Darmowe ebooki » Epos » Odyseja - Homer (czy można czytać książki w internecie za darmo .txt) 📖

Czytasz książkę online - «Odyseja - Homer (czy można czytać książki w internecie za darmo .txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Homer



1 ... 29 30 31 32 33 34 35 36 37 ... 55
Idź do strony:
powracał obiad przygotować, 
Bo ten w porze właściwej lepiej zwykł smakować!” 
Na te słowa gachowie z swych miejsc się schwycili, 
A gdy obszerną izbę sobą napełnili, 
Porzucawszy chitony na krzesła i stołki 
Nuże rzezać barany i tuczne koziołki, 
Także i karmne wieprze, toż ze stada wołu 
Dla siebie na biesiadę. 
Odysej pospołu 
Z Eumajosem do miasta byli na wychodzie, 
Gdy do niego rzekł pastuch, gospodarz w zagrodzie: 
„Przychodniu! Ty do miasta masz iść niemieszkanie980, 
Bo tak pan mój rozkazał, a więc się tak stanie. 
Wszakże ja bym cię wolał stróżem mieć w oborze, 
Jedno981 pana się boję, złajałby mnie może; 
Rzecz przykra połajanie pańskie ciągle znosić. 
A więc w drogę! Już nawet dnia ubiegło dosyć, 
Nierad bym cię narazić na chłodek wieczorny”. 
Na to mu odpowiedział Odysej przezorny: 
„Pojmuję i rozumiem, jako za rozkazem 
Aż do samego miasta masz ze mną iść razem. 
Więc chodźmy, tylko w rękę daj jakie kijisko 
Do podparcia, bo pewnie na ścieżkach tam ślisko!” 
Rzekł i na grzbiet zarzucił łatami świecące 
Biesagi, co wisiały na lichej plecionce, 
A Eumajos mu w rękę włożył kostur spory; 
I tak wyszli obydwaj, a na straż obory 
Zostały psy i czeladź. Prowadził więc króla, 
A ten, jak dziad żebrzący, we dwoje się skuła, 
I wlecze się o kiju, okryty w łachmany. 
Owoż krocząc po ścieżce kamieńmi zasianej, 
Weszli w miasto; stanęli u cembrzyn krynicy 
Misternych, gdzie brał wodę mieszkaniec stolicy. 
Itak, Nerit, Polyktor982 wznieśli ową studnię, 
Którą wilgoć lubiące topole przecudnie 
Ocieniały dokoła, a chłodny ze skały 
Zdrój tryskał. Nieco wyżej ołtarzyk był mały, 
Poświęcony boginkom983; przechodzień tam stawał 
I cześć obiatowaniem boginkom oddawał. 
Syn Doliosa Melantios właśnie szedł od wody, 
Pędząc z dwoma pastuchy samo czoło trzody, 
Najpiękniejsze koziołki, dla gachów na kuchnię. 
Ten ledwie ich obaczył, grubiaństwem wybuchnie 
Obelżywym, aż serce zawrzało w Odysie: 
„Nicpoń wiedzie nicponia! To podoba mi się! 
Zawsze znajdzie swój swego i z nim się pobrata! 
Gdzież to z tym pasibrzuchem wleczesz się u kata, 
Z tym dziadygą, co godom wesołość odbiera, 
We drzwiach staje i odrzwia plecyma wyciera 
Na okruchy łakomy, a wstręt ma do mieczy? 
Daj mi go! Straż nad stajnią oddam jego pieczy, 
Będzie mi ją zamiatał, kozom nosił trawę, 
Na serwatce utuczy cielsko chuderlawe. 
Ale że to pędziwiatr, więc nie wiem, czy zechce 
Rąk do pracy przyłożyć — takim się nic nie chce, 
Jedno łazić z wsi do wsi po chlebie żebraczym. 
Więc się stanie, co powiem — sami to zobaczym... 
Że jeśli on tam wlezie w progi Odysowe, 
Mołojcy grad podnóżków sypną mu na głowę, 
A niejeden zawadzi o żebro włóczęgi”. 
Tak mówił i mijając zadał mu raz tęgi, 
Nogą w biodro kopnąwszy. Odys stał jak wryty 
I z ścieżki nie ustąpił. Tylko w głębi skryty 
Zamiar ważył; czy ma wziąć zuchwalca na kije, 
Czy podniósłszy go w górę, łeb o ziem rozbije? 
Lecz się przemógł i zniósł to. Pastuch zaś nakiwał 
Zuchwalcowi i wzniósłszy dłonie, bogów wzywał: 
„O boginki źródlane, o córy Zeusowe! 
Jeżeli dawniej Odys lędźwie niejałowe 
Z kóz i jagniąt najlepszych żertwował wam zawsze, 
To spełńcie moją prośbę, bądźcie mi łaskawsze: 
Niechby witeź nasz wrócił, a bóg mu pomagał! 
On by za to pyszalstwo dobrze cię wysmagał; 
Nie dworowałbyś więcej, ty miejski włóczęgo, 
A strzegł trzody, ginącej pastuchów mitręgą984”. 
Na to koziarz Melantios dał odpowiedź taką: 
„I ty śmiesz odszczekiwać mnie, chytra sobako? 
Jeszcze ja cię z Itaki na wioślanej łodzi 
Wywiozę, sprzedam komu; zysk mi to nagrodzi. 
Oby Apollon z łuku tak na pewno mierzył 
Lub Telemach, na zamku uśmiercon, dziś nie żył, 
Jak to pewna, że Odys dawno leży w ziemi”. 
Rzekł i odszedł; ci za nim szli kroki wolnemi. 
On zaś śpieszył na zamek w królewskie pokoje, 
Gdzie wszedł i w gronie gachów zajął miejsce swoje 
Naprzeciw Eurymacha, z którym rad przestawał. 
Wraz służba przed nim mięsa postawiła kawał, 
Chleb klucznica. Zajadał. A właśnie w tej chwili 
Boski pastuch z Odysem na zamek wchodzili. 
Dźwięk drążonej formingi rozlegał się w ciszy; 
Stanęli: pieśń Femiosa gędźbie towarzyszy. 
Wtem rzekł Odys, pastucha chwytając za ramię: 
„To pewnie dwór Odysa; sam widok nie kłamie. 
Łatwo poznać z wszystkiego, co uderza oko: 
Gmach tutaj ponad gmachem piętrzy się wysoko, 
Szczytny mur blankowany obiega dokoła 
Otaczając dziedziniec, a brama od czoła, 
O podwójnych wrzeciądzach, mocno go zamyka. 
Dwór to najdumniejszego godny śmiertelnika. 
Co większa, gody widzę i liczne zebranie 
Mężów; woń zalatuje, i formingi985 granie 
Słyszę — obejść się bez niej mogłażby biesiada?” 
Na to pastuch Eumajos te słowa powiada: 
„Zgadłeś; widać, że rozum masz w każdym przypadku. 
Lecz pomyśl, co nam począć wypadnie, mój dziadku: 
Czy ty wnijdziesz tam pierwszy w progi ci nie znane, 
Prosto pomiędzy gachy, a ja tu zostanę — 
Czy też tutaj poczekasz, a ja pierwej wnidę. 
Wżdy niedługo, bo nużby wpadłbyś w jaką biedę, 
Zobaczyłby cię który i cisnął kamieniem? 
Radzę więc ten przypadek brać z zastanowieniem”. 
Na to odrzekł Odysej, cierpiciel niezłomny: 
„Miarkuję986 i rozumiem, co chcesz, rad twych pomny. 
Idź więc pierwszy: ja tutaj zostanę na dworze; 
Do bicia i pocisków już ja nawykł może. 
Umiem cierpieć, bo wielem wycierpiał na wojnie 
I na morzu: więc zniosę i ten cios spokojnie. 
Głód najtrudniej jest znosić, gdy żołądek krzyczy; 
On nas tyle nabawia cierpień i goryczy, 
Przezeń na mórz pustkowie uzbrojone nawy 
Wyprawiają, by zbierać na wrogach łup krwawy!” 
Kiedy taki rozhowor987 wiódł Odys z pastuchem, 
Pies leżący tam blisko łeb podniósł, strzygł uchem. 
Był to Argos988, którego sam Odys wychował, 
Lecz nie użył, gdyż wcześniej on był pożeglował 
Pod Troję. Potem chłopcy go na polowanie 
Brali w góry na kozy, zające i łanie. 
Teraz leży wzgardzony, gdy nie stało pana, 
Na kupie, co spod mułów i krów wyrzucana 
Zalega koło bramy; gnojem tym nawożą 
Parobcy pola pańskie i pożytek mnożą. 
Na nim to leżał Argos, jedzon przez robactwo. 
Lecz skoro bliskość pana zwietrzyło biedactwo, 
Pokiwało ogonem tuląc uszy obie, 
Chciałoby się doczołgać, sił nie miało w sobie. 
Uważał to Odysej i łzę uczuł w oku; 
Otarł ją, by nie widział pastuch, co stał z boku.  
„Dziwna rzecz, Eumajosie — Odys mu powiada — 
Jak ten pies na barłogu pięknym jest nie lada! 
Z tym kształtem czy i rączość łączył? Szedł na łowy? 
Czy też to ot zwyczajny sobie pies stołowy, 
Jakich dużo na dworcach trzymają panowie?” 
Na to pastuch Eumajos te słowa odpowie: 
„Ten pies to własność męża dawno już zgasłego. 
Trzeba ci było widzieć kształt i rączość jego 
Wtenczas, kiedy na Ilion Odys szedł z wyprawą! 
Zdziwiłbyś się psa tego siłą i postawą. 
Przed nim nie mógł zwierz żaden umknąć, tak był rączy: 
Wpadłszy na trop, wciąż trzymał, niezrównany gończy. 
Teraz zbiedniał; pan jego przepadł gdzieś daleko, 
Więc mu źle pod niedbałych służebnic opieką. 
Bo to tak z tą czeladzią — niech pan nie napędza, 
Zaniedba obowiązku, rąk sobie oszczędza. 
Zeus wszechmocny odziera człowieka z połowy 
Cnej poczciwości, odkąd ten bierze okowy”. 
To powiedziawszy, odszedł w głąb pysznych podwoi, 
Do izby, kędy świetny tłum gachów się roi; 
Tymczasem Argos w śmierci pogrążył się mroku, 
Gdy ujrzał swego pana po dwudziestym roku. 
Postrzegł boski Telemach wpierw niźli kto drugi, 
Jak pastuch wszedł do izby, i zaraz na mrugi989 
Przywołał go do siebie. Ten powiódł oczyma, 
A widząc próżny stołek, dla siebie zatrzyma. 
Był to stołek, na którym krajczy zwykle siadał, 
Kiedy pieczeń rozbierał i gościom nakładał. 
Do stołu Telemacha szybko go przystawił 
I siadł naprzeciw pana. Wnet keryks990 się zjawił, 
Nałożył mu mięsiwa, chleb podał z koszyka. 
Wkrótce się i Odysej do izby przemyka: 
Istny dziadek żebrzący, obciążony laty, 
Pełzł o kiju, okryty w łachmany i łaty, 
I siadł na jaworowym progu, oparł głowę 
O misternie rzeźbione odrzwia cyprysowe, 
Które cieśla przyciosał do miary jak trzeba. 
Zaś Telemach z pięknego kosza bułkę chleba 
Wyjął i mięs nabrawszy, co garść objąć może, 
Przywołał Eumajosa i rzekł mu: „Niebożę, 
Weź to, zanieś dziadkowi, i poradź, niech wkoło 
Obejdzie gachów. Żebrak powinien mieć czoło991 
Prosić o miłosierdzie: wstydem nic nie zyska!” 
Wysłuchawszy to, pastuch przez tłum się przeciska 
Do progu, gdzie był Odys, i rzekł doń: „Mój dziadku, 
Telemach ci to przysłał z tą radą w dodatku, 
Byś poszedł między gachy i każdego prosił: 
Nie wypada, by żebrak wstydem się unosił”. 
Na to wołał Odysej: „Wszechwładny Kronidzie! 
Błogosław Telemacha! Niech wszystko mu idzie 
K’woli życzeń, a z ludźmi będzie najszczęśliwszy!” 
Tak rzekł, datek w garść przyjął, potem go złożywszy 
U nóg swoich na torbie starej połatanej, 
Pożywał, a pieśniami brzmiały zamku ściany. 
Lecz gdy skończył, a boski pieśniarz przerwał śpiewy, 
A w izbie podniósł wrzawę tłum gachów zgiełkliwy, 
Wtedy Odysej ujrzał przed sobą Palladę, 
Ta go skłoniła obejść biesiadną gromadę 
I pozbierać od gachów stołu odrobiny, 
Gdyż po tym pozna winnych i tych, co bez winy — 
Co jednak nie przeszkadza, że głowy ich padną, 
Szedł więc w kolej i prośbą błagał ich układną 
I rękę tak wyciągał jak zwykle żebraki. 
Każdy dał coś z litości, lecz taki owaki 
Nuż się dziwić i pytać: skąd on, jak się zowie? 
Na to koziarz Melantios mówił w tej osnowie: 
„Słuchajcie, dziewosłęby992 o rękę królowej! 
Widok tego przybysza dla mnie nie jest nowy; 
Widziałem, jak go świniarz prowadził przez drogę, 
Lecz co zacz i skąd rodem, powiedzieć nie mogę”. 
Wtem Antinoj łajaniem napadł na pastucha: 
„Mów, hultaju, po co nam tego pasibrzucha 
Sprowadziłeś? Czy nie dość mamy tu tych mętów, 
Takich biesiadopłochów993, żebrzących natrętów? 
Czy-ć jeszcze nas tu mało, aby twego pana 
Majątek zjeść z kretesem, żeś tego gałgana 
Przyprowadził tu z sobą?” 
Na to pastuch: „Szpetny 
Język twój, Antinoju, chociaż ród tak świetny. 
Któż by obcych przybyszów sprowadzał do siebie? 
A jeśli ich sprowadza, to w ważnej potrzebie 
Lub dla dobra ogółu: na przykład lekarza, 
Cieślę, wróżbitę albo boskiego pieśniarza, 
Który pieśnią nam serca krzepi i weseli. 
Takich tylko się bierze, gdzie bądź by się wzięli, 
Lecz dziadków nikt umyślnie nie ciągnie w swe progi. 
Wszakżeś ty na Odysa sługi nader srogi, 
Od innych sroższy; dla mnie tyś najsroższy może. 
Jednak mało dbam o to, dopóki w tym dworze 
Penelopa i syn jej śliczny władną nami”. 
Roztropny mu Telemach rzekł na to słowami: 
„Przestań już tę szermierkę prowadzić daremnie, 
Antinoj, wiesz, jak umie dociąć nieprzyjemnie 
Językiem i jak tamtym głowy poprzewracał”. 
Rzekł i do Antinoja mowę swą obracał: 
„Pięknie dbasz o mnie, pięknie, jakby ojciec wtóry, 
Jeśli tego przechodnia za zamkowe mury 
Chcesz grubiaństwem wypłoszyć. O, niechże bóg broni! 
Raczej opatrz go, hojnej nie pożałuj dłoni. 
Ni ja, ni matka moja, ni kto bądź z czeladzi 
Za złe-ć tego nie weźmie: owszem, będą radzi. 
Lecz darmo! To uczucie obce sercu twemu; 
Wolisz sam zjeść niż kęsek ustąpić drugiemu”. 
Ofuknął go Antinoj, tą mową dotknięty: 
„Co tam gadasz, młokosie butny i nadęty! 
Gdyby on tyle kęsów nazbierał w tym tłoku, 
Tobyśmy się zwolnili odeń na ćwierć roku”. 
To rzekłszy spopod stołu wyciągnął podnóżek, 
Na którym nogi wspierał; trząsł nim wśród pogróżek. 
Lecz inni za to hojnie tkali w wór dziadowski 
To mięsiwa, to chleby, i już Odys boski 
Chciał wrócić i na progu zasiąść z jadłem swojem, 
Gdy się ozwał stanąwszy tuż przed Antinojem; 
„Daruj mi co, mój miły! Sądząc cię z postawy, 
Tyś nie prostak: wyglądasz mi jak książę prawy. 
Toż się pokaż szczodrzejszym dla mnie niż ci drudzy, 
A ja pójdę cię sławić wszędy, gdzie lud cudzy. 
Ongi i jam był szczęśliw: miałem dom i grzędę, 
I dostatki — i nieraz takiego przybłędę 
Opatrzyłem, bądź głodny był lub bez okrycia. 
Rój sług w domu i wszystko, co szczęściem jest życia, 
Miałem — a sławą bogactw kwitła moja dola. 
Lecz Zeus Kronion mnie zniszczył; dziej się jego wola! 
Skusiło mnie z łotrzyki związać się morskimi 
I na Egipt, na pewną zgubę ruszyć z nimi. 
Tam stanąwszy, gdy kotwie rzucono na rzece, 
Wraz najczujniejszą baczność mym ludziom polecę, 
Zabraniam ani na krok nie odbiegać statku, 
Szpiegów na bliższe wzgórza wysłałem w ostatku; 
Ale ci, nieposłuszni, w ślepej zuchwałości 
Napadli na egipskich kilka pięknych włości, 
Żony w jeństwo pobrali z dziatwą niedorosłą, 
A mężów w pień wysiekli. Gdy się to doniosło 
Do miasta — rankiem tłumy i konno i pieszo 
Migając miedną994 zbroją na odsiecz im spieszą 
I okrywają pola. Kronion gromowładny 
Zesłał na mą drużynę popłoch bezprzykładny. 
Żaden bowiem wrogowi już nie stawił czoła — 
Więc włóczniami wykłuto ściśniętych dokoła, 
Innych żywcem pojmanych do robót skazano, 
A mnie zaś przejezdnemu panu darowano. 
Był nim Dmeter, syn Jara, król w Kiprze władnący. 
Stamtąd tu się dostałem biedny i cierpiący”. 
Antinoos mu na to głosem rzekł donośnym: 
„A czy nas bies opętał tym dziadem nieznośnym?... 
Precz od
1 ... 29 30 31 32 33 34 35 36 37 ... 55
Idź do strony:

Darmowe książki «Odyseja - Homer (czy można czytać książki w internecie za darmo .txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz