
  TARTUFFE
Wszyscy mnie tu nienawidzą 
I podejrzeń w twym sercu budzić się nie wstydzą 
Przeciwko mnie. 
  ORGON
Wszak widzisz, nie słucham ich wcale. 
  TARTUFFE
Lecz oni nie ustaną w namiętnym zapale, 
A doniesienie, które dziś cię nie poruszy, 
Kto wie, czy innym razem nie trafi do duszy. 
  ORGON
Nigdy! mój bracie, nigdy! 
  TARTUFFE
Ach, mój bracie, żona 
O czym chce tylko męża z łatwością przekona. 
  ORGON
Nie, nie. 
  TARTUFFE
Puść mnie, puść prędko, jam odejść gotowy, 
Wychodząc stąd usunę im powód obmowy. 
  ORGON
Musisz zostać, bez ciebie jutra bym nie dożył. 
  TARTUFFE
W takim razie potrzeba, bym się upokorzył. 
Jednakże, gdybyś ty chciał?... 
  ORGON
Ach! 
  TARTUFFE
Niech i tak będzie. 
Lecz ja wiem, jak potrzeba postąpić w tym względzie, 
Honor jest bardzo czuły i przyjaźń mi każe 
Usuwać powód plotek, uprzedzać potwarze. 
Twojej żony unikać będę, jak to czyni... 
  ORGON
Nie, na złość wszystkim, pragnę abyś siedział przy niéj. 
Gdy się świat wścieka, radość mam niewysłowioną. 
Niechaj cię w każdej chwili widzą z moją żona, 
Nie dość tego, dziś jeszcze bardziej im pochlebię, 
Bo nie chcąc mieć innego dziedzica, jak ciebie, 
W tej chwili zapis mego majątku ci zrobię 
I wszystko, co mam tylko prawnie oddam tobie. 
Dobry przyjaciel i zięć jest dla mnie najpewniéj 
Wart więcej, niż syn, żona i niż wszyscy krewni. 
Wszak dar mój odrzucony przez ciebie nie będzie? 
  TARTUFFE
Niechaj się wola nieba spełni w każdym względzie. 
  ORGON
Biedny człowiek! chodź, wszystko opiszemy pięknie, 
A zazdrość patrząc na to, niech ze złości pęknie. 
 
Informacje o nowościach w naszej bibliotece w Twojej skrzynce mailowej? Nic prostszego, zapisz się do newslettera. Kliknij, by pozostawić swój adres e-mail: wolnelektury.pl/newsletter/zapisz-sie/
AKT CZWARTY SCENA I
Kleant, Tartuffe KLEANT
Tak wszyscy o tym mówią, a jak mnie się zdaje, 
Ten odgłos wcale panu sławy nie dodaje 
I żem pana tu spotkał na rękę mi właśnie, 
Bo mój sposób myślenia również ci wyjaśnię. 
Z gruntu tej sprawy teraz wcale nie ocenię 
I z góry jak najgorsze przyjmę położenie. 
Nie chcę się tu Damisa zajmować obroną, 
Przypuszczam, że potwarczo51 pana oskarżono; 
Czyż dobry chrześcianin nie zrzeka się złości, 
Gasząc pragnienie zemsty, jakie w sercu gości? 
A w panu czyż przeważa gniewu chęć jedyna, 
By za ciebie miał ojciec z domu wygnać syna? 
Możesz pan wierzyć w pełną otwartość z mej strony, 
Że świat takim postępkiem mocno jest zgorszony. 
Sądzę, że pan krańcowym nie będziesz w tej mierze, 
Że odtąd inny obrót ta sprawa przybierze; 
Poświęcając gniew Bogu niech pan postanowi 
Sprawić to, aby ojciec przebaczył synowi. 
  TARTUFFE
Niestety! ja sam pragnąłbym tego najszczerzéj, 
Nie mam do niego żalu, niechaj mi pan wierzy; 
Przebaczam mu, oskarżać go nie myślę wcale 
I chętnie bym mu pomógł, choć się tym nie chwalę: 
Ale wyraźnej woli niebios nie naruszę 
I gdyby on powrócił, ja stąd odejść muszę. 
Po tym postępku jego, z niczym niezrównanym 
Stosunek między nami byłby podejrzanym, 
Bóg wie, jakbym przez ludzi został osądzony. 
Wzięto by to za zręczną taktykę z mej strony, 
Bo przekonanie winy ten pewno podziela, 
Kto udaje łaskawość dla oskarżyciela, 
I że moje sumienie własny błąd ocenia, 
Chcąc go zręcznie w ten sposób zmusić do milczenia. 
  KLEANT
Ja sądziłem, że inną odpowiedź dostanę. 
Wszystkie wymówki pańskie są zbyt naciągane: 
Po co się pan oglądasz na nieba zamiary, 
Czyż ono w twoje ręce kładzie prawo kary? 
Pozostaw mu, pozostaw zatem pomstę całą, 
Bo przebaczać bliźniemu ono nam kazało; 
A i na względy ludzkie uważać nie trzeba, 
Gdy się we wszystkim spełnia wyższą wolę nieba. 
Jak to? innej wymówki dla pana już nie ma? 
W dobrym uczynku bojaźń obmowy cię wstrzyma! 
Nie, nie, śmiało spełniajmy tylko wolę bożą, 
Wtedy ludzkie języki pewno nas nie strwożą. 
  TAKTUFFE
Ja mu z serca przebaczam, panie, i w tej mierze, 
To co nam Bóg zaleca, wypełniłem szczerze; 
Ale po tej zniewadze, która wstydem pali, 
Niebo wcale nie każe, abym z nim żył daléj. 
  KLEANT
Czy również z woli nieba nieznanych obrotów 
Pan kaprysowi ojca ulec byłeś gotów, 
Zapis wszystkich dóbr jego przyjmując łaskawie? 
Choć wprost przeciwny przepis znajduje się w prawie. 
  TARTUFFE
W tych, co mnie znają, pewno zła myśl nie zagości, 
Ażebym ja mógł działać pod wpływem chciwości. 
Za doczesnymi wcale nie gonię dobrami, 
A ich urok zwodniczy pewno mnie nie zmami; 
Jeżeli zaś się wola moja upokarza, 
By przyjąć zapis, którym gwałtem mnie obdarza, 
To czynię to w zamiarze tylko, Bóg mi świadkiem, 
By majątek w złe ręce nie popadł wypadkiem; 
Aby go nie obrócił ten, co odziedziczy 
Na jakiś cel niegodny, a może zbrodniczy, 
Gdy w mojem ręku przez to środki się pomnożą 
Na wspieranie mych bliźnich i na chwałę bożą. 
  KLEANT
Ech, panie! rozstań się pan z tą zbyteczną trwogą, 
Którą prawi52 dziedzice słusznie ganić mogą. 
Ich majątek niechaj ci nie będzie kłopotem, 
Jak go użyją, później przekonasz się o tem, 
A chociażby miał zmarnieć w ręku spadkobiercy; 
To lepiej, niż że tobie da miano wydziercy53. 
Co do mnie, ja się dziwię, nawet niesłychanie, 
Jak pan tę propozycję przyjąć byłeś w stanie; 
Czyż pobożność się taką zasadą zaszczyca, 
Która każe obdzierać prawego dziedzica? 
Jeżeli nieprzepartą za niebios rozkazem 
Masz przeszkodę, by zostać tu z Damisem razem, 
Lepiej by było, abyś bez wstydu i sromu, 
Jako człowiek uczciwy wyszedł z tego domu, 
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11
Idź do strony:

Darmowe książki «Świętoszek - Molière (Molier) (internetowa biblioteka medyczna txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz