Darmowe ebooki » Komedia » Świętoszek - Molière (Molier) (internetowa biblioteka medyczna txt) 📖

Czytasz książkę online - «Świętoszek - Molière (Molier) (internetowa biblioteka medyczna txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Molière (Molier)



1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11
Idź do strony:
się mieści; 
A gdzie powinność córki, a gdzie wstyd niewieści? 
Chcesz, by wiedzieli wszyscy... bo świat się nie nagnie... 
  DORYNA
Nie, ja nic nie chcę. Widzę, że panienka pragnie 
Należeć do Tartuffe’a i po mojej stronie, 
Błąd wielki, że od tego związku pannę bronię. 
Co ja mam za interes zwalczać twoje chęci, 
To jest wyborna partia, słusznie pannę nęci. 
Pan Tartuffe! ho, ho! cóż to, biorąc rzecz inaczéj, 
Pewno pan Tartuffe także dużo w świecie znaczy. 
Ludzie go cenią, jego przyjaźnią się szczycą, 
To wielkie szczęście zostać jego połowicą. 
Nie ma czym tak wycierać ust, jego osoba 
Znakomita, jest szlachcic, przy tym się podoba, 
Bo ma uszy czerwone, cerę też czerwoną 
I szczęśliwą zostaniesz, będąc jego żoną. 
  MARIANNA
Mój Boże! 
  DORYNA
Próżno mówić, język się wytęża, 
Jaki los świetny dostać tak pięknego męża! 
  MARIANNA
Ulituj się nade mną i skończ już te żarty, 
Aby wynaleźć środek, mów w sposób otwarty. 
Wszystko zrobię, co każesz, by zerwać ten związek. 
  DORYNA
Nie! posłuszeństwo ojcu córki obowiązek, 
Choćby ci dał za męża małpę, nie człowieka, 
Czego się panna skarży? świetny los cię czeka. 
Do miasta, skąd pochodzi, w nowym koczobryku42 
Pojedziecie z nim razem; tam znajdziesz bez liku 
Wujów, kuzynów jego, a co pójdzie za tem, 
Wkrótce poznasz się w mieście z całym wielkim światem; 
Z ławnikiem, burmistrzową, z całą miejską władzą, 
Przez szacunek miejsce ci na kanapie dadzą. 
Później, możesz nadzieję mieć, że w karnawale 
W takim mieście dla ciebie będą dawać bale, 
Gdzie do tańca przygrywać będą kobzy ładnie, 
A może i fagoty sprowadzić wypadnie. 
Z mężem, by ta rozrywka nie była jedyną, 
Pójdziesz na marionetki43 czasem... 
  MARIANNA
O Doryno! 
Poradź mi, zamiast męczyć. 
  DORYNA
Jestem panny sługą. 
  MARIANNA
Przez litość, chcesz mnie zabić, męcząc mnie tak długo. 
  DORYNA
Nie, za karę potrzeba, aby się tak stało. 
  MARIANNA
Moja droga! 
  DORYNA
Nie! 
  MARIANNA
Duszę odkrywam ci całą. 
  DORYNA
Nie chcę, próżne błagania będą z panny strony; 
Pokosztujesz Tartuffe’a, dla panny stworzony. 
  MARIANNA
Wszak jam ci wszystko była powierzyć gotową, 
Zrób to. 
  DORYNA
Nie, będziesz panna panią Tartuffe’ową. 
  MARIANNA
Dobrze, kiedy niedola moja cię nie wzrusza, 
Zostaw mnie, a w rozpaczy pogrążona dusza 
Wynajdzie sobie środek: tak jest, w samej rzeczy 
Znam lekarstwo, które mnie z wszystkiego uleczy. 
 
chce odchodzić DORYNA
Wróć się panna. Po cóż brać moją złość tak ściśle, 
Mimo to co mówiłam, pomagać ci myślę. 
  MARIANNA
Gdyby się wola ojca gwałtem w tym uparła, 
Potrzeba, widzisz sama, ażebym umarła. 
  DORYNA
Niech się panna nie martwi, znajdziemy w tej biedzie 
Sposób. Ach! pan Walery właśnie tutaj idzie. 
  SCENA IV
Walery, Marianna, Doryna WALERY
Doszła mnie tu przed chwilą nowina wesoła 
Proszę pani, o której nie wiedziałem zgoła. 
  MARIANNA
Co? 
  WALERY
Że w pani Tartuffe’a mam powitać żonę. 
  MARIANNA
To zamiary przez mego ojca ułożone. 
  WALERY
Przez ojca pani... 
  MARIANNA
Tak jest i wskutek tej zmiany, 
Przed chwilą mi przedstawiał nowe swoje plany. 
  WALERY
Na serio? 
  MARIANNA
O! nie było tu mowy o żarcie, 
Zalecał mi ten związek głośno i otwarcie. 
  WALERY
A jakiż wola pani obrót w tym przybiera? 
  MARIANNA
Ja nie wiem. 
  WALERY
To odpowiedź uczciwa i szczera. 
Nie wiesz? 
  MARIANNA
Nie. 
  WALERY
Nie? 
  MARIANNA
Niech pańskie rady drogę wskażą. 
  WALERY
Ja radzę pójść za niego, gdy tak pani każą. 
  MARIANNA
Radzisz mi pan? 
  WALERY
Tak. 
  MARIANNA
Szczerze? 
  WALERY
Nie można uczciwiéj; 
Związek ten, tak zaszczytny, panią uszczęśliwi. 
  MARIANNA
Przyjmuję pańską radę. 
  WALERY
Cokolwiek wypadnie, 
Spełnić tę radę przyjdzie pani bardzo snadnie44. 
  MARIANNA
Tak jak jej udzielenie pańską duszę rani. 
  WALERY
Jam to powiedział, aby spodobać się pani. 
  MARIANNA
Jam ją także dlatego wypełnić gotowa. 
  DORYNA
schodząc w głąb sceny
Zobaczmy, jak się skończy cała ta rozmowa. 
  WALERY
Tak się to kocha! Oto miłości rozkosze! 
Kiedy ty... 
  MARIANNA
Och! przestańmy o tym mówić, proszę. 
Powiedział pan otwarcie, słowa się nie zmażą, 
Że powinnam iść za mąż, tak jak mi rozkażą; 
A ja znowu oświadczam, że jestem gotowa 
Tę radę tak zbawienną spełnić co do słowa. 
  WALERY
Nie trzeba się tłumaczyć winą z mojej strony, 
Ten zamiar był przez panią dawno ułożony 
I nasunąłem tylko sposobność przyjemną, 
Żebyś z niej korzystając, mogła zerwać ze mną. 
  MARIANNA
Prawda! dobrze pan mówisz. 
  WALERY
W tym przyczyna cała, 
Żeś pani nigdy dla mnie nic w sercu nie miała. 
  MARIANNA
Niestety! wolno panu sądzić mnie w tym względzie. 
  WALERY
Wolno mi; lecz w tej sprawie inny koniec będzie 
I chociażem się pani dał uprzedzić bardzo, 
Znajdę takie, które też mym sercem nie wzgardzą. 
  MARIANNA
O! pan łatwo wzajemność pozyskasz kobiety. 
Wszakże pańskie zalety... 
  WALERY
Porzućmy zalety. 
Mam ich za mało, pani za dowód mi stanie; 
Lecz jeszcze znajdę taką, mam to przekonanie, 
Co zechce szczery udział przyjąć w mej niedoli, 
I po mej stracie kochać się jeszcze pozwoli. 
  MARIANNA
Strata nie jest tak wielką i ta losu zmiana, 
Bardzo się łatwo w radość zamieni dla pana. 
  WALERY
Będę się o to starać; bo godność się kładzie 
W tym, aby jak najprędzej zapomnieć o zdradzie; 
A ten, którego szczęście w ten sposób się złamie, 
Gdy nie może zapomnieć, niech pozorem kłamie; 
Niechaj na obojętność udaną się sili, 
Bo to hańba kochać tych, co nas porzucili. 
  MARIANNA
Takie uczucie dla mnie szczytnym się wydaje. 
  WALERY
Słusznie, bo je świat cały za takie uznaje. 
Jak to? sądziłaś pani, że już w głębi duszy 
Nic nigdy mej miłości dla ciebie nie skruszy, 
Że kiedy mnie porzucasz, pokocham tym bardziéj, 
Nie oddam innej serca, którym pani gardzi? 
  MARIANNA
Moje myśli, jak widzę, znasz pan bardzo mało; 
Ja bym chciała, przeciwnie, by się już tak stało. 
  WALERY
Chciałabyś pani? 
  MARIANNA
Tak jest. 
  WALERY
Nazbyt ostro ranią 
Te słowa, a więc idę zadowolić panią. 
 
zwraca się do wyjścia MARIANNA
Bardzo dobrze. 
  WALERY
zwracając się
Ja tylko słucham pani zdania, 
Proszę pamiętać, że to jedynie mnie skłania. 
  MARIANNA
Tak. 
  WALERY
jak wyżej
I że pani zamiar spełniłem w tym względzie. 
To pani przykład. 
  MARIANNA
Przykład mój, niech i tak będzie. 
  WALERY
odchodząc
A zatem idę spełnić treść pani rozkazu. 
  MARIANNA
Tym lepiej. 
  WALERY
wracając
Już mnie w życiu nie ujrzysz ni razu. 
  MARIANNA
Dobrze. 
  WALERY
wracając
Co? 
  MARIANNA
Co? 
  WALERY
Mówiłaś i słowo łaskawsze... 
  MARIANNĄ
Nic nie mówiłam. 
  WALERY
Zatem odchodzę na zawsze. 
Żegnam panią, i... 
  MARIANNA
Żegnam pana.   
  DORYNA
do Marianny
A ja wnoszę, 
Żeście oboje rozum stracili po trosze. 
Dałam się wam spokojnie wykłócić do woli, 
By wiedzieć, co wyniknie z całej tej swawoli. 
Hola! panie Walery! 
 
zatrzymując go za rękę WALERY
udając że się opiera
Czego chcesz, Doryno? 
  DORYNA
Wróć się pan. 
  WALERY
Nie, przez wzgardę i uczucia giną. 
Nie wstrzymuj mnie, wypełnię to, co każe ona. 
  DORYNA
Wstrzymaj się pan. 
  WALERY
Nie, to już rzecz postanowiona. 
  DORYNA
Ach! 
  MARIANNA
na stronie
Drażni go mój widok, więc odejść stąd wolę. 
Tak, ustąpię, będzie miał tutaj wolne pole. 
  DORYNA
puszczając Walerego i biegnąc za Marianną
Teraz drugie; dokądże? 
  MARIANNA
Puść mnie. 
  DORYNA
Ależ przecie! 
  MARIANNA
Nie mogę tu pozostać, nie, za nic na świecie. 
  WALERY
na stronie
Jej wstręt do mnie objawia się na każdym kroku; 
Potrzeba ją uwolnić od mego widoku. 
  DORYNA
puszcza Mariannę i biegnie za Walerym
Dosyć do licha, skończcie raz te niepokoje. 
Zaprzestać mi tych żartów! chodźcie tu oboje. 
 
bierze za ręce Walerego i Mariannę i prowadzi ich razem WALERY
do Doryny
Jakiż twój zamiar? 
  MARIANNA
do Doryny
Co chcesz w tym wszystkim odmienić? 
  DORYNA
Najprzód chcę was pogodzić, a potem pożenić. 
 
do Walerego
Czyś pan zwariował, dzisiaj zwodzić taką kłótnię! 
  WALERY
Nie widziałaś, jak do mnie mówiła okrutnie. 
  DORYNA
do Marianny
To szaleństwo, dziś gdy się tworzy taki przedział. 
  MARIANNA
Chyba żeś nie słyszała, co do mnie powiedział. 
  DORYNA
do Walerego
To głupstwo obustronne. Pragnie jak najszczerzéj 
Dla pana się zachować, niechże mi pan wierzy. 
 
do Marianny
Zostać twym mężem, jego pragnienie jedyne, 
On o tym jednym marzy tylko, niechaj zginę. 
  MARIANNA
do Walerego
Kto kochając, podobną radę dawać będzie... 
  WALERY
do Marianny
Kto kochając, o radę pyta w takim względzie... 
  DORYNA
Oboje zwariowali i przyznać się boją. 
Dajcie mi ręce. 
  WALERY
dając rękę, do Doryny
Na co? 
  DORYNA
do Marianny
Daj mi panna swoją. 
  MARIANNA
dając rękę
Lecz na co się to przyda? 
  DORYNA
By skończyć rzecz całą. 
Wy się bardziej kochacie, niż wam się zdawało. 
 
Walery i Marianna trzymają się za ręce nie patrząc na siebie. WALERY
Na co ten przymus, sądzę, że można najprościéj 
Popatrzeć w moje oczy, w twarz, bez żadnej złości. 
 
Marianna obraca się do Walerego uśmiechając się. DORYNA
Widzieć takich szaleńców rzecz bardzo ciekawa. 
  WALERY
do Marianny
Bo skarżyć się na ciebie, czyliż nie mam prawa? 
Czyż nie jesteś złośliwą, — nazywam rzecz skromnie, — 
Ażeby takie rzeczy dzisiaj mówić do mnie. 
  MARIANNA
A ty! czyliż niewdzięczność dalej sięgać może... 
  DORYNA
Dokończycie tych sporów, ale w innej porze. 
Pomyślmy, z ojcem panny jak rzecz skończyć ładnie. 
  MARIANNA
Tak! powiedz, jakich środków użyć nam wypadnie. 
  DORYNA
Będziem się bronić w sposób skryty i otwarty. 
 
do Marianny
Ojciec panny kpi sobie. 
 
do Walerego
To są czyste żarty. 
 
do Marianny
Jednak najlepiej będzie, według mego zdania, 
Niechaj panna do jego zamiarów się skłania, 
Abyś w razie nacisku mogła z swojej strony 
Powstrzymać na jakiś czas związek zamierzony. 
Byle czas był, z wszystkiego można wybrnąć snadnie. 
Najprzód jakaś choroba na pannę wypadnie, 
Potem, gdy już cierpienia panienki ustaną, 
Znajdziemy nową zwłokę i niespodziewaną, 
Na którą bardzo łatwo wszyscy się dziś łapią, 
Oto, przeczucia smutne wciąż panienkę trapią: 
Spotkałaś pogrzeb wczoraj, dziś zbiłaś zwierciadło, 
To znów o mętnej wodzie w nocy śnić wypadło. 
Na koniec, masz najprostsze do zwłoki powody, 
Bo do ślubu koniecznie potrzeba twej zgody. 
A zatem rzecz się uda, ale nie inaczej 
Tylko gdy nikt was od dziś razem nie zobaczy. 
 
do Walerego
Idź pan, swoich przyjaciół używaj w potrzebie, 
By do nas upominać się przyszli za ciebie. 
My tutaj pobudzimy brata
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11
Idź do strony:

Darmowe książki «Świętoszek - Molière (Molier) (internetowa biblioteka medyczna txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz