Darmowe ebooki » Epos » Odyseja - Homer (czy można czytać książki w internecie za darmo .txt) 📖

Czytasz książkę online - «Odyseja - Homer (czy można czytać książki w internecie za darmo .txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Homer



1 ... 38 39 40 41 42 43 44 45 46 ... 55
Idź do strony:
do miasta, skrzyknie dużo luda; 
Już on ostatnią strzałę wystrzeli tymczasem”. 
Na to koziarz Melantios bąknął mu nawiasem: 
„O boski Agelaju, na nic ta robota! 
Wychodzące na podwórz zbyt blisko są wrota, 
A i przejście do sieni ścieśnia się w czeluści: 
Silny chłop niech tam stanie, nikogo nie puści. 
Lepiej pono, gdy zniosę oręże i zbroje 
Z górnego skarbca. Nigdzie — takie zdanie moje — 
Tylko tam je przechował Odys z Telemachem”. 
Tak rzekł koziarz Melantios i ruszył z zamachem 
Do górnych izb królewskich, bocznymi wschodami, 
Gdzie wziął tarczy dwanaście z tyluż oszczepami, 
Więc i szlemów dwanaście, zdobnych końską grzywą, 
Zniósł i pomiędzy gachy rozdzielił co żywo.  
Lecz Odysowi serce zadrgało i łyty1159, 
Widząc, jak z gachów każdy stał zbroją okryty, 
A kopią wstrząsał. Ciężka zda mu się robota! 
Jakoż do syna szepnął: „Najpewniej niecnota 
Któraś to z dziewek dworskich, czy fortel koziarza 
Tak im pomógł, że bitwa sroga nam zagraża!” 
Na to mu Telemachos, młodzieniec roztropny: 
„Ojcze mój! Jam popełnił ten to błąd okropny; 
Nie winujże nikogo! Jam drzwi od skarbczyka 
Nie zawarł, co snadź1160 tknęło jakiegoś psotnika. 
Więc, Eumajosie, śpiesz się, zatrzaśnij na rygle, 
I uważ, czy nie która z dziewek płata figle 
Lub koziarz, bo do niego ta sprawka podobna”. 
Kiedy tak między sobą gwarzyli z osobna, 
Właśnie koziarz Melantios drugim już nawrotem 
Szedł po broń do komory. Eumajos wnet o tem, 
Wytropiwszy go, przybiegł do pana z nowiną: 
„Cny Laertiado! Mądry Odysie! Patrz ino: 
Ten łotr, co posądzamy wszyscy go o zdradę, 
Znowu idzie do skarbca! Panie, dajże radę! 
Mam-li go, jeśli złapię, na miejscu tam sprawić, 
Czy też po wymiar kary do ciebie dostawić, 
Aby za swe łotrostwa nałożył tu głową?” 
Na to mądry Odysej takie rzucił słowo: 
„Już to ja z Telemachem te gachów czeredy, 
Choćby na nas jak biły, wstrzymamy od biedy. 
Wy zaś dwaj ręce do nóg zwiążcie mu na grzbiecie, 
A wtrąciwszy do skarbca, drzwi za się zamkniecie; 
Dopiero zadzierżgnąwszy o te pęta sznury, 
Ciagcie łotra po słupie na belkę do góry, 
Aby żył jeszcze długo, męczył się najsrożej”. 
Rzekł im, a obaj słudzy, rozkaz pełnić skorzy, 
Poszli na górę; już on w skarbcu był przed nimi 
I w kącie grzebał między rynsztunki starymi. 
Oni zaś, za odźwierki1161 obaj przyczajeni, 
Czatowali nań. Gdy więc koziarz wszedł do sieni, 
W jednej ręce szlem pyszny trzymał, a tarcz w drugiej — 
Która, choć ją Laertes jeszcze do posługi 
Za lat młodych zażywał, dziś z gratami leży, 
Rdza ją zjada, a rzemień szwem sprutym się jeży —; 
Więc nań obaj skoczyli, porwali za włosy 
Wlokąc po ziemi, chociaż krzyczał wniebogłosy; 
A zawlókłszy, na ręce, nogi kładli pęty, 
W tył je łamiąc, bo rozkaz Odysa im święty. 
Robią, co im przykazał; silny powróz potem 
Uczepili do pętów i na słupie lotem 
Wyciągnęli koziarza pod belkę, co w szczycie. 
Eumajos wiszącemu urągał sowicie: 
„Prześpijże całą nockę tu sobie, mój zuchu! 
Zasłużyłeś na takim wyciągnąć się puchu. 
Pewnie złotopromiennej Eos nie zobaczysz, 
Kiedy z morza wypłynie — i gachów uraczysz 
Jaką kózką na obiad — o, to ich posili!” 
I tak go wiszącego w mękach zostawili. 
Sami się uzbroiwszy, drzwi zawarłszy za się, 
Wrócili do mądrego Odysa na czasie. 
Bojem dyszących w progu czterech ich tam stało, 
Gdy w izbie zbrojnych chłopów wiło się niemało. 
Aż wtem się ukazała Pallada na jawie. 
Wykapany to Mentor w głosie i postawie. 
Odys poznał boginię i rad mówił do niej: 
„Mentorze, ulubieńca ratuj-że w złej toni, 
Co równolatek z tobą, a zawsze przychylny”. 
Że to była Atene, szeptał głos niemylny. 
Lecz w izbie straszną wrzawą zaszumieli gachy, 
Agelaos największe miotał na nią strachy: 
„Mentorze, nie daj się zwieść Odysa mowami, 
Abyś w jego obronie miał toczyć bój z nami. 
Klniemy się, a przysiędze, jak tuszę1162, dostoim, 
Ojca z synem zabiwszy, to samo na twoim 
Dokonamy kadłubie! Zacz się mieszasz butnie 
W rzecz nie swoją? Za karę głowę ci się utnie. 
A tak mieczem wywlókłszy duszę z twego ciała, 
Własność twą, jaka w domu lub gdzie tam została, 
Rozdzielim między siebie z Odysa spuścizną. 
Ni twe syny, ni córki nam się nie wyślizną, 
Ni się twoja małżonka w Itace osiedzi!” 
Skończył. Palladę gniewa mowa tej gawiedzi, 
Więc strofując Odysa ostrym słowem rzekła: 
„Odysie, siła-ż z męstwem od ciebie uciekła? 
Ty, coś gwoli Heleny z liliowym1163 ramieniem 
Lat dziewiątek się porał Troi oblężeniem, 
Coś mężów pobił tylu, coś swymi namowy 
Obalił ów baszciasty grodziec Pryjamowy — 
Teraz, wróciwszy do dom i dziedzicznej właści, 
Miałżebyś nie odeprzeć tej gaszej napaści? 
Zbliż-no się, przyjacielu, stań tu, patrz, co zrobię: 
Czy Mentor, syn Alkima, nieprzychylny tobie? 
Czy przestanie cię wspierać w walce z twymi wrogi?” 
Rzekła — lecz mu nie zdjęła z serca całej trwogi 
O wątpliwy los bitwy. Zbadać chce bogini, 
Czy Odys i syn jego mężnie w boju czyni. 
Jakoż znikła im z oczu, a kształtem jaskółka, 
Furkła i nad kominem siadła u przyczółka. 
Wtem Agelaj szczuł gachów znów do rąbaniny. 
Z nim Eurynom, Amfimed, toż inni z drużyny, 
Jak Pejsandr, Demoptolem, Polybos, gracz wielki — 
Każdy z nich, strach — jak mężny! Gotów do kropelki 
Krew wylać, a o żywot bić się do upadła, 
Bo innych gęsta strzała na ziem już pokładła. 
Do nich więc Agelaos mówił, by słyszeli: 
„Drużbo! Ten człek ostatnią strzałę wnet wystrzeli. 
Mentor, ów czczy chełpliwiec, odbieżał go iście1164, 
I on z swymi sam tylko głównie trzyma wniście1165. 
Przeto nie wszyscy razem rzucajmy kopije! 
Baczność! Wprzód sześciu rzuca! Czy który ubije 
Odysa i przy łasce Zeusowej dank1166 zyszcze. 
Reszta nic, byle w niego utopić ratyszcze1167!” 
Tak rzekł i — naprzód owi, co wskazał, rzucili, 
Lecz Pallas cel ich grotów po drodze omyli. 
Jakoż jeden przewiercił wskroś odrzwia świetlicy, 
Inny drzwi przebódł z dobrze spojonej tarcicy, 
Owemu w ścianie uwiązł jesion ostro kuty, 
A tak kopiami gachów żaden z nich nie skłuty.  
Zatem Odys do swoich rzekł, niezłomny niczem: 
„Teraz, dzieci, z kolei my na bój zakrzyczem! 
Ciskać oszczepy w gachów! Snadź im dawnych zbrodni 
Jeszcze mało, gdy na nasz żywot tacy głodni”. 
Rzekł — i razem oszczepy wypuścili celnie. 
Odys Demoptolema ugodził śmiertelnie; 
Telemach Euryada, Eumajos Elata 
Zwalił kopią, a wolarz Pejsandra rozpłata — 
I wszyscy ziemię gryźli na szerokim toku1168. 
Na to gachy w kąt izby uciekli w natłoku, 
A ci przypadłszy, groty z trupów wyciągali. 
Gachowie znów cisnęli kopiami zuchwałej, 
Ale Pallas Atene zmyliła niektóre: 
I tak jeden w świetlicy odrzwiach zrobił dziurę, 
Drugi przewiercił mocno spojone podwoje, 
Inny w ścianie uwięził kutą włócznię swoję. 
Tylko Amfimed zmacał Telemacha w ramię; 
Ostrze ledwo na skórze zostawiło znamię. 
Toż Ktesippos w bark drasnął nad tarcz wystający 
Pastucha, i grot dalej poleciał warczący. 
Lecz drużyna, co twardo przy Odysie stała, 
Znowu celne oszczepy na gachów posłała. 
Waligroda1169 Odysej zabił Eurydama, 
Telemach Amfimeda. Kolej taka sama 
Spotkała Polybosa, co legł z rąk pastucha, 
A wolarz Ktesippowi wywlókł z piersi ducha 
I tak mu urągając, zawołał radosny: 
„Synu Polytersesa, o junaku sprosny! 
Nie będziesz więcej chełpią1170 bawił się w głupocie! 
Bogom zostaw ten język, wżdy silniejsi od cię. 
Masz wet za wet! Pamiętasz? Za podły gnat krowi, 
Coś go to żebrzącemu cisnął Odysowi”. 
Gdy tak przemawiał pastuch krętorogich wołów, 
Odys do Agelaja przyskoczył, i w tułów 
Wraził mu długi oszczep; więc w Euenoryda 
Telemach rzucał dzidę — i wpruła się dzida 
W sam brzuch, że aż na wylot ostrze przeleciało; 
Padł przodem, i o ziemię tłukł się twarzą całą. 
Tymczasem Atenea wionęła pod stropem 
Egidą1171 ludobójczą i jakby ukropem 
Zwarzyła serca gachów1172. Popłoch na nich pada, 
Uciekają po izbie rzkomo1173 wołów stada, 
Kiedy na nich rój bąków siądzie nielitosny, 
I tnie żądłem, co bywa w dniach przydłuższych wiosny. 
Ci zaś, jak krzywodziobe, szponiaste sokoły, 
Gdy z gór lecą na ptactwo polować w padoły, 
Ptaszęta spod obłoków przypadły do ziemi, 
Od tej łowczej pogoni są zabijanymi, 
Trudna słabym ucieczka, trudny opór znowu, 
A człowiek się raduje z takiego połowu — 
Tak i oni, te gachy goniąc w całej izbie, 
Zabijali każdego. Czasem tylko w ciżbie 
Jęk był głuchy, gdy czaszka zgrzytnęła zrąbana, 
A podłoga dymiła krwi strugą zalana. 
Wtem Lejodes do kolan Odysa się schylił, 
Objął je i o litość żałośnie doń kwilił: 
„Na klęczkach cię, Odysie, błagam! Przebaczże mi! 
Przecież nigdy tu w zamku słowy bezwstydnemi 
Ni sprosnym czynem dziewki nie zhańbiłem żadnej; 
Owszem, w innych ganiłem ten narów szkaradny, 
Gdy takowy płodzili. W nic poszły przestrogi! 
Słusznie teraz za zbrodnie skarał ich los srogi! 
Ale gdybym ja, wróżbit, com niekrzyw1174 niczemu, 
Miał paść, to już nagrody nie ma poczciwemu!”  
Na to mu mądry Odys rzekł z iskrzącym wzrokiem: 
„Jeśliś tu między nimi był jakimś prorokiem, 
To często się zapewne modliłeś do bogów, 
Bym nigdy do ojczystych nie mógł wrócić progów, 
Abyś uwiódł mi żonę i płodził z nią dzieci. 
Przeto niech i na ciebie okrutna śmierć zleci”. 
Rzekł i żylastą ręką na ziemi leżący 
Podniósł miecz, co wypuścił był umierający 
Agelaj, i po karku ciął go cięciem dużem, 
Aż łeb spadł, potoczył się i pomieszał z kurzem. 
Lecz Femios, syn Terpiosa, uszedł czarnej doli, 
Co gachom przyśpiewywał zwykle po niewoli. 
Stał on, w ręku trzymając swą formingę1175 dźwięczną, 
Tuż u drzwi tylnych, walką miotany wewnętrzną: 
Czy ma wymknąć się chyłkiem i usiąść w pokorze 
Pod ołtarzem Zeusowym stojącym na dworze, 
Gdzie ongi Odys tyle żertwił1176 wolich ćwierci, 
Czy też u nóg Odysa prosić się od śmierci? 
Wątpiącemu ta rada mądrzejszą się wyda, 
Żeby po prostu upaść do nóg Laertyda. 
Więc formingę dłubaną postawił na ziemi 
Między krużem a krzesłem z gwoźdźmi srebrzystemi, 
Po czym sam się rzucając do nóg gospodyna1177, 
Przepraszał, przysięgając, że nie jego wina. 
„Na klęczkach — rzekł — Odysie, proszę cię za sobą; 
Nie zabijaj mnie! Sam byś okrył się żałobą, 
Gdybyś zabił pieśniarza, co ludzi i bogi 
Opiewał. Jam samouk. Bóg wszczepił dar drogi 
W moją duszę, więc będę i dla cię miał pieśnie 
Jak dla boga, a ino nie gub mnie tak wcześnie! 
Zapewne już Telemach, twój syn, ci to mówił, 
Żem tu nie wszedł do zamku, abym się obłowił, 
Anim też z własnej chęci śpiewał do biesiady; 
Możniejsi przymusili, i nie było rady!” 
Słysząc to Telemachos, świętą natchnion mocą, 
Wobec groźnego ojca przybiegł mu z pomocą: 
„Stój — rzecze — on nie winien, nie podnoś nań miecza! 
I Medona keryksa ochroń! Jego piecza 
Czuwała tu nade mną od latek dziecinnych. 
Chybaby biedak zginął przypadkiem z rąk innych, 
Może z rąk Filojtiosa poległ lub pastucha, 
Lub twoich, gdyś tu w izbie wrzał jak zawierucha”.  
Usłyszał jego mowę Medon, co ukryty 
Pod stołkiem, wraz z innymi nie został zabity. 
Odziany w skórę wołu zarzniętego świeżo, 
Wylazł, i to pokrycie zrzucił z siebie chyżo, 
Po czym do Telemacha przyskoczył, za nogi 
Objął go, i o litość zaklina na bogi: 
„Otóż jestem, proś za mną, tyś dobra dziecina! 
Niech mnie gniewny twój rodzic mieczem nie zarzyna! 
Wiem ja, że się na gachy burzy jego serce, 
Bo go zdarli, a ciebie mieli w poniewierce”. 
Na to mądry Odysej uśmiechnął się z lekka: 
„Nie troszcz się, on twój zbawca i twoja opieka; 
Wiedzże o tym i ludziom opowiadaj innym, 
Że złym być mniej pociechy niźli dobroczynnym. 
A teraz idźcie sobie, ty z gęślarzem, oba 
W przysionek, na dziedziniec, gdzie się wam podoba, 
Póki po tej tu rzezi porządku nie zrobię”. 
Skończył, a ci dwaj z izby zaraz poszli sobie 
I usiadłszy w dziedzińcu u stopni ołtarza, 
Oglądali się trwożnie, czy im śmierć zagraża. 
Odys tymczasem pilnie zamek przepatrował, 
Czy się gdzie jaki żywy przed śmiercią nie schował! 
Lecz wszystkich znalazł krwawym owalanych błotem, 
Leżących na podłodze jak ryby pokotem, 
Kiedy to z morskich toni na strome wybrzeże 
Rybacy wielookie wyciągną więcierze1178; 
Porzucone na piasku ryby w morze rwą się, 
A ty je swym promieniem zabijasz, Heliosie1179. 
Podobnież też i w izbie trup przy trupie leżał, 
Gdy Odys taki rozkaz synowi powierzał: 
„Piastunkę Eurykleję co prędzej mi przyślij, 
Abym jej to powiedział, co cięży na myśli”. 
Pełniąc ojcowski rozkaz, biegł Telemach skory 
Do Euryklei, skrobiąc we drzwi jej komory: 
„Wstawaj, dobra babuniu! Jako ochmistrzyni, 
Co nad dworskimi dziewki ład trzyma i czyni, 
Potrzebna jesteś ojcu; śpieszże się, starucho!” 
Nie była na głos jego Eurykleja głuchą, 
Bo zaraz się otwarły drzwi schludnej izdebki, 
I wyszła, za mołojcem zbierając krok krzepki. 
Odysej, kiedy przyszli, kurzem i posoką 
Okryty stał wśród trupów — istny lew na oko, 
Kiedy to dumnie kroczy, zjadłszy w polu byka, 
Z kudłów piersi, z warg obu
1 ... 38 39 40 41 42 43 44 45 46 ... 55
Idź do strony:

Darmowe książki «Odyseja - Homer (czy można czytać książki w internecie za darmo .txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz