Wesele Figara - Pierre Beaumarchais (polska biblioteka txt) 📖
Sługa jako postać bardziej złożona, ciekawsza i inteligentniejsza niż jego pan. Sługa — bohater sztuki. A z drugiej strony jego pan, hrabia, pocieszna figura, której wymawia się, że dla zajęcia wysokiej pozycji społecznej nie uczyniła nic więcej niż samo przyjście na świat!
To była rewolucja na scenie, zanim doszło do rewolucji społecznej i politycznej we Francji. Figaro — niesforny sługa, z pomocą swojej narzeczonej — pokojówki Zuzanny, starają się z pomocą zmyślnej intrygi wybić panu hrabi z głowy resztki sentymentu dla dawnego prawa pierwszej nocy (łac. ius primae noctis), pozwalającego niegdyś, w strukturze feudalnej, panu deflorować świeżo poślubione żony jego podwładnych. Plus perora Marceliny w obronie kobiet posiadających nieślubne dzieci oraz motyw niedoszłego Edypa na wesoło.
- Autor: Pierre Beaumarchais
- Epoka: Oświecenie
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Wesele Figara - Pierre Beaumarchais (polska biblioteka txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Pierre Beaumarchais
Strój w pierwszych czterech aktach: staniczek biały z bufami, bardzo wykwintny; spódniczka takaż, toczek, który później modniarki nazwały à la Suzanne. Podczas uroczystości w ostatnim akcie hrabia kładzie jej na głowę toczek z długim welonem, z wysokimi piórami i białymi wstążkami. W piątym akcie ma na sobie luźną lewitkę38 Hrabiny, nic na głowie.
Marcelina — Rozsądna kobieta, żywa z natury, która błędom i doświadczeniu zawdzięcza wyrobienie. Jeśli aktorka wzniesie się pełną godności dumą do moralnej wyżyny, jaka następuje po scenie poznania w czwartym akcie, przyczyni się wiele do zainteresowania rolą.
Strój hiszpańskiej duenny39, ciemny, z czarnym stroikiem na głowie.
Antonio — zdradza jedynie stan lekkiego pijaństwa, rozpraszającego się stopniowo; w piątym akcie jest już prawie trzeźwy.
Strój hiszpańskiego wieśniaka, rękawy zwisające z tyłu, kapelusz i białe trzewiki.
Franusia — Dziewczynka dwunastoletnia, bardzo prostoduszna. Strój: brunatny staniczek z pętlicami i srebrnymi guzikami; spódnica jaskrawa, czarny toczek z piórami. Takiż strój mają i inne wieśniaczki podczas uroczystości weselnej.
Cherubin — Tę rolę może grać (jak też i grała) jedynie młoda i ładna kobieta. Nie mamy w teatrach bardzo młodego człowieka dość wyrobionego, aby odczuć jej wszystkie finezje. Lękliwy bez granic wobec Hrabiny, gdzie indziej przemiły urwis; niespokojne i mętne pragnienie jest tłem jego charakteru. Idzie za głosem budzącej się dojrzałości, ale bez planu, bez celu, poddając się chwili; słowem, jest takim, jakim każda matka w głębi serca pragnęłaby może, aby był jej syn, choćby miała dużo przez to cierpieć.
W pierwszym i drugim akcie bogaty strój hiszpańskiego pazia, biały, haftowany srebrem; niebieski płaszczyk, kapelusz z piórami. W czwartym akcie gorset, spódniczka i toczek — jak młode wieśniaczki, w których jest gronie. W piątym mundur oficerski, kokarda i szpada.
Bartolo — Charakter i strój jak w Cyruliku sewilskim; gra tutaj jeno drugorzędną rolę.
Bazylio — Charakter i strój jak w Cyruliku sewilskim; również rola drugorzędna.
Gąska — winien mieć ową niezłomną i szczerą pewność siebie, jaką mają głupcy, skoro zbędą się nieśmiałości. Jąkanie jego jest tylko jednym wdziękiem więcej i powinno być ledwie dostrzegalne; myliłby się grubo aktor i grałby zupełnie fałszywie, gdyby szukał w nim komizmu roli. Polega ona cała na kontraście powagi stanowiska, a śmieszności charakteru; im mniej aktor będzie szarżował, tym więcej okaże prawdziwego talentu.
Strój: toga hiszpańskiego sędziego, węższa niż u naszych prokuratorów, prawie sutanna; do tego wielka peruka, rabat40 na szyi i długa biała laseczka w ręku.
Łapowy — ubrany jak sędzia, biała laseczka, nieco krótsza.
Woźny, czyli Algazil — Strój urzędowy, płaszcz i szpada przypięta wprost, bez rzemiennego pasa. Nie nosi butów, ale trzewiki czarne, białą perukę z obfitymi lokami, krótka biała pałeczka.
Słoneczko — Strój wieśniaczy, zwisające rękawy, jaskrawy kubrak, biały kapelusz.
Młoda pasterka — Strój jak Franusi.
Pedrillo — Kubrak, kamizelka, pas, bicz, buty pocztowe, siatka na głowie, kapelusz kurierski.
Osoby nieme — jedne w togach sędziów, drugie w strojach wieśniaczych, inne w liberii.
Szerokość stóp dziewiętnaście, długość dwadzieścia sześć.
ZUZANNASpójrz, Figaro, oto wianek, czy tak lepiej?
FIGAROBez porównania, moje ty śliczności. Och, jakże ten dziewiczy wianek, w dzień ślubu, na głowie ładnej dziewczyny wydaje się słodki oczom oblubieńca!...
ZUZANNACo ty tam mierzysz, kochanie?
FIGAROPatrzę, Zuziulu moja, czy to łóżko, które pan hrabia nam daje, będzie tu ładnie wyglądało?
ZUZANNAW tym pokoju?
FIGAROOddaje go nam.
ZUZANNAA ja nie chcę.
FIGAROCzemu?
ZUZANNANie chcę.
FIGAROAleż przecie?
ZUZANNANie podoba mi się.
FIGAROTrzebaż podać jakąś rację.
ZUZANNAA jeśli nie chcę podać?!
FIGAROOt co, kiedy kobieta jest człowieka pewna!...
ZUZANNADowodzić, że mam słuszność, znaczyłoby przyznać, że mogę jej nie mieć. Jestem twoją panią czy nie?
FIGAROKręcisz nosem na pokój najwygodniejszy w całym zamku, położony między apartamentami obojga państwa. Ot, w nocy pani czuje się niedobrze, zadzwoni: hyc! dwa kroki i jesteś u niej. Pan hrabia życzy sobie czego; tylko pociągnie za sznurek: hop! w trzech susach jestem na rozkazy.
ZUZANNAWybornie! Ale kiedy zadzwoni rano, aby ci dać jakie ważne i długie zlecenie, hyc! dwa kroki i jest pod mymi drzwiami, i hop! w trzech susach...
FIGAROCo ty chcesz powiedzieć, Zuzanno?
ZUZANNAWysłuchajże spokojnie.
FIGAROAle cóż wreszcie, na miły Bóg!
ZUZANNATo, mój kochasiu, że znużony gonitwą za okolicznymi pięknościami hrabia Almawiwa pragnie wypocząć sobie w zamku, ale nie przy własnej żonie. Na twoją, słyszysz, Figaro, obrócił oczy i ma nadzieję, że to mieszkanie niezgorzej mu się nada. Oto co zacny Bazylio, zacny dostawca uciech swego pana i mój szlachetny nauczyciel śpiewu, powtarza mi co dzień przy lekcji.
FIGAROBazylio! O mój koteczku! Jeśli kiedy porcja rzęsistych kijów zaaplikowana na krzyże wzmocniła komu szpik pacierzowy...
ZUZANNAMyślałeś, niebożątko, że posag, jaki mi dają, to dla twoich pięknych oczu, dla twoich znamienitych zasług?...
FIGARODosyć zdziałałem, aby mieć prawo tak mniemać.
ZUZANNAMój Boże! Jacy ci rozumni ludzie są głupi!
FIGAROTak mówią.
ZUZANNABa! Ale nikt nie chce wierzyć.
FIGAROŹle czyni.
ZUZANNADowiedz się, że za cenę tego posagu hrabia spodziewa się uzyskać po kryjomu kwadransik sam na sam, który dawne prawo pańskie... Znasz ów piękny przywilej.
FIGAROTak dalece znam, iż gdyby hrabia żeniąc się nie był zniósł tego ohydnego prawa, nigdy bym się nie zgodził zaślubić cię w jego dobrach.
ZUZANNAOtóż jeżeli je zniósł, żałuje tego; i właśnie od twojej narzeczonej pragnie je dziś potajemnie odkupić.
FIGAROGłowa mi pęcznieje ze zdumienia; czoło moje użyźnione...
ZUZANNANie trzyjże!
FIGAROCzemu?
ZUZANNAA nuż się zrobi jaki pryszczyk; ludzie przesądni...
FIGAROŚmiejesz się, hultajko! Ach, gdyby był sposób dopaść tego arcyzwodziciela, wpakować go w zmyślną pułapkę, zgarniając równocześnie jego złotko!...
ZUZANNAIntryga i pieniądze: Figaro w swoim żywiole.
FIGARONie wstyd mnie wstrzymuje, to pewna.
ZUZANNAObawa?
FIGARONie sztuka przedsięwziąć rzecz niebezpieczną, ale uniknąć niebezpieczeństw i dopłynąć szczęśliwie do celu, ot co! Zakraść się do kogoś w nocy, zdmuchnąć mu żonę i wziąć sto batogów za fatygę — nic łatwiejszego pod słońcem: tysiąc łajdaków bez mózgu zdołało tego dokazać. Ale...
Pani się obudziła; poleciła mi, abym pierwsza zjawiła się u niej w dzień mego wesela.
FIGAROCzy i w tym tkwi jakaś tajemnica?
ZUZANNAOwczarz powiada, że to przynosi szczęście opuszczonym żonom. Bywaj zdrów, mój Fi, Fi, Figaro, myśl o naszej sprawie.
FIGAROMałego buziaka dla odświeżenia umysłu.
ZUZANNABuziaka! Dziś? Memu kochankowi? To by było ładnie! A cóż by na to jutro powiedział mój mąż?
No! no! no!
FIGAROTy nie masz pojęcia, jak ja cię kocham.
ZUZANNAKiedyż przestaniesz, nudziarzu, mówić mi o miłości od rana do wieczora?
FIGAROKiedy będę mógł ci jej dowodzić od wieczora do rana.
Masz swego całusa z powrotem; nicem ci już nie winna43.
FIGAROO nie! Nie w tej walucie dostałaś!
SCENA DRUGA FIGAROCzarująca dziewczyna! zawsze roześmiana, tryskająca życiem, pełna wesołości, dowcipu, miłości i rozkoszy! Ale cnotliwa! przechadza się żywo, zacierając dłonie O panie hrabio, drogi panie hrabio, chciałbyś mnie przystroić... po hrabsku! Zastanawiałem się też, czemu uczyniwszy mnie burgrabią zabiera mnie z sobą na ową ambasadę i mianuje kurierem. Rozumiem, panie hrabio: trzy promocje na raz: ty wiceministrem; ja pędziwiatrem; Zuzia gosposią pałacu, podręczną ambasadorową; a potem w cwał, kurierze! Gdy ja będę galopował w jedną stronę, ty, panie hrabio, ujedziesz z moją miłą ładny kawał drogi! Ja będę się chlastał w błocie i nadkręcał karku dla chwały twego rodu; pan raczysz łaskawie przyczynić się do pomnożenia mojego! Wzruszająca wymiana usług! Ale, ekscelencjo, to za wiele naraz. Załatwiać w Londynie jednocześnie sprawy swego pana i jego służącego; zastępować przy cudzoziemskim dworze wraz osobę króla i moją — to za wiele, o połowę za wiele. Co do ciebie, obwiesiu Bazylio, mój synaczku, ja cię nauczę, jak się gwizda po kościele, ja ci... Nie! Trzeba grać komedię; obu naraz wystrychnąć na dudka. Baczność na dziś, mości Figaro! Przede wszystkim przyśpieszyć ceremonię, aby tym pewniej dobić do ołtarza; usunąć Marcelinę, która ma na ciebie diabelny smaczek; zgarnąć złoto i podarki; wywieść na manowce zachcianki pana hrabiego; wygarbować sumiennie skórę imć Bazylia; wreszcie...
SCENA TRZECIAHo! ho! ho! ho! Jest i grubas. Sługa pana doktora, wesele w komplecie. Dzień dobry, dzień dobry, najmilszy z doktorów. Czy to mój ślub sprowadza pana do zamku?
BARTOLONie, mości Figaro, bynajmniej.
FIGAROTo byłoby bardzo szlachetnie!
BARTOLOZapewne; szlachetnie i głupio.
FIGAROJa, który miałem nieszczęście zmącić pańską uroczystość weselną...
BARTOLOCzy masz mi co innego do powiedzenia?
FIGARONie wiem, czy zaopiekowano się pańskim mułem.
BARTOLOGaduło przeklęty! Zostawże nas.
FIGAROGniewasz się, doktorze? Ludzie pańskiego rzemiosła mają bardzo twarde serca! Cienia litości dla biednych bydlątek... w istocie... zupełnie, jak gdyby to byli ludzie! Bądź zdrowa, Marcelino; wciąż masz ochotę procesować się ze mną?
Odwołuję się do doktora.
BARTOLOCóż to takiego?
FIGAROJejmość opowie panu resztę.
Hultaj zawsze ten sam! Umrze w skórze największego bezczelnika, o ile go z niej nie obedrą żywcem.
MARCELINAJesteś wreszcie, wiekuisty doktorze? Zawsze tak poważny i flegmatyczny, że można by umrzeć czekając twej pomocy, tak jak się wzięło ślub niegdyś mimo twych przezorności.
BARTOLOZawsze cierpka i dokuczliwa. Więc cóż? Na cóż moja obecność w zamku tak potrzebna? Hrabia miał jaki wypadek?
MARCELINANie, doktorze.
BARTOLOMoże Rozyna, jego przewrotna żona, czuje się niezdrowa, co daj Boże?!
MARCELINATęskni i wzdycha.
BARTOLOCzego?
MARCELINAMąż ją zaniedbuje.
BARTOLOHa! Godny małżonku, mścisz się mojej krzywdy!
MARCELINANie wiadomo, jak określić hrabiego: zazdrosny i płochy.
BARTOLOPłochy z nudów, zazdrosny z próżności: cóż naturalniejszego?
MARCELINADziś, na przykład, wydaje Zuzię za swego Figara i z racji tego związku...
BARTOLOKtóry jego ekscelencja uczynił koniecznym?
MARCELINANiezupełnie; ale który pragnąłby uświęcić po trosze z oblubienicą...
BARTOLOPana Figara? Hm, o to można dobić targu z nim samym.
MARCELINABazylio twierdzi, że nie.
BARTOLOI ten opryszek tutaj? Ależ to istna jaskinia! Cóż on tu robi?
MARCELINATyle złego, ile tylko zdoła. Najgorsze w tym wszystkim to nudne amory, jakimi płonie dla mnie od dawna.
BARTOLONa twoim miejscu byłbym się już dwadzieścia razy uwolnił od natręta.
MARCELINAA to jak?
BARTOLOWychodząc zań.
MARCELINANiesmaczny, okrutny szyderco, czemuż ty nie uwolnisz się za tę samą cenę od moich nalegań? Czyż to nie jest twoim obowiązkiem? Gdzież pamięć przyrzeczeń? Co się stało ze wspomnieniem małego Emanuela, owocu zapomnianej miłości, która miała nas zawieść do ołtarza?
BARTOLOCzy po to, aby mi kazać słuchać tych smalonych dubów, sprowadziłaś mnie z Sewilli?... Ten paroksyzm
Uwagi (0)