Darmowe ebooki » Komedia » Don Juan - Molière (Molier) (bibliotek a .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Don Juan - Molière (Molier) (bibliotek a .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Molière (Molier)



1 ... 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12
Idź do strony:
w zastaw, a ja go wykupiłem; wcale ładny grosz musiałem wyłożyć. Ale czy pan wie, że ten kostium daje mi nie lada powagę; wszystko mi się kłania po drodze: schodzą się ludziska o poradę, niby do jakiego uczonego. DON JUAN

Czy być może?

SGANAREL

Ależ tak; dopiero co kilkoro wieśniaków, spotkawszy mnie po drodze, przyszło po leki na rozmaite choroby.

DON JUAN

A ty powiedziałeś, że się na tym nie rozumiesz?

SGANAREL

Ja? Boże uchowaj. Chciałem podtrzymać honor sukni; rozprawiałem o każdej chorobie jak należy i każdemu przepisałem jakąś kurację.

DON JUAN

I cóżeś im zalecił?

SGANAREL

Mój Boże, plotłem, co mi ślina na język przyniosła; przepisywałem to i owo na ślepo. Doprawdy, byłoby zabawne, gdyby ozdrowieli i przyszli mi dziękować za kurację.

DON JUAN

Czemu nie? Dlaczegóżbyś nie miał korzystać z przywilejów, którymi cieszą się inni lekarze? I oni wszak nie większy udział mają w wyleczeniu, a cała ich nauka to czysta komedia. Przyjmują jedynie na siebie chwałę w razie dobrego wyniku; możesz więc, jak oni, ciągnąć korzyści z pomyślnego obrotu choroby, i pozwalać, aby przypisano twoim lekarstwom wszystko, co może być rezultatem szczęśliwego przypadku i tajemnych sił przyrody.

SGANAREL

Jak to, panie, to pan jest niedowiarkiem i na punkcie medycyny?

DON JUAN

Uważam ją za jeden z wielkich obłędów, jakie szerzą się wśród ludzi.

SGANAREL

Jak to! Nie wierzy pan w senes28, ani w kassję29, ani w emetyk30?

DON JUAN

I czemuż miałbym wierzyć?

SGANAREL

Ale też pan ma duszę straszliwie niewierzącą! Jednak widzisz pan przecie, że, od jakiegoś czasu, emetyk strasznie wiele harmideru narobił po ludziach. Cudy, jakie on sprawia, zdołały nawrócić najbardziej wątpiących; nie ma trzech tygodni, jak ja, jak tu z panem mówię, widziałem skutek tego leku naprawdę niesłychany.

DON JUAN

No, jakiż?

SGANAREL

Był człowiek, który konał od sześciu dni; nie wiedziano już, co mu zapisać, wszystkie lekarstwa nie miały nań wpływu; wreszcie ktoś wpadł na pomysł, aby mu podać emetyk.

DON JUAN

No i cóż, wyzdrowiał?

SGANAREL

Nie; umarł.

DON JUAN

A to wspaniały skutek!

SGANAREL

Jak to! Całych sześć dni nie mógł wyzionąć ducha, a emetyk uśmiercił go od jednego razu. Czy może być coś skuteczniejszego?

DON JUAN

Masz słuszność.

SGANAREL

Ale zostawmy medycynę, w którą pan nie wierzy i pomówmy o innych rzeczach; to ubranie tchęło we mnie jakoweś talenty, tak iż mam ochotę podysputować trochę z panem. Wszak dysputy są dozwolone, napomnień tylko zabronił mi pan surowo.

DON JUAN

Cóż zatem?

SGANAREL

Chciałbym raz gruntownie zgłębić pański sposób myślenia. Czy to możebne, aby pan w istocie nie wierzył w niebo?

DON JUAN

Dajmy temu pokój.

SGANAREL

To znaczy, że nie. A w piekło?

DON JUAN

Et!

SGANAREL

Tak samo. A w diabła, jeśli łaska?

DON JUAN

Owszem, owszem.

SGANAREL

Też nie. Zatem, nie wierzy pan w życie przyszłe?

DON JUAN

Ha! ha! ha!

SGANAREL

Ciężko mi będzie nawrócić tego człowieka. A powiedz mi pan, w wilkołaka pan wierzy? co?

DON JUAN

Bierzże cię licho, głupcze!

SGANAREL

Ot, widzi pan, tego, to już znieść nie mogę, bo nie masz nic prawdziwszego nad wilkołaka, i za to dałbym się powiesić. Ale przecież każda ludzka istota w coś musi wierzyć koniecznie. W cóż pan wierzy zatem?

DON JUAN

W co ja wierzę?

SGANAREL

Tak.

DON JUAN

Wierzę, że dwa a dwa są cztery, Sganarelu, a cztery i cztery ośm31.

SGANAREL

A to mi piękne obrządki i ładne wyznanie! Zatem religia pańska, z tego co widzę, to arytmetyka? Trzeba przyznać, że dziwne szaleństwa chwytają się człowieka, a im kto więcej się uczył, tym mniej ma widać rozumu. Co do mnie, chwała Bogu, nie uczyłem się tyle co pan i nikt nie może się pochwalić, aby mi kiedy cośkolwiek wbił do głowy; mimo to, przy swoim niewielkim rozumie i skromnym rozeznaniu, lepszy mam sąd o rzeczach, niżeli wszystkie książki: pojmuję doskonale, że ten świat, na który patrzymy, nie wyrósł sam jak grzyb w ciągu jednej nocy. Chciałbym pana zapytać, kto zrobił te oto drzewa, skały, ziemię i to niebo tam w górze nad nami? Może to wszystko samo się z siebie skleciło? Ot na przykład i pan; prawda, jesteś, żyjesz? czy może sam siebie stworzyłeś i czy nie trzeba było udziału twego ojca, aby matka pańska zaszła w ciążę i mogła cię wydać na świat? Czy możesz pan spoglądać na wszystkie te wymysły, z których machina ludzka jest stworzona, aby nie podziwiać, w jaki sposób to wszystko pomieszczone jest jedno w drugim? te nerwy, kości, żyły, arterie, te... no, płuca, serce, wątroba i wszystkie te różne ingrediencje32, które siedzą w człowieku i które... Ej, do kata, niechże mi pan trochę przerywa, jeśli łaska. Ja nie umiem dysputować, jeżeli mi ktoś nie przerywa. Pan milczysz umyślnie i pozwalasz mi gadać przez czystą złośliwość.

DON JUAN

Czekam, aż doprowadzisz do końca rozumowanie.

SGANAREL

Moje rozumowanie jest, że, co bądź byś mi pan powiadał, jest w człowieku coś cudownego, coś czego wszyscy mędrcy nie umieli wytłumaczyć. Czy to nie jest cudowne, że ja jestem tutaj i że mam w głowie coś, co myśli o stu rozmaitych rzeczach w jednej chwili, i wyprawia z moim ciałem, co mu się żywnie spodoba? Chcę klasnąć w dłonie, poruszyć ręką, podnieść oczy ku niebu, opuścić głowę, poruszyć nogami, iść na prawo, na lewo, naprzód, w tył, obrócić się... Obracając się, potyka się i pada.

DON JUAN

Dobryś! Otóż i twoje rozumowanie nabiło sobie guza!

SGANAREL

Do diaska! Głupiec ze mnie, że mi się chce dysputować z panem; niechże sobie pan wierzy, w co mu się podoba: dużo mnie to obchodzi, że pan się będzie w piekle smażył.

DON JUAN

Czekaj no; wśród tych dysput zdaje mi się, żeśmy zabłądzili. Krzyknij no na człowieka, który tam przechodzi, i spytaj o drogę.

SCENA DRUGA
DON JUAN, SGANAREL, ŻEBRAK. SGANAREL

Hola! Hej! Człowieku! Hej tam! Kumie! Hej, przyjacielu! Słóweczko, jeżeli łaska. Bądź tak uprzejmy pokazać nam, którędy iść do miasta.

ŻEBRAK

Idźcie tylko panowie wciąż tą samą drogą i wykręćcie na prawo, kiedy będziecie na skraju lasu; ale radzę wam, miejcie się dobrze na baczności, bo od jakiegoś czasu krążą tu złodzieje.

DON JUAN

Bardżom ci obowiązany, przyjacielu; dziękuję z serca.

ŻEBRAK

Wspomóżcie mnie, dobry panie, jakowąś jałmużną.

DON JUAN

A, a! Rada twoja nie była bezinteresowna, jak widzę.

ŻEBRAK

Jestem biedny człowiek, panie; od dziesięciu lat żyję samotnie w tym lesie. Nie omieszkam prosić nieba, aby zesłało na was wszelkie dobro.

DON JUAN

Ech, prośże nieba, aby ci dało ubranie na grzbiet, a nie troszcz się o sprawy drugich.

SGANAREL

Widać, poczciwcze, nie znasz jeszcze mego pana; on wierzy tylko, że dwa a dwa jest cztery, a cztery i cztery ośm.

DON JUAN

Cóż ty robisz, człowieku, w tym lesie?

ŻEBRAK

Proszę codziennie niebios za pomyślność poczciwych ludzi, którzy mi dają jałmużnę.

DON JUAN

No, w takim razie musi ci się wcale33 dobrze powodzić?

ŻEBRAK

Ach, panie, niestety, znajduję się w najstraszliwszej nędzy.

DON JUAN

Żartujesz chyba: człowiek, który co dzień zasyła modły do nieba, nie może być chyba w złych interesach.

ŻEBRAK

Upewniam pana, że najczęściej nie mam co do ust włożyć: ani kawałka suchego chleba.

DON JUAN

To dziwne, doprawdy. Jak widzę, twoje starania spotyka dość licha nagroda. Ha, ha! czekaj: dostaniesz natychmiast całego luidora34, jeżeli mi zaklniesz siarczyście.

ŻEBRAK

Ach, panie! Pan chciałby, abym ja taki grzech popełnił?

DON JUAN

Myśl tylko o tym, czy masz ochotę zarobić dukata, czy nie; o, patrz, dam ci go w tej chwili, jeżeli tylko przeklniesz. No, żywo, przeklinaj i bierz pieniądze.

ŻEBRAK

Panie...

DON JUAN

Inaczej nic nie dostaniesz.

SGANAREL

No, no, przeklnijże trochę; to tam nic wielkiego.

DON JUAN

Bierz, o, widzisz, masz; ale zaklnij wprzódy.

ŻEBRAK

Nie, panie, wolę umrzeć z głodu.

DON JUAN

No, masz, masz, daję ci go przez miłość ludzkości. Rozglądając się po lesie: Ale co ja widzę? Trzech drabów opadło jakiegoś człowieka! To siły zbyt nierówne; nie mogę pozwolić na taką nikczemność. Dobywa szpady i spieszy w stronę walczących.

SCENA TRZECIA SGANAREL
sam.

Istny wariat z tego pana! Samemu się pakować w niebezpieczeństwo, które go nie szukało! Ale na honor, pomoc była skuteczna: we dwóch przepędzili tamtych gdzie pieprz rośnie.

SCENA CZWARTA
DON JUAN, DON KARLOS, SGANAREL w głębi sceny. DON KARLOS wkładając szpadę do pochwy:

Spieszna ucieczka opryszków świadczy, jak dzielną pomocą było pańskie ramię. Pozwólcie, panie, iż złożę wam dzięki za czyn tak szlachetny i...

DON JUAN

Och, nie uczyniłem nic, czego byś pan również nie uczynił na moim miejscu. Wszakże nasz własny honor wchodzi w grę w takim wypadku: postępek łotrów był tak nikczemny, że nie przeszkodzić mu, znaczyłoby niemal stać ich się wspólnikiem. Ale jakim sposobem dostałeś się pan w ich ręce?

DON KARLOS

Zbłądziwszy przypadkiem, odłączyłem się od mego brata i całego orszaku. Kiedy starałem się ich odszukać, natknąłem się na tych łotrzyków, którzy najpierw ubili mi konia, następnie zaś, gdyby nie pańskie męstwo, byliby ze mną zrobili to samo.

DON JUAN

Czy zamierza pan się udać w stronę miasta?

DON KARLOS

Tak, lecz nie po to, aby doń wstępować. Jesteśmy zniewoleni, wraz z bratem, błąkać się po okolicy dla jednej z owych bolesnych spraw, które zmuszają szlachcica, aby siebie i rodzinę poświęcił surowym prawidłom35 własnego honoru. Najsmutniejsze w takim położeniu jest to, że nawet najpomyślniejszy wynik jest zawsze opłakany, i że poszkodowany, o ile się nie rozstanie z życiem, musi przynajmniej rozstać się z ojczyzną. To jest, moim zdaniem, prawdziwa niedola godności szlachcica, że, choćby sam był najzacniejszym i najstateczniejszym człowiekiem, wymagania honoru czynią go w każdej chwili zawisłym36 od cudzych wybryków. Życie jego, spokój i mienie zależą wprost od fantazji lada zuchwalca, któremu się spodoba wyrządzić mu jakąś zniewagę, z rzędu tych, które tylko śmiercią dadzą się oczyścić.

DON JUAN

Ma w zamian tę osłodę, że to samo niebezpieczeństwo i to samo przykre położenie staje się udziałem owych, którym przyszła fantazja wyrządzić taką lekkomyślną obrazę. Ale czy byłoby niedyskrecją zapytać, o jaką to sprawę idzie?

DON KARLOS

Rzeczy zaszły tak daleko, że nie ma powodu robić tajemnicy. Skoro zniewaga raz stała się jawną, honor nie zasadza się na tym, aby ukrywać hańbę, lecz aby nadać rozgłos zemście i zgoła całemu światu obwieścić nasze zamiary. Nie będę tedy taił, że przedmiotem zniewagi, która woła dziś naszej pomsty, jest siostra nasza, uwiedziona i porwana z klasztoru; sprawcą zaś czynu niejaki don Juan, syn don Ludwika Tenorio. Szukamy go od kilku dni; dziś spieszyliśmy za jego tropem wedle zeznań jednego z ludzi, który zdradził nam, że jego pan wyjechał konno, w orszaku kilku sług i udał się wzdłuż tego wybrzeża. Jednak wszystkie nasze starania były bezskuteczne, i próżno staramy się dojść, gdzie on się może ukrywać.

DON JUAN

Czy pan go znasz, tego don Juana?

DON KARLOS

Nie, nie widziałem go na oczy; znam go jedynie z obrazu, skreślonego mi przez brata. Tyle wiem, że zażywa on bardzo nieszczególnej sławy, i życie jego...

DON JUAN

Wstrzymaj się pan, proszę. Jestem z nim w dość bliskiej przyjaźni i byłoby poniekąd ujmą dla mnie, gdybym pozwolił źle mówić o nim w mojej obecności.

DON KARLOS

Przez wzgląd na pana zatem nic więcej już nie powiem. Uratowałeś mi życie, niechże więc choć w ten drobny sposób okażę ci wdzięczność, iż, w obecności twojej, zamilczę o osobie, z którą cię wiążą jakieś stosunki, a o której ja, niestety, tylko źle mówić mogę. Jednak, jakkolwiek jesteś jego przyjacielem, śmiem przypuszczać, że nie pochwalasz jego postępku i nie dziwisz się, iż szukamy na nim pomsty za to, co uczynił.

DON JUAN

Przeciwnie, pragnę wam w tym dopomóc i oszczędzić trudów. Jestem przyjacielem don Juana, na to już nie ma rady; nie mogę się jednak zgodzić, aby miał bezkarnie obrażać ludzi szlachetnie urodzonych, i przyrzekam wam, iż otrzymacie odeń zadośćuczynienie.

DON KARLOS

I cóż za zadośćuczynienie można otrzymać za taką zniewagę?

DON JUAN

Wszelkie, jakiego wasz honor zapragnie. Porzućcie zatem dalsze poszukiwania, a ja zobowiązuję się dostawić don Juana, kiedy i gdzie się wam spodoba.

DON KARLOS

Słodka to nadzieja dla serc znękanych hańbą; jednak po tym, co panu zawdzięczam, byłoby dla mnie niezmiernie bolesną rzeczą widzieć pana stającego po przeciwnej stronie.

DON JUAN

Jestem tak przywiązany do don Juana, że nie mógłbym się nie bić, kiedy on się bije;

1 ... 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12
Idź do strony:

Darmowe książki «Don Juan - Molière (Molier) (bibliotek a .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz