Szelmostwa Skapena - Molière (Molier) (czytać książki .txt) 📖
Jak przekonać ojca-autokratę, żeby zaakceptował małżeństwo zawarte z wielkiej miłości zrodzonej akurat pod jego nieobecność?
W tej trudnej sprawie, jak w wielu podobnie karkołomnych projektach, pomóc może tylko nieustraszony w swym hultajstwie Skapen — prawdziwy wybawiciel dorosłych dzieci, które nie umieją dać sobie rady z własnymi rodzicami.
Nawet farsowa, najlżejsza z komedii Molière'a wprowadziła do literatury niezapomnianą postać, godną, by stanąć dumnie obok Skąpca, Świętoszka i wielu innych.
- Autor: Molière (Molier)
- Epoka: Barok
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Szelmostwa Skapena - Molière (Molier) (czytać książki .txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Molière (Molier)
Gdzież mógłbym go spotkać, aby mu zwiastować to straszne nieszczęście?
GERONTAle cóż się stało?
SKAPENPróżno biegam na wsze strony: nie mogę go znaleźć...
GERONTOto jestem.
SKAPENMusiał się chyba gdzieś schować: ale gdzie?
GERONTCzłowieku, czyś ty ślepy, że mnie nie chcesz widzieć?
SKAPENAch, panie, nie ma sposobu pana dopaść.
GERONTOd godziny stoję tu przed tobą. Cóż się stało?
SKAPENPanie...
GERONTCo?
SKAPENSyn pański...
GERONTCóż syn?
SKAPENPopadł w najbardziej niespodziane nieszczęście.
GERONTJakież?
SKAPENSpotkałem go przed chwilą w głębokim strapieniu z powodu czegoś, co mu pan powiedział i do czego pan wmieszał dość niepotrzebnie i moją osobę. Pragnąc rozproszyć choć trochę owo przygnębienie, udaliśmy się na przechadzkę do portu. Rozglądając się dokoła, zauważyliśmy statek turecki, wcale sobie pokaźny. Młody Turek, wyglądający bardzo przyzwoicie, zachęcił nas, abyśmy wstąpili na pokład, i sam nas nawet przeprowadził. Poszliśmy. Obsypał nas mnóstwem grzeczności, ofiarował podwieczorek składający się z wybornych owoców i doskonałego wina.
GERONTCóż w tym za nieszczęście?
SKAPENZaraz, panie, już nadchodzi. Gdyśmy zajadali, on spuścił statek na morze: następnie zaś, kiedy port był już daleko, kazał mnie wsadzić w czółno i wyprawił do pana, abym powiedział, że jeśli nie przyślesz mu natychmiast przeze mnie pięciuset talarów, uprowadzi syna do Algieru.
GERONTJak to, u diaska! Pięciuset talarów!
SKAPENTak, panie; i, co więcej, zostawił mi na to tylko dwie godziny.
GERONTA, pies turecki! Zarzynać mnie w taki sposób!
SKAPENNiechże pan zatem, nie tracąc czasu, pomyśli nad sposobem wybawienia syna, którego kochasz tak tkliwie.
GERONTPo kiegóż diabła łaził na ten statek?
SKAPENNie przypuszczał tego, co mu się trafiło.
GERONTLeć prędko, Skapenie, i powiedz temu Turkowi, że ja mu zaraz policję na kark naślę.
SKAPENPolicja na pełnym morzu! Pan żartuje?
GERONTPo kiegóż diabła łaził na ten statek?
SKAPENZły los tak igra niekiedy z człowiekiem.
GERONTSkapenie, dziś musisz okazać, że jesteś wiernym sługą.
SKAPENW jaki sposób?
GERONTSpiesz powiedzieć Turkowi, aby mi odesłał syna i oddaj się jako zakładnik w jego miejsce, póki nie zgromadzę sumy, której ten rozbójnik żąda.
SKAPENEch, panie, co też pan opowiada? Pan myśli, że ten Turek obrany jest z rozumu, aby przyjąć takiego mizeraka jak ja w miejsce pańskiego syna?
GERONTPo kiegóż diabła łaził na ten statek?
SKAPENNie przeczuwał nieszczęścia. Niech pan pamięta, że dano mi tylko dwie godziny.
GERONTI mówisz, że żąda...
SKAPENPięćset talarów.
GERONTPięćset talarów! Czy on nie ma sumienia?
SKAPENTakże coś! Turek i sumienie!
GERONTCzy on wie dobrze, ile to jest pięćset talarów?
SKAPENTak, panie, wie, że to tysiąc pięćset funtów.
GERONTCzy ten łotr myśli, że tysiąc pięćset funtów znajduje się na ulicy?
SKAPENAlboż tego rodzaju ludziom można coś wytłumaczyć?
GERONTAle po kiegóż diabła łaził na ten statek?
SKAPENTo prawda. Ale cóż! Nikt nie przewidywał, co się stanie. Panie, przez litość, niech pan nie traci czasu!
GERONTMasz, oto klucz od szafy.
SKAPENDobrze.
GERONTOtworzysz ją.
SKAPENWybornie.
GERONTZnajdziesz w lewej przegrodzie wielki klucz, który otwiera drzwi od strychu.
SKAPENWiem.
GERONTZbierzesz tam wszystkie ubrania, schowane w wielkim koszu, i pójdziesz je sprzedać handlarzom starzyzny, aby uzyskać ten okup.
SKAPENEch, panie, czy panu się coś marzy? Ani stu franków nie dostałbym za to wszystko; a potem wiesz pan, jak mało czasu zostawiono na załatwienie sprawy.
GERONTAle po kiegóż diabła on łaził na ten statek?
SKAPENOch! Ileż słów na próżno! Zostaw pan już ten statek i pomyśl, że czas nagli; narażasz się na to, że możesz nie ujrzeć syna. Och! Biedny paniczu! Kto wie, czy cię jeszcze zobaczę kiedy! Kto wie, w tej chwili może uwożą cię już skutego w kajdany do Algieru. Ale niebo mi będzie świadkiem, że uczyniłem dla ciebie wszystko, co było w mej mocy, i że, jeśli mi się nie uda cię wykupić, winne temu będzie jedynie nieczułe serce ojca.
GERONTCzekaj, Skapenie, pójdę poszukać tej sumy.
SKAPENNiechże się pan spieszy, panie: boję się, że będzie za późno.
GERONTPrawda, mówiłeś, że żąda czterysta talarów?
SKAPENNie. Pięćset talarów.
GERONTPięćset talarów!
SKAPENTak.
GERONTPo kiegóż diabła on łaził na ten statek?
SKAPENMa pan słuszność, ale niech się pan spieszy.
GERONTCzyż nie miał innego miejsca do przechadzki?
SKAPENTo prawda; ale niech pan nie marudzi.
GERONTHa! przeklęty statek!
SKAPENZajechał mu w głowę ten statek.
GERONTCzekaj, Skapenie, zapomniałem zupełnie, że przed chwilą wręczono mi właśnie takąż sumę w złocie. Nie myślałem, że tak prędko przyjdzie mi się z nią rozstać.
Masz, idź, wykup syna.
SKAPENDobrze, panie.
GERONTAle powiedz temu Turkowi, że jest skończonym zbrodniarzem.
SKAPENDobrze, panie.
GERONTBezecnikiem!
SKAPENDobrze, panie.
GERONTCzłowiekiem bez czci i wiary, złodziejem!
SKAPENJuż niech się pan na mnie spuści.
GERONTŻe mi wydziera te pięćset talarów wbrew boskim i ludzkim prawom!
SKAPENDobrze, panie.
GERONTŻe jeszcze nie skończona sprawa między nami.
SKAPENJuż dobrze.
GERONTI że, jeśli go kiedy dopadnę, potrafię się na nim zemścić!
SKAPENTak.
GERONTIdź, idź co żywo wykupić syna.
SKAPENHej, panie!
GERONTCo takiego?
SKAPENA gdzież pieniądze?
GERONTCzyż ci ich nie dałem?
SKAPENNiech Bóg broni: schował je pan z powrotem.
GERONTAch, tak! To z boleści tak straciłem głowę.
SKAPENWidzę.
GERONTPo kiegóż diabła łaził na ten statek! Ha! Przeklęty statek! Ha! Zdrajca Turek! A, wszyscy diabli!
SKAPENNie może strawić tych pięciuset talarów, które zeń wydrwiłem: ale jeszcześmy się nie skwitowali; musi mi w innej walucie zapłacić, że mnie oczernił w oczach syna.
SCENA DWUNASTAI cóż, Skapenie, udało ci się coś dla mnie uzyskać?
LEANDERCzyś co uczynił, aby wybawić mą miłość z kłopotu?
SKAPENOto dwieście pistolów, którem wycisnął z ojca.
OKTAWOch, jakaż radość!
SKAPENDla pana nic się nie dało zrobić.
LEANDERW takim razie trzeba mi zginąć; nic mi po życiu, jeśli mam postradać Zerbinetę.
SKAPENHola, hola, powoli. Jaki pan, u diaska, gorący.
LEANDERI cóż mi zostało?
SKAPENCzekaj pan, mam coś dla pana.
LEANDERAch, życie mi wracasz.
SKAPENAle, pod warunkiem, że mi pan pozwoli na małą zemstę nad ojcaszkiem za sztuczkę, którą mi wypłatał.
LEANDERCo zechcesz.
SKAPENPrzyrzeka pan przy świadkach?
LEANDERTak.
SKAPENBierz pan, oto pięćset talarów.
LEANDERSpieszmyż tedy wykupić ubóstwianą.
KRS: 0000070056
Nazwa organizacji: Fundacja Nowoczesna Polska
Każda wpłacona kwota zostanie przeznaczona na rozwój Wolnych Lektur.
Tak, kochankowie wasi postanowili pomieścić was tu razem; spełniamy rozkaz, jaki nam wydano.
HIACYNTACo do mnie, zachwycona jestem tym pomysłem. Z radością witam tak miłą towarzyszkę losu; wiele dałabym za to, aby przyjaźń, która łączy drogie nam osoby, mogła i nas zespolić słodkim węzłem.
ZERBINETAPrzyjmuję z duszy uprzejmą propozycję: nie mam zwyczaju się drożyć, gdy mnie ktoś częstuje przyjaźnią.
SKAPENA miłością?
ZERBINETACo do miłości, rzecz trochę inna; z tej strony grozi nieco więcej niebezpieczeństw, tu nie jestem równie śmiała.
SKAPENMyślę jednak, że nie odnosi się to do mego pana; po tym, co uczynił dla panienki, zasłużył chyba na wszelkie dowody wzajemności.
ZERBINETATak zupełnie nie jestem przekonana; to wszystko nie wystarcza jeszcze; aby w całej pełni zdobyć moje zaufanie. Jestem z natury wesoła i śmieję się bez ustanku, ale mimo tych płochych pozorów patrzę bardzo poważnie na pewne rzeczy. Twój pan łudzi się bardzo, jeśli myśli, iż wystarczy, że mnie kupił, aby mnie posiąść na własność. Aby to osiągnąć, musiałby poświęcić coś więcej niż pieniądze; nim bym mogła odpowiedzieć na jego miłość tak, jak tego pragnie, trzeba by, aby zapewnienie jego wiary znalazło poparcie w pewnym obrządku uznanym przez świat za niezbędny.
SKAPENTak też i on to rozumie. Przejęty jest dla panienki najuczciwszymi chęciami; i ja też nie mieszałbym się z pewnością w tę sprawę, gdybym go o co innego podejrzewał.
ZERBINETAChętnie wierzę, skoro pan tak powiada; ale przewiduję niejakie trudności ze strony ojca.
SKAPENZnajdziemy jakiś sposób.
HIACYNTALosy nasze są tak podobne, iż to powinno wzmocnić jeszcze wzajemną sympatię: obie przechodzimy te same niepokoje, obu nam grozi toż samo niebezpieczeństwo.
ZERBINETATy, Hiacynto, masz bodaj tę przewagę, że wiesz, czyją jesteś córką. Poparcie rodziny, na którą łatwo ci się powołać, może pomyślnie zwrócić całą sprawę, zapewnić twoje szczęście i wyjednać zezwolenie na zawarte już małżeństwo. Ja natomiast nie mogę się znikąd spodziewać pomocy; a ubóstwo moje nie przyczyni się do zmiękczenia woli ojca, oglądającego się jedynie na majątek.
HIACYNTAAle ty znowu masz tę przewagę, że nikt nie próbuje odwrócić od ciebie kochanka pokusą innego związku.
ZERBINETAZmienność drogiego serca nie jest jeszcze tym, co najwięcej grozi kobiecie. Może polegać tyle na własnej wartości, aby wierzyć, iż zdoła utrzymać raz pozyskaną zdobycz: najstraszliwszą w takim położeniu wydaje mi się przemoc władzy ojcowskiej, w oczach której żaden nasz powab nie ma wartości.
HIACYNTAOch, i czemuż tak już jest na świecie, że najszczersze skłonności trafiają na tyle przeszkód? Jakże słodką rzeczą jest miłość, skoro lubym wiązom dwojga serc nie grozi żadne niebezpieczeństwo!
SKAPENPanienka żartuje! Spokój w miłości, podobnie jak cisza morska, nigdy nic dobrego nie wróży. Jednostajne szczęście zbyt rychło się przykrzy; w życiu trzeba przypływu i odpływu; trudność podnieca zapały i zaostrza przyjemność.
ZERBINETAAle prawda, Skapenie, opowiedzże nam, jakiego to paradnego podstępu użyłeś, aby wycisnąć pieniądze ze starego kutwy? Ma to być coś przezabawnego; a wiesz, że nie darmo się trudzi, kto mi coś wesołego opowiada i że odpłacam mu to sowicie radością i śmiechem.
SKAPENSylwester wam to opowie nie gorzej ode mnie. Ja bo mam głowę nabitą planem małej zemsty, na którą już zawczasu się cieszę.
SYLWESTERI po cóż ty z dobrej woli chcesz zdrową głowę kłaść pod ewangelię?
SKAPENLubię nad życie takie śmiałe przedsięwzięcia.
SYLWESTERSzczerze ci radzę, posłuchaj mnie i daj temu pokój.
SKAPENMądrze radzisz, ale ja wolę słuchać siebie samego.
SYLWESTERPo kiego diaska bawić się w takie żarty?
SKAPENPo kiego diaska ciebie o to głowa boli?
SYLWESTERBo widzę, jak bez żadnej potrzeby narażasz grzbiet na porządną porcję kijów.
SKAPENWięc dobrze, narażam; ale nie twój, tylko swój własny.
SYLWESTERMasz słuszność: jesteś panem swoich pleców, możesz nimi rozrządzać, jak ci się spodoba.
SKAPENTego rodzaju niebezpieczeństwa nigdy mnie nie odstraszały. Gardzę owymi tchórzami, co to, chcąc niby wszystko przewidzieć, ze zbytku ostrożności nie ważą się na żaden hazard9.
ZERBINETABędziemy jeszcze potrzebowały twojej pomocy, Skapenie.
SKAPENIdźcie teraz. Dogonię was niebawem. Nie będzie powiedziane, iż mógł ktoś bezkarnie narazić mnie na to, żem się sam zdradził tak haniebnie i bez potrzeby wydał tajemnice rzemiosła.
SCENA DRUGAI cóż, Skapenie, jak stoi sprawa syna?
SKAPENSyn w bezpiecznym schronieniu; z panem natomiast diablo niedobrze jest w tej chwili: wolałbym dla pana, abyś się znajdował we własnym mieszkaniu.
GERONTJak to?
SKAPENPo prostu szukają pana wszędzie, aby pana zamordować.
GERONTMnie?
SKAPENTak.
GERONTKtóż taki?
SKAPENBrat osoby, którą Oktaw zaślubił. Mniema, słusznie czy niesłusznie, że główną pobudką zamierzonego zerwania małżeństwa jest chęć utorowania pańskiej córce
Uwagi (0)